Zatrzymała się, aby lepiej się przyjrzeć. Wyglądało to, jakby odbywało się tam jakieś święto. Zobaczyła smutnego brązowego kuca stojącego w drzwiach jednej z chatek, a niedaleko na trawie leżała biała klacz. Płakała.
- Co się stało? - zapytała Klacz.
- Miałem upominek dla mojej ukochanej. Siedzi tam na trawie. Ale go zgubiłem. - odpowiedział ogier.
- Może to się nada? - Klacz wyjęła z ogona klejnot i dała go ogierowi. Uradowany pobiegł do ukochanej.
- Ta sama rzecz ciągle i ciągle i ciągle. - szlochał ktoś w pomieszczeniu. Klacz zajrzała tam. Na podłodze siedziała klaczka o jasnoniebieskiej sierści. Szlochała powtarzając to zdanie. Klacz postanowiła jej nie przeszkadzać i poszła dalej uliczką. Miasteczko było małe. W pewnym momencie wydawało jej się, że zauważyła szarego kucyka wchodzącego do lasu. Pobiegła za nim. Nie minęło dużo czasu zanim znalazła niewielką chatkę w środku lasu. Pociągnęła za klamkę, ale drzwi były zamknięte. Pomyślała, że szczęście jej sprzyja, kiedy znalazła klucz leżący w trawie. Delikatnie umieściła go w zamku i przekręciła. Drzwi odblokowały się, a Klacz weszła do środka. Pomieszczenie tonęło w ciemnościach, nie było tam nikogo. Jedynym źródłem światła był kominek. Klacz podeszła do niego i zajrzała w płomienie, ponieważ wydawało jej się, że coś tam jest. Nagle, płonący przedmiot poruszył się. Były to... Żywe Zwłoki Kucyka!
- Nareszcie coś się dzieje! - zaklaskał ogier i wsunął kolejną piankę.