Skocz do zawartości

Fisk Adored

Brony
  • Zawartość

    129
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Fisk Adored

  1. Fisk Adored

    Ratunek dla kotki Funi!!!

    Ok, wszystko się więc udało. Cieszę się niezmiernie. Jeśli drugie z kociąt ciągle potrzebuje adopcji to proszę o informację. Sygnature edytuję kiedy indzij, a chwilowo skonczyla mi sie przerwa, koncze
  2. Przemowa Alberichca dała młodemu magowi chwilę czasu. Niby było to niewiele, jednak wystarczyło by skupić w jednym miejscu gigantyczne ilości czystej mocy, energii przenikającej każdą cząstkę naszej rzeczywistości. Fisk z zafascynowaniem patrzył, jak wiry świetlistych punkcików posłusznie zbliżają się w jego kierunku. I zagarniał je do siebie niczym sól z blatu, niczym drobiny okruchów ze stołu w piekarni. W końcu naokoło niego dało się dostrzrec dziwne rzeczy, powietrze zmieniało swoje barwy, znikąd obok niego pojawił się zdezorientowany wróbel, który nie wiedząc co się dzieje pośpiesznie oddalił się od dziwnie buczącej gęstwiny powietrza. Zdecydowanie trzeba było to jakoś ujarzmić, a do głowy chłopakowi przchodził aktualnie tylko jeden pomysł. Przypominając szalonego artystę począł dłońmi ugniatać migoczące powietrze, nadając mu kształt. Ruchem przypominającym wykręcanie ścierki, który później zmienił się w systematyczne oddalanie od siebie rąk począł kształtować całą zebraną moc w jednym punkcie, tworząc coś co przypominało ciemnej barwy trzon broni drzewcowej, na końcu jednak jego dłoń zmieniła kształt przypominając ruch którego używa się by posypać potrawę szczyptą przypraw, z drzewca natomiast wyłoniło się włosie pędzla. Wyglądał jakby był zrobiony z czarnego drewna, a jego włosie przesiąknięte było cieszą mieniącą się na wszystkie barwy jednocześnie. Możnaby go uznać za zwyczajny czterdziesto centymetrowy przyrząd do malowania, gdyby nie to, że powietrze naokoło niego drgało i falowało niekontrolowanie, a sam przedmiot wydzielał lekki blask. Podczas tego procesu, część mocy która przez pewien czas miała postać wielobarwnej cieczy oderwała się od całości i powoli, ciągle zmieniając swoje kształty jak gdyby żyła własnym życiem opadła na piach areny. Reakcja jaką to wywołało była natychmiastowa. Od miejsca upadku we wszystkich kierunkach po suchym piachu areny rozrosła się gęsta i soczyście zielona trawa, by jedynie chwilę później wychynęły pomiędzy jej źdźbłami nieśmiałe storkrotki o nierozwiniętych pąkach, jak gdyby czekały na pierwsze promienie słońca które mają ich dosięgnąć. Zmieniło to w jednej chwili całą arenę z suchej pustyni, skutku wielu bojów, w piękną kwiecistą łąkę która zatrzymała się dopiero pod samymi murami, a i one pokryte zostały gęstymi pnączami. To wszystko jednak nie było najciekawszym ze zjawisk, dokładnie w miejscu upadku źródła zmian w powietrze wystrzelił słup kamieni, który to bardzo szybko łączył się z wodami gruntowymi, a moc zawarta w migoczącym płynie poczęła przekształcać jego postać w smukłą sylwetkę smoka wyglądającego jak żywcem wyjęty z japońskich legend. Kamienne ciało pokryło się łuskami stworzonymi z kamieni szlachetnych znajdujących się pod areną. Ich złoża przesiąkły wieloletnimi wyładowaniami mocy które były skutkiem tutejszych zmagań. Gigantyczny gad, o lśniących jadeitowych oczach z wielką furią rzucił się na lecące w stronę maga kule energii elektrycznej, które aktualnie przekształciły się w skaczące pomiędzy jego zakrzywionymi zębami iskry. Otoczył on swoim cielskiem postać swojego stwórcy unoszącego się na wysokości sześćdziesięciu metrów nad ziemią w taki sam sposób jak czuła matka chroni swoje młode. Zwrócił swój wielki łeb w stronę maga, a po otrzymaniu delikatnej pieszczoty dłonią na arenie dało się słyszeć bardzo niski i wibrujący pomruk zadowolenia. Wielobarwne włosy jego wąsów i długich brwi falowały na podmuchach eterycznej energii. Fisk podziwiał gigantyczne cielsko, które przepuszczając przez siebie tęczowe światło emanujące z kryształu unoszącego się nad areną rozświetlało kryształowe łuski jego dzieła sprawiając, że wyglądał prawdziwie bajkowo, jak gdyby właśnie wydobył się z kart magicznej bajki dla dzieci, jednej z tych które czytywał jako małe dziecko, tych które ukształtowały jego wybujałą wyobraźnię po to, by teraz ona mogła ukształtować to wszystko. Bajkowy smok po chwili napawania się uwagą swojego stwórcy odwrócił łeb w stronę agresora, który przed chwilą usiłował atakować Fiska. Z jego gardzieli wydobył się ryk pełen wyrzutu. Nie brzmiał jednak strasznie, przypominał piękną pieśń coś jak gdyby odgłosy którymi porozumiewają się wieloryby, jednak zwielokrotnione i połączone ze świergotem setki ptaków. Efektem tego ryku był otaczający jego łeb deszcz płatków kwiatów, a stokrotki na łące poniżej rozwinęły swoje pąki. Fisk z zafascynowaniem, oraz lekkim przestrachem patrzył na znajdujący się w jego dłoni pędzel. Jak wielki potencjał mógł zawierać stworzony z jego kaprysu artefakt? Czy używanie go było mądrym rozwiązaniem? Nie dawało mu to spokoju, jednak po usłyszeniu śpiewnego okrzyku otaczającego go smoka jego twarz rozświetliła się w uśmiechu, a wszelkie wątpliwości rozwiały się. Spojrzał w stronę swojego oponenta po czym machnął w jego stronę swoim pędzlem. -Jeśli brak ruchu jest jedynym rozwiązaniem, wtedy takie piękno nigdy nie mogło by powstać! Każda molekuła tworząca wszechświat pełna jest ruchu i drgań! Jej części składowe nigdy nie zaprzestają swojego tańca! Tworzą one nawet przedmioty zgoła nieruchome! Są ich pełne! Choć Masz rację, stałość mocy przepełniającej wszechświat istnieje, bo to co wcześniej było jedynie częściami składowymi areny, oraz iskrą mocy nadało życie mu! - Tu wskazał ręką na baśniowego smoka - Nawet po jego śmierci to co go tworzyło powróci do ziemi, by stać się w przyszłości czymś jeszcze innym! Wiekli krąg życia nie ma początku ani końca, ten kto rozumie postanowienia Zen jest w stanie to pojąć! Ten kto prawdziwie to rozumie jest poza kręgiem karmy warunkującym te przemiany i może na niego wpływać! Twoje spostrzeżenia nie są błędne, są jednak tylko częścią układanki! Nie da się jednak tego nauczyć od kogoć, trzeba najpierw przejrzeć na oczy! CIężko ci jednak to może przyjść spod tych poduszek! Podczas tej przemowy moc zawarta w pociągnięciu pędzlem przekształciła się w prawdziwe gradobicie smagające ciało Albericha, jednak zamiast twardych kul lodu w jego stronę podążały miękkie poduszki różnych kolorów, jedne mniejsze, inne większe.Były ich takie ilości by zakopać oponenta w miękkim łożu wśród polnych kwiatów. Na pewno ogrom poduszek wystarczy by zwalić go z nóg, jednak nie wyrządzi raczej fizycznej szkody. Fisk Ogarnięty radością tego pojedynku, zaśmiał się szczerze. Jego śmiech był zaraźliwy, przypominał w tej chwili wesołe dziecko, które ochlapało podczas kąpieli swoją matkę i wydało mu się to nadzwyczaj zabawne. Zaczął chrząkać i trzymać się za brzuch, a w jego oku pojawiła się łza szczęścia, którą szybko otarł wierzchem dłoni.
