Skocz do zawartości

Fisk Adored

Brony
  • Zawartość

    129
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Fisk Adored

  1. Fisk Adored

    Teorie spiskowe o sezonie IV

    W książce "Twilight sparkle and the crystall heart spell" której fabuła rozgrywa się już po tym jak jest ona (Twilight) alicornem może dać pojęcie jak to wszystko się z nią potoczy. Polecam lekturę. Powiem jedynie, że możecie być spokojni. To powinno troszeczkę ostudzić teorie spiskowe.
  2. Solid przyjrzał się zielonej klaczy dokładniej. Jego oczy przybrały wyraz zamyślenia. - Altanka... Clover... Czyżby córka Runo Scampa? Taaak, pamiętam. Jeden z moich przyjemniejszych projektów, jeśli mogę tak powiedzieć. Zawsze miło popatrzeć na zgrane rodzeństwo. To bardzo przyjemne pracować wśród roześmianych kucyków. Muszę przyznać, że przyjemnie znowu sobie to przypomnieć. Pozwolę sobie jednak po zaproszeniu was oddalić się na spoczynek. Nie jestem typem imprezowicza, bym to ujął. Po powiedzeniu tego wstał i udał się w stronę prowizorycznego budyneczku. Dorzucił trochę drewna do paleniska, po czym położył się na swoim legowisku, nasunął kapelusz na twarz i wsłuchiwał się w odgłosy odległego dialogu. Z tej odległości był ledwie słyszalnym szumem, który zlewał się z odgłosami otoczenia. W końcu rozmowa o magii nie należała do jego ulubionych tematów. - Heh, jak one szybko rosną...
  3. Podróż rozpoczęta standardowo od zaopatrzenia się w wózek na którym spoczywały co większe elementy ekwipunku, takie jak śpiwór i inne potrzebne przedmioty, a także znalezienia sobie grupy, w której bezpiecznie można przedostać się przez szlak. To jednak nieistotne szczegóły, które można chwilowo pominąć, gdyż podczas samej podróży nikt nie wykazywał większej chęci rozmowy, a sam Solid nie był specjalnie rozgadanym kucem. Cieszyło więc Solid Buildera to, iż zabrał się z nim jego księgowy Scribler Quill. Sędziwy kuc ziemny o blado zielonej maści. Jego sierść była matowa, w latach świetności zapewne miała nieco żywszy kolor, jednak siwienie to normala rzecz w jego wieku. Znaczek kuca przedstawiał pióro i kałamarz piszące po kawałku pergaminu. Po dokładnym przyjrzeniu się można było zauważyć, że atrament w kałamarzu był na wykńczeniu, a pergamin zapełniony mikroskopijnym druczkiem, niemożliwym do odczytania. Na początku nie był on zadowolony faktem ciągnięcia go za sobą, tamten jednak był uparty. Twierdził, że jeśli zostawi Solida samego w jakichkolwiek negocjacjach finansowych to później będzie tego srodze żałować. Cóż zrobić, praktycznie zawsze okazywało się to prawdą, dlaczego teraz miałoby to być wyjątkiem? Stary znajomy dotrzymywał towarzystwa lepiej niż niejeden na jego miejscu, jego trafne spostrzeżenia na temat wszelkiego rodzaju spraw, oraz niespodziewany w tym wieku wigor sprawiały iż był zawsze “wesołym wujkiem” zgromadzenia (A przynajmniej od czasu gdy nie musi się martwić o zatrudnienie). Solid odkąd pamiętał swoich najbliższych pracowników traktował po jakimś czasie jak przyjaciół, a Scribler był najbliższym z nich. Skoczyłby za piernikiem w przysłowiowa paszczę mantikory, gdyby musiał. Scribler o tym dobrze wiedział i czasami to wykorzystywał, jednak ostateczną decyzję w sprawach “firmy” zawsze miał Solid. Juz podczas podróży zdarzały sie postoje na “siku”, lub też z innych powodów. Podczas nich Solid Builder skrobał coś w swoim zeszyciku. Cribler postanowił zapytać co takiego robi. – Co takiego skrobiesz? Projekt zameczku? – zagaił Scribler z zaciekawieniem. – Hm... zobaczysz wieczorem – Odparł Solid z uśmiechem na pysku dodając kolejne obliczenia i kreski do prawie ukończonego już projektu. Kiedyś tworzył “z głowy”, jednak przekwalfikowanie na architekta miało swoje konsekwencje. Teraz lubił sobie wszystko rozrysować. Oszczędzało to czas. Goniące terminy to nie jest to co kucyki lubią najbardziej, trzeba jednak sobie z nimi radzić. Nadszedł wieczór. Wszyscy podrózni zgodzili się, że to dobra pora na rozbicie obozowiska. W czasie gdy inni rozpalali ognisko i zaczynali się pomalutku poznawać Solid wydobył swój zeszycik. Już po drodze nie zwracając niczyjej uwagi zbierał na wózek niektóre elementy otoczenia, takie jak gałęzie i kamienie znad rzeki przy której zatrzymali się by uzupełnić zapasy wody. Teraz zaczął zgodnie ze swoimi wcześniejszymi obliczeniami oporządzać tą stertę drewna w upatrzonym przez siebie miejscu. Tyle i tyle tej i tej długości drągów, tyle i tyle kamieni... Tak był gotowy. Za pomocą rzemieni, oraz młotka i gwoździ zbił konstrukcję przypominającą drabinę, by wejść po niej w górne partie lasu. Mianowicie w okolice czubków pomniejszych drzew. Do kilku z nich przymocował rosnące tu dziko pnącza, które były długie i solidne. Po czym oplatając końce tych pnączy naokoło grubszej z gałęzi poniżej stworzył coś na kształt prymitywnego bloczka o który się zakotwiczyły. Następnie pociągnął je wszystkie w dół zaginając korony czterech mniejszych drzewek, które aktualnie tworzyły coś na kształt prowizorycznego daszku. Następnie rozmontował swoją “drabinę” by użyć tych elementów do konstruowania dużo większej konstrukcji przypominającej kratę. Ową kratę położył na “podmurówce” ze znalezionych nad rzeką otoczaków, po czym wyciął w jej środku dziórę i stworzył w niej okrągłe palenisko. Całą konstrukcję wzmocnił odrobiną gliny, zaś na kracie położył gałęzie iglaków rosnących nieopodal. Z wózka wydobył moskitierę, której użył by stworzyć ściany konstrukcji. Całość zabrała niecałe dwadzieścia minut. Na obrzeżach obozowiska znajdowała się aktualnie prymitywna altana mogąca spokojnie z zapasem pomieścić wszystkich uczestników wyprawy. Konstrukcja w razie potrzeby mogła być złożona i załadowana z powrotem na wózek. Po skończeniu osobliwej konstrukcji rozpalił w jej środku kolejne ognisko, po czym wyścielił sobie podłoże kocykiem w miejscu gdzie planował spać. Wyszedł z “chatki”, podociągał kilka rzemieni, po czym z uznaniem kiwnął głową. – Tia... – Powiedział pociągając łyk z butelczyny zawierającej jakiś złotawy z koloru płyn i przełykając z ukontentowaniem. Po wszystkim dosiadł się do pierwszego rozpalonego tego wieczoru ogniska. Usłyszał, że wszyscy byli na etapie zapoznawania się. Jakże mógłby przepuścić okazję do poznania się z towarzyszami podróży? Posłuchał chwilę poprzedników, po czym sam zabrał głos. – Miło poznać was wszystkich, mam na imię Solid Builder. Jestem... budowniczym. W drogę wybrałem się z moim księgowym Scribler Quillem po otrzymaniu propozycji kontraktu. W międzyczasie zrobiłem dla nas mały szałasik, o ile zechcecie możecie w nim przenocować. No chyba, że wolicie walczyć z komarami. – Powiedział, po czym zaśmiał się lekko i pociągnął ponownie ze swojej buteleczki, która w świetle ogniska ukazywała logo “Sweet Apple Acres”. Co bardziej bywali w świecie z obecnych przy ognisku kucyków mogli z jego imienia wywnioskować, że był aktualnie dosyć znanym architektem, który z rzadka witał na pierwszych stronach Equestria Inquirer. Wygląd jednak na to nie wskazywał. Szary kuc ziemny o sierści koloru zaschniętej zaprawy spoglądał na obecnych znad butelki cydru, po której krawędzi spływała leniwie kropla piany. Jego znaczek przedstawiał ceglaną ścianę, spomiędzy której wypływała zaprawa murarska, oraz szpachlę. Odrzucił lekko kasztanową grzywę, odsłaniając zielone oczy, które aktualnie pogrążyły się w zadumie studiując dno butelki trzymanej przez spracowane kopyta. Na jego głowie znajdował się znoszony, szary kapelusz. Wyglądał, jakby czekał aż ktoś inny zabierze głos, jednak i tak miał wrażenie, że wszedł w połowie czyjejś rozmowy.
  4. Ciekawi mnie tylko jak bardzo Solaris się ucieszy na to, że piszesz z jego konta. To może być... ciekawe.
  5. To ja do tego dopowiem, ze co ciekawsze rozrywki to po stronie niemieckiej, a tam to już kilka ojro na "bransoletke" mówiącą że wolno nam wejść na teren pokazów trzeba by mieć. Po stronie polskiej jednak częstokroc są na przykład koncerty jakiś słowiańskich zespołów metalowych typu nightwish co mi osobiście pamiętam odpowiadało. Naeleżałoby również dopowiedziec ze 23 to pierwszy dzien Jakubów, co oznacza ze co ciekawsze rozrywki będą po godzinach nam dostępnych, czyli wieczorem. Zostaliście ostrzeżeni. Ale z drugiej strony to kilka dni przed można sie dowiedziec jak to tam będzie z tym wszystkim. Pewnie jakaś rozpiska gdzieś jest. Ogólnie to pomysł sprowadzałby się do tego co ostatnio proponował Cygnus, jednak tym razem rzeczywiście coś się tam dziać będzie. Oczywiście proponowane przeze mnie daty sa całkowicie "przypadkowe" i wcale nie myślałem o tym gdy je pisałem
  6. Temat zakładam, listy na razie nie robię bo i po co, za wcześnie na to. A co do terminu to proponuję 24 lub 31 sierpnia (Soboty), brałem wtedy specjalnie urlop żeby być. Sooooooo lets roll.
  7. Fisk Adored

