Skocz do zawartości

Mordecz

Brony
  • Zawartość

    372
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Mordecz

  1. To może ja się pochwalę swoim dziełem. Uciekajcie, póki możecie!

     

    Gra [Dark][i tak nikt tego nie przeczyta][Tylko mnie nie zdyskwalifikuj tym razem] ~8 000 słów

     

    Opis - Kasta i podmieńcy toczą bezustanną walkę o Nenję - miasto przesiąknięte technologią, wysunięte na zapomniane przez resztę Equestrii obrzeża. Za murami toczy się pozornie zwyczajne życie, jednak nenjijczycy padają ofiarą zmiennokształtnej rasy, a wyspecjalizowani stróżowie porządku próbują temu przeciwdziałać. Podmieńcy stosują różne fortele, żeby przejąć władzę w mieście - populizm czy ideologiczna dominacja to tylko garść pomysłów, istniejących głównie dzięki technologii wspaniałomyślnego Ojca Narodów.

     

    Historia skupia się wokół jednej z największych klęsk podmieńców. Stworzona na potrzeby wyniszczenia Kasty sieć informatyczna zostaje całkowicie zdominowana przez dracolingi, a losy podmieńców wydają się być policzone. W obliczu paniki rodzą się bohaterowie i szarlatani, a reszta niedobitków łapie się ostatniej deski ratunku, realizując projekt "Zaćmienie".

     

    Akcja toczy się blisko trzydzieści lat po "Półsmoku" oraz około dwadzieścia przed wydarzeniami znanymi z serialu. Można to nazwać kolejnym epizodem z życia cybermiasta, gdzie technika i magia stają się sobie tożsame.

     

    Uwaga: z racji na krojenie na kawałki tematów tabu i wrzucania jako przyprawę do gulaszu nieprzyzwoitości, osoby posiadające nienaganną moralność oraz bardzo konserwatywne podejście do dość istotnych w naszym życiu treści, powinni zrezygnować z lektury.

     

    Pozdrawiam

  2. Ponieważ Dolar mnie poszczuł (słusznie zresztą), nie pozostaje mi nic innego, jak przenieść tekst do bardziej odpowiedniego podforum.

     

    Jak wyglądały przemiany muzyczne na przestrzeni minionego roku? Czy utwory ściśle zamknięte w rocznych zestawieniach kucykowych serwisów to wszystko, co fandom miał nam do zaoferowania? W rzeczywistości większość należycie nagłośnionych pozycji stanowi jedynie wierzchołek góry lodowej, a niech dowodem będzie multum pominiętych i przeoczonych przez większość pozycji. Wraz z redakcyjnymi kolegami, postanowiłem streścić ostatnie 365 dni...

     

    ...czyli moje (i nie tylko) spojrzenie na fandomową muzykę 2014 roku. Myślicie, że Bronies produkują wyłącznie elektroniki? Pozwólcie, że będę waszym przewodnikiem. Cały artykuł możecie znaleźć na stronie Radia.

     

    Pozdrawiam

  3. Źle się dzieje... Napisałem coś na Konkurs Literacki...

     

    Wieczorówka [i tak nikt tego nie przeczyta*][Korektor płakał, gdy poprawiał][Żartuję, nie mam korektora]** ~600 słów

     

    Opis: W zależności od umiejętności interpretacji tytułu, tyle zdoła ci opowiedzieć o formie, z którą boryka się główny bohater o imieniu główny bohater.

     

    Pozdrawiam

    _________________

    * poza Dolarem i Hoffmanem, ale i tak tylko Dolar zrozumie ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    ** ostrzegam, że jest gorsze od "Półsmoka"  :rainderp:

  4. Niektórzy być może zauważyli, że strona Radia Yay przeszła wizualną modernizację. Jeszcze bardziej dociekliwi zwrócili uwagę na dział "Publicystyka", gdzie również trafiają buldożery. Jak wiadomo Google Docs jest bardzo ubogi wizualnie, co nie jest bynajmniej jego wadą, jednakże nikt nie powiedział, że recenzja musi przypominać wyglądem opowiadanie, tak więc wszyscy zainteresowani będą mogli obejrzeć je nieco inaczej (Project Alikon). Po resztę odsyłam do pierwszego posta, a zaistniałe braki będę uzupełniał do 12 stycznia.

     

    Pozdrawiam

  5. He... Ciekawe, czy ktoś jeszcze pamięta o mojej obietnicy złożonej ponad pół roku temu. Na szczęście nie mam problemów z pamięcią, tak więc mogę dopowiedzieć nieco na temat przyszłości:

     

    Prace na kontynuacją powoli posuwają się do przodu. Do tej pory powstało siedem rozdziałów gotowych do publikacji (częściowo sprawdzonych przez niewymownie pomocnego Bezimiennego Kota), co w rzeczywistości daje prawie 140 stron i prawie 50 000 słów, czyli powoli zbliża się do rozmiarów "Szkatuły". Problem jednak polega na tym, że w planach jest około 25 rozdziałów. Dopiero po ukończeniu 20 rozdziałów przymierzam się do publikowania z tygodniową częstotliwością. Wszystkich zawiedzionych tą informacją przepraszam. Planuję do końca przerwy świątecznej napisać jeszcze jeden rozdział, ale cień sesji oraz życie prywatne pozostają nieubłagane.

