- Nic mi nie będzie, a teraz miejmy nadzieję, że Pinkie nic nie jest - sam nie byłem pewien ale chyba straciłem resztki swoje współczucia w tej właśnie chwili...
- Chciałam się zapytać, czy gdzie mogę położyć moje rzeczy, ale chyba wam przeszkodziłam - uśmiechnęła się przepraszająco. Applejack siedziała teraz z rumieńcem i milczała.
Medytacja przynosiła ukojenie, co zawsze tobie pomagało. Chciałaś również wypełnić swoje marzenie i zaprzyjaźnić się ze smokami, lecz wiedziałaś, iż są też agresywne rodzaje.
- Nie - powiedziała z lekkim uśmiechem. - Nawet jak byłaś kiedyś... ogierem... To i tak jesteś teraz moją kochaną klaczą, którą kocham - uśmiech się powiększył.