-
Zawartość
4953 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wizio
-
- Odsuńcie się, a ja to spróbuję załatwić. Nie po to biegłem tutaj kilka godzin, zabijałem strażników i spróbowałem was uwolnić z tego cholernego czaru abyście teraz mi pomagały. Dotarłem sam tak daleko i sam to zakończę - powiedziałem stając naprzeciw Czarnej Celestii.
-
- Oczywiście, że nie powiem. W sprawach sercowych liczy się dyskrecja.
-
- Potem wam opowiem - odpowiedziałem znudzonym głosem.
-
- Czyli obie odwzajemniacie sobie to uczucie zwane Miłością? - zapytała rozmarzonym głosem patrząc na ciebie.
-
- Dobra... to może wy lepiej się odsuńcie - zasugerowałem reszcie stając na przeciw Pinkie.
-
- To masz nie lada szczęście.
-
Rarity szła obok ciebie, a gdy odeszłyście kawałek zaczęła rozmowę. - Widzie, że siebie lubicie - zachichotała.
-
- Wracajcie, a ja tu jeszcze chwilę posiedzę - powiedziała Applejack zakładając kapelusz i siadając pod samotnym drzewem na tym wzgórzu.
-
- To miło, że tak myślisz
-
- Nic mi nie będzie, a teraz miejmy nadzieję, że Pinkie nic nie jest - sam nie byłem pewien ale chyba straciłem resztki swoje współczucia w tej właśnie chwili...
-
- Spokojnie - powiedziała z większą pewnością. - Ta tajemnica, jeśli to tajemnica będzie u mnie bezpieczna i daje wam słowo.
-
- Nic się nie stało, lecz pamiętaj, iż nie należy obrażać kucyków w takim stopniu nawet jeśli są złe lub nie są sobą.
-
Pinkie usiadła powoli na nowo złożonej sofie tak aby nie obudzić Kitiego i zaczęła się zastanawiać. - Nie wiem - powiedziała wzruszając kopytkami.
-
- Zemdlała od utraty krwi... Jest... poza tym... czymś - powiedziałem bez uczuciowo, po czym wstałem i rozciągnąłem się.
-
- Chciałam się zapytać, czy gdzie mogę położyć moje rzeczy, ale chyba wam przeszkodziłam - uśmiechnęła się przepraszająco. Applejack siedziała teraz z rumieńcem i milczała.
-
Medytacja przynosiła ukojenie, co zawsze tobie pomagało. Chciałaś również wypełnić swoje marzenie i zaprzyjaźnić się ze smokami, lecz wiedziałaś, iż są też agresywne rodzaje.
-
- Twilight musi ponieść konsekwencje za swoje zachowania, lecz nie w taki sposób. To może tylko pogorszyć sytuację.
-
- Nie ważne... - powiedziałem próbując się podnieść. - Teraz nie ma czasu na wyjaśnienia.
-
Pani burmistrz spojrzała na ciebie. - Miło, że jeszcze nie wyjechałeś - uśmiechnęła się.
-
- Właściwie... to ja tu jestem - powiedziała Rarity z mieszaniną radości i oraz zdziwienia. - Ale wy słodko wyglądacie.
-
W mieście za wiele osób nie było. Mogłeś dostrzec jedynie panią burmistrz, która siedziała na ławce i coś czytała.
-
- Nie - powiedziała z lekkim uśmiechem. - Nawet jak byłaś kiedyś... ogierem... To i tak jesteś teraz moją kochaną klaczą, którą kocham - uśmiech się powiększył.
-
Pinkie się tylko uśmiechnęła i również cię pocałowała.
-
< Tak na części > - To... otworzysz? Nie chce się zarzucać, a ta sofa nie może tak leżeć - powiedziała z lekkim uśmiechem.
-
Postanowiłem wrócić do reszty. Wiedziałem, że na głodzie daleko nie uciągnę, więc będziemy musieli zahaczyć o jakiś sklep.