    VII Zgorzelecki Ponymeet

    Powiedzmy pseudogrupowe, bo kilku osób już brakowało. Ale dzięki za nie
  8. Fisk Adored

    VII Zgorzelecki Ponymeet

    403. That’s an error. Your client does not have permission to get URL /AJoKjfG1FadN6kVlJwCdiEmY4tL11zqHKtkuGUmAiLFUO7A5wMkwC7Y3gQoBj-bixN3uGnxOZ03Op14U from this server. (Client IP address: 83.30.136.110) Forbidden That’s all we know. Czyli nie działąją zdjęcia na razie. Jak już będziesz wrzucać to zrób to w temacie do zamieszczania zdjęć z meetów znajdującym się w tym samym wątku co wszystkie tematy meetów. Jest podpięty. http://mlppolska.pl/watek/904-baza-zdj%C4%99%C4%87-i-film%C3%B3w-z-meet%C3%B3w-linkownia/
  9. Fisk Adored

    VII Zgorzelecki Ponymeet

    IS THAT A CHALLENGE?! BEDE O 7! I tak nie śpie hahaha (tyle ze o tej 7 to ja bede na zakupach w pobliskim Kojflundzie by sie zaopatrzyć w cukier)
  10. Fisk Adored

    VII Zgorzelecki Ponymeet

    Jak zobaczycie tą mordę to wiedzcie, że to ja i nie musicie jużdłużej zastanawiać się czy dobrze trafiliście. Powinienem się kręcić pomiędzy peronem a McDonalds pomiędzy 7 a 8 rano. EDIT: Pogoda zapowiada się na deszczową, nie pokazywać mi siębez czegoś typu bluza/kurteczka bo potem będziecie siorbać nochami.
  11. Fisk Adored

    VII Zgorzelecki Ponymeet

    Moje nieoficjalne źródła (Xsadi) mówią, że w Carefourze pojawił się szósty wave blind bagów. (Gdzie ostatnio nie było wcale)
  12. Fisk Adored

    VII Zgorzelecki Ponymeet

    Dzień wcześniej pracuję do 23. Czyli znowu się nie wyśpię. . Moja insomnia musi radować Lunarną Księżniczkę, bo już nawet co jakiś czas muszę się leczyć z wycieńczenia organizmu haha. Lubię brać się za więcej niż jestem w stanie unieść, ale czasami po prostu ciało mówi "hell no, I'm NOT going"
  13. Fisk Adored

    VII Zgorzelecki Ponymeet

    No to teraz wiem na 100%, że się zjawię. CZY WASZE CIAŁA SĄ GOTOWE?! Tak na marginesie, jak wcześnie można się kogoś spodziewać?
  14. Fisk Adored