     

    Na sam fajrant zostawiam wam smutnego kota.

    FjvuB8N.png?1

    Pozdrawiam

  6. Abyście w przyszłym roku:

    - nie przedkładali formy nad treścią,

    - prowadzili nienaganną narrację w każdym rozdziale,

    - nie popełniali byków, literówek czy błędów interpunkcyjnych,

    - byli przez kogokolwiek czytani,

    - nie zapominali o justowaniach i wcięciach,

    - mieli same najlepsze pomysły,

    - zdołali bawić sytuacją, a nie losowo wepchniętą treścią,

    - byli na tyle popularni, żebym nie musiał recenzować waszych opowiadań.

     

    Pozdrawiam i życzę płodnego 2015 roku.

    • +1 8
  7. Moja droga Cahan,

     

    W komentarzach na łamach poprzedniego wydania zastanawiałaś się, dlaczego w ten sposób prowadzimy między sobą konwersację. Otóż raczę ci odpowiedzieć w najprostszy możliwy sposób - bo możemy. Azaliż powiadam, że nie ma specjalnego wytłumaczenia mojego podejścia w tej materii. Jednakowoż mój komentarz pojawia się tu nie bez powodu, bowiem miałem okazję przeczytać kolejną część twojego poradnika:

     

    Jeśli używamy liczby mnogiej jako podmiotu, to konsekwentnie odmieniamy całe zdanie, nawet gdy wydaje nam się to nielogiczne ("Ład i porządek wcale nie są naszym wrogiem - podejrzewam, że to zwykłe przeoczenie korektora). Z innych baboli technicznych - zdarzają ci się powtórzenia.

    Podajesz anty-przykład w podpunkcie o streszczaniu fabuły, lecz nie wykorzystujesz w pełni jego potencjału. Wszystkie argumenty stawiasz w czysto negatywnym świetle, natomiast nie wspominasz o innych możliwościach płynących z wykorzystania tejże furtki. Nie mówię tutaj bynajmniej o sile drzemiącej w grotesce, bo tak jest oczywiście najprościej - raczej o próbie życia z tym utartym schematem. Ciekawie ten problem został przedstawiony w serii o "Mieczu Prawdy" Terry'ego Goodkinda, serialu animowanym pt. "Avatar: Legenda Aanga" czy dowolnej baśni traktującej o spełnianiu życzeń (to ta sama szuflada). Obie wyżej wymienione pozycje bazują na wybrańcach i przepowiedniach, ale zmyślnie wykorzystują ten motyw na własne potrzeby.

     

    Do reszty rzeczy się nie przyczepię, gdyż mają mą aprobatę lub kontrargumentacja nie pokryje się z postawionymi tezami.

     

    Pozdrawiam

    • +1 1
  8. Nie będę owijać w bawełnę - mam średnie odczucia wobec tego opowiadania. Moje obawy wynikają raczej z: a) nikłej znajomości uniwersum (a tutaj przede wszystkim uzbrojenia flot); b) mnogości błędów.

     

    Nie jestem zwolennikiem opowiadań, które skupiają swoją uwagę wyłącznie na scenach batalistycznych. Tutaj, niestety, było to widać, w szczególności, w prologu, gdzie autor rzuca czytelnika na głęboką wodę wokół klonów, wybuchów i laserów. Wierzę, że wyobrażanie sobie tego było niezwykle pociągające, ale w pierwszej kolejności radziłbym skupić swoje starania na budowaniu klimatu - krótkiego przedstawienia uniwersum, kluczowych wydarzeń, głównych bohaterów, wątku przewodniego oraz stron konfliktów. Akcja obu fragmentów została tak szybko poprowadzona, że nie zwróciłem uwagi, kto z kim walczył i komu powinienem kibicować. Nie musisz skupiać całej uwagi na scenach walki, ale dobrze, jeśli będziesz wokół nich się koncentrował (z racji na klimat opowiadania).

     

    (pozytywów nie wymienię, bo jestem śmiertelnie ponurym sierściuchem. Ktoś mnie wyręczy...)

    Ciekawie lawirujesz pomiędzy elementami serialu a samym uniwersum.

     

    Parę uwag interpunkcyjnych na przyszłość:

    - przecinki wokół zwrotów bezpośrednich (Naprzód, panowie!; Czy ty, człowieku z pawiem na głowie, zrzekasz się prawa do gęsiego pierza?);

    - nie stawiamy przecinków przy spójnikach typu: dlatego że, mimo iż, jak gdyby itp.;

    - przecinki stawiamy przed gdy, jak (jeśli po nim występuje czasownik), który, kto, co, zamiast itp.;

    - poszukaj jakiegoś poradnika o pisaniu dialogów. Co prawda rzadko popełniasz błędy, ale warto uzupełnić braki.

     

    Pozdrawiam

     

    PS. Wyjustuj prolog i dodaj w obu fragmentach wcięcia.

