-
Zawartość
4953 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wizio
-
Odwzajemniłem pocałunek mocno ją przytulając.
-
- Kotku... wiem, że to trudne, lecz czasami musimy podejmować wybory... trudne wybory...
-
- To nie twoja wina kochany... Nie wiedziałeś tego i owego, więc obwiniać się nie możesz. Myślałeś, że pomagasz Equestrii.
-
- Proszę... daj mi odejść. Tak będzie lepiej dla każdego... Tak będzie lepiej dla ciebie...
-
- To smutne, lecz takie jest życie - podsumowała lekko się smucąc.
-
Im bardziej się zbliżałeś tym szybciej światło uciekało w głąb mrocznego lasu Everfree.
-
- Czekajcie - powiedziałem cicho w stronę klaczy powoli udając się do krzaków i wyjmując przy tym broń.
-
Zebra odwzajemniła uśmiech po czym wzięła kubek herbaty i ostrożnie upiła łyk. - A ty? Skąd pochodzisz?
-
Wyszliście z chatki i skierowaliście się w stronę centrum Ponyville, a dokładnie do Sugarcube Cornera. Po drodze jednak kątem oka mogłeś zauważyć dziwne światła dobiegające z lasu.
-
- Tak z ciekawości. A jeśli mogę wiedzieć to napisałeś o Twilight tak?
-
Wzdycham po czym wstaje. - Przepraszam cię, ale tak musi być. Dziękuje ci za te wszystkie chwile i za miłość jak i przyjaciół, lecz tak po prostu musi być...
-
- Czasami rozstanie jest lepsze od bycie z kimś, kto jest nic nie warty...
-
Sałatka kusiła was swoim lekkim i aromatycznym zapachem jeszcze mokrych warzyw i owoców. Gdy wpatrywaliście się na nią czuliście tylko większy głód i zachwyt.
-
- A pisałeś do nich? - zapytała z ciekawości wstając.
-
Po jakimś, niedługim czasie Tree wróciła z dwoma kubkami gorącej herbaty, które niosła na głowie. - To dla ciebie - powiedziała szybkim ruchem kładąc je na blacie.
-
- Ale... dlaczego chcesz to zrobić? Trzymałabyś mnie wtedy w brew mojej woli...
-
- Co? - zapytałem ze zdziwieniem.
-
Przerwałem pocałunek i popatrzyłem się w podłogę. - Applejack... ja... nie wiem czy możemy to dłużej ciągnąć... czuje się jakbym tutaj się nie nadawał... myślę, że najlepiej jeśli wyruszę w dalszą drogę... Ja... nawet nie zdołałem ciebie uratować przed nimi...
-
- Ta... mam nadzieję cukiereczku...
-
< -_- > Szybko się uwinąłeś ze śniadankiem i wszystko było gotowe i czekała na stole w jadalni.
-
- Sam nie wiem... za dużo się działo i... - westchnąłem. - O mało cię nie straciłem.
-
- To chyba nie masz się czego bać - uśmiechnęła się.
-
- To poczekaj chwilę - Tree wstała, i udała się na zaplecze.
-
- Święte słowa... - powiedziała wzdychając i siadając na krześle. - Chcesz może coś do picia? - dodała po chwili.
-
- A co dokładnie widziałaś cukiereczku? - zapytała nie spuszczając z ciebie wzroku.