    Szczegółowe zapisy do mnie

    https://docs.google.com/document/d/1q1zh5jpW7seLk4jn8nfn07KKvdHhDDeuOZbIUpRPTAI/edit?usp=sharing Karta Postaci Cechy fizyczne: Gracz: Imię: Solid Builder Nick: Fisk Adored Gatunek: kucyk ziemny zdobyte doświadczenie:0 Płeć: ogier aktualne doświadczenie:0 Maść: Szara Kolor grzywy: kasztanowy Umiejętności podstawowe: Odporność fizyczna odporność psychiczna wiedza ogólna walka w ręcz walka bronią podstawową (6)6 (4 (4)4 (3)3 (1)1 Ogłada handel przekonywanie percepcja zręczność wytrzymałość siła (5)5 (5)5 (5)5 (6)6 (4)4 (25) 25 (4)4 Wyszkolenie bojowe umiejętności strzeleckie walka bronią jednoręczną walka bronią dwuręczną (0)0[0] (1)1 (0)0 (0)0 Walka bronią parującą szczęście magia ofensywna magia defensywna magia wsparcia szybkość (0) 0 (6)6 (0)0 (0)0 (0)0 (4)4 Umiejętności zaawansowane: Budowa …………………………………………………..….(12)12 Znajdowanie słabych punktów budynków….....................(7)7 Gotowanie…………………………………………………….(7)7 Gra w Jengę…………………………………………………(5)5 Wiedza architektura……………………………………(4)4 Ekwipunek specjalny: Broń: Opancerzenie: żółta kamizelka z milionem kieszeni (pancerz improwizowany 1 punkt pancerza na korpusie) Szary kowbojski kapelusz(pancerz improwizowany 1 punkt pancerza na głowie) Ekwipunek: Ołówek Narzędzia Metrówki Inne rzeczy związane z fachem breloczek-maskotka Majątek: 5 złotych koron Stan aktualny: Głód : 11/9 (spada 3 dziennie) Pragnienie: 5/5 (spada 2 dziennie) Senność: 2/2 (spada 1 dziennie) Aktualne obrażenia: 0 Uszkodzone lokacje: Głowa:0 Tułów : 0 Prawa ręka: 0 Lewa ręka: 0 Prawa noga: 0 Lewa noga: 0 Złamane lokacje, bądź trwale uszkodzone: Faktyczny stan uszkodzeń ciała: Choroby fizyczne: Choroby psychiczne: Uwagi: -Panie Solid, ale w sumie dlaczego zwolnił pan tego cieślę, może i był dupkiem ale to fachowiec jakich mało. Szary kuc ziemny o sierści koloru zaschniętej zaprawy spojrzał na barmana znad półdopitego kufla cydru, po którego krawędzi spływała leniwie kropla piany. Jego znaczek przedstawiał ceglaną ścianę, spomiędzy której wypływała zaprawa murarska, oraz szpachlę. Jego kasztanowa grzywa została lekko odrzucona, odsłaniając zielone oczy, które aktualnie pogrążyły się w zadumie studiując dno kufla trzymanego przez spracowane kopyta. -Widzisz, bo życie jest jak murowany budynek, łapiesz pan? Jesteśmy jak te cegły z których ten budynek jest zbudowany, a jedyne czego nam trzeba.... to odpowiednia zaprawa panie kolego. I dlatego własnie takie ważne jest dla mnie, żeby mój zespół był ze sobą zgrany. W końcu murowane budynki to chluba większych miast, takich jak Canterlot. A solidne i dobre cegły są ich podstawą panie kolego, nie pustaki. No, ale cydr się kończy, a i fajrant dobiega końcowi. A wiele mozna zarzucić Solid Builderowi, ale nie to, że uchyla się przed pracą tylko dlatego, bo dochapał się pozycji architekta. - To powiedziawszy odszedł ob baru, po czym skłonił się w wejściu jakiejś klaczy uchylając rondo szarego kapelusza - Panienko Carrot - Po czym wyszedł z lokalu. Imię: Solid Builder 1.Wygląd Dobrze zbudowany kuc ziemny, o kasztanowej, zmierzwionej grzywie i zielonych oczach. Ma spracowane (pozdzierane od pracy) kopyta. Zawsze obecny szary kowbojski kapelusz. Sprawia wrażenie kogoś, kto twardo stąpa po ziemi. 2.Ekwipunek Szary kowbojski kapelusz, noszony za uchem ołówek, kamizelka (żółta) z “milionem kieszeni” w której nosi narzędzia, metrówki i innego rodzaju drobiazgi związane z fachem (murarza/architekta). Kilka złotych marek brzęczących w kieszonce. 3.Aspiracje: Chce w życiu być dla innych jak ściana. Ściana o którą każdy może się oprzeći nie bać się, że się wywróci. Poza tym, stawianie solidnych domów dla Equestriańskiej populacji, takich które nie ulękną się naturalnych katastrof, czy ataku paraspriteów. 4.Talenty:Budowanie solidnych budynków i konstrukcji. Znajdowanie miejsc, które osłabiają całość konstrukcji (praktycznie, jak i metaforycznie). Gotowanie, tak. Mieszkający samotnie ogier musi jeść, a on bardzo lubi jeść. Wieloletnie układanie na sobie różnego rodzaju kamieni i cegieł sprawiło, że bardzo dobrze gra w Jengę. 5. Historia zdobycia CM: Solid Builder od dłuższego czasu podziwiał domek na drzewie, zbudowany jego koledze ze szkoły przez jego ojca. Źrebak układał sobie właśnie kostki domina.... Jedna na drugiej.... jedna na drugiej.... Nagle jego pysk rozciągnął się w szerokim uśmiechu. Do głowy przyszła mu gigantyczna sterta kamieni stojąca niedaleko rzeki przepływającej obok domu. Mieszkańcy w corocznym święcie oczyszczali ją z co większych otoczaków organizując przy okazji festyn. To pogłębiało nurt rzeki, która z kolei nawadniała ich pola. Te kamienie nie były nikomu potrzebne... -Taaaaaaaato, mógłbym wziąć trochę wapna z twojej stodoły? Chce coś zbudować. Ojciec Solid Buildera pomyślał * Ah, jak miło. Młody che sobie zbudować domek dla żołnierzyków. Hyhy, jakie to słodkie.* -Jasne synek, tylko pamiętaj, jak zrobisz sobie krzywde to jestem w swoim pokoju. -Tak, tak. Nie jestem już dzieckiem. -Haha, przepraszam Pana. - Odciął się ojciec z uśmiechem. Solid pobiegł do stodoły swojego taty po potrzebne mu rzeczy. Wiadro, piasek i wode znajdzie nad rzeką... wapno jest w stodole... to może się udać. *Co to mi mówił Brick Stacker, jak przyglądałem się jego pracy? Nie można dać za dużo wody, bo będzie za rzadkie, ani za dużo piachu bo zaprawa się wykruszy... hm.... eeeee no chyba dobrze jest.