-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Pierwszy raz poczułeś magię Lily. Jej pierwsze zaklęcie tarczy odbiło ciebie tak, że odleciałeś do tyłu, na ścianę jakiegoś budynku. Tymczasem klaczka uciekła poza pole widzenia.
-
Leżała tam spora sterta wilgotnych ręczników. Lily złapała ją w kopytka i sprintem wybiegła z domu. Chyba nie ma zamiaru wam tego sekretu pokazać.
-
Oj, musisz, musisz. W tym czasie wszyscy zdążyli oberwać od Lily co najmniej raz. W tym Twilight ze cztery, gdy chciała ją uspokoić. Deli właśnie buczała, a na jej kopytku powoli powstawał siniak.
-
Nie teleportowało cię. Ktoś rzucił na jego dom zaklęcie przeciwko teleportacji z zewnątrz. Nie mogłeś nawet wyczuć, czyja to magia.
-
Cisza. Nic. Nikt nie podszedł do drzwi, nikt ich nie otworzył. Wszystko pozamykane, a Faruk ignoruje cały świat.
-
Faruk tego dnia był jakiś podenerwowany. Siedział sam, nie odpowiadał na dzwonek, ani na pukanie. Drzwi zamknięte na cztery spusty.
-
Twilight pokiwała głową. Tymczasem Lily nie ruszała się z miejsca. Gdy podlazł do niej Bolt, jego również uderzyła. Twi od razu podbiegła do nich i odciągnęła ryczącego bachurka.
-
Gdy tylko podszedłeś do Lily, dała ci z liścia. Dosyć mocno. Chroniła komórkę własnym ciałem. Była gotowa uderzyć drugi raz.
-
Przestali gadać około północy. Papillon odleciała kilka minut po zakończeniu rozmowy. Teraz Faruk gadał z kimś innym. Po skończeniu jedzenia Twilight pozmywała naczynia, a maluchy zaczęły biegać po domu. Jedynie Lily stanęła obok komórki pod chodami. Jej wzrok mówił: "Podejdź to zabiję".
-
- Dobry - powiedziała i postawiła swoją porcję na stole. Gdy Bird zrozumiała, że to się je, zaczęła pałaszować jakby przez tydzień nic nie jadła
-
Tak pachniały naleśniki. Twi akurat je smażyła. Dzieciaku już wcinały swoje porcje. Oprócz Deli, która trzymała naleśnik i nie wiedziała, co z nim zrobić.
-
Powtórzył się, dokładnie taki sam. Obudziłeś się koło drugiej w południe. Twilight nie było obok, a czułeś pyszne zapachy z kuchni
-
Obudziłeś się i... Pierwsze to, co zobaczyłeś, to to, że leżysz na nieprzytomnej Twilight. Wyglądało to, jakbyś właśnie ją zgwałcił. Obok leżały Rarcia, Luna, Celka i Papillon. One też tak wyglądały. I wtedy... Obudziłeś się na serio. Leżałeś w swoim łóżku, obok Twi, jest środek nocy, a ty zlany potem.
-
Gadają, gadają i gadają. Deli, Lily i Bolt usnęli u siebie, a Twilight położyła się w łóżku. Robi się późno, a tamci dalej gadają...
-
Wciąż rozmawiają... Powoli robi się noc. Rarcia już poszła, aby szyć u siebie. Twilight wzięła Bolta i Lily na kopytka, po czym zaniosła ich do sypialni.
-
Lily o dziwo była spokojna. Zauważyłeś, że zerka w twoją stronę, jakby chciała sprawdzić, czy gdzieś nie idziesz.
-
- To dobrze - powiedziała Twilight. Aktualnie siedziała z Rarcią, która mierzyła wszystkie źrebaki. Mundurki szkolne...
-
Ludzie nie potrzebowali twojego nadzoru. Wszystko u nich okay. Możesz robić co chcesz.
-
Miasto powoli przestawało przypominać wiochę. Z każdym dniem przybywało budynków, maszyn i ulic. Możliwe, że patykowe przyspieszenie nie będzie potrzebne.
-
Bird jakoś przełknęła kilka łyżek, a zajęło wam to pół godziny. Co za dzieciak. Żadnych wiadomości lub znaku, że rozmowa się skończyła, nie było.
-
Wie. A Deli na zmianę buczała, że głodna i wsadzała nos w kaszkę. Ciężko jest nakarmić takiego dzieciaka.
-
Rozmowa trwała strasznie długo. Więc zrobiło się nudno. Czekałeś i czekałeś, ale nic nie wskazywało na to, że mają skończyć.
-
- Nie trzeba. W zasadzie, chciałabym porozmawiać z twoim bratem - powiedziała. Widać, że chce powiedzieć mu coś ważnego.
-
- Witaj, Allan - powiedziała. Motyle ucichły. Rozleciały się i po chwili na placu stało kilkadziesiąt białych kucyków. Setki motyli wciąż fruwały.
-
Na zewnątrz stał rydwan z Papillon. dookoła fruwały motyle. To one gwizdały. Tak jakby ze sobą rozmawiały.