Skocz do zawartości

Mordecz

Brony
  • Zawartość

    372
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Mordecz

  1. Co ja właśnie przeczytałem? O.o

    No dobra, może aż tak odleciane jak "Kucyk Orła nie pokona" to nie jest, ale i tak warto było rzucić na to okiem. Dobry pomysł, jakim było skrzyżowanie zimnej wojny z konfliktem NLR/SE, został zrealizowany naprawdę dobrze. Pinkie i Fluttershy też wyszły mistrzowsko ("Milcz!"). Nic, tylko czekać na kolejne rozdziały.

    PS. Najgłośniej ryknąłem śmiechem przy kamizelce BOMBER :>

     Osobiście nie znalazłbym porównania do zimnej wojny (ani tym bardziej do "Kucyka...", zwłaszcza, że go nie czytałem). Cieszę się jednak, że lektura wywołała pewne skojarzenia oraz dostarczyła rozrywki.

     

    Aktualizacja!  :despair: Tym razem wpis nr. 12 oraz cała trzecia część. (nie zapominając o drobnej modyfikacji posta głównego)

     

    Pozdrawiam

    • +1 1
  2. Nie wiem, czy powinienem coś jeszcze dorzucać od siebie. Co najwyżej namieszam ci w głowie.

     

    Jak dla mnie powinieneś poszukać pewnej prostej rzeczy - inspiracji. Rozejrzyj się po swojej najbliższej okolicy (pokoju, domu, osiedlu/podwórku, witrynach internetowych itp.) i na podstawie własnych obserwacji spróbuj zebrać niezbędne rzeczy do napisania historii.

     

    Przykład 1:

    Trafiasz na puszkę pozostawioną na trawniku. Jeśli szukasz materiału na [Random], to załóżmy, że w podobnej sytuacji pojawia się główny bohater - źrebak chcący uprzątnąć środowisko. Okazuje się, że Księżniczka Celestia przechodziła obok i poczuła się poruszona tą niezwykłą postawą, dlatego też zabrała go do krainy utylizacji rządzonej przez konsorpcjum czerpiące niewiarygodne zyski z monopolu na produkcję puszek, które przy zetknięciu z metalową obudową śmietnika wybuchają! Żeby zamknąć wątek, źrebak mówi, że jest na to za mały i proponuje Celestii pójść do McBigMac's na shake'a. Tak więc Księżniczka zabiera go w podróż na wielkim bananie w kierunku zachodzącego słońca. [Odleciałem...]

     

    Przykład 2:

    Główny bohater - dajmy na to Blank Flank - podczas drogi do szkoły/pracy jest świadkiem ścigania kota przez agresywnego psa. Okazuje się, że futrzak trafia na ślepą uliczkę. Próbując panicznie znaleźć drogę ucieczki, wpada w jakąś wymyślną pułapkę (klinuje się, przewraca na siebie ciężki śmietnik). Główny bohater porzuca dotychczasowe zadanie i próbuje pomóc poszkodowanemu. Po kilku nieudanych próbach prosi o pomoc przechodniów, ale ci nie chcą się zainteresować, ponieważ sami się spieszą do pracy. Jedynymi zaaferowanymi stają się dzieciaki idące tą samą drogą w kierunku szkoły. Blank Flank biegnie w końcu do Fluttershy, ta woła po niedźwiedzia i wszystko się dobrze kończy. Kot ucieka, dzieciaki się cieszą, a Blank Flank dostaje znaczek kociej łapy. Miałbyś już nawet tytuł - Empatia, czy coś w ten deseń.

     

    Może się jednak okazać, że nie masz takiego naturalistycznego podejścia. Wtedy musisz zastanowić, jak możesz wykorzystać swoje zainteresowania (albo wewnętrzne pragnienia) w celu napisania swojej historii.

     

    Przykład 3:

    Załóżmy, że główny bohater od zawsze marzył o szczeniaku. Los sprawił, że dostał takowego. Niestety nie podejrzewał, że mały okaże się chodzącą maszynką do niszczenia mebli oraz moczenia dywanu. Całe opowiadanie może się skończyć tworzeniem relacji między właścicielem a zwierzęciem, a następnie zwieńczone prostą puentą.

