Ostatnio obejrzałem kilka filmów. Hurt Locker Przepraszam, ale za co wychwalano ten film? I te wszystkie nagrody? Za bohatera, który mógłby "przecinać" kable od bomb zębami? Historyjka o kozaku, który mógłby usiąść dupskiem na bombie, aby ją rozbroić? Bohater był płytki do bólu. Typowy kozak, który jest lepszy od wszystkich, bo widział wszystko i jest lepszy od wszystkich. Sam film sprawia wrażenie jednej, wielkiej propagandy: idź do wojska, tam jest super, lepiej niż w Call of Duty! Mogło być ciekawie - tematyka jest genialna, ale niestety wykonanie leży i kwiczy. Główny bohater rozbroił nie tylko bomby, ale i cały film. Ten kozak podchodzi do ładunków jak do petard. Nie lubię czegoś takiego. Cytując pewnego gościa z pewnego polskiego filmu: "A co on k# jest? Robocop?" Żeby nie było - HL ma swoje zalety. Gigantyczny plus należy się za klimat. Każdy, ale to absolutnie każdy człowiek, może chować detonator. A "postronni" mieszkańcy uwielbiają oglądać pracę saperów. Momentami dało się czuć strach saperów, ciągłe wymachiwanie bronią, aby sprawdzić czy byle dzieciak nie ma czegoś przy sobie. A jeśli ma? Zastrzelisz go? Niestety to jedne z nielicznych zalet. Reszta to propaganda, którą ukryto pod postacią kozaka-sapera. A mogło być tak pięknie... Ocena 4/10 Postrach jeziora Obejrzałem to z jednego, prostego powodu. Czasami takie filmy są tak głupie, że aż śmieszne. I taki jest "Postrach". O co chodzi? W okolicach... okolicznego jeziora zaczynają ginąć ludzie. Oczywiście, większość ofiar to przystojni faceci, piękne kobiety, a miejscowy szeryf to kozak ze strzelbą. Nie ma to jak filmy "made in USA", gdzie nie ma otyłych ludzi. Dyskryminacja! Dość szybko wychodzi na jaw, że "tymi złymi" są "wężogłowe ryby". Wiecie co? W trakcie reklam wpisałem nazwę i... takie coś istnieje! Oczywiście w filmie podkręcono ich umiejętności, ale mimo wszystko... Ciekawe Gra aktorska przypomina casting do szkoły teatralnej... gdzie do filmu wzięto tych odrzuconych. Zakończenie jest całkiem sensowne, a co więcej miło obejrzeć coś, co ma tak żenujące efekty specjalne, że docenimy inne filmy. Ocena 1+/10 (za "śmiechowość") Pluton "War... War never changes" - znany cytat, prawda? Od siebie dodam "...but it changes people. Forever" Lubicie filmy wojenne? Po obejrzeniu tego, uznacie Szeregowca Ryana za bajkę. Już na starcie, Pluton ma u mnie "dychę". Za co? Za muzykę. Kojarzycie "Adagio for Strings" niejakiego Barbera? No właśnie... Nie dość, że użyto jej w absolutnie idealnych momentach, to potęguje ona i tak wciskający w fotel klimat. Akcja rozgrywa się w Wietnamie i ukazuje losy... Nie. Historia gościa, który zrezygnował ze studiów, aby walczyć jako patriota, schodzi na n-ty plan. Pluton pokazuje to, czego nie widzimy we współczesnych produkcjach - koszmar jakim jest wojna. W możliwie okrutny, obrzydliwy, krwawy ale niestety prawdziwy sposób. Nawet gdyby powstał wczoraj, nie zawierałby pierdyliarda wybuchów. Wielu mogłoby uznać, że "tu nic się nie dzieje, gdzie wybuchy, strzelaniny etc." Nie ma. I dobrze. Pluton jest na tyle prawdziwy, na ile im pozwolili. Takie produkcje, produkcje pozostają w pamięci na lata, jeśli nie na zawsze. Po prostu pozycja obowiązkowa. Słowa: "Na wojnie zabijasz ludzi. Nie zawsze tylko wroga" dają do myślenia. Ocena 100/10 Arcydzieło... pora na "Czas Apokalipsy"