Day ukłonił się pani kapitan po czym odpowiedział:
- Prooszę zaaatrzymać fotogggrafię, paani kapppitan. Osooba ta, jest zbyt chaaarakteryyystyczna by jej nie poooznać. Wątppię, aby istttniał ktoś ideeentyczny. Wyruuszam naaatychmiast. Zrrobię wszystko coo w moojej moocy.
- Nie pomyślałeś, że może pomóc ci w poszukiwaniach? Jak myślisz - spojrzała mu przenikliwie w oczy po czym kontynuowała - Lepiej okazać fotografię, czy przez 20 minut jąkać czy widziałeś tego jegomościa? Aha. I wymyśl lepiej jakiś dobry powód, bo jeszcze pomyśli, że ma coś na sumieniu. No dobrze, ruszaj.
- Raacja. Daam z siebie wwwszystko - Day chwycił zdjęcie, zasalutował. Już miał ruszać gdy usłyszał za sobą:
- Day! I jeszcze jedno. Jeśli coś wpadnie mi w oko, pójdę do okulisty. Twoim zadaniem jest ochrona króla, nie mojego wzroku. No dobrze. Wiesz co masz robić.
- Tak jest - zasalutował ponownie, po czym odszedł mimowolnie oglądając się za sobą. Chwilę później ugryzł się jednak w język... dosłownie i pomyślał "patrz przed siebie głąbie. Świetnie... mam szukać jakiegoś klauna. I co ja powiem?" - myślał rozglądając się po okolicy - "Wylegitymować? Żaden problem. Wydobyć informacje? Niby na jakiej podstawie do jasnej... ech, ze strażnika zrobili mnie szpiega. I pomyśleć, że na co dzień takich łapię... WSTĄP DO STRAŻY mówili. A niech ich (liczne przekleństwa)"