     

    Przykład 4:

    Główny bohater to typowy anon-pisarz. Poszukując sposobu na wydobycie z siebie wewnętrznego Goethego (albo innego Sienkiewicza), używa wyobraźni do stworzenia różnych swoich reminiscencji, z którymi "spędził" dużo czasu podczas wymyślania historii. Jako że jestem graczem LoLa, to może niech pierwszym przyzwanym będzie Tristana. Opowie naszemu anonowi o Bandle City albo o epickiej akcji zwieńczonej pentą oraz wysadzaniem kieszeni przy użyciu rakietnicy. Drugim postać ze Skyrim i jego przygody z bójki w karczmie. Potem kolejni i kolejni. W końcu nasz anon-pisarz uważa, że żadna z historii się nie nadaje a on sam nie napisze opowiadania, bo nie wie o czym. [Ot obrazowe przedstawienie twojego problemu].

     

    Jeszcze inna metoda może skupiać się wokół naszego wewnętrznego dziecka. Jeśli jesteś pasjonatem Minecrafta albo równie kreatywnych piaskownic, to mam jeszcze dwa inne przykłady:

     

    Przykład 5:

    "101 zastosowań ciekłego azotu w cukiernictwie" [Pinkie Pie and Crystal Empire approve].

     

    Przykład 6:

    Po kataklizmie wyniszczającym cały kuczy gatunek, pozostają, jak zawsze nieśmiertelne, Celestia i Luna. Wiedząc, że teraz muszą przygotować grunt pod kolejną generację stworzeń zamieszkujących krainę, próbują na nowo postawić morza i lądy. Oczywiście robią przy tym niewyobrażalny rozgardiasz, sypie się czarny humor oraz cała masa niekonwencjonalnych pomysłów.

     

    Jak to się mówi - pieniądze leżą na ulicy. Kwestia tego, jak po nie sięgasz.

     

    Pozdrawiam

     

  3. Littlepip, na tym polega krytykowanie. ;)

     

    W porównaniu do poprzednich komentarzy, moje odczucia co do konwentu były zgoła inne. Co prawda jestem pozbawionym poczucia humoru burakiem, ale za to mogłem się spotkać ze starymi znajomymi i przy okazji poznać wiele nowych twarzy. Przy nastepnej okazji będę mógł powiedzieć Dolarowi prosto w twarz: "So we meet again!" Pewnie też z tego powodu, że musiałem co jakiś czas pomóc mojemu przełożonemu albo załatwić swoje potrzeby żywieniowe, nie odczułem problemu z brakiem tematycznym. Spotkanie z Bogiem Jamesem było ciekawe, a ponadto ubawiłem się w trakcie "angielskiej" prelekcji o fizyce w MLP. Osobiście jestem zadowolony z faktu, że znowu mogłem podzielić się swoją wiedzą nt. fanfików, chociaż ubolewam, że przez 90 minut nie zdołałem przekazać wszystkich informacji (znowu ._. muszę w przyszłym roku zmienić taktykę... albo podzielić obecną formę na dwie prelekcje o podobnej tematyce). Co ciekawe większość uczestników wytrzymała do samego końca, co mnie niezwykle ucieszyło. Oczywiście muszę również wspomnieć o prezentacji Albericha poruszającej podobne zagadnienia z nieco innej strony (można by rzec "humanistycznej", podczas gdy ja "ścisłej"). Nocna edycja "Rozmów w toku" to coś, na co czekałem od dawna. I nie przeliczyłem się!

     

    Oczywiście nie zapominajmy o wadach. W głównej mierze mógłbym zwrócić uwagę na klimat, a właściwie na jego śladowe ilości. Nie czuć było tej magii, jak za dawnych spotkań. To znak, że robię się stary ;_;

     

    No i jedno takie poważne uchybienie - miałem wrażenie, że w toalecie na trzecim piętrze korzystający taplali się we własnych szczynach. Tam było tak mokro, że bałem się wchodzić. Co gorsza nie było tam mopa, a za starcie tego papierem toaletowym dostałbym stryczek wykonany z rurek PCV.