* ************************** Ranek: Ojciec Solid Buildera wyjrzał przez okno w stronę rzeki. Zawsze lubił zaczynać ranek od kawy i popatrzeć przez okno. -Co do stu tysięcy snopków siana! Kto się buduje na mojej posesji?! Po czym wybiegł z domu w stronę nowej konstrukcji. Musiał w myślach przyznać, że ktokolwiek to zrobił, to strasznie się uwinął przez jedną noc. Ale co to ma być tak bez pytania?! Po przybyciu na miejsce przywitała go ucieszona twarz syna, całego umorusanego w zaprawie. -Dziękuję za wapno tato, jak ci się podoba mój domek? - Powiedział malec, który nawet nie zauważył swojego znaczka, przedstawiającego murowaną ścianę, z wyciekającą spomiędzy cegieł zaprawą i szpachlę. Ojciec był... Zaskoczony to lekko powiedziane... -O piórwa - wydobyło się z jego ust “Domek” Dorównywał wielkością ich normalnemu domowi, prawie konkurując ze stodołą. 6.Pełna historia postaci: Wolę opowiadać o sobie podczas sesji napotkanym osobom, nie sądze że jest to istotne w tej chwili. Jeśli się mylę to mogę strzelić tu opowiadanie na wiele stron a4, jednak to ma być karta postaci. Uzdolniony młodzieniec, o którego budowli pisały gazety łatwo znajdywał pierwsze kontrakty. Później poszło już z górki, a jego praca mówiła sama za siebię. Powiedzmy, że wystarczy? 7.Napisane z nudów fragmenty pomagające zrozumieć postać: Zielony Kuc pokryty zmarszczkami zsunął z nosa swoje okulary i ponownie przetrząsał plik papierów unoszący się w mgiełce jego telekinetycznego uścisku. -Panie Builder, ta spontaniczna inwestycja w remont tamtej szkoły pozostawi bardzo imponującą dziurę w pańskim budżecie, jeśli mógłbym zasugerować Karcący i stanowczy głos Solid Buildera przerwał dywagacje sędziwego kuca. -SCRIBLER! -T-t-tak Panie Builder? -I nie zapomnij o placu zabaw, Scribler... -Uhm..... tak Panie Builder. ************************************************************************************** Scribler Quill Ciepły wtorkowy wieczór, pora kiedy słońce chyli się ku zachodowi. Przy barze w lokalu “Chwila odpoczynku” siedział podstarzały kuc o zielonkawej maści. Jego sierść była matowa, w latach świetności zapewne miała nieco żywszy kolor, jednak siwienie to normala rzecz w jego wieku. Znaczek kuca przedstawiał pióro i kałamarz piszące po kawałku pergaminu. Po dokładnym przyjrzeniu się można było zauważyć, że atrament w kałamarzu był na wykńczeniu, a pergamin zapełniony mikroskopijnym druczkiem, niemożliwym do odczytania. Jego mina była grobowa, siedział naprzeciw pustego kufla wpatrując się w ścianę. Akurat tak się złożyło, że Solid Builder postanowił tego wieczoru zrelaksowaćsiępo pracy i spędzićwieczór w swoim ulubionym lokalu. Prostym barze, ze swoją hermetyczną grupą stałych bywalców w którym zawsze rozbrzmiewała znajoma muzyka puszczana z antykowego gramofonu (który to raz pomagał naprawić, w końcu był to jego ULUBIONY lokal, a ten gramofon... on był częścią nastroju jaki tu panował). Solid usiadł na stołku obok sędziwego kuca który go zaciekawił. -Wyglądasz jakby zło całego świata legło na twoim grzbiecie. Chcesz o tym porozmawiać? - Zagaił swoim spokojnym, głębokim głosem. Głosem kogoś, kto ze stoickim spokojem zniesie to co usłyszy. Starszy kucyk spojrzał na swojego rozmówcę z lekką niechęcią, omiótł go spojrzeniem po czym jego twarz lekko się rozpromieniła. -Ciężko tak mówić o suchym pysku. Postaw mi kufel tutejszego cydru. Weź i sobie, nie pożałujesz. Co jak co, ale tutejszy ma etykietę Sweet Apple Acres. Na tym płynnym złocie nigdy się nie przejedziesz. Solid przytaknął jedynie. Dobrze zdawał sobie sprawę z tego jak smakuje tutejszy cydr, ale nie chciał wchodzić w słowo starszemu Kucowi, nie byłoby to taktowne. Zamówił więc dla nich dwa kufle celowo nie używając zwrotu “to co zawsze Keg” (tak bowiem miał na imię tutejszy barman. Keg Juggler), by dać starszemu kucowi pozycję “mentora” w tej rozmowie. Wiedział, że doda mu to odwagi gdy będzie się oddzywał. -Aaaach, tak zdecydowanie najlepszy cydr jaki piłem. A co do mojego nastroju... To jakbyś się pan czuł po skończeniu najlepszych uniwersytetów, gdy wiesz pan, że jesteś naprawde dobry w tym co robisz i nigdy się nie pomyliłeś w obliczeniach NIGDY do diaska, rozumiesz pan? Ah, ten tego jestem księgowym, dużo.... liczę. A tu nie dosyć, że zawsze proponują mi pensję poniżej średniej krajowej to jeszcze zaczynają mi odmawiać z powodu wieku! Wyobrażasz sobie pan? A tu jeszcze dzisiaj zwolniłem się z pracy bo mój poprzedni pracodawca chciał żebym mu pomagał ciąć na podatkach. Twu! Szanuję swój zawód i nie pozwolę żeby ktoś moimi kopytami które przesiąknięte są na wskroś atramentem, a nawet prawe mi się częściowo starło od ciągłego, wieloletniego pisania.... gdzie to ja byłem? Ach tak, NO to jak już mówiłem nie dam ze swojego zawodu zrobić pośmiewiska, bo za duży szacunek mam do tego wszystkiego. I powiem panu więcej, kto nie szanuje swojej pracy nie szanuje siebie. O! Więc zrezygnowałem z pracy u niego i nawet mi nie zapłacił! A teraz o, właśnie piję za cudze marki... co za los...- Oczy starca ożywiły się podczas tej przemowy, było w nich widać pasję. Po chwili jednak znowu zaszły mgłą gdy pochylił się nad swoim kuflem. Solid Builder natomiast uśmiechał się coraz szerzej gdy słuchał tego wszystkiego -A co jeśli ja bym pana zatrudnił? -Bah! Paaaaaanie co pan. Przecież pan to bez obrazy ale wyglądasz na... no na pracownika fizycznego... i ten teges, ciągle masz pan zaschniętą zaprawę na kopytach. Jak niby ktoś taki miałby utrzymać jeszcze kogoś innego bez nadwyrężania swoich funduszy? Nieeee panie. Miło z twojej strony, ale nie musisz tego dla mnie robić. Jestem jedynie starym nikomu niepotrzebnym meblem. -Ile ic płacił poprzedni pracodawca? Tak z ciekawości?