Wiadomości się odtworzyły od najstarszej...
- Allan? Kiedy wrócisz? Dzieciaki zaczynają się martwić... Oddzwoń, proszę.
- Allan... - głos Twi pełen rozpaczy. - Delicate zniknęła. Myślałam, że poszła do szkoły, ale zabrała tylko drugie śniadanie, bez książek. Możesz jej poszukać? Fire pozdrawia tatę.
- Allan? Już minął tydzień... Delicate wciąż nie ma... Mam przypuszczenia, że nie żyje... Proszę, chociaż zadzwoń, czy jej nie widziałeś.
- Cały dom umiera. Wszyscy czekają, kiedy wrócisz. Nawet Fire, który uczy się mówić, nie potrafi zrozumieć słowa "tata". Oddzwoń, błagam...
- Allan! Luna zniknęła. Wszyscy od razu uznali, że to pewnie ty. Nie! Idą tu strażnicy! - rozległ się odgłos walenia w drzwi, przerwany przez przerwanie wiadomości.
Ostatnia wiadomość była sprzed paru minut. Głos był przepełniony strachem, bólem i rozpaczą.
- A-Al... Zabrali... Zabrali ich... Nie proszę cię... Już, byś wrócił... Ja mogę tu umrzeć, zginąć... Cokolwiek... Tylko ocal maluchy... Ja już... Nie daję... Rady... - każde słowo było coraz słabsze. Na końcu Twi się rozkaszlała. Rozległ się charakterystyczny dźwięk magii, która przestaje działać. Następnie usłyszałeś odgłos, jakby telefon wpadł do kałuży z jakąś cieczą. Nastąpiła upiorna, grobowa cisza. Mimo to, wiadomości nikt nie przerwał. Sekretarka automatycznie przerwała ją po minucie.