     

    Pozdrawiam

     

    PS. Dolar, przypomnij mi, żebym dokończył tamtą bajkę o Twilight  :crazytwi:

    • +1 1
  4. Droga Cahan,

    Pragnę przypomnieć, że jedynym tagiem, nie bez przyczyny, jest [Crossover] :aj5: Z czasem ogólnopojętej satyry będzie coraz mniej, natomiast serwowane żarty się najzwyczajniej w świecie znudzą. Nie zmienia to faktu, że nie będę próbował was rozbawić  :crazytwi:

     

    Aktualizacja!  :twiangry:

     

    Nowe nagrania nie są obecnie aktualizowane, ponieważ nie mam czasu ani siły zmodyfikować zaległego wpisu. Po nadrobieniu zaległości uzupełnię temat o brakujące pozycje

     

    Pozdrawiam

    • +1 1
  5. Dziękuję za słów garść słów mego skromnego dzieła.

     

    Białych plam raczej nie unikniemy. To jest wątpliwa cecha pamiętników korzystająca ze schematu "wpis - specyficzna scena lub sytuacja". Mogę się tylko postarać, aby dochować chronologii wydarzeń oraz właściwego przedstawiania sytuacji.

     

    Na opisy nie powinnaś narzekać, przynajmniej za niedługo. Przyszłe rozdziały już bardziej będą się skupiały na otoczeniu niż klitce przypominającą piwnicę. Powiedzmy, że dałem czytelnikowi więcej czasu na poznanie Füttershy. Poza tym nie ma zbyt wiele do opisywania, a część fragmentów godnych wspomnienia zostawiłem na później ("Equestria dla opornych" oraz odznaczenia). Bez obaw - co do reszty bohaterów też mam pewne spaczone plany :rainderp:

     

    Żeby uczynić całość niebo bardziej klarowną, dokonałem dokładniejszej segregacji tekstu. Co prawda te wpisy są fragmentami większych rozdziałów, ale z racji na moje możliwości twórcze oraz przerobowe muszę się ograniczać do kilku stron tygodniowo. Ach, i dodałem jeszcze zagubione nagranie

     

    Pozdrawiam

    • +1 1
  6. Foley, to po prostu kwestia przysposobionej maniery.

     

    Ostatnio zauważyłem u siebie trojakie podejście do komentowania:

     

    Scenariusz pierwszy - zgrywam sobie fika do pdf-a, a potem czytam na telefonie w trakcie jazdy. Po skończeniu lektury zamykam dokument i zabieram się za kolejny. Identycznie jest z książkami, które przeczytałem w trasie wiele. Mogę sobie na to pozwolić, bo dojazdy zwykle trwają po dwie godziny w jedną stronę. Po przeczytaniu.biorę się za kolejną pozycję. Teraz rodzi się pytanie - czy mam wracać myślami do przeczytanej historii? Z definicji "naukowej" książki powinienem, bo tak teoretycznie powinna na czytelnika oddziaływać. Wrócę do domu i mogę się wziąć za pisanie, lecz... dokładny komentarz z analizą treści włącznie nie wchodzi za bardzo w grę, bo zajęłoby to mi zbyt wiele czasu. A ja nie lubię tracić czasu na coś tak "nieproduktywnego" jak dogłębny komentarz... Poza tym mam złe wspomnienia ze szkoły i pisania wypracowań (o ironio, a tutaj każdy mój post mogę traktować jako wypracowanie na zadany temat :rainderp:). Konsensusem staje się recenzja obejmujące aspekty postawione wyżej niż techniczne zagadnienia tekstu (brak przecinków itd.)