- zapytał niewinnie Solid, a kiedy usłyszał odpowiedź dodał. -Proponuję trzykrotnie tyle, oraz obietnicę, że tak długo jak nikogo nie będziesz próbował oszukiwać w rozliczeniach będziesz cieszyć się stałym zarobkiem. Jestem kimś kto nie ma głowy do takich spraw i mogę sobie jedynie wyobrazić ile funduszy magicznie ulatnia się z mojej sakwy. Co ty na to? - Powiedział w stronę patrzącego na niego z politowaniem kuca. -Trzykrotnie, naprawdę? Co pan mi tu za bajeczki opowiadasz, jak ktoś kto pracuje jako... chciałoby się powiedzieć, ale nie , nie wolno mi. Ktoś taki jak pan... Kim pan do diaska jesteś? -Mam na imię Solid Builder, zajmuję się... budownictwem. Twarz Scribbler Quilla wyrażała bezmiar zdumienia -TEN Solid Builder? Ten rozchwytywany ostatnio jak świerze bułeczki architekt, który pojawia się czasami na stronach Equestria Inquirer? Toż to... ale przecież.... jak... Pan wybaczy, ale pan nie wyglądasz... łał... -Widzisz pan, bo dobry dom nie musi wyglądać pięknie. Dobry dom musi mieć solidne fundamenty, i pozwolić zamieszkującej go rodzinie nie bać sięo usterkę. Z zewnątrz taki dom będzie wyglądał jak setki innych, ale solidne fundamenty i nieprzemakający nigdy dach sprawią sporą różnicę komuś kto się dokładniej przyjrzy. Dobry dom składa się z solidnych ścian, a solidne ściany zmurowane są z solidnych cegieł. Pan jesteś taką solidną cegłą którą wielu wyrzuciłoby na śmietnik, dla mnie jednak jesteś pan czymśco chętnie wmuruję w fundament swojej firmy. Co pan na to panie Scribler? Dwójka kucy podała sobie kopyto przy barze. Po chwili dało się słyszeć “To co zwykle Keg, dwa razy”. ************************************************************************************************* O ojcu słów kilka, oraz o miejscu gdzie łatwiej poukładać swoje myśli Słoneczny dzień w sklepie zabawkowym. Roześmiane dzieci biegające między półkami i ciągnące matki by pokazać im swoje upatrzone znaleziska. Dzień jak co dzień dla sprzedawcy w takim miejscu, jednak tym razem pewien szczegół nie pasował do reszty. Przy jednej z półek z maskotkami stał wysoki i postawny kuc o szarej maści, kasztanowej grzywie. Nosił on szary kowbojski kapelusz i wyglądał jakby dopiero co wyszedł z placu budowy. (Co wnioskować można było po pozostałościach tylku na jego sierści). Sprzedawca uznał, że klient nie może się zdecydować, więc postanowił moze coś doradzić. Po podejściu bliżej dostrzegł, że na twarzy jego klienta widnieje wyraz bezbrzeżnej nostalgii, a w jego kopycie znajdowała się maleńka maskotka, którą trzymał wręcz z matczyną czułością w swoim wielkim niczym cegła kopycie. Powodowało to dosyć ciekawy kontrast. -Dzień dobry Panu, czy mogę jakoś pomóc? - Zagadnął sprzedawca. -A i owszem. Proszę mi powiedzieć, czy sprzedaż tych zabawek od Toy Buildera, jak widać na metce idzie sprawnie? Kucyki je kupują? -Tak, owszem. Jest to jedna z naszych bardziej rozchwytywanych marek, dzieciaki je uwielbiają. Na twarzy Solid Buildera wykwitł szeroki uśmiech -Hmmm... wiesz pan co? Wezmę ten breloczek. Ile za niego? Chwilę później przy jednym z zaczepów przy żółtej kamizelce Solida dyndał breloczek przedstawiający maleńką maskotkę, na której metce napisane było Toy Builder. Tak, sklepy zabawkowe zawsze pozwalały mu się uspokoić i pozbierać myśli. Przypominały mu czasy kiedy jego ojciec, Toy Builder pracował nad tworzeniem swoich małych dzieł sztuki w salonie, który był zawsze kolorowy i przyjazny dla oka. Sam zapach nowiutkich zabawek działał na niego kojąco, pozwalał poukładać sobie wszystko na spokojnie. Teraz Solid skutecznie uspokojony wiedział już jaką odpowiedź dać temu bizneskucowi, którego sklep miał stawiać. I raczej mu się ona nie spodoba... ****************************************************************************** O akcie przemocy Słów kilka, riposta, temperement wzburzony I zamach wzięty kopytem wzniesionym by cios zadało druzgocący i szybki gdyby trafiło w ścianę posypałyby się płytki Celem jednak tors maści szarej szeroki co prawda, lecz mówmy co dalej piana na pysku, napastnik rozsierdzony ciosy spadające z każdej możliwej strony Lecz coraz to słabsze, na twarzy zdziwienie taksuje go właśnie karcące spojrzenie pełne politowania, lecz twarde niczym stal nie skierowane we wroga lecz gdyby gdzieś w dal “Tylko na tyle Cię stać wielki wojowniku? Czyżbyś lepiej nie potrafił dobrać przeciwników? Czy już takie problemy wojownik przysparza, że atakujesz bez powodu zwykłego murarza?” Przed wojownikiem niczym solidna ściana stała sylwetka z rodu builderów wydana mimo żeber trzeszczących, złamanych kości grymas bólu na pysku nie zagościł Głos wciąż spokojny, lecz z ust krew płynie efekt ciągłego uderzania po łepetynie mgłą wzrok zaszedł i czas już na finał wojownik ten już zawsze będzie go przeklinał słowa przebrzmiały, runęła szara ściana niczym prócz woli wcześniej nie trzymana ryk z gardła wojownika się wydobywa ryk przegranej, cóż i tak też bywa... Ze zbiorów przygodnie napisanych wierszy dzieła Rhyme Weaver’a po zajściach w pewnym lokalu zwanym “Chwila Odpoczynku”.
  15. Fisk Adored

