sorry, ale nie mam czasu na pisanie całej historii
- To klątwa. Dręczy nas od lat. - odpowiedziały zwłoki. Klacz pobiegła dalej. Spomiędzy drzew wyłoniło się martwe ciało klaczy.
- Ale my nie pozwolimy, aby ciebie dopadła. Z nami będziesz bezpieczna. - powiedziały zwłoki. Klacz pobiegła dalej. Z każdego domu wychodziły martwe kuce. Nagle zauważyła wyjście z lasu. Czym prędzej pobiegła w tamtą stronę. Jedno ciało ją zaatakowało. Kopnęła je i wzdrygnęła się, kiedy zobaczyła jak jego głowa potoczyła się po ziemi. Stwór chwycił ją w kopyta i nałożył z powrotem na kark. Zawarczał na nią. Klacz pobiegła do wejścia. Nagle, w ścieżce pojawiła się dziura i wyszła z niej ta sama klaczka, którą zobaczyła w jednej z chat, kiedy miasto było normalne. Wyglądała lepiej niż zwłoki, była tylko brudna.
- Nie zostawiaj nas. Będziemy cię chronić... już zawsze! - usłyszała głosy za sobą.
- Nie słuchaj ich. Oni nie wiedzą co to przyjaźń czy miłość. Ja byłam tak głupia, że im uwierzyłam. Przysięgłam, że będę pomagać każdemu, kto się tu zapuści, aby nie podzielił mojego losu. Teraz biegnij. Ratuj życie. Postaram się ich zatrzymać. - powiedziała klaczka.