Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez KougatKnave3

  1. Próbuje, szkole się i inne dzięki wiedzy z tej książki... nie chce teraz przeszkadzać Twilight. Robię to do 20.00
  2. Biorę tą książkę i zaczynam ją studiować... przyda mi się, spadła mi z nieba ta książka.
  3. No cóż, trzeba znaleźć jakieś zajęcie do 20... może jakaś książka sensacyjna... może się znajdzie.
  4. Kurwa mać... szkoda, chciałem se posłuchać muzyki, dla odprężenia. No nic, i tak by długo nie popracował. Sprawdzam która godzina...
  5. Kiedy ich uwalniam mówię... - Czekajcie aż wszystko się uspokoi... - rzekłem, po uwolniniu wszystkich otwieram ogień do handlarzy i rzekłem do niej. - Wyprowadź ich. Ja nimi się zajmę...
  6. Idę sprawdzić swój sprzęt, jak pamiętam, miałem tam wyłączony telefon z ładowarką, ale nie wiem czy podczas wojny nikt mi go przypadkiem nie podpierdolił. Nie zdziwiłbym się. Poza tym ładowarka na nic mi by się nie zdała, głównie dla tego że nie ma tu gniazdek, ale sprawdzić nie zaszkodzi...
  7. Rozwalam kłódkę, bo zapewne jest, za pomocą kolby, jak to nie zadziała, to informuje pobliskich by się odsunęli i strzelam w nią.
  8. Zazdrość, bardzo potężna broń. Nie raz popycha narody do wojny i innych zbrodni. Po pewnym czasie się uspokoią, ale do tego czasu będzie gorąco... cholera czemu się mnie uczepili? Czemu nazwali mnie palantem? Co ja im takiego zrobiłem? Chyba to że ich kurwa uratowałem od okupacji podmieńców. Kurwa, niewdzięcznicy jedni.
  9. - Jasne... osłaniaj mnie - powiedziałem. Dobrze, ryzyk fizyk, wyjmuje kule, i jeśli się uda to znajduje coś co zakryje dziurę. Jeśli się uda, to i tak nie na długo, cza będzie ją zabrać do Stajni i tam opatrzyć.
  10. - Jasna cholera... wybacz - powiedziałem podbiegając do niej, jednocześnie strzelając do wroga. Muszę coś zrobić by takie incydenty nie pojawiały się w przyszłości... jeśli będzie przyszłość. - Dasz rade walczyć?
  11. No to strzelam pierwszy szukając jakiejś osłony, po wybiciu prę w przód zabijając każdego handlarza na swej drodze.
  12. - Kurwa, zajebisty widok - rzekłem po czym biegnę do obozu, okazjonalnie szukając klaczy. Każdy kto strzeli w moją stronę, padnie pod naporem moich pocisków z PipBucków, metal mają dobry te pociski, więc współczuje tym handlarzom.
  13. - Wole wariatów... przejdziemy do obozu i w odpowiednim momencie, rozpieprzymy wszystko co żywe z nazwą handlarz niewolników - powiedziałem z uśmiechem. Nie byłem nigdy dobry w skradaniach, wręcz wolę jak mi nad głową świstają kule.
  14. - Pole minowe, do przejścia potrzebne było by cholernie wiele szczęścia, albo wykrywacz metalu i w cholerę czasu. Moglibyśmy ich jakoś zawołać że niby któryś z nas jest niewolnikiem, i jak będą przychodzić, to zobaczymy jak idą przez pole. Ewentualnie można poszukać drogi alternatywnej, dziura w siatce, ale coś mi się nie chce wierzyć że coś takiego jest, zwłaszcza że trzeba było by pokonać pole minowe. Możemy też ich jakoś wywabić, jak wcześniej wspominałem, jeden z nas udaje że jest niewolnikiem i kiedy pokażą nam drogę, to wtedy. Więc zanim coś zdziałamy będzie trzeba obejść to pole. To są moje pomysły, i nie oczekuje że ci się spodobają.
  15. - Chyba dotarliśmy - powiedziałem wskazując na smugi dymu. Sprawdzam czy moja broń jest naładowana i gotowa do strzału.
  16. Odwzajemniam, trzeba coś wymyślić żeby ten tłum uspokoić, tylko jak? Trzeba trochę wysilić w myśleniu. Porozmawiać, raczej nie. Głównie dlatego że mnie zabiją.
