-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Kiwnąłem do niego głową i wracamy do domu. Kładę ją do łóżka i potem informuje klacze, że idę "Wyleczyć" Rarity. Niestety, trzeba to zrobić. Więc tepam się tam.
-
Jest zmęczona. Więc zasypiam i kiedy się budzę to czekam aż Deli wstanie. Potem po zjedzeniu śniadania i podaniu jej leków, idę z nią do Lekarza.
-
Więc robię kolacje reszcie rodzinki i idę do sypialni i zasypiamy poraz ostatni w całą czwórkę. Mmm... jak ja kocham zapach moich klaczy. Znając życie, jutro się Rarity obudzi... trzeba zrobić to na żywca.
-
- Jutro zaczniemy... wpierw już trzeba kolacje trzeba zjeść i do łóżka - powiedziałem mu z uśmiechem i idę do kuchni przygotować kolacje. Spoglądam na Deli.
- Jutro pójdziemy do Lekarza...
-
- Wiesz... ja jestem dobry z WFu... do końca roku zostało jeszcze z kilka miesięcy, więc jak co, to mogę cię poduczyć. Jeśli chcesz - spytałem się, wstając.
-
Uśmiechnąłem się i odwzajemniam jego uścisk. - Bardzo ładnie rysujesz... jak zdasz szkołę, to kto wie, jak będziesz miał dobre oceny, to w Los Santos są dobre studia Artystyczne. Ale na razie, myśl by zdać tą szkołę. Masz z jakiegoś przedmiotu problem?
-
- Bo z Twilight, Lucy, Twi i Luną ustaliliśmy... bo spodobałeś się nam. Pasujesz idealnie do naszej rodziny, dogadałeś się z dzieciakami, zwłaszcza z Deli... więc. Chcesz zostać jednym z Al-Bashirów?
-
Lamarr nie może się uśmiechnąć, z powodu jego owalnej szczęki... ale to tylko szczegóły. - Jak ci się u nas podoba? Chciałbyś tutaj zostać na stałe? - spytałem się małego.
-
Siadam koło Beaka i spoglądam co rysuje - Jak tam? - spytałem się go. Rzekomo, Lamarr już go nie przeraża, a nawet go polubił. Muszę mu powiedzieć dobrą nowinę, że zamierzamy go adoptować.
-
Więc przenoszę je do domu i Daje Delicate leki. Następnie idę do kojca Lamarra w moim gabinecie, i kładę lekarstwo na głowię, a potem Lamarra tam kładę. Następnie chodze tak z nim przez resztę dnia. Ciekawe co porabia Beak.
-
Macham do niej - Do następnego razu - powiedziałem i odwracam się. Czuje coś palącego na twarzy ale to pewnie nic. Patrze z uśmiechem na Klacze.
- To była Afra... moja najlepsza kumpela i jedyna na świecie Królowa Vindicusów.
-
Dźwięk tłuczonego szkła. Czyli ja podałem do wypicia, Wydzieline królowej Z TEGO MIEJSCA, z dodatkiem cukru, jabłek i cytryny? Cholera jasna.
- Eeee... dziękuje raz jeszcze. Słuchaj, mówiłem ci o Lamarze, potrzebuje znaleźć dla niego parę tabletek, bo się źle poczuł. Cały czas siedzi w kojcu i wszystko ignoruje. A bawię się z nim regularnie.
-
- To dobrze. Chciałem ci jeszcze podziękować, za ten twój słoik Wężowej Widzieliny który pomógł wtedy Delicate.Tylko nie powiedziałaś mi skąd go wzięłaś.
-
- Co u Vindiego i reszty dzieciaków, z tego co pamiętam nie dawno się wykluły - spytałem z uśmiechem. Lucy jej nigdy nie poznała... za to słyszała jak z nią rozmawiam.
-
Najgorsze jest to... że ma ona piersi na mojej głowie... jeden opada... dmucham by stąd poszedł... nie, przylepił się do twarzy. - Mi też piło cię widzieć - odwzajemniam przytulenie i po dłuższej chwili... bo mnie nie póści, a ona ma siłę Lucy, wychodzę z jej objęć. - To jest Lucy i Luna... o Lucy ci mówiłem.
-
... jeszcze dochodzi wężowaty ogon. Dawno jej nie widziałem. Najlepsza kumpela - Afra... kope lat - powiedziałem podchodząc do niej z uśmiechem. I zaraz się zacznie to co mnie przy niej rozprasza... jak Luna i Lucy na nią spoglądają?
-
Westchnąłem... - Dobrze, zrobię to. Tylko wpierw muszę pójść do Laboratorium Zoologicznego, bo coś dla Lamarra. - powiedziałem i poszedłem tam. Pewnie pójdą za mną. Ciekawe czy spotkam znajomą twarz.
-
Pewnie patrzą na ekran, i widza, że jestem w szoku. Spoglądam na Lucy. - Poważnie? Powiedz mi... ile chorób się jeszcze tak leczy? Bądź ze mną całkowicie szczera.
-
Więc używam PDA które Lucy zaktualizowała niedawno o możliwości wyleczenia i badam go przy nieprzytomnej Rarity. Nie rzuci się na mnie... bo jest zabezpieczona.
-
Całuje ją w czółko i idę po leki dla niej. Biorę to co potrzebne, bo też znam się na medycynie... bo w końcu przez jakiś czas byłem medykiem, Capo był medykiem, ale musiałem się nauczyć, bo Mily nie chciała być dotykana przez Capo. Po przyniesieniu Leków, biorę którąś z żon, albo dwie i idziemy do Lost Hills. Trzeba zabrać Rarity która jest już pewnie wybudzona.
-
Nom, dziwne. Pewnie skutki uboczne tej kuli. Więc kładę się delikatnie na Lunie i zasypiam. Allan Al-Bashir, najlżejsza istota na świecie. Więc kładę się i wtulam, w żony i zasypiam.
-
- Cii... spokojnie - powiedziałem i daje jej okłady na czoło by mogła sobie tak z nimi spać. Mi bardzo pomagały. Tak więc, kładę ją do jej łóżka i daje jej okład na czoło i sprawdzam czy jej lepiej.
-
Wstaję delikatnie by nie obudzić klaczy i sprawdzam czy mam coś, co pozwoli uśmierzyć jej ból do rana byśmy mogli pójść do lekarza, po coś dla niej.
-
Więc robię im kolacje i idę spać. Jutro trzeba pójść po Rarity, i coś czuje, że jutro spotkam tam kogoś jeszcze. Więc zasypiam na miękkim brzuszku Luny, koło Lucy i Twi.
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
- Oby to zadziałało - powiedziałem i wszedłem do środka gdzie jest Rarity. - Witaj, kochana - powiedziałem podchodząc do niej z uśmiechem. Powinno gładko pójść.