-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
- Nie mam najmniejszego zamiaru.
-
- Ale nie musisz iść sam - powiedziała.
-
- Z wzajemnością - powiedziała.
-
Nie zostawię cię - powiedziała. Bolt wychylił się z juk dziecięcych i zaczął żuć suchą, wysoką trawę, która porastała tą ziemię.
-
Reszta kucyków wyładowała się ze statku i zaczęła budować miniwioskę. Najwyraźniej tylko twoja ekipa zamierza zostać. Minus Ghost, Shy i jego synek oni zamierzali zostać.
-
Mech przez moment trochę zgrzytał. Po chwili sam się naprawił. Był znowu gotowy do walki.
-
Statkiem zarzuciło. Kilka spóźnialskich kucyków pofrunęło do wody, gdy łajba nagle się zatrzymała. Teraz weszły do pracy pegazy i zaczęły holować was na brzeg.
-
Ciężko było się utrzymać. Prawie ci kopyta zdrętwiały, gdy kucyk wrzasnął: - Widzę ląd!
-
Ciężko było się doczołgać. Potem ciężko było się utrzymać. - Dotrzemy za jakieś dwie godziny! - krzyknął lekarz-kapitan, który wyszedł z kajuty.
-
Nuln uśmiechnął się, a te wygrane śluzaki wzdrygnęły się.
-
- Pewnie tak! - krzyknęła Twilight. - Niech ktoś stanie z przodu, by sprawdzać, kiedy będzie widać brzeg! Wtedy się to wyłączy! - przekrzykiwała wiatrak. Jakiś kuc stanął najdalej od wiatraka i wlepił oczy w horyzont.
-
Teraz odrzuciło cię na ścianę z powodu szybkości statku. Pegazy wpadły aż na pokład, a wiosła się połamały.
-
Bum! Poleciałeś na drugą stronę statku odrzucony przez siłę wiatraka. Niestety, przycisk był z przodu.
-
Oczywiście, znała. Po chwili wiatrak był na guzik.
-
Wiatrak raczej był saby, twój mech mocno ucierpiał, no i nie mieliście prądu.
-
Żagle dziwnie wyglądały i do tego wszyscy dawni marynarze tego statku gapili się załamani na to bogactwo.
-
Marynarz, najwyraźniej pierwszy oficer dawnego kapitana wyglądał na załamanego, ale przyniósł trzy bele tęczowego jedwabiu, bardziej miękkiego od jakiejkolwiek tkaniny. Po chwili doniósł żółtą suknię wysadzaną złotymi klejnotami i czarną suknię wysadzaną granatowymi diamentami.
-
- Trzy bele bezcennego jedwabiu. Do tego dwie suknie wysadzane klejnotami. Miały zostać dostarczone księżniczce z Zebrici.
-
Ludzie wypstrykali wszystkie rakiety. Została tylko jedna. Kucyki po chwili zgromadziły rzeczy, o które prosiłeś.
-
- Drewna? Jakieś dwieście desek, lin około sto metrów. Do tego trzy zestawy narzędzi dla mechaników.
-
- Kucyki ziemskie pracują przy wiosłach, pegazy ciągną. Szybciej się nie da.
-
- No to nie za dobrze - powiedział lekarz. Ghosta nie było, bo kazali mu... Opiekować się... Żłobkiem...
-
Które rozsypały się po całym statku.
-
Na stoliku nocnym obok leżały już dwa chleby i dwie szklanki wody.
-
- Rozejrzyj się - powiedziała. Łóżko zniknęło, a ty wylądowałeś na podłodze. Staliście w sali tronowej w Canterlot. Byliście półprzeźroczyści. Na ziemi obok tronu leżała Celestia. Na kopytach miała kajdanki. Trzymała nieprzytomną Lunę, której róg lekko się świecił. - Szybciej, Luna - szepnęła. Po chwili znaleźliście się na jakby wielkiej mapie. Cała Equestria była zamalowana na czerwono. Plama wciąż się rozrastała. Changea również była już czerwona. Zbliżyliście się do granicy Equestrii z Mild West. Widziałeś walczące bizony, które nie miały szans z bronią palną. Pomagali im mieszkańcy Appleloosy. Fear nie poddawali się, mimo placków z jabłkami, które ich obsypywali. Ponownie się oddaliliście i zauważyłeś, że granica powoli czerwienieje. Teraz zbliżyliście się do ulic Changei. Zauważyłeś patrol żołnierzy, który jest atakowany przez grupę Podmieńców. Mieszkańcy nie mieli szans. Po sekundzie obudziłeś się w swoim łóżku na statku. Luny nigdzie nie było. Kilka kucyków powoli się budziło, a Twi wciąż spała.