Dotarliście do terenu gór. Z daleka widać było mnóstwo przepaści.
- Powinniśmy znaleźć pewną kotlinę, w której będzie spokojnie - powiedziała Asianna, rozglądając się.
Fluttershy odeszła i zajęła się rannymi. Z lasu wyszedł ogromny, zielony smok. Miał głowę wielkości ciężarówki.
- Tak załatwimy sprawę - powiedziała, pokazując na smoka, nie odwracając spojrzenia od opatrywanego człowieka.
Na drodze stanęły ci zwierzątka Fluttershy. Zasłaniały rannych ze wszystkich stron. Skrzeczały przy tym i piszczały. Kucyki powoli gasiły ognistą barierę.
- Nie waż się ich zabijać! - żółta pegazica przewróciła cię i zmierzyła wzrokiem. - Nie musisz być jak oni!
Prawie kurczyłeś się pod jej spojrzeniem.
Niedaleko biegła Fluttershy z bandażami i pomagała rannym z obu stron. Na martwych nawet nie patrzyła, czasem tylko rzucała ci spojrzenia pełne nienawiści.
Miało szare ściany i podłogę, w kącie leżały otwarte skrzynie ze znakami. Poza nimi nic nie było, a cały budynek składał się jedynie z tego pomieszczenia.