-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
(Night Star) - IF-9. Tą Strzelbą mogę usunąć nawiasy, ale użyje tego w ostateczności. Czyli jak nie damy otworzyć tego - powiedziałem. Przyjmuje pomoc klacz, lecz jak nic to nie da to używam Strzelby by rozwalić nawiasy, a potem z kopniaka. Wcześniej proszę o odsunięcie się klaczy.
-
(Night Star) Wciąż starając je otworzyć, ale nie dając rady, krzyczę. - TE DRZWI NIE CHCĄ SIĘ RUSZYĆ! ALE NIE SŁYSZĘ NICZEGO PODEJRZANEGO! UWAŻAJCIE NA STOPNIE JAK BĘDZIECIE WCHODZIĆ! - krzyknąłem wciąż próbując otworzyć. Jak nie, to staram się wspomóc magią.
-
(Night Star) Kiwnąłem głową i ukłoniłem się do nich - Ja jestem Night Star. Syn Szefa ochronny i Nadzorczyni. Wiem, wpływowi rodzice i przez to nie miałem za wielu znajomych. Ja zobaczę co tam jest - powieziałem do Klaczy i ruszyłem na zewnątrz...
-
(Night Star) - Cieszę się... - zacząłem spoglądając na klacz - Gdyż wreszcie zwiedzę trochę więcej niż ściany Stajni. Rodzinę zobaczymy ponownie, jak już znajdziemy ten Raj, w co mam dziwne przeczucia. Poza tym jestem daleko od ojca i to jest główny powód mojego wesołego humoru, panno... - spytałam się a w między czasie spoglądam na tą która siedzi na kamieniu. - Zaraz ruszymy. Trzeba się wpierw poznać, nieprawdaż?
-
(Night Star) - Wiem. To pustkowia i bogini wie co na nas tam czy ha. Jednak ja nareszcie się od ojca uwolniłem więc jest dla mnie w porządku.
-
(Night Star) Spojrzałem na resztę swojej ekipy - Dobra... więc zostaliśmy sami - powiedziałem do nich nie ukrywając swojego zadowolenia.
-
Więc wstaje i idę do kuchni. Mam nadzieje, że zasmakuje im moja sałatka na śniadanie. Więc ją robię.
-
Więc kładę się i robię miejsce dla Twi... powinniśmy się wszyscy pomieścić. Więc kładę się, i obejmuje Twi i Night. Następnie zasypiam się, pożywiając w międzyczasie.
-
Więc powoli ją budzę całusem. - Wróciłem kochanie - powiedziałem do niej. Teraz przekazuje jej wieść o Twi... i szykuje się na Ręcznik Attack.
-
- Dobrze. Na dwa dni odpuszczamy trening. Jesteście znakomitą ekipą i nie można zamienić was na innych - powiedziałem do nich z uśmiechem i podwajam ich żołd. Następnie z Lenną, Xylyn i Twilight wracamy do domu.
-
Więc wstajemy i idzemy do domu, w Kraju Wiśni. - Jak wrócimy napiszemy list do twojej rodziny. Oni wiedzą już. Twój Brat pomógł mi w wyszukaniu ścieżki dla ciebie. Choć powinnaś podziękować Rarity. Gdyby nie ona, ja bym się nie dowiedział o twoim ślubie, a rzekomo miał cię zabić sekundę po wyjściu z ceremonii.
-
- Więc raczej nawet teraz nie musisz wychodzić za tego Blueblooda. Bo skoro twój wybranek się zgodził... to nie ma pośpiechu. Wracamy do domu?
-
- Nie wtrącasz się. Ja też do ciebie coś czuje od bardzo dawna - powiedziałem do niej z uśmiechem. Wciąż ją trzymam w objęciach.
-
- Ona chyba to akceptuje. Jestem Podmieńcem, i duża ilość miłości... no cóż... jest jak wyśmienity posiłek - powiedziałem do niej i czekam na jej reakcje.
-
Odwzajemniam. - Mogłaś powiedzieć... nie musiałaś się z tym kryć - powiedziałem do niej, wciąż ją tuląc. Następnie oddalam by spojrzeć w jej oczy.
-
Oby Candance i Rarity miały racje. - I się zgadzam - powiedziałem do niej i objąłem ją. Teraz się dowiem czy to prawda... jak nie to trudno. Jak tak to mam przesrane bo będzie Cat Fight.
-
- Gadałem z tym Twoim Wymarzonym Ogierem - powiedziałem spoglądając na nią, odwzajemniając uścisk.
-
Głaskam ją. - Spokojnie. Jesteśmy poza Equestrią. Nie musisz już wychodzić za Blueblooda - powiedziałem do niej z uśmiechem. Ah... tęskniłem za nią.
-
Więc odpoczywamy. Jak się obudzi, albo będą wszyscy wypoczęci, to idziemy dalej.
-
- Rozkładamy tu obóz - powiedziałem i zaczynamy się rozkładać. Posyłam dwóch po drewno, a reszta niech robi obóz. Ja daje posłanie i kładę tam Twilight.
-
A co innego nam pozostaje? Dopóki jesteśmy w Equestrii, Twi nie jest bezpieczna. Jak wydostaniemy się poza granice, to założymy obóz.
-
Mojego... w Kraju Wiśni. Tam kładę ją do łóżka mojego i Night i czekamy aż się obudzi. Dla pewności, siedzę przy niej i wyczekuje aż wstanie albo coś się innego stanie.
-
Więc idziemy. Zaklęcie powinno jeszcze działać jak dojdziemy do domu. Spoglądam na ekipę czy wszyscy są.
-
Więc idziemy do miejsca przeznaczenia. Biorę Twi na swoje barki i idę. Jak idę to nie powinno być trudne.
-
- JAZDA! - więc zaczynamy spierdalać do punktu zbornego... czyli miejsca gdzie mają nas zabrać stąd. Musimy po drodze zgubić pościg.