  9. Szczerze mówiąc, nie wierzę, że właśnie ty to mówisz, Mordecz. Ty, ze swoimi poglądami, że twórca powinien być twardy, nastawiony na brak odbiorcy, że z każdej porażki można wynieść coś dla siebie, że nie można się załamywać, że trzeba się rozwijać i na przekór wszystkim robić swoje… Mordecz, ja nie wiem, co się stało, ale trochę się martwię, bo jeżeli nawet ciebie ta sytuacja zaczyna przerastać i skoro nawet ty potrafisz się załamać, to ja już nie mam w co (i w kogo) wierzyć.

     

     

    Nie widzę potrzeby robienia z mojej osoby bohatera żywcem wziętego z melodramatu. I tak będę uparcie bronił swoich racji, że trzeba sobie radzić samemu, nie wierząc w zdobycie zainteresowania tej drugiej strony. Pewnie nawet nie zauważyłaś, że moje credo "i tak nikt mnie nie przeczyta" pojawiło się w samym opowiadaniu i zostało obrócone w żart.

     

    A może moje podejście wobec siebie, swojego pisania jest tylko elementem pewnej gry? Mam nadzieję, że doczytałaś do końca komentarz na FGE, bowiem nawet i w tak nieprzyjemnej sytuacji znalazłem nowe ciekawe możliwości. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak mocno musiałem uderzać głową w ścianę, wyobrażając sobie reakcje czytelników. Problem z nim wynika z braku przemyślenia całości i uporczywego dążenia do wciśnięcia wątku, byle tylko umieścić je na blogu. To nie była zbyt... hmmm... właściwa decyzja. W tym szaleństwie znalazła się metoda, ale na jej efekty trzeba będzie długo poczekać.

     

     

     

    Niestety, zgadzam się ze StyxDem, zgadzam się z Dolarem, to nie są błędy-błędy, to wygląda tak, jakbyś nagle zapomniał, jak się pisze po polsku. Jakbyś wrócił z dalekiej zagranicznej podróży... albo przynajmniej się schlał. Niektóre sformułowania brzmią tak niezgrabnie i okropnie, że nie wiem naprawdę, w jaki sposób przeszły ci przez klawiaturę. Nie wiem, Mordecz, jak ty to pisałeś, nie wiem, dlaczego nie zapaliła ci się ani razu czerwona lampka. Deadline, zmęczenie, problemy osobiste, obniżenie nastroju – ja to wszystko rozumiem, ale w takim stanie pisać po prostu… nie należy. W końcu ten tekst, zamiast rozładować frustrację, przyniósł jeszcze więcej trosk, skoro sam widzisz, jak bardzo jest niedorobiony, czyż nie?

     

     

    To co ja mam powiedzieć, jeśli również się z nimi zgadzam?  :rainderp: To może być nie lada zagadka - gdzie był rozum Mordecza, kiedy powstawało to opowiadanie i dlaczego dwa metry pod ziemią?

     

     

     

    Jednak Mordecz – nazywanie tego ekskrementem to lekka przesada (sama kiedyś zostałam za takie coś złajana i wiesz co? Nie mam zamiaru teraz tobie na takie pieprzenie pozwolić, bo to nie fair wobec twoich czytelników, których podług własnych słów obrzucasz ekskrementami).

     

    Fakt, powinienem użyć mocniejszych słów, ale wtedy mógłbym przekroczyć granice etyki. Ja na miejscu czytelników poczułbym się, jakby autor wylewał na mnie swoje wymiociny, nazywał to sztuką i bezczelnie kazał siebie wychwalać za kunszt pisarski. Takie podejście jest co najmniej karygodne i zasługuje na ciężką chłostę.

     

     

     

    W tym miejscu powinno nastąpić chyba jakieś podsumowanie, ale zamiast tego powiem ci tylko, żebyś się nie przejmował. Mordecz, nie ma co tracić nerwów na pewne rzeczy, to nie pomaga, nie przystoi, nie wypada. Serio.

     

    A kto się przejmuje? To, co miałem z siebie wyrzucić, wyrzuciłem. Dostałem w odpowiedzi liściem w twarz, a na owym liściu znalazła się ciekawa formułka, którą będę żył przez kolejne tygodnie.

     

    Pozdrawiam

     

    PS. Twoja niechęć do moich opowiadań bardzo mi odpowiada i przy okazji gwarantuje ciekawą perspektywę. Nie żebym od teraz "próbował trafić w twój gust" - to byłoby kolejne zaprzeczenie idei tworzenia. Co najwyżej będę się bawił w indywidualistę aż po grób  :pbtt:

     

    PSS. Powinienem ci podziękować za trud włożony w przeczytanie i skomentowanie. Żebym jeszcze wiedział jak...


  10. Jednak zalecałbym, by w przyszłości spojrzenie korektora padło na ten tekst.

    E tam, kto by marnował czas, żeby się z tym męczyć. Poprawianie moich fanfików, to jak porywanie się z żyletką na żyły - nic, tylko chlastać.

