-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Chyba po mnie. Tata mówił że w dzieciństwie jadłem tak, że musieli się chować z obiadem... i tak im to chuja dało. Rzekomo potrafiłem w dzieciństwie sporo jedzenia wjebać do ust, więc wiem po kim ma ten narząd.
-
Jak to co? Bolta do różowego, niech facet pozn "męski kolor". A tak na poważnie, Lily idzie do tego, do nie ufajdanego ślinom jej braciszka który parę razy próbował ją wpierdolić, za co wpierdol dostał. Ty... prawie rymowanka...
-
Układam towar, a konstrukcje "Zrób własny kojec" zanoszę do naszej sypialni i składam całość. Powróciłem piekielna instrukcjo konstrukcji rodem z Ikei. Zapamiętajcie moi drodzy... nigdy nie kupujcie telefonu z Ikei, nieważne jak jest tani.
-
- Tak dla pewności dokupiłem trochę... - powiedziałem starając się jakoś wnieść towar do środka.
-
Ignoruje to idę spowrotem do domu, mając nadzieje że żaden z przyjaciół na mnie nie natrafi. Nie mam ochoty wyjaśniać co ja robię z "zapasami dla sierocińca".
-
Dwu źrebakowi kupić? Dobra, jak co to się je przypnie i po problemie... co ja gadam tak o swych dzieciach. Kupuje kojec, wózek i kilka ton gryzaków (czyli z pięć, bez przesady, bogaty nie jestem)
-
Idę do sklepu po kojec i w cholerę gryzaków, bo przy Bolcie jeden gryzak starczy na godzinę, góra dwie.
-
Rozdzielam ich przed wyjściem i schodzę na dół po swoją kasę i idę na zakupy... SPORE zakupy.
-
- Naprawdę, ładnie to zaśpiewałaś. Może lepiej przejdę po te potrzebne rzeczy. Gryzaki i kojec dla Bolta - powiedziałem podchodząc do drzwi.
-
Wsłuchuje się w tą kołysankę. Pod koniec podchodzę. - Bardzo ładna piosenka, do tego tak ładnie zaśpiewałaś że niemal ja zaraz bym poszedł spać...
-
Delikatnie odkładam Lily do kojca bym nie przerywał w snie i idę po sprzęt by wyczyścić bajzel zrobiony przez młodego.
-
Więc poco ma czekać? Upewniam się że mleko jest dobrze podgrzane i zaczynam karmić Lily.
-
Czyli pozostał mi anielica Lily do karmienia... karmie jeśli nie śpi...
-
Wstaję, podgrzewam, sprawdzam i karmię jeśli butelka dobra... gdyby nie był mym synem, powiedziałbym coś na głos.
-
Postanawiam też wejść gasząc światło... wtulam się w żonę i zasypiam, znając życie tylko na kilka sekund.
-
Pora karmienia? Kurwa, niedoświadczony jestem. Nigdy nie miałem w rękach dziecka, co dopiero opieka... nauka długa przede mną.
-
Zajebiście, mam syna który wpierdoli wszystko prócz jedzenia, i córkę która ma zadatki na zapaśnika. Nie ma co, udane mam brzdące.
-
Patrze na gryzaka... - Ostro muszą go swędzieć te zęby - mówię z niedowierzaniem. Jakim kurwa cudem ten gryzak jest taki zmaltretowany jak martwa prostytutka która została zgwałcona? Nie żebym wiedział jak to wygląda, ale... no bo... a kurwa nie ważne.
-
Odetchnąłem z ulgom. Jak na razie się nie spisuje jako ojciec, z tego co rozumiem. - Poprawka, z samego rana pójdę po nowy kojec.
-
- Ej ej - powiedziałem i zaczynam ich rozdzielać. - Bez bójek mi tu.
-
Bolt... podchodzę i sprawdzam o co chodzi... zero czasu dla siebie normalnie...
-
Odwzajemniam. Zdaje mi się że może prowadzić do jednego, ale że przy dzieciach? Ale dzięki temu też wymęczymy się na tyle by zasnąć. A jak znów zajdzie w ciąże? Nie wiem czy przetrzyma znów taki kawał w szpitalu. No cóż, to co dalej zrobimy, zależy od niej.
-
Delikatnie ją całuje, po czym obejmuje.
-
Możecie mnie oskarżyć o spam, ale i tak powtórzę że są słodkie, zwłaszcza kiedy śpią. - No... mamy trochę czasu dla siebie.
-
Cza będzie to naprawić... poważnie naprawić. No to skoro nie ma niczego do roboty to sprawdzam które z moich pociech nie jest zajęte tak na poważnie.