  3. Chodzi zapewne o Heliodor. Jest odmianą kwarcu. Ma zlocisty lub zlocistobrazowy kolor, jest zwiazany z energia ognia. Kamien ten uzmyslawia nam, ze jedyna pewna rzecza w swiecie jest ruch, zmiana i jedynie dzieki jej akceptacji mozemy przezywac szczescie i poczucie pelni. Dzieki wibracjom tego kamienia mozemy zaktywizowac wlasna energie, wzbudzic sobie poczucie bezpieczenstwa bez koniecznosci przylegania i trzymania sie tego, co materialne i namacalne. Energia ta pomaga nam pozbyc sie wewnetrznego zametu i zniesc blokady emocjonalne. Ten kamień wyostrza nasze postrzeganie (równiez wzrok), na wielu poziomach zaczynamy lepiej dostrzegac, co sie wokól nas dzieje, wzrasta tez nasza zdolnosc przewidywania. Kamien ten dodaje odwagi w wyrazaniu wlasnego zdania, wzmacnia wole przetrwania i dazenia do sukcesu. Jeden z moich minerałowych ulubieńców. Kiczowaty opis wzięty z przypadkowej stronki, jednak powinien starczyć obrazek. Edycja po 3 minutach od napisania: Właśnie uświadomiłem sobie, że to TY masz zadawać następne minerały a nie MY. Wybacz to niedopatrzenie, mam nadzieję, że dzieło mojej nieuwagi okaże się pomocne, jeśli nie to z chęcią edytuję ten post zostawiając samą odpowiedź. By nie zaśmiecać tematu, we just met and this is crazy co heres my mineral, PW me maybe? Jeszcze jedno, heliodor jest chyba minerałem, nie kamieniem szlachetnym. Moja propozycja natomiast odwrotnie, jako minerał jest pochodną kwarcu ale jako kamieńszlachetny ma inną nazwę. Edycja2: I znów nie miałem racji, Heliodor to kamień szlachetny pochodna berylu, mój błąd Podoba mi sie aspekt edukacyjny tej zabawy, dla czytającego jak i dla szukającej informacji osoby. Fisk Approves .
  4. Obaj z Alberichem wpatrywali się w mieniący się barwami kryształ, który Fisk rozkręcił powoli niczym bączek. Kryształ uniówł się w powietrze i rozbłysł leciutko wewnętrznym blaskiem. Wydobyły się z niego tęczowe wiązki światła, które po oświetleniu magów sprawiły, że ich głowy delikatnie opadły, przenosząc ich do krainy marzeń. Z górnej części kryształu wystrzeliła w górę dużo większa wiązka, we wnętrzu której uformowały się dwa komplety gigantycznych ekranów, po cztery u góry i u dołu. Na jednej parze wyświetlało się to co działo się z perspektywy lotu ptaka, druga natomiast wyświetlała obraz “z oczu” uczestników. Obrazy różniły się jednak od siebie niewielkim szczegółem, to co widział Alberich wyglądało zgoła normalnie, natomiast to co pokazywał ekran przeznaczony dla Fiska przedstawaił świat lśniący delikatnym światłem, wyglądało to, jakby wszystko co widział pokryte było delikatnie lśniącym pyłem, który przepełniał nawet samo powietrze. Arena, jego obecny przeciwnik, nawet on sam gdy spojrzał na swoje dłonie pełen był tej lśniącej substancji. Fisk po otwarciu oczu stwierdził, że znajduje się na wiernej kopii wcześniejszej areny. Wszystko, łącznie z widmowym odwzorowaniem publiczności znajdowało się dokładnie na swoim miejscu. Ucieszyło to chłopaka, w końcu pozwoli to na swobodny pokaz umiejętności podczas którego nikomu nie musi stać się krzywda. Wysoko ponad nimi znajdowała się tutejsza wersja tęczowego kryształu. Nie przykuwała wzroku obserwatora tak jak jej siostrzana kopia, jednak wydawała się być większa. Unosiła się swobodnie w miejscu, gdzie pomiędzy okalającymi arenę antymagicznymi osłonami tworzył się okrąg nietkniętego nimi nieba, przez które na arenę wpadało światło dnia, tym samym rozświetlając kryształ. Dawało to swojego rodzaju klimat, gdyż cała arena pokryta była różnokolorowym światłem, wyjątkowo przyjemnym dla oka. Niczym wielka, lecz nienarzucająca się intensywnością tęcza która prześwituje czasami przez czyjeś okno, tutaj jednak pokrywała większość areny. Wyjątkowo niecodzienna atmosfera przypominała uczestnikom o ich “odmiennym” miejscu pobytu. *Mmmm piękne...* - Pomyślał Fisk, po czym zaciągnął się powietrzem. Było takie samo jak wcześniej, suche z leciutko wyczuwalną nutką spalenizny. Gdy przymykało się oczy przywodziło na myśl wyjątkowo upalny dzień na plaży, tuż obok smażalni ryb. Poza tym, tęcza była czymś co Fisk kochał ponad wszystko, zawsze gdy widział ją ponad polami, to wydawało mu się, że świat jest bardziej magiczny niż w rzeczywistości... Tak rzeczywiście było, pewnego razu spojrzał na świat widząc go takim, jakim był naprawdę.Jego umysł prowadzony rozmyślaniem nad poznaną niedawno filozofią zen pozwolił mu spojrzeć inaczej na otaczający go świat. 當你明白,現實取決於你自己。當你不明白,你依賴於現實。當現實取決於你自己,這是不是真正的變成了現實。當你依賴於現實,這是真正的為假。當你依賴於現實,一切都是假的。當現實取決於你自己,一切都是真的。 Kiedy zrozumiesz, rzeczywistość zależy od ciebie. Jeśli nie rozumiesz, polegasz na rzeczywistości. Kiedy rzeczywistość zależy od ciebie, to, co nie jest realne staje się realne. Kiedy polegasz na rzeczywistości, to, co jest realne staje się fałszywe. Kiedy polegasz na rzeczywistości, wszystko jest fałszywe. Kiedy rzeczywistość zależy od ciebie, wszystko, jest prawdziwe. Z jego perspektywy, powietrze którym się zaciągnął, widoczne pod postacią zasiedlających je świetlistych punkcików powoli zawirowało w okolicach jego twarzy, po czym wciągnięte zostało przez nozdrza, po to jedynie by po chwili wydostać się w lekko zmienionej formie na zewnątrz. Fisk dostrzegał te nieznaczne zmiany, tak jak dostrzegał teraz prawdziwą naturę wszystkiego co go otaczało. Niektórzy wierzą, że wszystko naokoło nas przepełnione jest “kosmiczną energią” która przenika każdy aspekt rzeczywistości, czy