-
Zawartość
1887 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Nightmare
-
Smootie już stała przy recepcji i poprosiła cię o numer pokoju. Następnie skierowała cię do sali, po brzegi wypełnionej różnymi kucykami. Przy ścianie stał stół szwedzki.
-
- Raczej tak... Obiad zostanie przełożony, trzeba teraz się zająć panną Hooves. Proszę za mną. - Zwiesiła głowę i powoli szła za noszami.
-
- Hmm... Gdzieś w lesie. Jak wykopiesz, to zawołam moją przyjaciółkę, aby je stąd wykurzyła. Poprowadzisz ślad piasku od twojego domu do dołu. Uwierz mi, pójdą.
-
- Teraz, to nie wiem, czy cie do niej dopuszczą. Radzę raczej wykopać taką większą dalej od twojego domu i napełnić ją piaskiem. Kiedy zechcą tu wrócić, tej już nie będzie, więc zostaną tam.
-
- Uwierz mi, kiedyś spotkałam nawet milutkiego Gandarka. Od tamtej pory, nic mnie nie dziwi. Co do gazet... Jest tu kilka ogłoszeń o zaginięciach mieszkańców, ale najświeższe jest o jakiejś Sandrze... - pokazała ci zdjęcie. Była na nim biała klacz o złotej grzywie.
-
- Czy nie powinieneś tam posiać trawy przed ich przyjściem? - zaśmiała się. Istotnie, pośrodku gromady Sandile była spora dziura z piaskiem. Po kolei Sandile kąpały się w nim wydając skrzeki.
-
- Wyglądałeś komicznie jak machałeś tą gazetą. Gdybym ja miała taki problem, poprosiłabym tubylca o pomoc. - Stłumiła śmiech i zaczęła przeglądać gazetę. Tymczasem przyglądałeś się dwóm księżycom Pegozji. Jeden był odrobinę mniejszy od drugiego. Nocną ciszę co chwila przerywał dźwięk lądującego lub startującego statku.
-
Szliście tak aż do waszego domu. Po zobaczeniu Sandile, GreenFlower wybuchła śmiechem.
-
Otworzyłeś gazetę, ale cała była pokryta różnymi niezrozumiałymi dla ciebie symbolami. Próbowałeś przekręcić gazetę, aby coś odczytać, ale nie udało się. Usłyszałeś chichot. W drzwiach stała Kate i trzymała kopyto przy ustach, aby stłumić śmiech.
-
Nagle usłyszałyście syrenę karetki, a przed wejściem pojawił się rydwan ciągnięty przez dwa pegazy. Odpięły uprząż i zdjęły z rydwanu nosze. Leżała na nich Derpy Hooves, ale jej codzienny uśmiech znikł. Cała była pokryta takimi samymi plamami jak inne kucyki.
-
jeden Sandile, dwa Sandile itp. to się nie odmienia - Dobrze. Gardevoir! Idź zbierać Oran-jagody z Sawsbuck'iem. Shiftry, chodź za mną. - wydała pokemonom polecenia. W powietrzu pojawiła się Gardevoir i razem z Sawsbuck'iem poszła na pola z krzakami. - Prowadź.
-
Dopiero teraz poczułaś zmęczenie spowodowane całym dniem wędrówki. Ledwie odłożyłaś rzeczy i padłaś na łóżko, niemal natychmiast zasypiając. Następnego ranka obudziłaś się wcześnie, ale byłaś wyspana. Pierwsze, co poczułaś, to głód.
-
sorry, czytam Silent Ponyville 2, więc mi się wszystko zapomniało i chodziło o taki mniejszy, co nie pomnę jak się nazywa. EDIT: O taki: http://www.google.pl/imgres?um=1&hl=pl&newwindow=1&sa=X&tbo=d&biw=1366&bih=643&tbm=isch&tbnid=rs_kmefh7URB8M:&imgrefurl=http://www.sluisvan.net/okrety,korwety&docid=ppG60_RjXta39M&imgurl=http://www.sluisvan.net/resources/ships_pic/corellian_consular_cruiser_charger.gif&w=350&h=204&ei=oivjUL_BO8bEtAbH04C4DQ&zoom=1&iact=rc&dur=1418&sig=101545932345120047581&page=2&tbnh=143&tbnw=246&start=20&ndsp=25&ved=1t:429,r:38,s:0,i:203&tx=71&ty=76 Delikatnie obrałeś owoc z kolców i skrzywiłeś się czując na języku ich gorzki smak. Jednak głód wygrał i zjadłeś kilka owoców. Dzień na Pegozji jest bardzo krótki, więc kiedy wyjrzałeś przez okno, już się ściemniało.
-
- Cześć. Właśnie miałam iść z Sawsbuck'em i zbierać Oran-jagody... A o co chodzi? - zapytała dalej uśmiechając się, a zza stodoły wyszedł pokemon, wyglądający jak jeleń z kwitnącymi gałęziami zamiast poroża. Ciągnął wózek z kilkoma wielkimi koszami.
-
Brama się otworzyła i ukazała Shiftry'ego w towarzystwie klaczy. Miałeś okazję przyjrzeć się farmie. Przed tobą znajdowała się zielona stodoła, wysoka i udekorowana malunkami liści oraz kwiatów. Na prawo były niekończące się sady jabłkowe, a na prawo mnóstwo krzaków z granatowymi jagodami.
-
nie wiedziałam, że na statku jest stołówka W spiżarni znalazłeś trzy skrzynie z owocami. W pierwszej były fioletowe z kolcami o kształtach ziemniaka, w drugiej czerwone o kształcie ogórka, a w trzeciej złotawe w białe kropki, idealnie okrągłe. Te ostatnie przypomniały ci o klaczy, której nie zdołałeś uratować.
-
Starałeś się mieć przed sobą ogon zielonej klaczy. Co chwilę skręcała, więc było to trudne. Zostawiłeś za sobą ostatnie budynki i szedłeś piaskową drogą. GreenFlower była kilka metrów przed tobą. Droga kończyła się przy farmie. Nad bramą był zielony szyld. Zapukała, a drzwi otworzył jej Shiftry.
-
Niestety, na miejscu już nie było straganu. W jednej uliczce mignęła ci sylwetka GreenFlower.
-
Za co?! Rzucaj komuś innemu! I chyba na serio mini smoczycą będę
-
Po chwili wyszła reszta twojej drużyny harcerskiej. Przy ogromnym ognisku siedziały już dwie inne drużyny. Luelle zajęła ci miejsce.
-
Ruszyłam w stronę budynku szkoły.
-
nie było mowy, że 3 dni - Oczywiście - powiedziała i podała kwotę. Wręczyła ci klucze do pokoju. - Pokój nr. 20 na piętrze.
-
Maluchy wciąż skrzeczały, a jeden zjadł jabłko. Zza drzew wciąż przychodziły nowe Sandile.
-
- Nie dużo. Ile dni? - zapytała szybko napisała coś na kartce papieru.
-
jak je robisz? w jakim programie?