     

    Za uwagi dziękuję. Możliwe, że za czas jakiś się ustosunkuję. Póki co wyrzuć cały temat do archiwum albo po prostu skasuj. O perypetiach Racy Breath jeszcze usłyszycie... kiedyś...

     

    Pozdrawiam

  11. Opowiadanie stworzone na aktualną edycję "Mojego Małego Fanfika". Tematem przewodnim jest utwór z napisów końcowych bajki o kocie Mikanie. O ile nie dane mi było oglądać przygód pomarańczowego dachołaza, o tyle piosenka zainspirowała do stworzenia historii rozpiętej na niemal sześciu tysiącach słów.

     

    Racy Breath jest półsmokiem pracującym w służbach bezpieczeństwach miasta Nenji - mieście łączącym ze sobą technologię i magię. Jej życie kręci się wokół obijania tyłków niegrzecznych kryminalistów myślących o zaburzeniu trudnego do utrzymania porządku oraz irytowania sąsiadów garażową muzyką. Pewnego dnia musi się zmierzyć ze swoim natywnym zagrożeniem oraz sprostać nowemu wymiarowi zbrodni.

     

    Półsmok (~6 000 słów) - GoogleDocs oraz MLPFiction

     

    Pozdrawiam

    • +1 2
  12. (Ostrzeżenie. Za chwilę prezentowany materiał ma w sobie dużo jadu, nie jest w ogóle zabawny ani nie posiada elementów satyrycznych czy też hożych z tendencjami do erotycznych. Treść ma na celu obrażenie wszystkich święcie urażonych i zakpienie z zadufanych, zapatrzonych w siebie ludzi. Materiał posiada ordynarne słownictwo. Autorowi nie zależało na elokwencji, a na dosadnym przekazaniu kilku istotnych informacji.)

     

    Witam wszystkich serdecznie. Z tej strony QC Fluttershy, gracz ze świeżo wbitym 21 poziomem i bogatą historią gier rozegranych na botach. Po kilkudziesięciu rozgrywkach uznałem, że wystarczająco znam się na temacie, żeby się w nim wypowiedzieć.

     

    Mam pośród znajomych wielu na 30 poziomie, co bezustannie płacze z powodu swojego położenia w dywizjach rankingowych, wykręcając się przeróżnymi argumentami oraz sytuacjami, które tak naprawdę nie mają większego znaczenia. Dla potwierdzenia tych słów założyłem sobie konto i rozpocząłem wnikanie w temat głębiej. W przeciągu ostatnich tygodni grałem głównie na boty dla zaawansowanych. Żeby tego było mało, większość gier rozegrałem bez run ani przydziału punktów specjalizacji, czyli teoretycznie nie da się wygrać. Tak więc, dlaczego mi się udało, a setki ludzi wciąż ma jakieś urojone problemy z wygrywaniem? Odpowiedzi jest mnóstwo, podobnie jak teorii, tak więc nie bawiąc się w doktora socjologii, przedstawię wam mój sposób, dzięki któremu osiągnąłem swój mały sukces...

     

    Zaczniemy od dwóch podstawowych rzeczy, które powinien posiadać gracz marzący o wstąpieniu do wyższych lig. Po pierwsze - sprawny, stabilny internet. Bywają gracze, którzy wmawiają sobie, że są dobrzy, ale większość pomyłek zbywają pod pretekstem lagów oraz rozłączeń. Ponieważ LoL jest grą, która błędów nie wybacza, słabe łącze internetowe czyni takiego gracza najsłabszym ogniwem i jednocześnie naraża na wieczną tułaczkę pośród miernych graczy.

     

    Po drugie - sprawny komputer. Jeśli ktoś wierzy w to, że zachowując zimną krew, zdoła wygrać wszystko na sześciu klatkach na sekundę, to ja mu szczerze współczuję. Tacy gracze są mniej efektywni, nie zachowują należytego dystansu, mają problemy z zabijaniem stworów i tak dalej.

     

    Wszyscy posiadacze dobrego komputera oraz łącza mają duże szanse na osiągniecie złotej lub wyższej ligi, co nie oznacza, że jeszcze na to zasługują. Przejdźmy do kolejnych punktów programu.

     

    Po trzecie - czas. To nieodłączny element każdego zajęcia, sprawiający że odpowiednio zagospodarowany świadczy o tym, dlaczego przegraliśmy w życie. Najlepiej poświęcić go w celu uzyskania odpowiednich wyników. Jedna partia trwa średnio 30 minut, czas spędzony w kolejce i na wybieraniu dodatkowe 10, tak więc musisz się odizolować od świata na co najmniej 40 minut. Jeśli nie możesz tego zrobić albo nie potrafisz gospodarować swoim wolnym czasem i masz ciągle kogoś na głowie (rodziców, dziewczynę, inne zajęcia), nie rób sobie i innym przykrości. Po prostu nie zaczynaj gry.

     

    Skoro te trzy rzeczy mamy zapewnione, czas przejść do oczerniania... samego siebie. Mimo tego, że LoL jest grą zespołową, wpływ masz tylko i wyłącznie na siebie i swoje postępowanie (no chyba, że jesteś jednym z tych idiotów, co sądzą, że bólem dupy są w stanie coś więcej osiągnąć poza byciem publicznym pośmiewiskiem).