to włąśnie to widział? Nie wiedział na pewno, jednak był to jego tok rozumowania. Dzięki tej umiejętności właśnie nauczył się naginać rzeczywistość do swojej woli, wystarczyło bowiem spojrzeć na przykład na promień słońca, wyciągnąć swoją wolę w jego kierunku, i stwierdzić “promieniu, jesteś jedynie bytem przedstawiającym się moim zmysłom jako promień”, potem zobaczyć go w innej, zmienionej formie... Kiedy prawdziwie rozumie się otaczający świat, to rzeczywistość zależy od obserwatora. Po pomyśleniu tego, przed Fiskiem dało się zobaczyć maleńki rozbłysk światła, jednak większości obserwatorów nawet nie dane było tego zauważyć. Następne posunięcie Albericha wprawiło Fiska w zdumienie, oto przed nim pojawił się stolik, na którym stały pucharki wypełnione po brzegi truskawkami z cukrem. Były dorodne, idealnie czerwoniutkie i bardzo, ale to bardzo apetycznie wyglądały. -Haha, muszę uważać co przy tobie mówię. Jak to miło z twojej strony, że pamiętałeś o naszej rozmowie w której chwaliłem się jak to uwielbiam truskawki z cukrem. Oczywiście, nie odmówię. - Po czym oboje zaczęli... pałaszować przygotowany deser rozmawiając o głupotach i śmiejąc się szczerze. Publiczność pewnie nie wiedziała co się dzieje, jednak to oni chwilowo dyktowali tutaj warunki, jak zechcą przywoływać sobie posiłki, to będzie konkurs kucharski pierwsza klasa, ot co. Spożyty cukier jeszcze bardziej pobudził podatny na takie substancje umysł Fiska, który stwierdził, że wszystko naokoło niego dzieje się jakoś powoli, sam natomiast zaczął mówić bardzo szybko... -Atyznowumiwmawiasztenkocisamniewiemco! Ech, coś w tym musi być. - Po chwili przestawił się na wolniejsze wysławianie Fisk. Po kilku spędzonych tak minutach oboje stwierdzili z przykrością, że jednak nie po to tutaj przybyli. Rozeszli się na większą odległość, po czym widać było, że Alberich aż pali się do użycia pewnego zaklęcia, na co jego oponent jedynie skinął głową i czekał z niecierpliwością na efekty jego działań. – To zaklęcie pustynnego ognia, może nie jest za potężne, ale za to… wygląda przeepicznie. - Stwierdził Alberich, po czym cisnął w powietrze garść żarzącego się piasku. Na efekt nie trzeba było długo czekać, Fisk wyraźnie widział jak emanująca z Albericha moc rozbudza zaklęte w piasku zaklęcie do życia. Piasek począł reagować z daną mu mocą, po czym podtrzymywaćswoje spalanie tlenem z otoczenia. Świetliste punkty z trzech różnych źródeł, każde z nich różniące się nieznacznie barwą poczęły w idealnej harmonii krążyć po okręgu wydobywając na światło dzienne wielką kolumnę płomieni, które rozświetlone tęczowym światłem spod sklepienia przypominały kolorem zorzę polarną. Ryk płomieni i odgłos skwierczącego piachu, który ciemniał pod wpływem zbliżającej się do Fiska pożogi mógł sięwydawaćstrasznym widokiem, jednak Fisk nie wyglądał na przerażonego. Wręcz przeciwnie, piękno owego zjawiska przytłoczyło młodego maga, który nie widział jeszcze czegoś równie pięknego. Po jego policzkach zaczęły spływać łzy szczęścia. Zamiast czym prędzej uciekać przed ognistym piekłem, pięknym ale jednak niszczącym zaczął powoli iść w jego stronę wyglądając niczym dziecko chcące dotknąć matki swoją maleńką rączką. Fisk zauroczony tym widokiem zapragnął stać się jego częścią, doskonale rozumiał, że jego ciało jest jedynie efektem jego i innych, można powiedzieć zbiorowej percepcji narzuconej nam odgórnie przez wszechświat, wiedział również iż nie jest to prawdzia forma, a przynajmniej nie musi nią być i można ją łatwo zmienić jeśli rozumie się pewne założenia. Tuż przed tym jak słup ognia zbliżył się do jego osoby Fisk sięgnął rękami do swojej klatki piersiowej, zamykając na chwilę oczy, gdy je otworzył dało się słyszeć: -Alberichu, to jest tak piękne, że chcę być tego częścią - Po czym publiczność zamarła widząc postępujący na jego ciele samozapłon, przekształcający całe jego ciało w płomienie. Dwa źródła ognia zderzyły się ze sobą, a ciało maga zostało pochłonięte przez ognistą kolumnę. Gdy wszyscy już myśleli, że to koniec W ognistej kolumnie dało się wychwycić zarysy twarzy maga, z dużo intensywniejszymi płomieniami zamiast oczu i ust. Kolumna przemówiła dziwnie brzmiącym, szeleszczącym głosem. -Aaaaahhh..... - Po czym zatrzymała się i zaczęła przez swoje monstrualne usta nabierać powietrza, skutecznie powiększając swoje rozmiary za pomocą pozyskanego z otoczenia tlenu. Kolumna płomieni po podwojeniu swoich rozmiarów zaczęła wracać w miejsce swojego początku, wprost na postać Albericha. Tym razem jednak, cały twór kręcił się wokół własnej osi zasysając coraz to więcej powietrza z otoczenia. Z tylnej części kolumny natomiast wyprysnęła wirująca w powietrzu postaćFiska, który śmiejąc się jak dzierlatka stiwerdził: -To takie wspaniałe uczucie być częścią czegoś tak pięknego! Musisz jednak uważać, kto bawi się zapałkami może się nimi poparzyć! - Po czym zaczął zataczać w powietrzu okrężne ruchy dłońmi, jak gdyby zagarniał do siebie rozsypane po stole ziarna jakiejś niewidzialnej rośliny, lub rozsypany po blacie kuchennym cukier... w powietrzu znów dało się wyczuć lekkie drgania, włosy młodego maga falowały na jakichś niewidzialnych podmuchach, a jego oczy rozjarzyły się lekkim białym blaskiem. Ledwie słyszalne buczenie spowodowanie gromadzniem mocy powróciło. Sam Fisk nie miał jeszcze pojęcia co ma zamiar zrobić, ale zbyt dobrze się aktualnie bawił by się nad tym zastanawiać.
