Skocz do zawartości

Wilcza

Brony
  • Zawartość

    458
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Wilcza

  1. - Um... pewnego dnia dostałam list z zaproszeniem... poszłam więc do lasu, do domku pewnej miłej zebry. Dużo nas tam było... i już po chwili rozdzieliliśmy się na trzy grupy i każdy poszedł po coś innego. Grim, Atlantis i ja mieliśmy za zadanie iść po coś do jedzenia, a inni poszli do biblioteki i po jakiś sprzęt. Już od dłuższego czasu jesteśmy rozdzieleni, a do naszej małej grupki zaczęły kolejno dochodzić nowe osoby... - powiedziała to patrząc w ziemię.
  2. Uhm... nie wiem dlaczego, ale coś nie jestem pewna, co do liczby "Yay"... ciągle mam wrażenie, że Fluttershy mówiła je 5 razy, a nie 6... zaryzykuję i powiem, że to fałsz EDIT. Przed spaniem myślałam nad tym i przypomniało mi się gdzie jest szóste, zagubione Yay... Tak więc... to jest prawda, przepraszam za wcześniejszy błąd
  3. Animal w milczeniu ruszyła za Sandstorm. Zostawiła Trevisa przy Atlantisie, bo on na pewno lepiej zajmie się swoim smokiem. Angel za to został przy swojej tymczasowej pani i jak zwykle zimno patrzył to na Blue, to na Sandstorm.
  4. Animal myślała nad propozycją Sandstorm. Po chwili kiwnęła głową i wstała. - Uhm... nic się nie stało... po prostu... taka już jestem... - wyszeptała.
  5. Nie minęło parę minut, a znowu zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Animal była kompletnie przerażona i czuła, że jej stan psychiczny pogarsza się co raz to bardziej. Miała dość, chciała uciekać, schować się gdzieś, ale musiała być silna dla Fluttershy, tyle, że to było takie trudne. Pegazica jęknęła i spojrzała na Yellow'a. Nie mogła go zostawić samego i do tego nieprzytomnego w takiej chwili. Potrzebowała czyjegoś ciepła, ale do jednorożca się nie przytuli, bo zbyt bliski kontakt z nieznanym ogierem mógł zakończyć się dla niej bardzo źle. Angel starał się coś zrobić i mocno się do niej tulił. Klacz zapłakała i spojrzała z nadzieją po Mantykorach. Nie ruszała się jednak z miejsca, bo w dalszym ciągu pilnowała kuca. Widząc, że przybył Atlantis z Blue cicho się odsunęła. Oni znali Yellow'a. W milczeniu zaczęła iść tyłem i zatrzymała się dopiero przy grupce stworzeń. Mimowolnie przytuliła się do Mantykory. Czuła się fatalnie, miała to samo i dobrze jej znajome poczucie bezradności.
  6. Hmm... niech będzie sowa śnieżna
  7. Animal zaskrzeczała i usadowiła się na ziemi, składając skrzydła, jednocześnie uważała, aby nic przypadkiem nie podpalić. Rozejrzała się dokładnie po farmie, wciąż jednak martwiła ją kwestia tego demona. Zatrzymała spojrzenie na Yellow'ie. Jednorożec był nieprzytomny, musiał wyczerpać naprawdę bardzo dużo energii. Klacz zmieniła się z powrotem w kucyka i ruszyła w stronę ogiera. Przysiadła obok niego i pilnowała, aby nic mu się nie stało.
  8. Animal usłyszała polecenie Grima. Kiwnęła głową i zwróciła się do Sandstorm. - Uhm... on mnie pewnie nawet nie lubi... Ale... teraz nie można... trzeba ochronić farmę przed spaleniem. - Nie czekając na odpowiedź drugiej klaczy zerwała się z ziemi i powiedziała do Mantykor w ich języku, żeby uważały. Wsadziła Angela i Trevisa na grzbiet, po czym machnęła kopytkiem do Blue, jako znak, aby poszła za nią. Podbiegła do farmera i uśmiechnęła się nieśmiało. Po chwili przyjęła pozycję bojową, co jej trochę nie wyszło i zaczęła rozmyślać, że zwierzę, które nie ucierpi od demona to feniks. Postanowiła więc, że spróbuje się w go zamienić, jeśli dojdzie do walki. Chociaż bitwa ognia z ogniem jest trochę bezsensu...
