-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Faruk pokiwał głową. Naukowiec poszedł do pokoju, w którym trzymano jaja, by je zbadać. Tymczasem na zewnątrz usłyszałeś dźwięk, jakby setka ludzi nagle zaczęła gwizdać.
-
Faruk właśnie pytał naukowców o te jaja. Okazało się, że jedno zaginęło. Tyle przynajmniej usłyszałeś, gdy się zbliżałeś.
-
Twilight karmiła Deli, która chyba nie rozumiała, że to na łyżce to kaszka. Gapiła się na to tylko, a gdy Twilight jej podawała, wsadzała w to nos.
-
Obudziła się po paru minutach. Ziewnęła i przytuliła cię na dzień dobry. Potem za pomocą magii szybko sprzątnęliście resztki z kolacji.
-
[wiadomo w jakim, więc ciach] Obudziłeś się rano. Obok ciebie spała Twilight, tuląc cię. Całą noc spędziliście na tej polance.
-
Twilight odwzajemniła pocałunek. Słońce zaszło i polanę opanował mrok. Teraz, gdyby ktoś was podglądał, nic by nie zobaczył.
-
Twilight cię przytuliła. Następnie uśmiechnęła się do ciebie. Dookoła cisza i spokój. Zero szeptów.
-
I tak było. Po ostatnim daniu oboje usiedliście na sercowych poduszkach. Powoli nieb robiło się różowe. Piękny widok.
-
- Ważne, że już ich tam nie ma - powiedziała Twilight i cię pocałowała. Po chwili do pocałunku dołączyła przytulenie.
-
Poszli. Lily zadowolona polazła w stronę miasta. Spike zabrał Capo. Nareszcie zostaliście sami...
-
- Spike'a to wziąłem na ochronę, a Lily bo nie rozumiała o co... - przerwało mu jej kopnięcie go w krocze. Capo wyturlał się w krzaki.
-
Nie mają. A pomysł Capo. Chciał zobaczyć wasze Echem, ale sam być nie chciał to przyciągnął Spike'a i Lily.
-
Spike wlepił wzrok w ziemię, a Lily ziewnęła. Twilight przewróciła oczami. "Typowe". Żadne się nie przyzna.
-
Capo i... Kurna, ja nie wieżę, skąd tu Spike i Lily? W mordę, zwariować można... Wszyscy się zarumienili i uśmiechnęli. Oprócz Lily, która gapiła się na was obojętnym wzrokiem.
-
Twilight zachichotała i pokiwała głową. Szybko usiedliście na miejscach i... Nie no, zwariować można, szepty w krzakach!
-
Wyglądała tak samo, jak podczas tamtej kolacji. Również miała kok, ale tym razem założyła również granatową sukienkę. Jak na bal. Pocałowała cię na przywitanie.
-
Dostał. Niedaleko was. Po chwili wszystko na kolację było gotowe. Zachód powoli się zbliżał.
-
- Jak zabierzesz jedzonko, to jasne - odparł, pokazując na górę klejnotów. Jakoś by się to przeniosło. Tylko czy w mieszkaniu się zmieści...
-
Zły... Za to, że przyszedłeś. Cudnie mu się żyło. Lepiej być nie mogło. Ale dał się zabrać do Twilight.
-
Jest w podziemiach biblioteki, bezpieczny. Ma przy sobie roczny zapas klejnotów. Nic mu nie jest, zarażeni go wtedy nie zauważyli.
-
Wszystko było gotowe już po godzinie. Teraz tylko upichcić coś pysznego, zanieść i zaczekać na zachód słońca.
-
Pewnie dlatego, że siedzi na blacie i celuje nożem. Twi zdążyła go w ostatniej chwili zabrać. Do opieki zgłosiła się Rarcia.
-
(kop, kop, kop) Dobra, przyznaję się, czytam Clopy. Obwiniajcie mój zryty mózg. Co do Clopa to proponowałabym napisanie dwóch wersji następnej części: Co by było, gdyby została i gdyby odeszła. To jest bardzo dobry Clop, niestety krótki. Pomysł jest super, dlatego proponuję rozbudowanie tego, może nawet serię. ~Night
-
Bolt chciał zdjąć masło by mu Lily bułę posmarowała. Nie posmarowała, bo masło wylądowało na jego głowie. Twilight zrobiła wszystkim kanapki z sałatą.
-
Twilight pokiwała głową i cię przytuliła. W kuchni rozległ się odgłos tłuczonego szła. Wystraszona Deli przypełzła do was.