     

    Po czwarte - graj niewiele albo rób sobie przerwy między kolejnymi grami. Ludzka koncentracja jest bardzo ograniczona, a w pewnym momencie gracz przestaje myśleć i zaczyna popełniać trywialne błędy. Oczywiście są też tacy, co w ogóle nie myślą, ale próbujmy się szanować.

     

    Po piąte - oceniaj siebie i nie wywołuj presji na innych. Jest wielu durniów patrzących tylko i wyłącznie na grę pozostałych, zapominając o swoich potknięciach oraz porażkach. Wiadomo, że łatwiej jest dostrzec drzazgę u drugiego, a nie belkę w swoim oku, ale komentowanie gier innych ludzi nigdy nie przynosi pozytywnych efektów. Masz prawo do patrzenia na własną grę i wyciągania z niej wniosków. Próba przemówienia drugiemu graczowi do rozsądku ogranicza się do walenia głową w mur, zwłaszcza podczas wspólnej partii.

     

    Po szóste - nie wszczynaj ani nie wdawaj się w dyskusje. Gówniarz to gówniarz, niezależnie od wieku, płci czy wykształcenia. Pilnuj swojej dupy, nie mieszając się w jałowe dysputy. Zgodnie z zasadą “nie dyskutuj z idiotą, ponieważ trzeci nie dostrzeże różnicy”. Jeśli ktoś pragnie bardziej dobitnego określenia, niech korzysta z tego - kłótnie w internecie nie różnią się niczym od wyścigu w domu wariatów. Zwycięzca, przegrany, obaj pojebani.

     

    Po siódme - bądź ambitny. Wmawianie sobie, że jest się przegranym i frajerem nie pomaga nikomu. Grasz gry rankingowe po to, by osiągnąć jak najwięcej, a nie po to by zmarnować kolejne minuty swojego życia (nie oszukujmy się, przecież chodzi o to drugie).

     

    Po ósme - chyba najbardziej oczywiste, ale co mi tam - nie pogrążaj się. Robienie z siebie skrzywdzonego przez okrutny los i dążenie do sprawiedliwości (czyt. usilne przegrywanie) nie sprawi, że ludzie zaczną cię darzyć szacunkiem. Skoro przegrałeś gry “nie-ze-swojego-powodu” (tak ładnie określmy ten nic nie znaczący termin), zrób sobie przerwę i nie przegrywaj kolejnych.

     

    Po dziewiąte - jesteś w lidze, na jaką zasługujesz. To nie przypadek, że tkwisz w brązie czy srebrze. Twoje ogólne umiejętności nie są wystarczająco dobre, aby myśleć o wyższych ligach i grze z lepszymi graczami. Możesz narzekać na niemądre posunięcia twojej drużyny, na spotykanie troll teamów i wielu innych. Jeśli nie potrafisz się dostosować do panującej sytuacji, odpadasz.

     

    Powyższe punkty mają swoje proste uzasadnienie. Znacie zasadę Goebbelsa? Raczej tak, w końcu nie tolerujecie Niemców i ich wszelakiego nasienia, tak więc chłoniecie wszystko, co niemieckie, aby móc tego unikać. Powtarzane kłamstwo staje się prawdą - to ma swoje odzwierciedlenie w LoLu. Komentowanie cudzych zachowań, wroga interakcja z graczami, bezustanne granie doprowadza do sytuacji, że stajesz się małym, smutnym, żałosnym i zakompleksionym człowieczkiem, który czeka na uśmiech losu i wygranie za niego partii. Tak nie jest. Trzeba zapracować na swoje zwycięstwo, zarówno umiejętnościami, jak i dojrzałą postawą. Najgłośniej piszczą pozbawieni jąder, natomiast błędów nie popełniają ci, którzy nic nie robią.

     

    Mam nadzieję, że wszystkich napuszonych i rozzłoszczonych mamy za sobą, tak więc możemy przejść do praktycznych porad, jak łatwiej uzyskać upragniony ranking.

     

    Po dziesiąte - wyspecjalizuj się. Jeśli czujesz, że grasz dobrze jako support albo carry, skup się na tych pozycjach. Kupuj mocne postacie, zapewnij sobie kilka zapełnionych stron z runami, umiejętnie dobieraj specjalizacje. Oczywiście nie zawsze będzie ci dane grać na upragnionej pozycji (zwłaszcza jako mid laner), tak więc miej w zanadrzu plan b. Opanowanie dwóch, góra trzech pozycji, powinna zapewnić ci większe szanse na zwycięstwo.

     

    Po jedenaste - unikaj “godzin szczytu”. Tak, wiem, łatwo powiedzieć w okresie wakacyjnym, ale w trakcie największego natężenia ludzi gry rankingowe stają się żerem dla mocnych graczy posiadających konta z platynowym czy diamentowym rankingiem. Ponadto o tych porach jest wysyp słabeuszy.