    VII Zgorzelecki Ponymeet

    Plaza Bistro jak zwykle chętnie nas przyjmie. Duże podziękowania dla właścicielki Pani Marty, która zdążyła się do nas przekonać. Mam nadzieję, że nie damy jej powodów do zmiany zdania.
  16. Fisk Adored

    Zapisy do Kapiego

    a) Realia sesji: Spokojnie dostosuję się do każdych realiów jakie będą Ci odpowiadać. To, że Tobie odpowiadają sesje z kucami w roli głównej jest dla mnie tutaj plusem, gdyż chcę spróbować sił w tego typu sesji już od ponad roku, ale jakoś się wstrzymywałem. Sam chciałem poprowadzić sesję Roleplaying is Magic, ale na razie nie było mi dane. b) Charakter sesji: Również nie mam wysokich wymagań, moim głównym powodem zapisów akurat tutaj jest to, że chcę zagrać w coś prowadzonego przez Ciebie. Zwyczajnie odpowiada mi twój styl wypowiedzi. Równie dobrze czuję się w epickich opowieściach o chwale, co w codziennych sytuacjach takich jak herbatka na przyjęciu u cioci. W końcu wszędzie można bazując na interakcjach między postaciami przyczynić się do powstania ciekawej sytuacji, wolę być w tej kwestii zaskakiwany przez MG niż narzucać swoje preferencje. c) Rodzaj sesji: Jeśli przez multisesje masz na myśli granie z innymi osobami w daną przygodę, to jest to zdecydowanie jedyny sposób grania jaki akceptuję. Jak będę chciał popisać sam to napiszę opowiadanie. d) Jak zaprawionym jesteście graczem: Zacząłem bawić się w RPG w wieku jedenastu lat..... czyli będzie już ładne trzynaście lat odkąd się tym zajmuję. Sam prowadzę od powiedzmy dziewięciu lat. Jestem założycielem Zgorzeleckiego klubu entuzjastów gier fabularnych "Auryn". Do tej pory miałem do czynienia z Warhammerem, Neuroshimą, Legendą 5 kręgów, Światem mroku (Starym i nowym. W tym Wampirem, Wilkołakiem, Łowcą i Magiem), Wolsungiem, D&D, Klanarchią, Zewem Cthulhu, Wiedźminem... A także kilkoma innymi których podręczniki przejrzałem, jednak nie dane mi było zagrać. Czytałem praktycznie wszystkie książki o prowadzeni/graniu, widziałem i słuchałem większości łatwo dostępnych prelekcji na tenże temat. To w jaki sposób prowadzę postać na sesjach forumowych można łatwo zaobserwować w temacie sesji Eden, prowadzonej przez Zegarmistrza, który to właśnie w mojej altance uczestniczył w swoich pierwszych sesjach, a teraz ja gram u niego. (Całkiem miło) Można również Zegarmistrza, oraz Xsadi zapytać o moją osobę, grali już ze mną i mogą mieć wartościowe uwagi. e) Co najbardziej podoba mi się w sesji: Relacje między postaciami, ciekawe dialogi i sytuacje, możliwość "improwizacji" oraz swobodnego opisywania swoich poczynań. Przedkładam zawsze odgrywanie ponad statystyki, więc jeśli MG sobie życzy nałożyć jakieś ograniczenia proszę zwyczajnie poinformować, chętnie się dostosuję. Zwyczajnie przerabiałem już większość "sytuacji" dlatego nie wymieniam konkretnego typu sesji, a bardziej ... to co wymieniam. Chciałbym jedynie, by MG pilnował, żeby gracze odpisywali w terminie. Jeśli chodzi o tworzenie karty postaci to bardzo proszę o PW z informacją o Realiach prowadzonej przygody, czy ma to być kucyk, czy człowiek, oraz czy ma to być postać gotowa do prowadzenia armii, ktoś kto będzie się nadawał do wypraw dyplomatycznych, szarmant uczestniczący w balach, poszukiwacz przygód, czy może zwykły mieszczanin/farmer/inny murarz. Wszystko po to, by dopasować się do klimatu prowadzonej sesji. To, żeby postać zwykłego murarza była ciekawą nie jest wcale takim problemem jak się niektórym wydaje, zdecydowanie wolę takowymi grać. Jeśli jednak MG planuje desant na plażę Omaha to wypada stworzyć wojskowego lub medyka, nieprawdaż?
  17. Temat wielce ciekawy, jeśli rzucony zostanie temat, to mój główny problem przy pisaniu zniknie... Mógłbym wreszcie coś napisać. A planowałem od dłuższego czasu, brak było jedynie impulsu, który mógłby mnie do tego pchnąć. Zdecydowanie podoba mi się inicjatywa, wstępnie byłbym zainteresowany. Jeśli nie wyjdzie, trudno. Warto jednak spróbować w końcu sił w pojedynku z tekstem pisanym.
  18. Fisk Adored

