-
Zawartość
4953 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wizio
-
- Mam na sobie elitarną zbroje jego żołnierzy. Czy zorientowałby się gdybym tutaj pilnowała? WYGLĄD: Duża masywna zbroja zakrywająca całe ciało. Na piersi była czaszka. Chełm zasłaniał widoczność twarzy.
-
- Nie ma sprawy. Chętnie dziele się historią Equestrii.
-
- Właściwie mógłbyś. Zawsze musi być ten pierwszy raz - powiedziała lekko chichocząc.
-
- Widzisz! Chodzisz już! - powiedziała uradowana Twilight.
-
- O to ty. Czy mogę ci służyć? - zapytał recepcjonista odkładając gazetę.
-
Vertisa nie było w swojej komnacie, lecz było słychać jego głos z sali tronowej prosto pod jego pokojem. - Dobra mamy dwa wyjścia. Pierwsze to czekać, a drugie to udać się do sali tronowej. A tak poza tym chyba wiedzą, że uciekliśmy.
-
Dotarliście do sporej wielkości drzwi. - Gotowy? - zapytała Applejack trzymając topór.
-
Po chwili szukania znalazłaś je. Były trochę pogięte, lecz cały czas przedstawiały twoje przyjaciółki.
-
Znaleźliście się na klatce schodowej. Od twojej zemsty dzieliło cię tylko kilka kroków. - Dobra nie ma czasu do stracenia. Zabij go ja chcesz lub torturuj ale pamiętaj, że mamy mało czasu. Tu się roi od jego strażników.
-
Po chwili dotarliście do dość sporego okna. Applejack powoli je uchyliła i wyszła przez nie.
-
- Czego szukasz? Może pomogę?
-
- Dobra to za mną. - Applejack ruszyła w stronę okna.
-
- Oczywiście. Rozumiem, że jesteś dorosłym kucykiem od początku i nie miałaś szkoły magii.
-
- Dobra cukiereczku mam plan. Nie możemy wyjść głównym wejściem, gdyż strażnicy grają tam w karty - powiedziała lekko stukając się w czoło z irytacji. - Jednak na lewo od zbrojowni jest okno, które prowadzi bezpośrednio do klatki schodowej prowadzącej do jego komnaty.
-
- Czyli nie chcesz? - zapytała obojętnym głosem.
-
- Trochę tak. Mój pra-pra-pra-pra-pra i tak dalej dziadek eskortował go. Miał ładunek, który miał odeprzeć megaczary, lecz zniknął w drodzę z Manehatanu do Ponyville. Podobno został napadnięty przez Zebry, które nie chciały dopuścić do uaktywnienia bariery nad Equestrią.
-
Aby się dowiedzieć musiałeś ponownie udać się do recepcji.
-
Sztylety już miałeś, a płaszcze nie były w twoim guście. - No no no. To już coś - powiedziała Applejack zakładająca na siebie ciężką, czarną zbroję oraz biorąca spory dwustronny topór. Gdy już mieliście wychodzić Applejack zatrzymała cię i wręczyła ci czarną opaskę na oko.
-
- Robisz postępy. Może dzisiaj będziesz już normalnie chodzić.
-
To co tam zobaczyłeś to było marzenie. Zbrojownia pękała od różnorakich łuków, kusz strzał itp.
-
- A szukasz czegoś konkretnego? Może coś wiem na ten temat.
-
- Jeśli chcesz - Twilight ostrożnie postawiła cię na kopytka.
-
Na krótkiej drodze nie spotkaliście nikogo co wam ułatwiło przemieszczanie się. Zbrojownia była na klucz. Klucz, który zabrałeś strażnikowi.
-
Gdy mieszkałaś jeszcze z rodziną lubiłaś brać udział w wyścigach pegazów, które były organizowane aby sprawdzić który pegaz jest najszybszy. Wygrywałaś je poprzez swoją specjalną umiejętność przez co pegazy się denerwowały i przestały cię zapraszać.