Studiowałem pedagogikę wczesnoszkolną. Wedle rankingu to jedna z najgorszych w kraju (10h metodyki nauczania? Przecież to jakaś paranoja). Mimo to znakomicie sprawdzałem się jako nauczyciel.
Nauczanie to cecha - tak, nie każdy został mistrzem "ot tak", ale to trzeba mieć we krwi. Zrozum. Widziałem to po reakcji i komentarzach znajomych.
Wymaga ćwiczenia - tak, z każdą godziną, podpowiedzią nabierałem wprawy, eliminowałem błędy
Na studiach można poznać ciekawe techniki (w teorii, na mojej uczelni było raptem dwa przedmioty po dziewięć godzin) - tak
Nauczania można się nauczyć - NIE - większość młodych nauczycieli, których znacie, a mają w szkole opinię "takiego co nie potrafi uczyć", to "nauczyciele", którzy "nauczyli się uczyć". Pomijam wypalenie zawodowe.
Nauczyć się dotrzeć do drugiego człowieka - niby jak? Albo to potrafisz, albo nie. Pewnie w jakiejś bibliotece walają się cegły pełne zbędnych definicji, ale empatia to coś czego nie da się nauczyć.
Faktycznie, żadne studia mi nie zdołają pomóc. Pomijam fakt, że ukończyłem je kilka lat temu. Z "nastu" przedmiotów tylko dwa okazały się przydatne, ponieważ całkowicie zrezygnowano z definicji, na rzecz praktyki. Grupa dostaje zadanie: "organizujemy wywiadówkę". "Magistra" każdemu daje inne zagadnienie: powiadomienie rodziców, przebieg wywiadówki etc. Wbrew pozorom to nie takie proste. Definicje były zbędne. Przydała się logika i podchwytliwe pytania pani magister w czasie odpowiadania.
Pewien profesor powiedział nam - "Po co uczyć się książek na pamięć? Nie po to zostały napisane, żeby ktoś je teraz przepisywał do zeszytu, a co gorsza uczył na pamięć. W razie potrzeby do nich zerkniecie" - jedna z najbardziej sympatycznych oraz inteligentnych osób jakie znam. Wedle niego najważniejsze było samodoskonalenie, to my mieliśmy decydować o tym co chcemy rozwijać, a nie wbijać do głowy niezliczone ilości definicji. Na egzaminie stawiał wyższe oceny tym, którzy nie tyle nauczyli się czegoś na pamięć, co rozumieli dane pojęcie (nawet jeśli powiedzieli połowę definicji, a ktoś niczym Ivona wyrzucił z siebie całość)
Over & out