  5. Zmysły zaczynały wracać pod kontrolę właściciela, a potworny ból głowy ustępował. Pierwszym co zauważył Fisk był brak nudności, co powitał z wielką ulgą. Wypuścił wreszcie z kurczowo zaciśniętych kończyn swoją koronę, po czym powoli umieścił na głowie. Gdzieś spoza zamkniętych powiek słyszał głos Zmary, w pierwszym odruchu chciał się zerwać i wracać do tego co rozpoczął, do dawania małej lekcji komuś kto... *Co?! Nie, to nie możliwe! Nie mogłem wyciągnąć aż tak pochopnych wniosków... On sam tego chciał?! Nie, nie, nie....* Fisk uderzał swoim czołem w ziemię, nie mogąc uwierzyć w to jak bardzo dał się ponieść emocjom. Nie dosyć, że skrzywdził kogoś, kto chciał po prostu ze swoim partnerem walczyć ramię w ramię, to jeszcze oskarżył jedną z tych osób o traktowanie tej drugiej jak niepotrzebnego śmiecia... Co gorsza, jego słowa zostały wzięte na poważnie. Na tyle poważnie, by skrzywdzić czyjeś uczucia, na tyle poważnie by wywołać płacz. Ta sama osoba której ubliżył, którą poturbował w sposób prawdziwie bestialski właśnie starała się ulżyć mu w jego cierpieniach łykając własne łzy. *Nic dziwnego, że mój mistrz uwięził mnie w tym ciele i wygnał do innej krainy bym przemyślał swoje zachowanie. Podobny wybuch emocji podczas ważnej politycznej decyzji mógłby się zakończyć katastrofą dla kraju. Nie dosyć, że przez swoją porywczość skończyłem w tym ciele, to teraz przez nią cierpią inni. Jakim prawem chciałem zostać władcą dbającym o cały naród jeśli nie mogę nawet poradzić sobie z tym?* -Co postanawiasz? - Zapytała Zmara *Tak, czas coś postanowić mały książe...* Fisk z wielkim wysiłkiem dźwignął się na łapy, po czym zrobił kilka chwiejnych kroków w kierunku Zmary. -Mamy sobie do wyjaśnienia kila spraw, ale masz rację to nie jest czas na takie rozmowy. Wiedz tylko, że nie ty tu zawiniłaś, a tylko ja wyciągnąłem pochopne wnioski. Miałem dobre intencje, chciałem żebyś coś zrozumiała, żebyś żałowała za coś czego tak naprawde nie zrobiłaś. Jeśli chodzi o postanowienia, to mam jeszcze obietnicę do spełnienia... *W końcu obiecałem, że zabiorę ich do szpitala, czyż nie?* Po powiedzeniu tego Fisk skupił się na swoim ostatnim zaklęciu tego dnia. Oboje magów zniknęło z areny, a na ich miejscu została jedynie kartka z napisanym: Koniec pojedynku, jesteśmy w klinice. //To już koniec pojedynku, jest to nasza wspólna decyzja. Rozmawialiśmy o tym przez komunikator i uznaliśmy, że ciągnięcie tego dalej byłoby przesadą.//
  6. Czas pojedynku zbliżał się wielkimi krokami, zawodnicy zostali zapowiedzeni przez Alexsuza, a publiczność wyczekiwała z niecierpliwością tego, co jeszcze mają do zaoferowania magowie pojedynkujący się na tej arenie. Po tym co pokazali poprzednicy można było spodziewać się bardzo ciekawych widoków. Fisk zdawał się spóźniać do swojej szatni, wśród personelu krążyły już plotki iż nie pojawi się wcale. Jednak punktualność to jedna z jego zalet których się w życiu kurczowo trzymał. Tym razem jednak pośpiech wydawał się mieć daleko idące skutki... Na arenie pojawiła się mała, prostokątna powierzchnia falująca niczym muśnięty dłonią staw. Pierwszym, co mógł zauważyć baczny obserwator, był powoli wydostający się z niej... kubek, z jakąś parującą zawartością i napisem “Keep calm and Muffins”, trzymany przez rękę o dosyć bladej karnacji. Kubek został powolutku postawiony lekko z boku, a w ślad za nim podążył talerzyk z na wpół zjedzoną muffinką czekoladową. Talerzyk postawiony został po przeciwnej stronie dziwnego “portalu”.Blade kończyny zaparły się o podłoże i poczęły wydobywać sylwetkę swojego właściciela, który to właśnie sapiąc z wysiłku i burcząc coś pod nosem usiłował wydobyć swoją osobę na arenę. -Mogłem kupić większy monitor... - oznajmił przybysz. Gdy w końcu udało mu się stanąć na nogach, a jego długie kasztanowe włosy odgarnięte zostały z twarzy odsłoniły wreszcie oblicze, które zdobiła krótka, przystrzyżona bródka i wąsiki. Okazało się, że jest to nikt inny, jak Fisk Adored, jeden z uczestników następnego pojedynku. Jego facjata przedstawiała zmęczonego człowieka, z podkrążonymi oczami wyglądającego jakby dopiero co wstał z łóżka. Wyglądał na dwadzieścia kilka lat, jednak ruszał się jakby miał sześćdziesiąt i do tego połowiczny paraliż ciała. Jego rozczochrane włosy dopełniały efektu. Ubrany był w czarny podkoszulek z którego do wszystkich uśmiechała się jakaś zezowata klacz o szarym umaszczeniu, również tego samego koloru jeansowe spodnie, zieloną tanio wyglądającą bransoletkę z napisem “Fundacja Ronalda, w pomocy dzieciom chorym na raka”, oraz … niebieskie bambosze. Powolnym, bardzo powolnym ruchem schylił się po swoje niedokończone śniadanie, po czym rozpoczął konsumpcję. Żując przypominał raczej starą bezzębną osobę, która usiłuje uporać sięz wyjątkowo opornym kawałkiem mięsa, niż potężny mag mający zaraz stoczyć pojedynek przed tak liczną publiką. Na trybunach dało się wychwycić odgłosy niezadowolenia które pomału stawały się coraz to głośniejsze. Fisk po przytoczeniu w myślach steku starożytnych krasnoludzkich przekleństw, zbyt plugawych by je tutaj zaprezentować skierował w końcu swój wzrok na podłoże. -Szlag, bambosze... Szybkim łykiem dokończył kakao, po czym sięgnął ręką poprzez przezroczystą powierzchnię którą tu przybył wyciągając z niej najpierw szary plecak, później parę czarnych, zamszowych butów. Szybkimi ruchami nóg strącił swoje bambosze w czeluść prześwitującej tafli, a za nimi wsadził do środka kubek i talerzyk po czym z kieszeni spodni wyjął mały pilocik z czerwonym guziczkiem. HONK! HONK! - Oznajmiło urządzenie po wciśnięciu przycisku, a droga wejściowa poczęła rozmywać się, a chwilę później zniknęła całkowicie. Fisk wiedział, że o jakimkolwiek pojedynku w tym stanie może zapomnieć, był jednak przygotowany na taką ewentualność. Z głębin swojego plecaka wydobył około dziesięciu pojemniczków, których etykieta oznajmiała “Wata Cukrowa”, po czym zaczął je metodycznie otwierać. Opakowania jedno za drugim trafiały do jego niezmordowanie pracujących szczęk. Fiskowi zawsze wystarczyła kostka czekolady by stać się rozgadanym wesołkiem usiłującym rozweselić pobliskie osoby, to jednak nie była kostka czekolady. Wata cukrowa z ostatniego z plastikowych kubeczków została zjedzona, a ciałem konesera słodkości wstrząsnęła seria silnych, niekontrolowanych dreszczy. Jego plecy wygięły się do tyłu pod nienaturalnym wręcz kątem, a źrenice na chwilę zwęziły się. Z gardła zaczęło wydobywać się prawie że mruczenie oznaczające zapewne ukontentowanie. Plastikowe naczynie wypadło mu z dłoni, a głowę zalała burza doznań. Produkowane w zastraszającym tempie endorfiny, hormony odpowiedzialne za dobry nastrój oraz również za zmniejszanie odczuwanego bólu (co może okazać się bardzo pomocne, jednak Fisk nawet nie zdawał sobie sprawy z tej konkretnej właściwości) rozlewały się po jego mózgu niczym tsunami z siłą tak wielką, że aż przytłaczającą. -WOO HOO! - Zakrzyknął gdy jego kręgosłup prostował się do zwyczajowego pionowego ułożenia, a źrenice wracały do swoich normalnych rozmiarów. *Jak ten kubek powoli opada...