  9. - And then we all... - Kiedy miała zakończyć piosenkę ostatnim słowem podeszła do niej Sandstorm. Jeszcze jej nie poznała, tak więc poczuła lekką obawę przed ośmieszeniem się. Pogłaskała jedną z Mantykor po głowie i uważnie spojrzała na Sandstorm, jakby szukając niebezpieczeństwa. - Um... m-mieliśmy... mały p-p-problem z czarną magią... b-bo Masked jej wcześniej u-użył... i potem to się tak wszystko potoczyło, że doszło do... d-d-drobnych komplikacji... i ten... uhm... - piszczała nerwowo Animal. W umyśle przybiła sobie mocnego facehoof'a. Miała być odważna... a poszło to w drugą stronę. Leciutko się trzęsąc przytuliła się do jakiejś Mantykory. Po chwili zobaczyła co się działo z Wiktorem i tym demonem. Krzyknęła przeraźliwie, kiedy potwór podpalił nieprzytomnego Podmieńca. Schowała się za Mantykorą i zaczęła się gwałtownie trząść.
  10. Animal skinęła lekko głową do Grima i odwróciła się plecami do reszty. - Również bronię Maskeda, bo od tego są przyjaciele... - wyszeptała bardzo cicho. Wzięła kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić i powlokła się z powrotem w stronę Mantykor. Ułożyła się obok Angela i Trevisa, po czym pogrążyła się w swoich myślach. Klacz bała się zamaskowanego kuca, mimo to postanowiła stanąć w jego obronie. Jednak czy uważała go za przyjaciela... ważne dla niej było, aby dawać innym drugą szansę. Tak zrobiła. Pegazica w milczeniu patrzyła po drużynie. Było jej wstyd, że tak się uniosła. Zawsze stara się powstrzymywać, ale trudno jest jej zapanować nad emocjami, które w sobie tłumi. Mimowolnie zaczęła pod nosem nucić pewną piosenkę, którą śpiewała za czasów dzieciństwa, dodawała jej nadziei.
  11. - Ponieważ trzeba sobie nawzajem pomagać... - syknęła mrużąc niebezpiecznie oczy. - Ale mimo to ciesz się, że jednak nic Ci się nie stało, aby zagrażało to Twojemu życiu. Tak jak to Rebon ujął, Masked to nasz kompan i musimy sobie wybaczać, jeśli chcemy to wygrać. Widzę, że magia Discorda daje się we znaki... a teraz... uspokój się... - powiedziała Animal do Atlantisa świdrując go swoim spojrzeniem.
  12. Wszystko działo się tak szybko. Najpierw Wiktor zaczął mówić strasznym głosem, a następnie Atlantis chciał zaatakować Maskeda. Tego dla klaczy było już za wiele. Opanowała ją dzika furia i chciała jakoś zaprzestać całemu temu zamieszaniu. Spojrzała po Mantykorach, Angelu i Trevisie. Cicho do nich wyszeptała, żeby się nie przestraszyli jak uniesie głos. Wyszła zza Mantykor i gwałtownie wbiła kopytka w ziemię, aby w razie czego utrzymać się na nogach. - DOSYĆ! - wrzasnęła pegazica, mimo, że jest spokojnym kucykiem, w tej chwili jej głos był bardzo głośny. Zaczęła patrzeć po towarzyszach, paraliżując ich swoim spojrzeniem. Nauczyła się tego w lesie, aby wystraszyć przeciwników. - Powinniście przestać tak się zachowywać... - W tej chwili przejechała wzrokiem po Atlantisie. - A Ty?! Myślałam, że potrafisz nad sobą panować, a nie od razu atakujesz Maskeda. Racja... używa czarnej magii, ale powinieneś się opanować. Zawiodłam się na Tobie, Atlantisie. Również Wy! Powinniście znacznie milej porozmawiać z Maskedem, może wtedy nie poszedłby do krzaków i nie zacząłby dalej używać tej magii. Wtedy z Wiktorem wszystko by było w porządku, a my nie otrzymalibyśmy kolejnych kłopotów! - krzyknęła dobitnie.
  13. Animal spojrzała w stronę drużyny. Wytrzeszczyła szeroko oczy, kiedy zobaczyła co się stało z Wiktorem. W prawdzie tylko chwilowo, jednak spowodowało to, że klacz była przerażona. Z krzykiem zerwała się z ziemi, złapała Angela i Trevisa, po czym schowała się za Mantykorami. Trzęsąc się jak galaretka, przyciskała się do jednego ze stworzeń, które nie spało.
  14. Angel zerknął na Trevisa zimnym spojrzeniem. Po chwili zerknął w stronę Animal i czekał, dopóki ich spojrzenia się ze sobą nie spotkały. Kiedy to nastąpiło klacz rozmyślała nad tym. W końcu pokiwała głową, a królik od razu zaczął do niej kicać, czekając na małego smoka.
