-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Mimo odrętwienia, w jakie wpadł, jakoś załatwiał sprawy państwa. Tylko nie wychodził z domu. Ludzie sami musieli do niego przychodzić.
-
Nic. Leży sobie pod stertą ręczników. Chyba jeszcze sobie poleży.
-
Drogi Betonku, możesz mi powiedzieć, co to za mody na sierp i piłę tam macie?
-
Nie zdążyłeś. Gdy się obudziłeś, była już zajęta sprawami swego państwa. Wszyscy dookoła ciebie jeszcze spali.
-
Nie skrzywdziły go. Bardziej zszokowany. Papillon aktualnie śpi. Jak każda normalna istota w nocy.
-
Wiadomo, że nawet w tej chwili ma doła. W tym momencie myśli, gapiąc się w sufit. Dookoła słyszałeś tylko równe oddechy swojej rodziny.
-
Twilight aktualnie spała. Na zewnątrz robi się ciemno. Lily spokojnie chrapie obok. Bolt i Deli położyli się na dywanie i również usnęli.
-
Wszystko jak na razie jest dobrze. Lily skądś wiedziała, że potrzebuje ciepła i wilgoci. Ci zostało jedynie włożenie go do komórki.
-
Prawdę mówiąc, komórka pod schodami nie jest popularna... Nikt tam nie łazi, chyba, że Lily przed nią sterczy jak ochroniarz.
-
Nagle usłyszałeś za sobą dziwny dźwięk. Potem podturlała się do ciebie Lily ze stertą ręczników. Popchnęła stertę w twoją stronę, wtuliła się w ciebie i zasnęła.
-
Lily odwróciła się do jaja i zaczęła coś do niego szeptać. W normalnym języku, ale byłeś już za daleko, by cokolwiek usłyszeć. Lily wylała kolejną porcję wody na stertę i ziewnęła. Wyglądała tak, jakby przez opiekę nad jajem nie spała całą noc. Dodatkowo osłabiało ją utrzymywanie zaklęcia, które powoduje, że nie widzisz jej sygnału.
-
Jajo. Do tego te specyfiki zrobiły coś, że szybciej się wykluje. Lily cię zauważyła i szybko zasłoniła sobą stertę ręczników.
-
Lily dreptała z wiaderkiem w las. Byliście na Los Santos, więc było gęsto. Po paru minutach znaleźliście się na polanie, na której ostatnio miałeś kolację z Twi. Tyle, że na miejscu stołu leżała kupka ręczników. Lily wzięła leżące obok niej fiolki i wlała kilka kropli każdej do wiaderka. Następnie podlała ręczniki. Nic się nie wydarzyło. Jednak, mimo, że woda w morzu jest chłodna, po wlaniu specyfików, zmieniła temperaturę na cieplejszą.
-
Albo masz zwidy, albo na plaży widzisz jak Lily zbiera wodę morską do plastikowego wiaderka... Zaraz... To prawdziwa Lily!
-
I co tu robić? Deli się najadła i poszła spać, Bolt polazł żreć fotel, a ty siedzisz w kuchni ze śpiącą Twilight opartą o ciebie...
-
Nie wiadomo. Byś musiał ją zapytać. Bolt gapił się, jak jego mama śpi na siedząco, oparta o ciebie. Deli zajęła się wtykaniem nosa w owsiankę.
-
- Nie martw się... - powiedziała słabo, podeszła do ciebie i cię przytuliła. - Znajdzie się... - mruknęła. Po chwili opadła bezwładnie na ciebie. Zasnęła.
-
Po chwili maluchy jadły posiłek w postaci owsianki. Twilight wróciła. Wyglądała, jakby miała zasnąć na stojąco. Chyba obudziła się w nocy i wyszła poszukać małej.
-
Śniło ci się, że z jaja urodził się mutant, który was wszystkich zgwałcił. Nawet dzieciaki. Ludzi też. Obudziłeś się o dwunastej. Twilight nie było, poszła szukać Lily. Bird i Bolt wlepili w ciebie wygłodniałe spojrzenia.
-
Sam zacząłeś czuć się senny. Pewnie Lily nie chciała, żebyś wiedział, co to. Żadnych sygnałów nie było. Powieki ci się kleiły.
-
Wróciłeś do domu. Już ciemno. Bolt i Deli spali na dywanie. Twilight spała już w łóżku. Po wyrazie jej pyszczka widać, że się martwi o Lily.
-
Powoli robiła się noc. Lily wciąż nie było. Po tamtym mignięciu w laboratorium, już więcej się nie pokazała.
-
Jajom nic się nie stało, ale naukowcy powiedzieli ci, że ukradła kilka fiolek z jakimiś nieokreślonymi substancjami. Sami nawet nie są pewni z jakimi.
-
Twilight zarządziła szukanie. Sama pobiegła do bloku kucyków, by popytać, czy ktoś jej nie widział.Tobie zostało pytanie ludzi. Sygnał Lily na moment mignął w laboratorium. Tam, gdzie przetrzymywali jaja.
-
Zauważyłeś, że jej sygnał z patyka zniknął. Nie słyszałeś jej, ani nie widziałeś. Lily przepadła jak kamień w wodę.