* - pomyślał, po czym zatrzymał jego upadek wysuniętą stopą. Co najdziwniejsze jego zachowanie oraz wygląd stały się tak odmienne od tych sprzed zaledwie chwili, że możnaby pomyśleć, iż jest to inna osoba. Jego twarz promieniowała wręcz pozytywnymi emocjami. Usta rozciągnięte były w szerokim, szczerym uśmiechu, a w oczach dało się wychwycić nieobecną wcześniej radość i figlarność. Szybkimi, okrężnymi ruchami rozruszał zastałe stawy, po czym zaczął się przeciągać i wyginać na wszystkie strony, czasami uzyskując ciche pyknięcie z okolic kręgosłupa. Wtedy też myśli maga przyśpieszyły swój bieg. Przypomniał sobie z kim ma się dzisiaj pojedynkować. *Mmmmm..... cukier. Chwilka, chwilka. Alberich, HAHAHAHAH z miejsca trafił mi się Alberich! TAAAAAK! To oznacza, że będę mógł się nie ograniczać, że będę mógł użyć pełni swoich możliwości i nie obawiać się o to, czy przeciwnik odpowiednio szybko zareaguje. Będę mógł sięgnąć po prawdziwą moc! Nasz pojedynek będzie tak epicki, że będą o nas śpiewali pieśni!* Naokoło maga w powietrzu dało się zauważyć wyładowania różnokolorowych iskier, jego oczy rozjarzyły się białym blaskiem, a powietrze na arenie wydało się raptem być tak gęste, że można by kroić je nożem. Dało się również słyszeć lekkie buczenie, jak gdyby niedaleko był generator energii elektrycznej. Twarz maga wyrażała teraz dziwną mieszaninę uczuć, wyglądała jak oblicze psychopaty który dopadł w końcu swoją ofiarę. Powodowała nim jednak czysta radość, nie zaś rządza mordu, co też w końcu sobie uświadomił. *Jednak to, że jest to Alberich nie pozwala mi korzystać z pełni sił, a gdybym zrobił mu coś złego? Coś, czego medycyna nie byłaby w stanie odwrócić!? NIE! Nigdy bym sobie tego nie wybaczył! Nie mogę skrzywdzić przyjaciela, choćby nie wiem jak bardzo mnie o to prosił...* Wyładowania mocy naokoło Fiska całkowicie zniknęły, a jego twarz zasępiła się w wyrazie zrezygnowania. Nie trwało to jednak zbyt długo. *Wiem!* Mag wyraźnie ożywił się jakąś myślą, po czym wydobył ze swojego plecaka jarzący się wieloma barwami kryształ. Samo patrzenie w jego stronę zatrzymywało wzrok na dłużej niż by się chciało. Piękne refleksy rzucane przez jego powierzchnię hipnotyzowały swoim pokazem świateł. *Mogę przecież wykorzystać to samo zaklęcie, dzięki któremu mam jak w zaciszu własnego domu eksperymentować z mocą.* Fisk poczekał na pojawienie się swojego przeciwnika, dając mu tyle czasu ile będzie potrzebował, po czym krzyknął zdecydowanie radosnym głosem. -Alberichu! Kopa lat przyjacielu! Słuchaj, mam nadzieję, że obaj nie chcemy sobie zrobić krzywdy. Przygotowałem więc zaklęcie, które przeniesie nas do nieprawdziwej kopii tej areny. Jest to zaklęcie wykorzystujące krainę snów z kilkoma autorskimi usprawnieniami. Używam go we własnym domu, by nie zwracać na siebię uwagi otoczenia. Ah, byłbym zapomniał! Wszystko to, co będziemy tam robić zostanie pokazane naszej przemiłej publiczności na.... no będzie telebim, wieeeeelki telebim. Będzie pokazywał nasz pojedynek z wielu ciekawych ujęć. Jest tylko jeden minus, nie udało mi się zachować realizmu bez wyłączania receptorów bólu, więc niestety będzie bolało tak samo. Nie ma jednak ryzyka śmierci, co najwyżej zaklęcie zostanie przerwane. *Chyba* Możesz najwyżej stracić kończyny i.... Nie, nie, nie do tego nie dojdzie. Co ty na to? Dodam również, że jesteśmy w krainie, gdzie pewna księżniczka ma pełnię władzy nad krainą snów, co powinno być dodatkowym zabezpieczeniem! A gdybyś w jakimś celu chciał wrócić do rzeczywistości, to wystarczy, że zbijesz odpowiednik tego kryształu w alternatywnym wymiarze, a czar przestanie działać. Żeby zacząć po prostu musimy skupić wzrok na krysztale przez dłuższą chwilę. Radzę usiąść zanim to zrobisz, upadek może być bolesny. Po wypowiedzeniu tego małego monologu Fisk zaczął się wpatrywać w postać Albericha z nadzieją, wyczekując z niecierpliwością odpowiedzi.
  7. Ty to jednak potrafisz znaleźć perełkę . A jeśli chodzi o slice of life to ja na przykład jestem od tego tagu prawie uzależniony. Dają one zazwyczaj najbardziej do myślenia, a tego szukam zazwyczaj w opowiadaniach.
  8. Feliks Cherish Feliks zastrzygł uszami słysząc to co mówi Risa. -Droga Riso, jestem przekonany, że nikt się tu z nikim nie pozabija, jeśli tylko przestaniemy dokręcać sobie śrubki - Powiedział grajek wyczarowując z rękawa haftowaną chusteczkę z inicjałami F.C w rogu i podając ją Risie uśmiechając się. Chusteczka wydzielała ledwie zauważalny aromat perfum. - Dobre domy publiczne nie są tylko tym za co ma je ogół społeczeństwa, są miejscem gdzie po przybyciu każdy traktowany jest w taki sposób by poczuć się dobrze, by móc się zrelaksować. Można tu przyjść jedynie po to by odbyć miłą rozmowę z kimś kto nie wygląda szpetnie oraz jest rozgarnięty bardziej niż przeciętna osoba. Gdyż takie osoby są właśnie w takich miejscach zatrudniane. Wielu stałych bywalców takich miejsc nigdy nie zakosztowała seksualnych igraszek. W czasach takich jak nasze te miejsca są wbrew pozorom jednymi z ostatnich miejsc gdzie zachowała się jakaś kultura osobista. Jeśli oczywiście potrafi się znieść trochę nagości i alkoholu. Szczegóły natomiast mają nam przekazać na miejscu, co nie zajmie już długo. Zresztą możesz polegać na opinii kogoś, kto w kilku takich przybytkach miał już okazję bywać. Nie patrz tak na mnie, grywałem w nich! - Powiedział, po czym zaśmiał się cicho.
  9. Świetna komedia na smutny wieczór. Muszę przyznać, że doprowadziło mnie do bólu brzucha ze śmiechu. Gorąco polecam po przeczytaniu oryginału, tłumaczenia jeszcze nie miałem okazji, ale nadrobię po powrocie z pracy. A co do moskitier, to nie sądze by ne ten konkretny okaz coś dały.
  10. Co takiego musiałaby zrobić taka osoba prócz założenia tematów oraz pilnowania poziomu postów (Dłuższe niż 1 zdanie posty itp) oraz ewentualnego ogłoszenia końca pojedynku? Musisz podać konkrety by nie rzucać nic nie wiedzącego człeka na głęboką wodę. Choćby i w podpunktach dla ułatwienia. (Nie wiem, czy to dobre miejsce na to, pewnie nie. Ale na drzewku turniejowym możnaby dodać nicki walczących pod obrazkiem by nie musieć przeglądać zapisów w poszukiwaniu konkretnego awatarka. Nie każdy zna wszystkich użytkowników po awatarze. Ułatwiłoby to również organizację, czyli stworzenie pierwszych postów/tematów mających zawierać dany pojedynek dla osoby mającej się tym zająć. Takie moje pięć groszy) P.S Mogę dodać napisy do obrazka, jeśli mi wolno. Zajmie to kilka minutek, ale wymaga jedynie odpalenia chćby i MS Painta oraz dobioru odpowiedniej czcionki. P.S 2 Już się tym zajmuję... Link do pliku rar z opisanym drzewkiem w 3 formatach http://www.sendspace.pl/file/f465f3ffcda3592a2ba6ce7 Oraz wrzucone na imgur poszczególne http://imgur.com/0DyQ7Jh http://imgur.com/CVCe7f3 http://imgur.com/oCmWFK1 Więcej pomocy mogę udzielić po odpowiedzeniu na powyższe pytanie. Poza tym strzelić ogłoszenie, że potrzebny wodzirej.