    VII Zgorzelecki Ponymeet

    Świetnie, to teraz nie mamy nawet dwóch tygodni, żeby się zapowiedzieć GDZIEKOLWIEK i jeśli nie będzie dla nas miejsca to pocałujemy klamkę. Zawiodłem się... Ja tu leżę uziemiony w łóżku i mam załatwiać... Edit: Wiem, że brzmi jakbym wylewał żale, ale naprawde nie czuje sie na siłach tego załatwiać, mimo to spróbuję. I proszę, by następnym razem jak ktoś zacznie to organizować pomyślał, czy ma zamiar być na miejscu/coś załatwić. Bo temat na forum to może założyćkażdy w nadziei, że "może coś z tego będzie".
  19. Groźba prawdy ostatecznej Ujmujące crescendo przybierało na mocy, siły natury podążały za każdą nutą spływającą ze smyczka natchnionego grajka. Fisk patrzył na to wszystko i nie wierzył własnym oczom. Znana mu była pewna Equestriańska legenda o tym, jak to nasz świat powstał z tchnienia Kosmicznej Matriarchini mającego formę melodii, melodii przepełniającej każdą cząstkę istnienia, melodię w rytm której drżą nawet najmniejsze części składowe atomów w swoim nieustającym tańcu kształtującym naszą rzeczywistość. Prawdziwe widzenie, którym Fisk spoglądał na świat pozwoliło mu rozpoznać naturę melodii którą snuł instrument Albericha. Jak widać nie wszystkie legendy są jedynie bajkami. Skąd tak młody mag mógł posiąść wiedzę na temat tak pradawnej magii? Z rozmyślań czarownika wyrwał odgłos grzmotów wydobywających się w rytm muzyki. Nie zdążył nawet zareagować zanim jego smoczy towarzysz nie wydał z siebie okrzyku pełnego bólu, pełnego niedowierzania. Takiego jak tylko nowo narodzona i niewinna istota nie znająca nawet pojęcia bólu może wydać w obliczu cierpienia. Wcześniej jego ciało było w dużej mierze niewykształcone, a jego kamienne elementy cudownie uziemiły ładunek z elektrycznych kul, jednak teraz smok był już w całości ukształtowany, jego ciało nie było już nawet połączone z ziemią do której mogłaby ujść potężna energia błyskawic. -Nie! - Wygobyło się z gardła młodego maga, krzyk jednak stłumiło ryczenie opadającego w stronę ziemi smoka, przypominające zaśpiew setek palonych żywcem ptaków. Jego potężne, owinięte naokoło Fiska ciało pociągnęło czarownika razem z jego towarzyszem w stronę pobliskich drzew, które na szczęście przynajmniej trochę zamortyzowały upadek. Fisk spojrzał na swojego towarzysza niedoli, którego ciało po raz kolejny uratowało go przed krzywdą. Wyraz jego pyska wyrażał przerażenie, nie rozumiał co się stało, nie rozumiał dlaczego cierpi i najwidoczniej chciał by to się wreszcie skończyło. Odgłosy kolejnych grzmotów miały rozlec się już za chwilę, Fisk zapamiętał melodię Albericha. Wiedział, że to nieuniknione. Wiedział również, że uniesiony w górę łeb smoka jest aktualnie najwyższym punktem na całej arenie, nie trzeba było geniusza by dodaćdwa do dwóch, kolejne błyskawice również uderzą w niego... Nagły błysk, kakofonia dźwięków, błyskawice sunące w stronę ziemi i samotna sylwetka stojąca im na drodze. Sylwetka wyciągnęła ręce w górę, a jej oczy rozbłysły nieziemskim blaskiem. Wszystkie błyskawice skręciły w połowie drogi w jej stronę. Z gardła Fiska wydobył się rozdzierający dusze słuchaczy krzyk gdy energia zetknęła się z jego ciałem.... ciałem, które całe zwęglone i dymiące opadało właśnie bezwładnie na ziemię... Tęczowy kryształ unoszący się w górnych partiach areny pokrył się pęknięciami... ******************************************* -Stwórco? - Zapytał smok, patrzący na nieruchome ciało - Stwórco, dlaczego się nie ruszasz? -Tutaj jestem smoku - Powiedział Fisk unoszący się ciągle w tym samym miejscu gdzie błyskawice dosięgnęły jego ciała. Nie miał formy, nie miał kształtu. Był jedynie świetlistą plamą na tle nieba. - Tylko ty mnie widzisz, jesteśmy połączeni w sposób przekraczający pojęcie. Jesteś częścią mnie, a ja jestem po części tobą. - Ale stwórco, dlaczego twoje ciało nie rusza się, dlaczego nie oddycha? Dlaczego dymi? - Moje ciało uległo zniszczeniu, mozna powiedzieć umarło. Należy dbać o swoje ciało, gdyż jest ono nośnikiem naszej duszy i jedynie ono sprawia, że możemy istnieć w tym materialnym świecie. Poza tym nie nazywaj mnie stwórcą, źle się z tym czuję..... to, nieodpowiednie. -Więc jak mam się do ciebie zwracać? - Zapytał smok -Może na początek, przyjacielu. -Przyjacielu? -Tak, przyjaźń to piękne uczucie. Dla każdego przyjaźń oznacza coś innego. Czasem przyjacielem nazywamy kogoś, z kim spędzamy dużo czasu i mamy podobne zainteresowania. Przyjacielem może być też ktoś, z kim dobrze się rozumiemy i pomagamy sobie w trudnych chwilach. Przyjaciele mogą być do nas bardzo podobni lub zupełnie inni niż my. Zazwyczaj jednak przyjaciel to osoba, z którą lubimy spędzać czas. Ktoś, komu ufamy i czujemy, że możemy powierzyć nasze sekrety. Ktoś, kogo chcemy wysłuchać i pomóc kiedy nas potrzebuje. - tłumaczył spokojnym głosem Fisk -Chyba rozumiem. Tak, podoba mi się to słowo..... przyjacielu - Powiedział smok uśmiechając się. - Co teraz z tobą będzie? -Na szczęście nic strasznego, zaklęcie w klejnocie pozwoli wrócić mi do świata rzeczywistego. Odczuję to jedynie jako wybudzenie się ze snu.Smok spuścił łeb i zapytał smutnym tonem - Czy to znaczy, że juz się nie zobaczymy? -Nie, jeśli ja będę miał w tej sprawie coś do powiedzenia - Odpowiedział mag wesołym tonem. Mamy jeszcze trochę czasu zanim... Głos ugrzęzł Fiskowi w “gardle” gdy spojrzał na leżącego pod drzewem Albericha. Otaczająca jego postać wszechrzecz wlewała się w jego ciało w zastraszającym tempie, zmieniając go nieodwracalnie. Leżący pod wierzbą Alberich był dla Fiska w tym momencie otwartą księgą. nie miał ciała które by go ograniczało, przyjmował wszystko dokładnie takim jakim było naprawdę. Widział, że Alberich staje się jednością ze wszechświatem, widział jak nieprzenikniona wiedza wlewa się w jego ciało. Ciało, które jednak nie mogło tego wytrzymać, żadne nie było w stanie. Kryształ snów popękał jeszcze bardziej... *Mam mało czasu, jeśli zostawię go w tym wymiarze, to może już nie wrócić do swojego ciała, za bardzo zestroił się z otoczeniem. Chyba nie spodoba mi się to co teraz zrobię...* Świetlista “kula” unosząca się ponad areną z wielkim impetem uderzyła w ciało Albericha... Fisk zrobił to samo co wcześniej z ognistą kolumną, dostajając się do jej “bytu”. Tym razem jednak zrobił to z bytem Albericha, ich myśli na krótki moment stały się jednym. Alberich czuł to co Fisk, Fisk natomiast to co Alberich. Fisk mimowolnie spojrzał w odsłonięte oblicze prawdy. Uderzyło to jego umysł niczym rozpędzona ciężarówka, miliony obrazów w jednej chwili, miliony uczuć przepełniających świat... Taki stan rzeczy nie mógł trwać długo, ich dusze zaczną się niedługo odrzucać, to naturalne. Fisk miał jednak chwilę by powiedziec to co chciał. Nieludzkim wysiłkiem otrząsnął się z natłoku informacji głowiąc się jakim cudem Alberich mógł znieść to tak długo. -Alberichu! Rozumiem co chiałeś osiągnąć, ta wiedza jest nieograniczona, wiedz jednak, że żadnemu śmiertelnikowi nie jest dane się nią cieszyć! Dzięki naszej chwilowej symbiozie rozumiesz w jaki sposób postrzegam świat, wiesz, że jedynie obserwuję prawdziwą formę wszechrzeczy, jednak nigdy nie sięgam po nieograniczoną wiedzę która znajduje się jedynie krok dalej! Pojęcie wszechrzeczy, całkowite i permanentne sprawi, że tak jak zakłada zen staniesz się bytem niezależnym od koła życia i śmierci, niezależnym od karmy. Jednak w jaki sposób? Otóż dostroisz się do przepełniającej wszechświat energii, staniesz się jedynie kroplą w morzu. Nie będziesz mieć własnej woli, będziesz częścią czegoś co niektórzy nazywają bogiem, stąd właśnie przekonanie, ze bóg jest wszędzie, stąd stwierdzenie “po zrozumieniu prawdy, staniesz się bogiem zawarte jako podstawowy dogmat zen. To pochłonie cię i odmieni! Jedynym sposobem by zachować swoją jaźń, jedynym sposobem by móc się cieszyć z życia jako takiego, by móc uczyć się, by móc odczuwać ucucia, by móc zawierać przyjaźnie jest trzymanie się od tej granicy z daleka. Alberichu, jeśli chcesz pozostać sobą, przejrzyj na oczy! Alberichu..... wróć do nas.... Kryształ snów pękł, wyzwalając swoje zaklęcie. Telebimy unoszące się nad areną wypełnił tęczowy blask. Jego fizyczna manifestacja obracając się powoli opadła na ziemię by tam się zwyczajnie przewrócić i trwać tak w bezruchu. Oboje magów ocknęło się, z ich ust wydobyło się ciche westchnienie. Fisk Spojrzał w twarz Albericha, czekając na to czy w jego spojrzeniu rozpozna swojego przyjaciela, który teraz już powinien rozumieć jak patrzeć, aby widzieć, czy może zobaczy pustkę... Na palcu Fiska pysznił się aktualnie pierścień przedstawiający tęczowe oko smoka. Uważny obserwator dostrzegłby, że czasami porusza się ono obserwując otoczenie. Fisk pogładził go z czułością wiedząc, że cokolwiek się nie stanie będzie przynajmniej jeden pozytywny skutek tej przygody...
  20. Miałem przyjemność czytać dzisiaj rano i zdecydowanie poprawiło mi to humor . Powiem więcej, zaliczyłem chwilowy reset mózgu, ale Pinkie po prostu jest sobą więc czego tu się spodziewałem? Tłumaczenie na poziomie, któremu nie można jak zwykle nic zarzucić. Dobra robota Dolar. Z niecierpliwością czekam na twoje...... żeby nie spoilować powiem "inne" tłumaczenie na literkę M. Już ty wiesz które
  21. Zapraszam do głosowania w pojedynku Fisk Adored vs Zmara

