Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez KougatKnave3

  1. - Ona jest niedostępna... nie chce chłopa, nawet na 5 sekund. Poza tym pomyśl, co by było gdyby się Cloudi dowiedziała...
  2. - Spytaj się Cloudi - też walnąłem prosto z mostu. Ciekawe jak zareaguje... Chyba się Cloudi nie podstawi... nie?
  3. - A pytałeś? - spytałem się z uśmiechem. Nie pytał, więc nie mówiłem... BIJACZ!!! MADAFAKA!! I CO TERAZ!?
  4. - Capo... to jest Lucy. Moja przyjaciółka - powiedziałem. Spoglądnąłem na Lucy wzrokiem "Nie uwierzyłby gdybyś powiedziała, że byłaś Luckiem"
  5. Więc pukam do jego domu, mając w dupie to, że może jeszcze spać... następnie czekam i zastanawiam się co powie na widok Lucy... która jest najpiękniejszą klaczą... tak przynajmniej opinia publiczna mówi... a Capo o niej nie słyszał, bo by już robił oblężeni mojego domu.
  6. Wciąż staram się opanować... po śniadaniu zostawiam karteczkę dla Twi, o tym że idę do Capo. Następnie przypinam w dobrze widocznym miejscu karteczkę i idę z Lucy do Capo.
  7. Nie... ogarnij się... nie wiedziała, że tak się stanie... oddycham powoli... i się powoli uspokajam... - Za godzinkę idę do Capo... jeśli wciąż chcesz, to możesz z nami iść...
  8. Westchnąłem i idę zaopiekować się fire'm tak by przestał płakać. Po zaopiekowaniu się, idę jeść, bo na dokończenie śniadania z Lucy, raczej nie mam okazji.
  9. Idę do kuchni... - Pomogę - powiedziałem i robię z nią śniadanie. Patrzę która godzina, a chyba nie wstałem ZA wcześnie...
  10. - Nie mam ochoty o tym myśleć... chcesz śniadanie? - spytałem się jej. Ja na pewno, jestem strasznie głodny tak, że bym zjadł konia z kopytami... dobra... znów kanibalizm... chyba jestem skrytym Kanibalem.
  11. Podchodzę do niej... - Widziałaś mój sen... prawda? - spytałem się wystraszony? Cokolwiek zesłało mi ten sen... kategorycznie mnie nienawidzi.
  12. Zrywam się z łóżka zlany potem... cholera... patrzę na Lucy gdyż ona też powinna widzieć moje sny... tak przynajmniej było w instrukcji którą mi dała jeszcze za czasów Lucjana...
  13. Więc zaczynam się nim opiekować... matko, uroki rodzicielstwa powracają... po załatwieniu sprawy z Fire'm, idę spać...
  14. - Robi się późno... więc czas już iść spać - powiedziałem do niej, ziewając lekko... mam nadzieje, że jutro się nic nie spierdoli...
  15. - Wiem... jutro z nim pójdę... jeśli nic się nie zjebie. Może pójdziesz z nami? Mówiłaś że się nudzisz, a tą propozycje na Sekretarkę jeszcze przemyślisz...
  16. - Nie... tobie stało by się to samo... a wtedy to ja bym nie miał życia, bo mówiłaś, że jestem często wkurzający... no chyba, że to NMM mówiła...
  17. - Aha... to logiczne. Bo od miesiąca nie wyzywa mnie od maminsynków, sukinsynów i nie wrzeszczy, że jestem wyznawcą księżyca to czemu nie przyłączyłem się do niej... czyli nie można tego odwrócić?
  18. Spoglądam na nią - Zaraz... to przez Nightmare Moon? - spytałem się zaszokowany... CZYLI TO WSZYSTKO TWOJA WINA! GDYBYŚ NIE BYŁA WE MNIE, TO WCIĄŻ BYŁBYM NORMALNYM SOBĄ.
  19. Coraz wyżej temperatura. - Cholera... prawie go zabiłem... ja... ja... - na mordzie wychodzi mi wielkie wkurwienie i spoglądam się na Lucy w celu rzucenia się na niej... po chwili wale się w ryj... - Nie... nie... prawie straciłem kontrole... jestem nie wyleczalny n wkurwienie, rzucę się na wszystko co mnie wkurzy... i nie mogę tego powstrzymać... - usiadłem i ukryłem twarz w kopytach...
  20. Powoli rośnie temperatura... - Ale... do kogo należy ta zawartość? Wyczarowałaś czy... jakoś inaczej zdobyłaś? - spytałem się. Czyli to, że rzuciłem się na Capo, to było poniekąd przez nią?
  21. - Zaraz... co? - spojrzałem na nią pytająco, nie rozumiejąc co właśnie zrobiła. - Co masz na myśli? Nie rozumem - powiedziałem. Chyba nie chce powiedzieć, że te słoiki należą do...
  22. - Za co - podchodzę do okna i staje koło niej. Robię to samo... ciekawe o co jej chodzi, gdyż jak pamiętam... nigdy mnie nie przeprosiła...
  23. Zabieram go do domu i następnie idę do własnego i przekazuje Lucy wyniki badań... może ona coś mi doradzi...
  24. Matko boska... - Capo... następnym razem uważaj co przy mnie mówisz... bo ta moja agresja... jest nie do wyleczenia...
  25. - Dzięki... teraz ja muszę się przebadać i sprawdzić czy ta CHOROBA, jest uleczalna - powiedziałem i wchodzę do maszyny sprawdzić czy jest uleczalna.
×
×
  • Utwórz nowe...