  11. Feliks Cherish Feliks zaraz po zakończeniu tej małej wymiany zdań wykonał lekkie skinienie głową mniej więcej pomiędzy kamerą, a lustrem znajdującymi się w windzie. Nie wiedział bowiem gdzie dokładnie znajdowałą się aparatura Charona. -Dobry wieczór Charonie, nazywam się Feliks Cherish i będę chwilowo gościć w waszych progach. Zawsze miło poznać kolejną inteligentną istotę, nawet jeśli nie posiada wspomnianego futerka. Mam nadzieję, że nie pobierasz symbolicznego obola za przeprawę? - Pozwolił sobie na mały żart animalus. *Hah, czyli miałem większą publikę niż myślałem.* Po powiedzeniu tego zwrócił się w kierunku Lori -Pierwsze rozwiązanie również według mnie jest najbardziej odpowiednim - mówiąc to zmrużył lekko oczy kierując wzrok dokładnie na twarz Lori. - Chętnie wziąłbym gorący prysznic, uwielbiam to uczucie gdy woda ścieka po caaaałym moim ciele. - podczas mówienia tego na jego ustach zagościł mały uśmieszek Uśmiech zniknął równie szybko jak się pojawił, a następna kwestia została wygłoszona w kierunku Risy. -Oczywiście jeśli tobie to rozwiązanie nie odpowiada, zrozumiem. Mamy jednak pracować jako zespół, a ja bardzo cenię sobie zgranie grupy jeśli przyjddzie mi w takowej pracować Następna kwestia została wypowiedziana znów w kierunku Lori. -Bardzo cenię sobie stosunki międzyludzkie.
  12. Fisk zastrzygł uszami po usłyszeniu pierwszej części wypowiedzi Zmary, a wcześniej utrzymywane telekinezą wachlarze upadły bezwładnie na piach. Słowa które usłyszał ciągle rozbrzmiewały w jego głowie. "Bezużyteczny kawałek złomu". Niczym nie powstrzymywany teraz dym ponownie owiał jego postać zasłaniając go przed widokiem. *Bezużyteczny kawałek złomu...* Ciałem Fiska wstrząsały niekontrolowane drgawki. Bardzo dawno nie czuł już gniewu, takiego prawdziwego pierwotnego i niepohamowanego gniewu, który zasłania wzrok krwawą zasłoną, który przesłania wszelkie myśli. *Bezużyteczny kawałek złomu...* Z jego gardła wydał się warkot, bardzo niski i pełen złości. Oczy Fiska zaczęły się powolutku, coraz to mocniej rozjarzać białym blaskiem. Nigdy jeszcze nie koncentrował w jednym miejscu tyle energii. Opary Zmary zaczęły skutkować, głowa zaczęła kiwać mu się na boki, a całe ciało ogarnęły mdłości. Jednak to była tylko mała niedogodność w porównaniu z bólem który właśnie rozsadzał mu czaszkę. -BEZUŻYTECZNY KAWAŁEK ZŁOMU?! ŚMIESZ WYSŁUGIWAĆ SIĘ INNYMI, A PO ICH SKRZYWDZENIU, PO TYM JAK SIĘ DLA CIEBIE POŚWIĘCAJĄ NAZYWAĆ ICH BEZUŻYTECZNYM ZŁOMEM?! - Wykrzyczał na całe gardło koci mag. Naokoło Fiska utworzył się stworzony siłą telekinezy, aktualnie bardzo silnej i wspomaganej niekontrolowaną furią wir piasku i żwiru, który to wirował z coraz większą prędkością naokoło niego. Wir był potężny, jego obroty powodowały ryczenie powietrza, a potężna siła obrotowa zasysała do jego wnętrza cały dym z areny, wraz z pomniejszymi przedmiotami. Wśród nich również zapomnianą od początku starcia świecą palącą się czarnym płomieniem. Do wiru dorzucona została również jedna z bomb dymnych które były w posiadaniu Fiska, zawierała ona łatwopalny gaz, który zmieszał się z całym tym dymem. Po zetknięciu z czarnym płomieniem mieszanka zapłonęła gwałtownie czarnym płomieniem skutkując powstaniem gigantycznej sfery o średnicy pięćdziesięciu metrów zbudowanej z prawdziwej burzy piasku i żwiru która poszatkuje wszystko co stanie jej na drodze, duszących gazów zaprezentowanych przez oponenta, oraz aktualnie płonąca dziwnym, niegasnącym czarnym ogniem. Unoszący się ponad tą sferą Fisk wykonywał bardzo szybkie okrężne ruchy przednimi kończynami, jak gdyby trzymał miniaturową wersję tej sfery pomiędzy łapami. -SKORO KOŃCZENIE POJEDYNKU JEST DLA CIEBIE WAŻNIEJSZE NIŻ NAPRAWIENIE SWOJEGO BŁĘDU TO ZACIĄGNĘ DO SZPITALA NIE TYLKO VLADA ALE RÓWNIEŻ TWOJE BEZWŁADNE CIAŁO. JEŚLI SIŁA ARGUMENTÓW NIE DZIAŁA NA CIEBIE, TO ZASTOSUJĘ ARGUMENT SIŁY! W tym momencie zauważył niczym nie osłoniętą już postać Zmary. Stojącą kilkanaście metrów od niego, usiłując zaprzeć się nogami by również nie zostać wciągniętą w gigantyczny wir płomieni. *To nie będzie ci już potrzebne* Maska chroniąca głowę przeciwnika zniknęła z jego twarzy, dołączając do Ciągle powiększającego się wiru przed nim, topiąc się w skutek temperatury. -AAAAAAAAAAHHH! Fisk gestem przednich łap wypchnął przed siebie swoje wyobrażenie stworzonej kuli, a gigantyczne inferno poniżej usłuchało. Z oczu i uszu maga poczęły ciec stróżki krwi, skutek tak wielkiego mentalnego wysiłku. Jego szczęki zaciśnięte były w grymasie zawzięcia, a zęby zgrzytały pod siłą nacisku. Gigantyczna płomienista apokalipsa o średnicy ponad pięćdziesięciu metrów z wielkim impetem podążała właśnie w stronę przeciwnika. Skutek wdychanego wcześniej dymu przyszedł znienacka. Krzyk pełen gniewu i determinacji został przerwany bulgoczącym odgłosem wymiotów. Zawroty głowy spowodowane wdychanym dymem, oraz wysiłkiem mentalnym osiągnęły szczyt nasilenia skutecznie przerywając koncentrację na telekinezie unoszącej jego ciało w powietrzu. Wzrok tracił szybko swoją ostrość, a poczucie tego co jest górą, a co dołem poszło w diabły wraz z nim. Gdyby ktoś zwrócił uwagę na to co działo się aktualnie z twórcą sfery zobaczyłby spadającą bezwładnie sylwetkę Fiska, który nie był w stanie skupić się na unoszeniu własnej osoby kurczowo ściskającego swoją koronę w taki sposób, by po uderzeniu w ziemię nic jej się nie stało. Zobaczyłby jak uderza ona w ziemię niczym szmaciana lalka i zwija się w mały łkający i duszący się własnymi wymiocinami mieszającymi się z krwią cieknącą z oczodołów i uszu kłębek nieszczęścia marzący jedynie by przestać odczuwać wszechogarniający ból. Dwa efekty, w zupełności wystarczyły. Wzrok wszystkich skupiony był jednak na tym jak zareaguje Zmara.
