-
Zawartość
4953 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wizio
-
- Oczywiście mój skarbie... - powiedziała tuląc cię jeszcze mocniej. - Jesteś mój na wieki, a ja... jestem twoja.
-
Ban bo nie udało się.
-
Powoli do niej podszedłem i przystanąłem obok. - Można? - zapytałem z lekkim uśmiechem wskazując na miejsce obok niej.
-
Ban bo jesteś satanistą.
-
CoD 1 też nie był zły, lecz osobiście wole drugą część. Może i kampania Ruskich nie jest tak genialna jak tu, lecz kampania Amerykanów nadrabia to.
-
- Yhy... - wymamrotała podczas kolejnego pocałunku.
-
- Nie przesadzaj. Musi być jakiś sposób na dostanie się tam. Rodzina to rodzina...
-
Wskoczyłem szybko na koniec wagonu po czym szybko wparowałem do środka w poszukiwaniu Applejack.
-
< ._. > - Zadanie to łatwe nie będzie. Nawet jeśli takie jest twe pragnienie, aby zakończyć konflikt, który się nie kończy to nie będzie to bowiem droga prosta. Będzie ona kręta z licznymi przeszkodami, które nie będą łatwe. Smoków jest dużo, a nie wszystkie pałają miłością do twego gatunku. Jedne może przekonasz, lecz inne zaatakują cię bez chwili namysłu. Czy na pewno tego chcesz?
-
Westchnąłem. - I co ja mam zrobić? - zapytałem sam siebie. Z łuku strzelałem tylko do celu ale... nigdy nie zabiłem zwierzęcia. Wiedziałem jednak, że głodny nie zajdę za daleko. Jestem jeszcze... małym źrebakiem, a zapuściłem się dalej niż pamiętam. Nie pozostało mi teraz nic innego jak porozglądać się za jakąś zwierzyną, którą można upolować. (PS: Tagi dobierasz sam?)
-
- Dziękuje ci... - powiedziała przytulając cię mocna. - Jesteś kochany - dodała po chwili całując cię w polik.
-
- A pomyśleć, że tak szybko znalazłam swojego jedynego - powiedziała po raz kolejny cię całując.
-
- Wszystko przeciwko mnie... - pomyślałem biegnąc na tył pociągu do drzwi awaryjnych.
-
- A to dlaczego? Zawsze jest czas aby odwiedzić rodzinę - powiedziała próbując podnieść cię na duchu.
-
- M-mówiłaś, że c-czytają. A j-jeśli czytają to chyba nie p-powinno się im przeszkadzać... c-co nie?
-
Czym prędzej chciałem do niej podbiec, więc zacząłem za nią iść.
-
Ciocia i wujek Orange.
-
- Jestem Kamarov. Dimitri Kamarov, ale to nie ma chyba teraz znaczenie. Im szybciej zaatakujemy ten obóz tym lepiej dla nas. Mogą już szykować kontratak - powiedziałem sprawdzając magazynek w broni.
-
< Mhm... "powiedzmy" > - A nie tęsknisz za nimi? Może wypadałoby ich odwiedzić? - zapytała głaszcząc cię po grzywie. - W płaczu również nie ma niczego złego.
-
- Już... chyba lepiej - Cheerilee uśmiecha się po czym zaczyna kasłać. - Kogo ja chcę oszukać... Czuje się fatalnie... - dodała chowając głowę w kopyta.
-
< Ona > - A przeszkadza ci to? - odpowiedziała z chytrym uśmieszkiem, który malował jej się na twarzy.
-
- Trzy lata z dala od rodziny to długi czas. Nie wiem czy wytrzymałabym taki kawałek czasu bez mojej.
-
- Nawet jakbym się zgodziła to i tak nie mam nic do robienia. Przynajmniej w tej chwili - ponownie olśniła cię swoim uśmiechem.
-
Smoothy odwzajemniła pocałunek po czym chciała się ponownie przemieścić co skutkowało spadnięciem z łóżka. To jednak nie przeszkodziło jej w całowaniu cie.
-
- A ty znowu się obrażasz? - rzuciła gdy odchodziłaś. - Ty zawsze się poddajesz! - dodała po chwili. - Auroro... jeśli chcesz to idź odpocznij, a ja się zajmę Twilight... przynajmniej spróbuje... - powiedziała Celestia otwierając ci przejście w magicznej tarczy.