-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Nic. Nie mogłeś użyć żadnego zaklęcia, oprócz macek. Klacz wzięła twojego w usta.
-
Twój język zaczął lizać jej tunel. Mimo, że jej usta paliły, każdy ruch jej języka był strasznie przyjemny.
-
Oderwała usta i ponownie się uśmiechnęła. Następnie przekręciła i zaczęła lizać twoją godność. Ty miałeś przed twarzą jej tunel. Powoli wysunąłeś język.
-
Klacz położyła się na tobie i pocałowała. Jej usta paliły jak ogień. Przytuliłeś ją kopytami.
-
Klacz wyciągnęła kopyto w twoją stronę. Twoje ciało podeszło do niej wbrew twojej woli i położyło się na plecach. Klacz uśmiechnęła się. Para śnieżnobiałych kłów wyróżniała się w mroku.
-
Przed tobą stała klacz z ciemności. Wyróżniały się jedynie jej kły i oczy. Jednak, gdy tylko spojrzałeś w jej oczy, zamarłeś. Czułeś, że nie możesz nic zrobić.
-
Ślad powoli się powiększał. Zbliżasz się do właściciela. Na pewno chcesz z nim walczyć?
-
Wciąż cisza. Dopiero po paru minutach poczułeś okruch tamtej energii. Maleńki i blednący.
-
Nic. Null. Nothing. Krótko mówiąc, żadnych wskazówek. Jakby nigdy nic się tu nie zdarzyło.
-
Po chwili już tam byłeś. Po tej dziwnej energii nie było śladu. Zostało tylko trochę BIAŁEGO CZEGOŚ na podłodze, niedaleko miejsca, w którym ten cień robił TO Lily.
-
- Tata... Uważaj na siebie... - powiedziała jeszcze Lily. A właśnie... Zostawiłeś Deli w Ponyville.
-
Lily uśmiechnęła się i przytuliła cię. Poczułeś coś dziwnego. Lily nie ma tętna.
-
Lily milczała chwilę. - Dziwnie się czułam... Poszłam sobie połazić, jak zawsze... Wtedy coś w środku kazało mi tam podejść... Potem zobaczyłam oczy w krzakach... Sparaliżowało mnie... Wyszedł stamtąd ten cień... Kazał mi położyć się na plecach... Nie wiem, czemu nie protestowałam... Potem powiedział, żebym się nie bała... I na koniec... - skrzywiła się. Niezły opis tego wszystkiego.
-
- Tata... - jęknęła Lily. Ona cię teraz potrzebujei to się liczy.
-
Więc musisz przełamać tą fobię. Dla Lily. Klaczka zaczęła się budzić.
-
Może lepiej idź do Lily i pomyśl, jak ona teraz ma żyć. Piwnica i myszki?
-
Badanie nie dało pożądanych wyników. Wampiryzm związał się z DNA Lily. Czyli nie można tego usunąć.
-
Po paru minutach już byliście w Lost Hills. Lily wciąż była nieprzytomna. Za to coś zauważyłeś. Ma nietoperzowate skrzydła.
-
Lily była poparzona, ale nie były to groźne poparzenia. Po chwili przybył wasz transport.
-
W końcu potwór uciekł. Jednak w powietrzu unosił się swąd palonej sierści.
-
Stwór zaryczał. Raniłeś go. Ale raniłeś też Lily. Klacz próbowała się skulić, piszczała z bólu zadawanego jej przez twoje promienie słoneczne.
-
Kuc uniknął kul. Nie przerywał swoich czynności. Raczej będziesz potrzebował magii do zabicia go. Jakiejś jasnej magii...
-
Zobaczyłeś ją. Wydawało się, że jest gwałcona przez ciemność. Ciemność o kształcie kuca. Lily była przyciśnięta do ziemi. Utrzymywały ją czarne kajdanki.
-
Po paru minutach byłeś już w podziemiach. Zauważyłeś coś różowego. Kępka sierści. Jesteś coraz bliżej.
-
Cisza. Niikogo tu nie ma. Ale czujesz coś. Tą dziwną energię. Staje się coraz potężniejsza. Jednocześnie wciąż wydaje się być pod tobą.