-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
- Przyszedłem cię odwiedzić... nie jesteś zadowolona? - spytałem się jakby trochę zawiedziony. Hyhy... nie jestem zawiedziony... ale ją trochę podpuszczę by mnie...
-
Podkradam się do niej i szepcze do uszka - Śpij dobrze, moja księżniczko - powiedziałem do niej z uśmiechem. Sry Mózg... nie zmienisz się w jej ręcznik.
-
Jeśli to ci jak za mojej służby to pokazuje dowód, że to ja. Jak nie... to zakradam się pod balkon Twi i jakoś tam podlatuje w kształcie ptaka.
-
Z uśmiechem spoglądam na Zamek Twilight. - Nie ma to jak ojczyste strony - powiedziałem i zmieniam kształt na randomowego kuca. Następnie podchodzę pod zamek Twilight. Jakie są straże?
-
Polecimy. Jeśli mogę to zmieniam się w orła, one mogę długo lecieć bez odpoczynku. Jak Nimbaty, które niemal 90% życia spędzając w powietrzu.
-
Więc załatwiam sobie wolne w robocie, i razem z Xylyn bierzemy lekki bagaż. Jedziemy tam tylko na chwilkę, więc nie potrzeba półtony towaru. Następnie ruszamy w drogę, pożegnawszy się z przyjaciółmi i rodzinką tutaj.
-
Całuje ją lekko - Będę uważać, moja najdroższa - powiedziałem do niej z uśmiechem i znajduje sobie jakieś zajęcie.
-
Całuje ją czule - Co mam zrobić byś się zgodziła? - spytałem się. Mam tam sprawę do załatwienia i wolę być pewien, że nie zostanie ona zignorowana.
-
- Spokojnie... dam sobie radę kochanie. Wrócę nim się obejrzysz. Poza tym... mam tam niedokończoną sprawę. Nikt nawet mnie nie zauważy, obiecuje.
-
... Nie skomentuje tego. Ale mam pomysł. Idę do Night i pytam się czy mógłbym jutro pojechać do PonyVille... będę ostrożny i będzie ze mną Xylyn więc będę miał oczy dookoła głowy.
-
"Właśnie... sorka zapomniałem, że tylko ja w zamku go widziałem. Dobrze... ja już będę leciał spać, więc trzymaj się moja Księżniczko. Słodkich snów" napisałem... i pocałowałem list... głupi mózg. Następnie wysyłam go, wstydząc się za mój mózg...
-
"TO fajnie. Bo wiesz, trochę tak smutno bez was. A jak tam Silk i Materi? Wszystko z nimi dobrze?" napisałem i wysłałem. Więc przyjadą na wakacje... za parę miesięcy... zajebiście. Słyszysz mózgu? Będziesz mógł się zmieniać w Ręcznik Twilight do woli.
-
Nawet emotikonkę narysowała. Jak sweet. Więc uśmiecham się... staram się ogarnąć jakoś zboczony mózg. "Mam nadzieje, że u was będzie wszystko dobrze. My się już tutaj rozbudowaliśmy tak, że Ty, Rarity i Fluttershy możecie przyjechać na wakacje jak chcecie. Spodoba wam tutaj się"
-
"Znakomicie. Uratowałem wioskę przed bandą Jaszczuro-podobnych stworzeń zwanych Koboltami. Wysadziłem ich siedzibę w drobny mak. Tęsknie za tobą..." napisałem i wysłałem... i się jebnąłem w twarz... ostatnie napisałem w stylu mojego zboczonego mózgu.
-
"Jak tam moja Ulubiona Księżniczka się miewa?" napisałem z uśmiechem. Mózg wciąż ma na nią fazę, ale siedzi cicho bo jej nie widzi... zgadłem?
-
Lepiej odemnie i tymbardziej od Night. Więc jeśli się jej to podoba to może gotować u nas. Biorę list i po jedzeniu piszę do Twilight. "Hey"
-
Dziękuje im. - Czuje się jak heros - powiedziałem do moich towarzyszek. Normalnie, żyć nie umierać. Idziemy do tutejszego parku by sobie tam spędzić czas w gronie "Rodziny"
-
Też zapraszam naszą "Córeczkę" że tak to ujmę na spacer. Zobaczmy jak mnie wieśniacy witają. Tak czy siak, będzie gites.
-
Z uśmiechem jem i idę sprawdzić która godzina. Jeśli jest rano, i mam robotę to szykuje się do wyjścia, a jeśli nie... to spacerek z Night i Xylyn po wiosce.
-
Ja idę spać i całuje jeszcze raz Night. Staram się spać tak by nie zachwiało to mojego trybu życia. Więc dobranoc. Ah... ciekawe jak się potoczy.
-
- Spałaś słodko, a śnił ci się jakiś piękny sen... nie miałem serca cię budzić. Tak czy siak, wioska już nie będzie nękana przez Kobolty już nigdy więcej... no chyba, że jakieś przeżyły.
-
Dziękuje jej. Następnie idę do domu i opowiadam Night, Xylyn i Leenie o moim zwycięstwie... jeśli nie śpią. Tak czy siak, powieszę sobie w salonie.
-
- Dobrze... dziękuje ci - powiedziałem. Odzyskałem honor, i jest git. Która godzina tak poza tym? Jeśli rano, to idę oddać miecz Nomi, i dziękuje za to.
-
- Słuchaj... trzeba tutaj zorganizować coś więcej. Ja nie widziałem strażników tutaj, a przynajmniej nie podczas walki. Trzeba zorganizować coś bo inaczej wioska będzie nie broniona i będzie kicha.
-
Więc wychodzę na zewnątrz... no... więc chyba załatwiłem problem Koboltów w pobliskiej okolicy. Jeśli żaden nie uciekł, to idę spowrotem do wioski i informuje Lin-Szanga o moim sukcesie.