-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Powoli jadła. I znowu nadeszły capowate myśli... Się raczej od nich nie odgonisz.
-
- Może trochę - powiedziała. Lucy coś robi u siebie. Wy jesteście lekko głodni i śpiący.
-
- Jeśli nie będę musiała - powiedziała. Powoli wstała i ruszyła za tobą.
-
Luna wciąż patrzyła się w ziemię. - Wy tam zamierzacie siedzieć, czy wyjdziecie w końcu?! - wrzasnęła z góry Lucy. Szybko ten czas leci... Już połowa dnia...
-
Wlazła w ciebie. Przez parę sekund czułeś ostry ból, jakby kilkanaście noży wbijało ci się w mózg. Potem wszystko ustało. I zachciało ci się capowatych tematów...
-
- Będzie gotowe za jakąś godzinkę do uruchomienia! - wrzasnęła z góry. Do tego czasu można Nightmare Moon gdzieś zamknąć. Luna usiadła sobie na trawce.
-
Dusza zatrzymała się między krzakami. Dosyć szybko się ślizga. Tak, jakby obecność Luny ją płoszyła.
-
- Jeszcze nie! - odkrzyknęła. Dusza spadła na ziemię i wpełzła między krzaki. Luna odruchowo wstała, by za nią pójść.
-
Luna powoli uspokajała oddech. Właśnie, Papillon... Ostatnio coś jej nie widać. Dusza wyślizgnęła ci się i zaczęła pełznąć po twoim kopycie i usadowiła się na twoim ramieniu. Nawet niezły zwierzak.
-
Przeszczep duszy jest bolesny, więc gdy wyrwałeś jej Nightmare Moon, krzyknęła. Patrzyła na ciebie w szoku, dysząc. Nightmare Moon była śliską duszą w twoich kopytach. Lucy zaraz przyjdzie.
-
- Nie wiem - powiedziała. Czas już chyba wracać... Nie możecie tu przesiedzieć całego dnia.
-
- Może... - powiedziała cicho Luna. Zachciało ci się porobić TO z nią, ale za jej zgodą...
-
Luna nie zareagowała. Wlepiła spojrzenie w ziemię. Jej temperatura już wróciła jej do normy. Można już wyjść stąd...
-
Luna spuściła wzrok. - To dlaczego mi TO robiłeś? - zapytała. Chyba chodzi jej o gwałty...
-
Luna milczała przez chwilę. - To dlaczego chcesz, bym była Nightmare Moon...? - zapytała. Jej temperatura powoli wracała do normy.
-
Luna odetchnęła z ulgą. - Tak... - powiedziała. Następnie spojrzała w twoją stronę. - Czemu to robisz?
-
- Allan... Proszę... - jęknęła. Widać, że cierpi. Może i nie jest to śmiertelna choroba, ale wkrótce ją wyniszczy.
-
Temperatura wreszcie zaczęła powoli spadać. Jednak zaraz wzeszło słońce. Już wychodziłeś z pomieszczenia... - Allan... - jęknęła Luna. - Pomóż...
-
Lunie nic nie pomagało. Ani koce, ani okłady, ani zaklęcia. Całą noc stosowaliście z Lucy różne techniki leczenia. Luna wciąż jęczała i była rozpalona.
-
Nightmare Moon ma znacznie utrudnione zadanie, jeśli ciało jest chore. W końcu Luna się obudziła. - Zimno mi... - jęknęła jak dziecko.
-
Nie umrze, ale wciąż ma gorączkę. - Tia... - jęknęła Luna przez sen. - Chrys...
-
Wciąż jest Luną. A sama Luna ma gorączkę. Jest rozpalona i poci się. Mamrocze przez sen.
-
I zasnąłeś od razu. Śniła ci się Luna, albo raczej jej tył. Mózg chyba podsyła ci aluzje. Gdy się obudziłeś, był wieczór dnia następnego. Nieźle pospałeś.
-
Pokiwał łbem jakoś. Lucy się zmaterializowała. Czułeś, że jeśli zaraz nie pójdziesz spać, to odpłyniesz.
-
Lucy jest uwięziona pod szafką. RADE już aktywny. Luna już nie jest sparaliżowana, tylko ogłuszona. Jest obładowana wszystkim, co ma zatrzymywać magię.