-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Zaczyna się. Oby powierniczki zdążyły z pomocą, bo długo nie wyrobimy.
-
Po chwili asarii przyniosła wam ponownie napitki. Fasster nie odrywał oczu od niej ani na sekundę.
-
Nie pozwolę by skrzywdził ją... nawet jeśli nie zadał ciosu. Rzucam mroczną kulą energi, prosto z arsenału Mrocznych Zakleć. Meekness teleportuje do siebie a następnie atakuje podmieńca.
-
Odwzajemniam przytulenie. Jeszcze parę sekund i nie wytrzymam, dosłownie wezmę Gazrurkę i wybiegnę by te latające dziury napieprzać po głowach, ale to by było nie mądre.
-
Zaczyna się, a instynkt żołnierza każe mi wyjść i walczyć. Kopyto mi się trzęsie, korci by wyjść i upuścić im krwi.
-
Czekam na to co nastąpi siadam koło Twilight.
-
- Dobrze. Jeszcze raz przepraszam - powiedziałem i poszedłem po resztę w budynku i następnie idziemy do podziemi.
-
Padam na kolana i szybko mówie. - Wybacz... Wybacz... Wybacz... Wybacz... Wybacz... Wybacz... Wybacz... Wybacz... Wybacz... - nie ma co ale ja przed nią mam respekt. - Zrobie cokolwiek co karzesz.
-
Powoli i z przerażeniem patrze się na to co jest za mną.
-
- I stoi za mną i to wszystko słyszała?
-
- Nie. Z Capo i mnie, ty jesteś najrozsądniejszy. Powiemy mu w swoim czasie. Tylko musisz wiedzieć że Chrysalis atakuje Equestrie z powodu Dziurki który poświęcił się żeby ją uratować. Chrysalis kiedyś była dobra, i obwinia Sesecje... Lecestie... nosz kurwa Celestie, o to że pozwoliła mu zginąć. Ja chcę jakoś pokojowo to zakończyć, tylko twilight nie da mi z nią porozmawiać, bo skończe tak samo jak podczas okresu Luny, czyli zostanę tapetą na pięć metrów ściany.
-
- Tylko proszę, nie mów Capo. Znów zacznie tą swoją gatkę kiedy się znią prześpie, a wiesz że to mnie u nim wkurwia.
-
Wchodzę za nim. - Udało mi się powiedzieć Twilight co czuję. I okazało się że to odwzajemnia.
-
- Dobra. Ghost, możesz na słówko? - spytałem się kolegi który jako jedyny mnie rozumiał.
-
Odetchnąłem z ulgą. - A u was? Co ciekawego się działo pod naszą nieobecność? - jak Capo przeleciał pinki i zecore to ja się powiesze.
-
Dobra, skłamie. - Rozmowa... najwięcej rozmawialiśmy.
-
- Chyba... - i co mu powiem? Że spędziłem noc z Twilight i tylko spaliśmy? Jego zboczony mózg odrazu zareaguje a nikt nie ma bardziej zboczonego mózgu niż Capo. Odrazu zacznie się wypytywać a rzeczy typu "Uprawialiście Seks?" "Jak było?" "Twilight, dobry był?" a odemnie dostał by tylko mocnego sierpowego.
-
- Poszedłem z powierniczkami zbierać wsparcię dla Equestri w Niewoli. Udało nam się Smoki zebry i diamentowe psy przekonać, a potem poszliśmy do Changei. Tam udało nam się skontaktować z Papillon, ale Twilight która wzięła wcześniej na siebie Podmieńce byśmy mogli przejść do zamku gdzie strażnicy nie grzeszyli inteligencją, została schwytana i zaciągnięta do Canterlot, ja poszedłem jej na pomoc a reszta zapewne udała się do Gryfów po pomoc. Znalazłem ją, wyciągnąłem z Canterlot i przeniosłem na plecach do Ponyville.
-
- Ciebie też miło widzieć, Capo. Możesz zejść czy mam ci pomóc w tym?
-
Zapomniałem że dom Twilight przerobiliśmy na Obóz Opieki Czerwonego Krzyża. - Dobry.
-
Idę z nią do tego drzewa zastanawiając się jak idzie reszcie powierniczek z zbieraniem wsparcia.
-
- Więc zabierzemy cię do biblioteki byś mogła odpocząć - powiedziałem z lekkim uśmiechem.
-
Wstaję i podchodzę do niej. - I jak? Co powiedział Doktor?
-
Gdyby nie to że jestem człowiekiem który zabija tylko idiotów którzy go zaczepią, to by ta kobieta dostała z półobrotu w twarz, ale ma szczęście. Idę do poczekalni i czekam.
-
- Czemu nie mogę wejść? - spytałem się zły.