-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Pośrodku stały dwie ciemne skrzyneczki. Obie były identyczne.
-
Po paru minutach stanąłeś przed żelaznymi drzwiami. Nie miały zamka, były otwarte.
-
Komnata z nimi i ogólnie całe podziemie zamku było chronione, więc teleportowało cię do wejścia.
-
Wciąż spała.
-
- Nie obiecuj - powiedziała jeszcze Luna. Wtedy obudziłeś się z bransoletą z kluczami na kopytku.
-
- Gdy idziesz przez korytarze podziemi zamku zawsze skręcaj w lewo. W prawo tylko, gdy nie da się w lewo - powiedziała Luna.
-
- To jest właśnie haczyk. Oba są identyczne. Nie mam pojęcia, skąd Chrysalis by wiedziała, który wybrać.
-
- Chrysalis czekała tysiąc lat na swoją siostrę. Obawiała się, że po wyjściu z kryształu Papillon może być chora lub ranna. Dlatego zakupiła u najlepszego alchemika w Equestrii dwa eliksiry. Jeden z nich jest tylko zabezpieczeniem przed złodziejami. Drugi potrafi uleczyć wszelkie choroby i rany. Jednak trzeba wypić całą dawkę. Stanęliście w czarnym pomieszczeniu. Na ziemi przed wami siedziała mała klaczka alicorn. Przypominała Chrysalis, gdy była mała. - Jedno twej ukochanej życie ocali, drugie na nią zgubę sprowadzi - powiedziała dziecięcym głosikiem. Za nią leżały dwie skrzyneczki z czarnego drewna. Były zamknięte na klucz. - Ja posiadam tylko klucze. Nie wiem, który eliksir jej pomoże, a który ją zabije. Tą tajemnicę zabrała Chrysalis do grobu - powiedziała Luna, pokazując ci bransoletę z dwoma kluczami.
-
Przed wami pojawił się obraz śpiącej Twilight. - Coś w jej środku się uszkodziło - powiedziała Luna. - Ona może... - urwała.
-
- Chodź za mną - powiedziała. Nagle stanęliście w ciemności. Nie było już zamku Zebr. Tylko czerń.
-
Gdy otworzyłeś oczy chwilę później, zobaczyłeś zmartwioną twarz Luny nad tobą.
-
Poczułeś się senny.
-
Pokiwała głową, ale sam czułeś, że nie wierzysz we własne słowa.
-
Twilight również cię przytuliła. Sama chyba była niepewna kiedy wyzdrowieje... Czy w ogóle wyzdrowieje.
-
Tymczasem nastał już zmierzch. Twilight obudziła się aby zwrócić zawartość żołądka do magicznej miski, której zawartość znikała. Znowu z krwią.
-
Tego to już nawet badyl nie wiedział.
-
Niestety, ale twój patyk niewiele tutaj zdziała. Już i tak zdrowieje dosyć szybko jak na nią, co dla ciebie jest bardzo wolno.
-
Jakoś gra, ale słabo.
-
Wciąż spała, ale jej oddech był płytki i szybki.
-
Faruk się uśmiechnął i wrócił do pracy. Jego koledzy wrócili z taczką cegieł.
-
- Jasne - zapewnił brat. - Jeszcze powiedz... Jak zdrowie Twilight?
-
- Nom... Ale raczej nie dla antylop - powiedział. Czas powoli upływał, tutaj zrobiło się niebo już różowe.
-
- To nie ja - powiedział. - Same przyszły. Na początku kilku naszych chciało je zabić, ale jak się okazało, że gadają, to zemdleli - rzucił.
-
- Tylko dwa lwy przylazły do nas, ale się okazało, że chcą nam podarować ubitą gazelę - powiedział twój brat.
-
Dookoła była już mała wioska otoczona malutkimi drzewkami. - No jakoś idzie - odpowiedział.