  22. Zapraszam do głosowania w pojedynku Fisk Adored vs Zmara

    1. Ganz

      Ganz

      Ty już sobie nie kupuj głosów ;D

    2. Fisk Adored

      Fisk Adored

      Naprawde myslisz, ze tak nisko upadłem? Dobrze, zmieniam status.

    3. Ganz

      Ganz

      Nie, dobrze wiesz, że żartuję :D

  23. Zdecydowanie zaliczyłbym się do optymistów. Kiedy ktoś marudzi, to zazwyczaj pytam się, czy szklanka choć raz nie może być pełna. Zresztą człowiek który twierdzi, że nie ma w życiu żadnych problemów nie może być pesymistą. Jeśli wy je macie, to chętnie załaduję was do plecaka razem z waszymi problemami i wyniosę po tych krętych schodach na światło dzienne. Rozchmurzyć pyski misie, życie jest tylko na tyle złe na ile mu na to pozwalacie. Poza tym nastroje się udzielają i jeśli wy będziecie odrobinę weselsi to i wasze otoczenie zacznie być wesołe. Akurat przeprowadziłem u siebie w pracy taki eksperyment. Przez dwa dni z rzędu byłem wyjątkowo wręcz roześmiany, co udzieliło się wszystkim i nikt nie miał smutnej miny. Na trzeci dzień przyszedłem (i tu musiałem udawać) jako totalny gbur któremu coś w życiu nie wyszło. Na każdego patrzyłem spode łba itp. Zaowocowało to bardzo kiepskim morale załogi i wieloma kłótniami (teraz żałuję). Był to jednak mój swoisty eksperyment by sprawdzić, czy można mieć duży wpływ na swoje otoczenie. Jak się okazuje dosyć duży. Ostatnio usłyszałem od pewnej wspaniałej osoby, że jestem inspirujący. To wszystko zaleta mojego podejścia, które sprawia, że inni czują się lepiej stojąc obok mnie. Do niedawna zaprzeczałem faktu, że mam dobry wpływ na otoczenie, jednak gdy inni zaczynają ci to cały czas mówić to musi być w tym krztyna prawdy. Można mi po tym poście zarzucić brak skromności, owszem. Jednak pozytywnymi cechami mam zamiar się chwalić głośno i wszędzie, pokazując wszystkim, że jest to prawidłowy sposób patrzenia na świat. Więc teraz niech każdy z was ruszy tyłek sprzed monitora i zrobi dla kogoś coś miłego. Może wtedy zobaczycie, jak przyjemnie zobaczyć uśmiech na czyjejś twarzy. Odmeldował
  24. Fisk Adored

    Ratunek dla kotki Funi!!!

    Napisz więc kiedy będziesz mieć internet, bo gdyby się ktoś znalazł chętny a ja nie miałbym jak się skontaktować to mijałoby się to z celem.
×
×
  • Utwórz nowe...