     

    Scenariusz drugi - czytam fika na komputerze i mam możliwość ciągłego analizowania i poprawiania treści przy użyciu funkcji sugerowania. Potem mogę na podstawie treści oraz zapisu tekstu dokonać dokładniejszej analizy, ponieważ raptem piętnaście minut temu miałem tekst przed oczami. Notabene to właśnie w tym przypadku tracę więcej czasu, ale z powodu własnego gospodarowania czasem oraz ustalonych priorytetów postanowiłem zrealizować postawione przed sobą zadanie. Problem polega na tym, że zamiast tego mogę robić masę innych rzeczy - oglądać filmy z kotami, obrazki z kotami, rysować koty, a może wreszcie nakarmić te, którymi się opiekuję :rainderp:

     

    Scenariusz trzeci - nie mam czasu ani ochoty rzeźbić w amatorszczyźnie. Pięćdziesiąt Bochenków Chleba samo się nie przeczyta! (a tak na poważnie to "Słupy Ognia" Steve'a Shagana).

     

    Pozdrawiam

  7. A ja mam swoje kryteria wybierania fików:

    1. Starsze (od kilku miesięcy po parę lat)

    2. Polskie

     

    Dlaczego? Nie frajda oceniać coś, co jest na bieżąco czytane. Książka jak wino - musi swoje odleżeć :rainderp: Oczywiście zdarzy się wziąć coś nowszego i je na bieżąco skomentować(Cahan mi świadkiem). Nigdy nie byłem na bieżąco z obecnie wydawanymi fikami, dlatego też zdecydowałem się wydawać recenzje w osobnym temacie.

     

    A dlaczego właściwie komentuję? Bo widzę w tym możliwość realizowania się. Łączę przyjemne z pożytecznym - nie dość, że ćwiczę pisanie, to jeszcze mogę kogoś uszczęśliwić swoją aktywnością, bądź zdołować wytknięciem przytłaczającej ilości błędów.

     

    Problem z komentowaniem na tle forum nie może tykać bezpośrednio piszącego. Wedle mojego "wyidealizowanego" przypadku ktoś sobie poczyta, oceni po swojemu i zajmie się kolejnym dziełem. On sam w sobie przeanalizuje przeczytaną treść, a potem po prostu weźmie się za kolejną książkę. Czy wy piszecie publicznie o każdym daniu, które skonsumowaliście? Albo wchodzicie na stronę a la filmweb w celu sprezentowania swojej opinii o dotychczas obejrzanych flmach? Nie, ponieważ nie widzicie takiej potrzeby, a ponadto formułowanie dłuższego komentarza trwa po prostu bardzo długo. To takie dorabianie poczucia obowiązku do przyjemności. A my nie lubimy obowiązków.

     

    Jak zawsze powtarzałem, tak ciągle będę głosił tę niewygodną ideę - pisarz ma tworzyć dla siebie, bo w tym fandomie prawdopodobnie nie zdoła znaleźć odbiorców. A jeśli zdoła, to niech się cieszy powodzeniem. Każdy chce sobie popisać, a nie kontemplować na temat wydanych opowiadań. Chcecie uczynić z tego "powinność"? Zaraźcie swoją aktywnością innych ludzi. Uczyńcie z tego zabawę, podobnie jak zabawą jest pisanie i dzielenie się fanfikami z innymi osobami. Dawno temu istniał "KKK" (Kucykowy Klub Krytyka), który rzecz jasna umarł śmiercią naturalną, bo się okazało, że nie było zbyt wielu aktywnych, a ponadto nikt nie wiedział, jak powinien egzystować :rainderp: Mimo to było wokół tego trochę zaangażowania. Sam miałbym parę pomysłów, ale czasami wychodzę z założenia, że mało kto mnie czyta :rainderp:

     

    Pozdrawiam

  8. Mazzer (Mazzeratio) - mój dawny pseudonim jako mistrz gry. Zanim wszedłem do fandomu MLP, na forum RPG znano mnie jako tęczową owieczkę łaknącej krwi oraz nieszcześcia graczy. Moje "ofiary" miały jednak ciekawe życie pełne niespodzianek, zrządzeń losu oraz nieszablonowych przygód. To były dobre czasy. Niestety charakter głównego bohatera jest daleki od tego kojarzonego z Enderversum (muszę kiedyś przeczytać tę serię).

     

    Pozdrawiam

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...