     

    Po dwunaste - nie ucz się od najlepszych na podstawie oglądania ich streamów. Brązowa oraz diamentowa liga to dwa różne światy. Gracze mają inne priorytety, mentalność oraz zupełnie różniące się podejście do gry. Oczywiście wszędzie znajdziesz przewrażliwionych albo nadpobudliwych graczy, ale znacznie różnią się style gry między najlepszymi a najgorszymi. Najkorzystniejszym pomysłem wydaje się znalezienie gracza zdolnego do obiektywnego komentarza oraz konstruktywnej krytyki, który mógłby obserwować twoje poczynania albo z którym wspólnie rozegracie kolejne partie.

     

    Po trzynaste - nabierz dystansu do gry. Nie wyszło? Trudno, przecież się świat nie zawali. Trzeba być konsekwentnym w swoich dążeniach i dopuścić do świadomości możliwość przegranej. Cierpienie uszlachetnia, warto o tym pamiętać. Ponadto znajdź trochę czasu dla siebie oraz na grę.

     

    Po czternaste - w zdrowym ciele zdrowy duch. LoL nie jest typową grą, gdzie największe bonifikaty otrzymują największe nerdy spędzające mnóstwo czasu na rozegraniu setek partii. Warto pamiętać o tym, że dobrze odżywiony, natleniony organizm jest o wiele sprawniejszy od zaniedbanego i zapuszczonego. Dotleniony, odciążony mózg lepiej przetwarza informacje odbierane z otoczenia, przez co rzadziej popełniasz trywialne błędy.

     

    Nie ma pewności, czy zaprezentowane powyżej treści są skuteczne. Każdy miał swoją drogę do zwycięstwa. Może gdybym osobiście rygorystycznie przestrzegał ich wszystkich, miałbym szansę grać z najlepszymi? Tego nie wiem - nie mam nawet 30 lvla, ale za to cały bagaż kompleksów.

     

    Udanego derpienia na Summoners Rift.

     

    Pozdrawiam

  13. Czytając wasze opinie na temat czytelnictwa mobilnego, stwierdzam, że:

     

    a) jestem po*******ny, bo nie mam problemów z korzystaniem z aplikacji

    b) mam po*******ny smartfon z kategorii bieda, ponieważ nie generuje problemów podczas korzystania z aplikacji

    c) podsunąłem propozycję, która dla większości okazała się być problemem

     

    Pozdrawiam

     

    tam jest "poczochrany" ( ͡° ͜ʖ ͡°)

    • +1 1
  14. Obecnie wziąłem się za lekturę "Po drugiej stronie cienia" Piotra Sendera. Jako ciekawostkę dodam, że niespełna rok starszy ode mnie człowiek (z wykształcenia inżynier) posiada styl zbliżony jakościowo do niektórych fandomowych twórców.

     

    Pozdrawiam

  15. Może rzeczywiście powinienem zrobić zamiast "PDF/ePub" podział na Adobe Reader oraz czytnik formatu ePub, żeby nie kusić innych do dyskusji na tematy mniej związane z oryginalną tematyką. Raz jeszcze muszę się nauczyć, żeby najpierw dogłębnie sprawdzić materiały źródłowe, a potem się nie wypowiadać...

     

    Nie zmienia to faktu, że właściciel smartfona albo tabletu (nie mówię o nośnikach przeznaczonych głównie do czytania) ma znaczną wygodę przy lekturze czegoś na pdf. Dam ci proste porównanie czasów ładowania plików na moim urządzeniu przenośnym:

     

    Obiekt badany: opowiadanie posiadające 162 strony, 1 obrazek i ok. 390 000 znaków

    Czas ładowania dokumentu Google Docs - 135 sekund (2:15)

    Czas ładowania formatu .docx zapisanego na Google Drive - 7 sekund

    Czas ładowania formatu .pdf odczytanego na Adobe Readerze - 14 sekund (pierwsze uruchomienie), 1 sekunda (kolejne uruchomienia)

    Mógłbym jeszcze wziąć pod uwagę np. Kindle, ale ograniczyłem swój wybór.

    Testowana na K&M Live z Andriodem 4.1, na procesorze ARM Cortex A5 (4x1.2 GHz) i 4,5-calowym wyświetlaczem (żeby była całkowita jasność)

     

    Na tym prostym przykładzie można uznać wyższość docx nad pdf dla pierwszego rozruchu, jednakże drugi czynnik, jaki brałem pod uwagę, jest komfort dla czytelnika. Aplikacja Adobe Reader otwiera dokument na stronie, na której zakończyliśmy lekturę, co bardzo ułatwia pokonywanie długich tekstów albo kończenie na odpowiednich fragmentach. Ponadto format docx jest koszmarnie nieczytelny. Tekst rozciąga się na całą powierzchnię ekranu, zaś pdf ogranicza swą rozpiętość do formatu strony, w której został zapisany. Sam przeczytałem wiele książek i fanfików przy użyciu Readera, Kindle'a (na tablecie, więc pomijam) oraz GDocsa. Mogę chociażby na swoim doświadczeniu przekazać pewne spostrzeżenia.

