-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
- Mam nadzieje, że cię dobrze traktują... - powiedziałem patrząc na nią z uśmiechem. Widać, że Deli teraz chce trochę pobyć z matką... zwłaszcza, że Twi jest teraz w takim stanie.
-
Siadam koło Twi i ją obejmuje... sprawdzam czy jest jakiś sposób bym mógł jej jakieś pomóc... jakikolwiek...
-
Więc podchodzę do karty i sprawdzam jak się tam Twi miewa... coś mam dziwne przeczucie, że to początek czegoś większego. Jak tam jej zdrowie?
-
- Deli się spytała czy wszystko gra... - powiedziałem. Cholera, ona musi powiedzieć. Deli już praktycznie przestała mnie słuchać w tej sprawie...
-
Podchodzę... - Twi? - rzekłem do niej. Mam coś wrażenie, że jakoś nie chce nas tutaj... jak by ten wstrząs mózgu... ją zmienił. Dziwnie się zachowywała ostatnio...
-
- Hey... - powiedziałem podchodząc i zamykając drzwi... szkoda mi jej. Mam nadzieje, że wyjdzie z tego szybko...
-
Więc wchodzę do środka... od razu paczam jaki jest jej stan. Mam nadzieje, że się polepszył od ostatniego razu. MAM NADZIEJE! Tak czy siak, najważniejsze, że Córka widzi matkę.
-
Więc pakujemy się do auta i jedziemy do szpitala. Następnie prosimy o odwiedzinu u Twilight. Jeśli nie wpuszczą nas, to przypominam przez kogo jest finansowany ten szpital, i pokazuje im moją córkę, która dosłownie nie chce przestać płakać, bo myśli, że mama umiera (tutaj proszę Deli by zagrała... przyda się jej taka lekcja)
-
- Więc idziemy do niej... jestem wice-władcą Federacji, więc mam prawo wejść do niej. Jeśli mnie nie wpuszczą... to powiem komu trzeba. Jeśli to cię uspokoi...
-
- Spokojnie... wydobrzeje, mama jest silna - powiedziałem obejmując ją. Mam nadzieje, że Twi wydobrzeje... inaczej jej rodzice (ojciec) mnie zniszczą...
-
Idę i ją uspokajam... matko, niech nie płaczę bo się całkowicie odwodni. Uspokajam ją, i mówię, że mamusi nic nie będzie...
-
- Wiesz... niedawno otworzyli nowy klub nieopodal plaży. Może byśmy się tam wieczorkiem udali? - spytałem się. Ciekawe czy spodoba się jej ten pomysł... ciekawe jak tam jest.
-
- Chciałem się spytać, czy byś nie wyskoczyła gdzieś ze mną... wiesz na randkę. Odpoczęłabyś sobie od roboty na godzinkę lub dwie...
-
- Piękna sukienka... - powiedziałem wchodząc do środka. Mam nadzieje, że da się wyciągnąć gdzieś. Sprawdzam w jakim Rarity jest stanie...
-
Zestarzeje się... idę więc sprawdzić co Rarity robi. Nic tylko przy strojach siedzi, muszę ją gdzieś wyciągnąć by mogła się odsapnąć. Sprawdzam jak jej idzie.
-
Nie wiem komu kibicować. Jak będę kibicować Milly, to Lily mnie pobije albo foch. A jak Lily, to Milly da mi kla... KIBICUJE LILY! A tak na serio, patrzę na pojedynek.
-
Więc wracam do domu... na wypadek jutro przyjdę. Sprawdzam co robi Milly. Mam ochotę spędzić z nią trochę czasu...
-
Wut? Sprawdzam czy na pewno nie ma już nikogo... cholender jasna, musi ktoś być. Z jedną kelnerką nie otworzę Restauracji... muszą być jakieś kandydatki/kandydaci.
-
- Szczerze ci powiem, że masz zagadki na Mistrzynie Sali. Dobra pamięć jest na tej posadzie wręcz wymagana. Masz wszystko czego potrzebujesz na to stanowisko, co ty na to?
-
Eeee... - Miło mi cię poznać. Na jakim stanowisku byś chciała pracować - powiedziałem biorąc i czytając CV. Proszę, mistrz sali... Proszę, mistrz sali... Proszę, mistrz sali... Proszę, mistrz sali...
-
Spoko. więc idę do Canterlot i tam zatrudnić trzeba mistrza sali i dwie kelnerki. Więc siadam i patrzę kto wejdzie pierwszy... ciekawe kto się dzisiaj przytoczy.
-
Ją powinni zamknąć w samych czeluściach Otchłani... konkretnie w Domenie Molag Bala. Sheogorath by się z nią dogadał... z tego co widzę. Więc w milczeniu zwiedzam z nią... bo na nic innego chyba mi nie pozwoli.
-
Więc idę do restauracji i patrzę co robi każdy z pracowników. KAŻDY. Mam nadzieje, że wszystko w tutaj idzie dobrze...
-
Ja siadam przy niej, i czekam na wieści ze szpitala.
-
- Cii... będzie dobrze... - powiedziałem uciszając ją lekko. Następnie idziemy z Luną robić śniadanie. Mam nadzieje, że nie stanie się nic Twilight...