  15. Pegazica czując, że jest głodna i spragniona zaczęła grzebać w jukach. Wyjęła coś do jedzenia i picia, po czym zaczęła się pożywiać. W trakcie jedzenia uważnie patrzyła na Mantykory. Co się z nimi stanie? Zapewne wrócą do Podmieńców, albo to oni sami je znajdą.
  16. Animal wyszła z chaty farmera i ruszyła w stronę Mantykor. Miała tylko nadzieję, że Trevis będzie się trzymał na uboczu. Klacz wpadła na pomysł i postawiła Angela na ziemi, po czym kazała mu zostać ze smokiem. Królik tylko pokiwał głową i obojętnie spojrzał na Trevisa. Pegazica zwróciła uwagę na resztę drużyny. Niepokoiły ją wcześniejsze krzyki, a wokół Maskeda dało się wyczuć napięcie. Wolała więc nie przystawać na tym. Kiedy już doszła do grupki stworów, z uśmiechem patrzyła jak się posilają. Niech jedzą, cieszy ją to. Usadowiła się niedaleko nich i zaczęła rozmyślać nad pistoletem. W głębi nie chciała go zabierać, nawet nie potrafiła się nim posługiwać. Postanowiła, że jak dojdą do Canterlotu, to kupi sobie łuk. Miała już pewną wprawę w posługiwaniu się tą bronią.
  17. - Um... tak... oczywiście - powiedziała cicho Animal do Blue. Pegazica przytuliła do siebie Trevisa skrzydłem i trochę nerwowo zerknęła w stronę Grima. Ogier nie za bardzo przepadał za smokiem.
  18. Pegazica myślała nad słowami Grima. Musiała być silna, dla Fluttershy i nie cofnie się dopóki nie uwolni jej ze szponów porywaczy. - Masz całkowitą rację... Dziękuję Ci - wyszeptała. Powinna przestać tak reagować na bijatyki. Bo to jedno z rozwiązań, aby przywrócić harmonię. Jeśli ona nie będzie się bronić, to przeciwnicy ją zranią. Jednak wciąż miała złe wspomnienia związane z przemocą, albowiem doświadczała tego codziennie jako dziecko. Nie, pomyślała. Nie może patrzeć wstecz. To co się stało, to się nie odstanie. Kiedyś musiała cierpieć, ale nie pozwoli, aby teraz inni też cierpieli. Spojrzała z wdzięcznością na ogiera. Żałowała, że nie była odważna, że musiał on ją oglądać w takim stanie. Trzeba przestać siedzieć w ciasnej skorupie, będąc oddzielonym od reszty świata, należy rozwinąć skrzydła. Klacz wzięła głęboki oddech i lekko się uśmiechnęła.
  19. Klacz spojrzała na nożyk, jak na największego wroga. Lekko się trzęsąc złapała zębami trzon nożyka i obcięła tyle materiału, aby mogło zastępować bandaż. Potem jak najszybciej wsadziła narzędzie do juk i ruszyła w stronę Grima. Podała mu materiał i szybko odwróciła wzrok nie chcąc patrzeć na krew. - Przepraszam... mogłabym Ci opatrzyć ranę... ale... - mówiła drżącym głosem. W tej chwili przed jej oczami stanęły różne obrazy z przeszłości. Słyszała w uszach ciche krzyki i wiedziała do kogo one należą. Animal zaczęła gwałtownie wdychać powietrze. Poczuła na policzku spływającą łzę, którą szybko otarła.
  20. - Tak, dobrze się czuję i nie musisz mnie za nic przepraszać, Grim - rzekła spokojnie klacz. Przez chwilę patrzyła na ranne kopyto ogiera. Wpadła na pewien pomysł. Zaczęła grzebać w swoich jukach, dopóki nie wyjęła worka z materiału. Mimo, że to w nim rodzice ją porzucili do lasu, to jednak przydał jej się. Drugim przedmiotem był nożyk. Gdyby ktoś w tej chwili spojrzał w oczy pegazicy, dostrzegłby w nich przerażenie na widok ostrego narzędzia. - Um... jeśli nie znajdziesz bandaża... to mogę dla Ciebie odciąć na tyle materiału, abyś mógł sobie opatrzyć tę ranę - powiedziała cicho do kuca. Nie chciała, aby kuc cierpiał.