     

    Jeśli chodzi o możliwość komentowania - obecnie tylko Google Docs umożliwia tworzenie "w czasie rzeczywistym" komentarzy i tekstu. Zarówno plik PDF, jak i doc musi być najpierw przesłany do czytelnika, który samodzielnie nałoży komentarze, a następnie odeśle z powrotem plik. Inna opcja udostępniania w Wordzie pozwala wyłącznie na wyświetlanie lub edytowanie, co nie jest bezpieczne dla autora opowiadania. GDocs umożliwia jednoczesne pisanie oraz ingerowanie osób trzecich bez obaw o przekroczenie uprawnień drugiej strony.

     

    ~~~~O

    (balonik!)

     

    Wszystkie te dywagacje prowadzą nad donikąd, ponieważ nie omawiamy problemu przyświecającego początkujacym pisarzom. Możemy jeszcze przez 50 postów wymieniać się spostrzeżeniami, acz czytelnik z zewnątrz nie wyciągnie z tego żadnych wniosków, które pomogłyby mu w pracy. Cahan, bo jakby nie patrzeć jest powódką naszej dyskusji, powinna wyjaśnić odbiorcom, jak powinni używać dostępnych powszechnie platform w celu zwiększenia dostępności swoich tekstów. Których edytorów się na początku wystrzegać, jakich formatów unikać, a o jakich myśleć podczas publikacji. Mam nadzieję, że skupi się na tym zagadnieniu w niedalekiej przyszłości.

     

     

    Jakbym chciał byłbym wstanie przygotować taki plik pdf, że prędzej doczekasz się wnuków niż uda ci się go przeczytać.

     

     

    Brzmi to jak powód do wstydu, a nie wyzwanie. Każdy szanujący się programista i publicysta myśli o stworzeniu pliku zdolnego do szybkiego otworzenia przez większość sprzętów obecnej generacji. Gdybyśmy chcieli wysyłać filmy w 1080p i wyżej bez renderowania, musielibyśmy się wyposażyć w łącza terabajtowe, a przecież nie o to chodzi.

     

    Pozdrawiam

  16. Mój drogi Mordeczu

     

    Zacznę od tego, że artykuł jest oczywiście subiektywny. Polecam przede wszystkim rozwiązania, które wiem, że są sprawdzone i bezpieczne. Seria o pisaniu fanfików jest też wieloczęściowa, ta jest formą wstępu do tematu, który jest rozbudowany.

     

    (...)

     

    5. Nie piszę, że powinni używać Worda. Piszę, że osobiście go lubię, ale każdy ma swój własny ulubiony edytor tekstu i to jedynie kwestia gustu. Dropbox i Steam Cloud są rzadko spotykane. Dropboxu sama nie znoszę, Steam Cloud nigdy nie widziałam w użyciu [choć konto Steam mam]. Google Docs ma szereg zalet:

     

    - są dobre dla czytelnika [komentowanie, przyjemna forma]

    - są dobre dla autora [komentowanie, sugestie]

    - można ich użyć wszędzie, bo są uniwersalne

    - tekst z docsów łatwo przenieść na FIMfiction i MLPfiction

     

    To po prostu najbardziej powszechna w wykorzystaniu forma, jeśli chodzi o fanfiki. Wymagana jest na chociażby takim FGE czy mlp polska.

     

    (...)

     

    8. Mój wielki błąd. Znowu zapominałam, że niektóre słowa i zwroty mogą być niejasne dla niektórych. Gwoli sprostowania:

     

    1) Bękart - samotny spójnik na końcu wersu

    2) Opko - określenie na opowiadanie publikowane w Internecie. Słowo pochodzi od skrótu OP [Over Power], co charakteryzuje typowe fanfiki i autorskie światy pewne IMBA/OP postaci typu Mary Sue. Z czasem przyjęło się jako częste określenie na opowiadania.

    3) Otagowanie - oznaczenie rodzaju tekstu przy pomocy tzw, tagów. Ułatwia to potencjalnemu czytelnikowi z czym będzie miał do czynienia. Przykładowe tagi: violence [przemoc], dark, slice of life, random, comedy.

     

    Moja droga Cahan,

     

    Ja te rzeczy wiem, ty te rzeczy wiesz, ale grupa docelowa już nie. Wiemy o problemach pisarskich, ponieważ mamy ciągłą styczność z opowiadaniami i ich korekcją, lecz odbiorcy, zaznaczeni u ciebie jako początkujący, nie próbowali swoich sił w pisaniu ani sprawdzaniu prac.

     

    Często podczas przygotowywania prezentacji wymaga się od prowadzących, żeby przedstawili zakres materiału, wokół którego będziemy toczyli dyskusję. Tutaj brakuje mi klarownego planu na kilka kolejnych publikacji. Alberich dobrze to rozegrał, skupiając swoją uwagę tylko na omówieniu jednego tematu. W obecnej formie skaczesz od punktu do punktu, nawet nie zapewniając czytelników, że przyjdzie jeszcze czas na szersze omówienie.