  13. *Oj, chyba niechcący poszatkowałem nie coś, a kogoś* - Pomyślał Fisk w momencie w którym kłęby dymu zaczęły się wznosić naokoło niego. Na jego twarzy wykwitł wyraz zakłopotania, na szczęście tą upokarzającą scenę zakrywał już dym. *Ciekawe, ciekawe. Myśli, że przed zwierzęciem schowa się zasłaniając mi oczy. Ciekawe jest również, czy wie, dlaczego palacze zawsze tak bardzo cuchną dymem kiedy palą. A palenie ogniska? To dopiero się cuchnie! Przecież włosy są częścią ciała która w bardzo łatwy sposób przesiąka zapachami. A jej włosy aktualnie prezentowały się dosyć dobrze. Bujne kłęby nośników zapachów podążały za nią wszędzie. Co tu dużo mówić, po wzięciu porządnego wdechu wprawdzie ten dymek lekko dusi, ale z łatwością mogę wyczuć ziołowy zapach jej szamponu (Elfy? Serio? Elfy istnieją? A w sumie czemu ja się dziwię, widziałem już gadające pastelowe kucyki. BA! Nawet z nimi mieszkam w jednym mieście będąc gadającym kotem do diaska! Dziwnie to toczą się moje losy ostatnimi czasy) nie mówiąc już o nutce swojego własnego. A dobiega on.... mniej więcej zza mnie. Więc pójdźmy w tamtym kierunku* Fisk podążył więc w tamtą stronę, zatrzymując się w momencie, gdy był już na tyle blisko by wyróżnić nikły zarys sylwetki. Klejnot na medalionie ponownie zalśnił leciutko czerwienią, a przed Fiskiem pojawiła się znana już metalowa tuba wzmacniająca głos. Małym dodatkiem było związanie nóg luźnym sznurem, niewyczuwalnym od razu, ale w przypadku gwałtownego odskoku efekt bywa komiczny. *To może być wredne, ale zaryzykuję* -ZIEMIA DO ZMARY! NIE RZUCAMY W PRZECIWNIKA PRZYJACIÓŁMI BO MOGĄ SIĘ NIECHCĄCY POSZATKOWAĆ! I CO JA CI GO MAM TERAZ POSKLEJAĆ CZY JAK?! *Hm, może na razie nie powiem jej, że ją wyniuchałem. To może mi się jeszcze przydać.* -POZA TYM STRASZNIE TUPIESZ PO TYM ŻWIRZE. Tak silny głos z tak małej odległości, w dodatku znienacka ma do siebie to, że jego odbiorca prócz dzwonienia w uszach, może mieć chwilowe problemy z błędnikiem, czyli utrzymywanie równowagi będzie problemem przez najbliższe minuty. Tuba została odesłana do przestrzeni kieszonkowej, a na jej miejsce pojawiło się kilka wachlarzyków, które wprawione w ruch telekinezą szybko poradziły sobie z dymem naokoło Zmary, a przynajmniej w bardzo małym obszarze naokoło niej. Proces ten odsłonił również wbitą w ziemię pomiędzy nimi tabliczkę z napisanym: "Przepraszam, ale to nauczka za Vlada. Proponuję kończyć. Znam kilku świetnych zaklinaczy w kryształowym imperium. Czuję się za to częściowo odpowiedzialny, więc chętnie was tam dostarczę." Co było dosyć rozsądnym rozwiązaniem biorąc pod uwagę chwilowe problemy ze słuchem których można się było spodziewać. Jako wspomnianą nauczkę Fisk odteleportował małą część podłoża spod Zmary. (zakładając upadek na tylną część ciała) Kształt tej małej części przypominał prostokącik z wydrążoną dziurką. Co w jego miejscu pozostawiło ostry niczym igła szpikulec, ochoczo wbijający się w miękkie ciałko. Nie było szans na poważniejsze obrażenia, była to jednak kara za narażanie własnych przyjaciół, co w kodeksie honorowym Fiska miejsca mieć nie mogło. -Bardzo mi głupio za skrzywdzenie twojego.... eeee znajomego. Pozwól mi proszę pomóc. Dosyć już sobie "guzów" ponabijaliśmy. - Powiedział po raz pierwszy bez swojego uśmiechu zastąpionego na tą chwilę wyrazem totalnego zakłopotania.
  14. Fisk Adored

    Rodzina Rainbow

    Widzisz, dla mnie priorytet ma wizja "matki" tego wszystkiego. To co ty uważasz za kanoniczne, bądź nie zapewne różni się od mojej wizji. Ale to dosyć normalne. Cytat pochodzi napotmiast z wizyty Pani Faust na 4chanie. Odpowiadała tam na pytania, można je przeczytać na Equestria Daily w newsach sprzed kilku dni.
  15. Fisk Adored

    Rodzina Rainbow

    Jeśli ktokolwiek ma tutaj coś do powiedzenia, to jest to Lauren Faust Q: Ok, I have a question for Faust on behalf of /mlp/ Did you ever made any sketch or character concept of A.J, Rainbow Dash and Fluttershy's parents, or they were just meant to stay offscreen? We often ponder what could have been in contrast of what actually happened. A: I did want AJ's parents to have passed away, but I never defined it (when I was running it) because I didn't think they would allow it. I was holding out to see if those restrictions would change. I had hoped to make RD's mom G1 Firefly. I never did sketch any of the parents, and only had vague ideas of who they were or what they did. For details like that I would usually wait until a story warranted a definition, then define it according to the needs of the story. Rarity's parents, for example, where never planned until we needed then for the episode. Neither were Pinkie Pie's Więc można spokojnie uznać, że matką RD jest Firefly. Mam nadzieję, że pomogłem.
  16. Feliks Cherish Feliks już w połowie słowa "ostatnia" mijał Lori w wejściu do windy *Gdybym miał się wycofać, zrobiłbym to wcześniej. Na przykład po strzelaninie. Na przyszłość również mała rada. Ja jako człowiek kulturalny winien jestem poinformować Panią o tym, że gdy wpuszcza się ludzi do przysłowiowej klatki z tylko jednym wyjściem, oraz swoją dłonią jako jedynym znanym kluczem nie powinno się dawać im poczucia zaszczucia, co zostało zainsynuowane w poprzedniej wypowiedzi. Jestem również skłonny przypuszczać, że nie jedno a co najmniej dwa lub trzy wyjścia z kompleksu powinny istnieć ze względów bezpieczeństwa. Oczywiście "gościom" takim jak my nigdy się o nich nie powie. Zresztą, po co mi o tym wspominać skoro i tak mam wrócić na występ? To właśnie mam ochotę teraz powiedzieć, ale czy byłoby to rozsądne? Czy jest to na miejscu?* Po wejściu do środka, postawieniu "walizeczki" na podłożu, oraz pociągnięciu łyka wody z butelki (czekając aż przewodniczka skończy mówić) Feliks powiedział w końcu. -Schlebia mi Pani, zawsze jednak miło usłyszeć coś takiego. Oczywiście staram się nigdy nie odmawiać występów publicznych, to dobra zabawa oraz możliwość przekazania jakichś wartości. Często również możliwość wyrażenia swoich nawet kontrowersyjnych poglądów w formie piosenki na którą wszyscy przymkną oko, a potem będą bezwiednie nucić pod nosami. A wy co się tak patrzycie, windy nie widzieliście? Boicie się, że się zatnie? Toż to częściej można ze schodów spaść, a to cudo ma hamulce w razie wypadku. *Heh, wejdą jak nic, a tylko czas marnują. Moje małe paranoje, które rozważam wciąż na nowo moje ciągle zmienne nastroje, które przesłaniają oczy obłudy osnową tylko jeden krok do zrobienia, lecz jeden to tak wiele wejdźcie do tej pieprzonej windy moi niezdecydowani przyjaciele tak mało trzeba by na życie spojrzeć odrobinę śmielej więc wejdźmy wszyscy do tej metalowj klatki spadnijmy pięter kilka wgłąb naszej ziemskiej matki <<<< nie podoba mi się, zmienić może znajdziemy tam to czego szukamy, może łaskę okaże los może czekać nas również kopniaków kilka, oraz połamany nos lecz do odważnych należy ta planeta świat, i w annałach historii zapisani pionierzy więc niech każdy z własnych powodów, niech każdy pójdzie za to w co wierzy i lepiej niech Moliarosi będzie miły, podczas swojej wieczerzy... by spotkać marionetkarza mistrza owego misterium, pana tego małego kosmosu który rządzi podziemnym imperium, oraz pięknymi mojrami pociągającymi za nici losu * Opierając się o najbardziej odległą ze ścian nucił tą wymyśloną naprędce pioseneczkę zapisując ją w notatniczku (oczywiście bez skreśleń i dopisków), słyszalną prawdopodobnie jedynie przez Lori. Ale przecież o to właśnie chodziło, skoro ma się fanów to czasami należy zrobić dla nich coś miłego, a nie miał wątpliwości, że jeśli będzie chcieć, to zapisze ją sobie w pamięci, ba może nawet podgłośnić. A jeśli ktoś wejdzie do windy za nim to wyłowi pewnie jedynie co któreś słowo, zresztą roztargniony artysta podczas pisania czegoś w zapamiętaniu to nie jest chyba taki niecodzienny widok? Zwłaszcza taki, który krzyczy co chwila coś o konstelacjach i astronomii. A jeśliby ją mieli usłyszeć nawet i całą to cóż, niech się śmieją, niech palcami pokazują. Jednak kiedy przyjdzie co do czego i przypomną sobie co takiego zrobili dzisiejszego wieczoru to może się okazać, że pewien roztargniony astronom ma na koncie dwa utwory do wykorzystania na dzisiejszym występie, oni natomiast kaca i zdarte podeszwy. Na twarzy Feliksa wykwitł mały uśmiech, jasny niczym słoneczny rozbłysk.
