"Stell: Robi się ciekawie"
"Rogue: Cholera, bałem się to usłyszeć"
- Urodziłem się na terenach które kiedyś były wolne, ale teraz stoi tam Appleosa, i z moimi rodzicami utrzymywaliśmy się z produkcji jabłek i sprzedawaliśmy je przejeżdżającym karawanom, które niekiedy gościliśmy na noc. Wszystko było fajnie, ale był jeden problem. W pobliżu, nie wiem dokładnie gdzie, siedzibę mieli "Trojaczki RedHoofs" i wpadała w "odwiedziny" do nas raz w miesiącu a te odwiedziny nie są zbyt miłe. Kiedy miałem rok moi rodzice nie wytrzymali i dzięki pomocy Kapitana wracającego z jakiejś wyprawy, dostaliśmy dom w Canterlocie i tam zamieszkaliśmy, a ja później zacząłem chodzić do szkoły. Miałem przyjaciela i przyjaciółkę byli rodzeństwem, bawiliśmy się całymi dniami, aż pewnego dnia zostali zmuszeni do przeprowadzki do Manehattanu. Miałem wtedy z 8 lat. Po tym jakoś inni zaczęli mnie omijać, więc została mi tylko nauka. Dostałem propozycje wejścia do szkoły dla utalentowanych jednorożców...
"Stell: A dzięki mnie..."
- ... ale odmówiłem.