     

    5. Tutaj powinnaś jasno zaznaczyć, jaki edytor ma mocne i jakie słabe strony np:

     

    Word:

    + dobra jakość edycji

    + bardzo dobry słownik obejmujący niemal wszystkie wyrażenia występujące w języku polskim

    - brak możliwości komentowania

    - utrudnienia towarzyszące udostępnianiu treści

     

    Notepad:

    + można na nim pisać

    - nie powinno się tego robić

     

    Google Docs:

    + pozwala na pracę w trybie offline

    + współgra z urządzeniami mobilnymi (np. pisanie w trakcie podróży)

    + możliwość komentowania i sugestii od osób trzecich

    - wąski zakres edycji tekstu

    - wbudowany słownik nie obejmuje większości wyrażeń występujących w języku polskim

    - wymaga posiadania konta Google

    - długie czasy ładowania obszernych dokumentów przekraczających 20 stron

     

    PDF/ePub:

    + najlepsze rozwiązanie dla czytelników mobilnych

    + najszybszy czas ładowania obszernych dokumentów

    - brak możliwości edycji tekstu ani komentowania

     

    I zaznaczyć, że jeśli piszący ma braki w zakresie ortografii i interpunkcji, powinien pierwsze swoje prace pisać w Wordzie i tak przygotowaną treść kopiować do dokumentu Google.

     

    8. O takich rzeczach znowu powinnaś mówić w tekście.

     

    Z tymże takie rozważania powinny się znaleźć w artykule a nie w komentarzach na jego łamach, przyjmując, że większość spojrzy do pisma.

     

    Pozdrawiam

    • +1 3
  17. Moja droga Cahan,

     

    Znów miałem (tu wstaw przymiotnik adekwatny do Twojego nastroju) przyjemność przeczytania czegoś twojego autorstwa. Jest tak wiele rzeczy, na temat których mógłbym polemizować, że chyba już zacznę się produkować:

     

    - przestanie pisania nie wynika wyłącznie z wizji początku i końca opowiadania. Ten niezwykłe złożony proces twórczy może się wyczerpać z powodu słomianego zapału, braku cierpliwości, dotychczasowych nieprzyjemności związanych z pisaniem, ludźmi nas otaczającymi, braku odwagi zaprezentowania własnych treści, niedostateczną ilością czasu, problemów z czerpaniem inspiracji itp. Jak widzisz można napisać cały artykuł na ten temat (do czego swoją drogą aspirowała Madeleine i jej "Mamusia mnie zostawiła"), a i tak nie zdołasz go wyczerpać,

    - nie widzę potrzeby zaznaczania wyższości sensu nad absurdem. Z pewnością znajdziesz posługujących się absurdalną treścią i układających fabułę w sposób logiczny albo przynajmniej przyczynowo-skutkowy, a również tych, którzy mimo chęci oraz przystępnego dla wszystkich pisma nie zdołają niczego sensownego stworzyć. To już zależy wyłącznie od umiejętności autora i gustów czytelniczych,

    - podejście do czcionek też może wywołać różne emocje. Zamiast sztywnych reguł, lepiej przedstawić bardziej ogólną definicję. Inni odrzucą Ariala, ponieważ nie akceptują czcionek bezszeryfowych, jeszcze inni zrezygnują z Timesa z powodu gabarytów liter albo tendencji do szybszego męczenia się oczu. A co jeśli trafi się pisarz prezentujący swoje teksty Georgią? Zostanie wykluczony ze społeczeństwa za bycie rebeliantem? :P

    - z wykorzystaniem pieśni, kursywy i wyśrodkowania też może być różnie. Wiersze i poematy może są przystępne w takiej formie, ale teksty piosenek o długich wersach już niekoniecznie i praktyka niektórych wydawnictw ogranicza się do wyróżnienia ich dodatkową przerwą od reszty tekstu,

    - A co jeśli ktoś korzysta z platformy SteamCloud, Dropboxa albo innej chmury obliczeniowej posiadającej możliwość publikowania treści? Osobiście wolałbym zaprezentować różne łatwo dostępne edytory tekstu wraz z uzasadnieniem, dlaczego początkujący powinni pisać swoje teksty np. w Wordzie, a publikować w Google Docs?

    - bardziej od słownego tłumaczenia preferuję wideoprezentację, zawierającą instrukcję jak krok po kroku tworzyć dokumenty w Google Docs. Wydaje mi się, że obecna forma może niejednego wprowadzić w zakłopotanie,

    - największym problemem artykułu jest brak spójności i niemożność skupienia się na poruszanym problemie. Niektórymi zagadnieniami szafujesz, inne (równie istotne) ograniczasz do minimum. Czytając rozdział "Publikujemy", przez większość czasu zastanawiałem się, o czym chcesz aktualnie powiedzieć,

    - nie wyjaśniasz znaczeń słów "bękart", "kucykowe opko" ani "otagowanie",

    - "by bardziej je odróżnić od treszty ekstu" - literówka,

    - przed ani nie stawiamy przecinków.

     

    Sądzę, że część osób, które dopiero myślą o pisaniu tekstów, mogłoby skorzystać z porad zawartych w artykule. Osobiście jeśli miałbym go polecać innym, zachęcałbym wszystkich do zachowania dozy ostrożności.

     

    Pozdrawiam

    • +1 2
×
×
  • Utwórz nowe...