  17. Na szczęście to, kto z kim walczy jest ustalane przez kogoś z nieco mniejszym ego. A to kto jest od kogo lepszy okaże się podczas samego turnieju, a nie w spekulacjach tuż przed nim. Zaskakuje mnie twoje podejście Carrionie, nie widzę w nim radości z pojedynku, a jedynie chęć pokazania się jako samiec alfa. Osobiście nie mam nic przeciwko przegranej, jeśli sam pojedynek sprawi mi radość. Polecam spojrzenie na to z tej strony, może zaoszczędzi co niektórym siwych włosów.
  18. Klasyfikowanie użytkowników jako "tych słabych" i "tych lepszych" jest nie na miejscu. Dla mnie drzewko bardzo fajnie zrobione. I przyznam, że mój pierwszy oponent wywołał radość w moim sercu i zmiana tegoż byłaby dla mnie ciosem.
  19. Przyznam szczerze, że koszulki z Cupsell mają dosyć delikatny nadruk co powoduje, że wypranie tego w pralce koszulkę z miejsca zabije. Ja swoje piorę ręcznie, jak najdelikatniej i jeszcze w ten sposób nawet nie uszkodziłem nadruku (prócz tego jednego razu gdy testowałem pranie w pralce). Proponuję zamówienie jednej koszulki "na próbę" zanim weźmiemy się za masowe kupowanie żeby nie mieć niespodzianek. I nie wybierając wzór, a pobawić się edytorem zamieszczonym na stronie. Jest bardzo prosty w obsłudze, a oferuje idealnie spersonalizowane gadżety. (wybranie własnego obrazka, dodanie swojego napisu). Warto upewnić się, czy obrazek nie jest bardzo niskiej rozdzielczości by nie stracić zbytnio na jego jakości.
  20. Fisk Adored

    Ratunek dla kotki Funi!!!

    Piszę tutaj ponownie by po pierwsze odświeżyć temat, po drugie zameldować, że mimo iż codziennie dopytywałem się znajomych to nikt nie zna ludzi z okolic Warszawy, po trzecie by zapytać jak ma się sytuacja u innych. Ewentualnie Turoniu proponuję ogłoszenia u weterynarzy (mają zawsze takie fajne tabliczki z ogłoszeniami), albo słupy ogłoszeniowe na mieście, czy też w marketach.
  21. Fisk Adored

    Equestria Girls

    Co do obaw o muzykę, w oglądanym wczoraj przeze mnie wywiadzie z Andreą Libman (W Stay Brony My Friends) słyszałem od niej samej, że akurat muzyka ma być na wysokim poziomie, a jej zdaniem jest jak na razie najlepsza ze wszystkich projektów związanych z MLP w których brała udział. Dla mnie rekomendacja wystarczająca, bo pamiętajcie, że ona miałą już okazję te utwory słyszeć. A obawy związane z Equestria Girls rozwiały się na szczęście (dla mnie) po wypuszczeniu drugiego trailera. Mam również prośbę do wszystkich, którzy się tym przejmują... Dajcie tej animacji szansę, a dopiero później mówcie, że wam się nie podoba ok? Miałem już okazję słyszeć opinię kilku aktorów słyszących negatywne opinie przed pojawieniem się animacji i muszę przyznać, że zdecydowanie ich to zasmuca. Mam zaufanie do piszących scenariusze osób, mam zaufanie do animatorów, mam zaufanie do aktorów podkładających głosy. Dla mnie to wystarczy.
  22. Może i tak jest, ale skoro zabierają z i tak skromnych zasobów, to gdyby oddawanej krwi było więcej to nie byłoby problemu prawda? Zresztą z tego co mi wiadomo zabiera się do tych celów najbardziej powszechne grupy krwi. Więc jednak opłaca się oddawać, chociażby po to żeby zwiększyć pulę z której krew jest zabierana. Tak na marginesie, firmy farmaceutyczne na tej krwi eksperymentujące tworzą lekarstwa prawdaż? Skoro tak, to dlaczego jest to uważane za coś złego? (Poza tym, że mało która korporacja jest całkiem uczciwa prawdopodobnie). Na podstawie wysuniętego argumentu można więc stwierdzić, że braki krwi w szpitalu to nie wina tych korporacji, a jednak ludzi krwi nie oddających. (Również ze strachu przed jej złym wykorzystaniem)
  23. Dwa tygodnie jako maksymalny termin odpisu jak dla mnie to idealny wybór. Jest to dosyć czasu by nawet z dalekich wakacji skorzystać okazyjnie z kawiarenki internetowej. Dostatecznie krótki by pojedynek nie "umarł. Długość trwania ankiet... Powiedziałbym tydzień, bo przecież największa ilość odwiedzin danego pojedynku będzie zaraz po podaniu ogłoszenia "turniej X vs Y został zakończony, prosimy o głosowanie". Spóźnialscy pewnie też by się znaleźli, jednak będzie to bardzo mała grupka. Krótki czas trwania ankiety pomógłby również w utrzymaniu "dynamiki" w dziale, bo uczestnicy nie musieliby zapadać w letarg oczekując na wyniki i mogliby rozpocząć następny pojedynek.
  24. Za granicą to i owszem. Z wysyłkowych to polecę welovefine oraz Etsy. Jeśli było już wymieniane to przepraszam. Z tańszych alternatyw to można dostać jeszcze akcesoria na allegro, ebayu oraz wydrukować co się chce na koszulce na stronie cupsell.
  25. Przepraszam, ale jeśli dobrze rozumiem kłamanie o pochodzeniu i w ten sposób obniżanie ceny o powiedzmy połowę (strzelam) to nie jest to samo co "kradzież" pieniędzy poprzez granie na prywatnym serwerze? Zastanawiam się jak cienka jest granica pomiędzy tym, by nasza moralność coś zaakceptowała. Byłbym również wdzięczny gdyby tak (w moim mniemaniu) agresywne dyskusje załatwiać między sobą. Dawno przekroczyło to dyskusję na temat lore a zaczyna już podchodzić pod wzajemne udowadnianie sobie głupoty zwane potocznie najeżdżaniem na siebie. Jeśli uważacie, że ten temat jest tak bardzo "zły" to zgłoście to proszę do moderacji/inkwizycji/gdziekolwiek indziej i po prostu poczekajcie aż temat zostanie zamknięty (jeśli na to zasługuje). Z tematu mającego zebrać gromadkę przyjaciół zrobiło się wzajemne obrzucanie negatywnymi wypowiedziami. Naprawdę wam to odpowiada? Tak chcecie kożystać z tego forum? Można inaczej przecież...
×
×
  • Utwórz nowe...