  21. Animal skinęła głową ze zrozumieniem. W tym samym momencie podbiegł do niej Angel, który znowu ciągnął za sobą juki. Pegazica zaczęła w nich grzebać, dopóki nie wyjęła z nich trochę jedzenia. Rozdzieliła je na parę części i położyła przed każdą z Mantykor. - Jeśli to nie problem, to zobaczę co u nich. - W tej chwili wskazała w stronę swoich towarzyszy. - Za chwilę wrócę... jeśli nie macie nic przeciwko - dodała i ruszyła w stronę kucyków. Biały królik poszedł za nią. Żeby mu ulżyć klacz założyła juki na grzbiet i posadziła go sobie na głowie. Lekko kulejąc doszła do chatki farmera i rozejrzała się po wnętrzu. Zatrzymała wzrok na Grimie. Zauważyła, że jedna z jego kończyn jest ranna. Spoglądając na niego z troską cicho zapytała. - Czy wszystko w porządku...? - skierowała te słowa jednocześnie do Grima i do farmera.
  22. - Ja nie lubię walczyć i brzydzę się przemocą... gdybym mogła zrobiłabym wszystko, aby nikt z Was nie ucierpiał. Ale masz rację, w tym przypadku to Podmieńce się o Was troszczą. Chciałabym tylko powiedzieć, że królowa Podmieńców i reszta pewnych złych osób bardzo nas osłabiła... porwali kucyki, które były bardzo ważne dla nas, uwięzili księżniczki, a jedną z nich też zmienili w złą... Widzisz... dla Was Changelingi to... tacy opiekunowie, a dla nas najwięksi wrogowie. Ale co będę Ci o tym opowiadać, Ciebie pewnie nie będzie obchodzić co teraz przeżywają ci, którzy Was krzywdzą. Nie będę Was dalej denerwować swoją obecnością. Ale tak jak mówiłam, jeśli masz jakąś do mnie prośbę, to postaram się ją spełnić - powiedziała Animal, po czym odsunęła się parę kroków od Mantykor. Czekała jednak, czy może ich przywódca jeszcze coś powie.
  23. Animal cicho westchnęła i zaczęła spokojnie mówić do przywódcy Mantykor. - Ja... czyli kucyk z Equestrii nigdy bym Was nie wykorzystywała. Ale spójrz na to z innej strony. Karmią i troszczą się o Wasze zdrowie, ale gdzie trzymają? Słyszałam kiedyś jak niektórzy z Podmieńców trzymali Mantykory w klatkach. Możliwe, że Was te akurat tak nie traktują. Chciałam i chcę Wam pomóc. Jeśli macie jakąś prośbę, którą mogę spełnić, to postaram się to zrobić. Proszę tylko, żebyście uszanowali moje chęci, do tego, abyście przynajmniej w jakiś sposób byli szczęśliwi. Jednak... jeśli wolicie dalej pomagać Podmieńcom, to ja Wam nie zabronię, bo to wyłącznie Wasza decyzja. Chciałam tylko jeszcze rzecz... że Wasze miejsce jest w lesie, tam Wasz dom - powiedziała cicho. Wyczekując odpowiedzi przyjaźnie spojrzała po Mantykorach.
  24. Animal powróciła do swojej normalnej postaci kucyka i pomachała do ptaków, aby do niej podleciały. Chciała jakoś pomóc Mantykorom. Zaczęła iść w ich stronę. Szła cicho i bez pośpiechu. W końcu stanęła na bezpiecznej odległości od stworzeń, jednak wystarczająco blisko, aby mogły ją dobrze usłyszeć. - J-ja... Nie potrafię patrzeć na to, że te Podmieńce wykorzystują Was do swoich celów. Macie prawo do życia na wolności, a oni Wam tę wolność odbierają... Jeśli chcecie mogę spróbować Wam pomóc... ale nie mam pewności do tego, czy mi nie zrobicie przypadkiem krzywdy... - powiedziała to do Mantykor bardzo spokojnym głosem, cała złość, która dotychczas przepełniała klacz, teraz się ulotniła, kiedy w sprawę wchodziła pomoc innym istotom.
  25. (Nie będę dobijać, tylko doprowadzać do nieprzytomności.) Animal była zbyt zdenerwowana, by posłuchać Blue. Jednak Angel, który został przy smoku tylko spojrzał obojętnie na Trevisa, a potem dalej obserwował wilka. Pegazica chwiejnie biegnąc, uważnie patrzyła na Mantykory. Trzeba było coś zrobić z nimi. Podjęła się próby odezwania się do nich. Raczej będą w stanie ją usłyszeć. - Spójrzcie co te Podmieńce z Wami robią. Powinniście żyć na wolności, w lesie, tam gdzie Wasz dom. Changelingi zrobiły z Was swoich niewolników, nie dajcie sobą tak pomiatać. Niech wiedzą, że to Wy jesteście silniejsi i macie prawo do własnego zdania. - wykrzyczała w stronę Mantykor, powinny zrozumieć co mówi do nich wilk, mimo to słowa klaczy dla drużyny i przeciwników były tylko szczekaniem i warczeniem.
×
×
  • Utwórz nowe...