  17. - Wiem... i jakoś mi się nie śpieszy wracać tam. Stany to kraj z którego pochodzę, a ten Boss Mafii to najbardziej wpływowy człowiek w stanach. Coś ala wasza "Matka", tylko ma większy zasięg wpływów... - odpowiedziałem. Nawet fajnie się z nią gada, a nasi szefowie są aż podobni, pasowali by do siebie, hehe, i co ja teraz kurwa myślę co? Ciekawe jakich już przekleństw teraz używa...
  18. Wchodzę do środka. - Ghost pomógł nam z tym wściekłym tłumem, ale mam przeczucie że oni nie odpuszczą - powiedziałem.
  19. - U nas w pewnym sensie tak samo... zawsze gdzieś na świecie jest wojna. Po "konkursie" mogę ci pokazać ten kryształ, gdyż chyba i tak już mi się na nic nie zda - odpowiedziałem jej w prost. A boss mafii mnie zabije jak wrócę, gdyż będzie myślał że spierdoliłem z towarem, co znaczy że będę szukany przez nich w stanach, i w chuj dalej. Zjebany kryształ.
  20. - Ja też... ale jednak to zrobił. Tym posunięciem zniszczył moje zaufanie - odpowiedziałem wkurzony.
  21. - Mówiłaś o jakiejś "Matce". Kto to jest? W ogóle po co są te schrony? - spytałem się zainteresowany. Jestem nowy w tym świecie, więc kurwa niczego nie wiem. Ona może mi pomóc w wyjaśnieniu sytuacji, gdyż ten pierdolony kryształ przeniósł mnie tu, i ni chuja nie wiem jak wrócić do siebie. Do tego czasu jestem zmuszony utknąć tutaj. Musze się jeszcze wielu rzeczy dowiedzieć...
  22. - E sumie ja nawet nie wiem co tu się stało. Ja nie jestem stąd, mieszkałem w domku nieopodal pięknego lasu, a tu nagle bah, jestem tutaj. Niezła broń, sama zrobiłaś? - spytałem się klaczy. Mój mózg wciąż nie może pojąć że rozmawiam z koniem, jeśli to prawda że stajnie są jakoś kontrolowane, to ktoś już od dawna wie o mojej osobie, więc muszę uważać.
  23. ... która się wzięła z dupy maryny. Macham ręką by szła za mną i idę do swojej kryjówki po więcej amunicji, bo sądziłem że to będzie krótka wymiana ognia, ale teraz potrzebuje więcej, biorę też parę granatów które niedawno znalazłem, ciekawe jak zaareagóje na to że mieszkam w tej stajni. Po drodze mówię - Ten Pipbuck, czy jakoś tak. Z twego opisu wynika, że mam tego w cholerę w moim schronieniu, więc możesz se jedno wsiąść, dla mnie to tylko darmowy materiał - rzuciłem bez namiętnie. Po spakowaniu dodatkowego sprzętu, czekam na reakcje klaczy.
  24. - IDŹ NA ODWYK, A NIE PIERDOL PRZEZ TEN MEGAFON - wrzasnąłem do niego i dalej szukam tego czegoś od Trevora, i przesuwam to dupsko murzyna bo mi się rzygać chce. FIB się zleciało... ho ho, grubo pewnie mierzymy... a wsumie, nie dziwie im się. Sprzedajna szuja (michael) pewnie im wygadał o naszym skoku, więc zlecieli się jak psy do pączkarni... nazwałem to tak bo nie wiem jak się nazywa to miejsce gdzie się sprzedaje pączki. Odbezpieczam karabin i jestem gotów na wymianę ognia z policją.
  25. - Pewność zawsze trzeba mieć. W mojej branży spotkałem ludzi którzy mówili że "z zamkniętymi oczami pokonają dwudziestu uzbrojonych ludzi" a spierdalają na widok pijanego stróża prawa. Tak, proponuje grę, pójdziemy do ich obozu, wyzwalając tamtejszych niewolników i przy okazji sprawdzimy "umiejętności" tych handlarzy. Pasi? - spytałem się jej wyszczerzony, pokazując swoje już lekko białe zęby. Mocna w gębie to prawda, ale muszę zobaczyć ją w akcji.
×
×
  • Utwórz nowe...