Krótka szczera recenzja, żeby nie nudzić. I tak mało osób przeczyta. Pozwalam na hejty, przypominam jednak, że to tylko moja opinia.
KPM umiera z roku na rok. Na poprzednich odsłonach korytarz pełny stoisk, uczestników aż ciasno, prelekcje i sporo atrakcji. Aż nadszedł czas na KPM 12.6. Wybrałem się jak zwykle zgodnie z tradycją z swoją ekipą.
Na korytarzu jedno stoisko sprzedażowe, brak ciekawych prelekcji w planie, skromna grupa uczestników. Nawet dyskoteka, która na poprzednim KPM sprawiła, że wszyscy uczestnicy opuścili korytarz główny i poszli się bawić i tańczyć była tym razem... pusta. Poszedłem na nią z dziewczyną i jedyną osobą, która miała frajdę był DJ puszczający kiczowatą muzykę beznadziejnie zremixowaną i to z Equestra Girls. Postanowiliśmy go zostawić, chyba nie narzekał, mimo pustego parkietu. Przynajmniej jemu muzyka się podobała.
Alee... mimo wszystko bawiłem się dobrze i na następny meet w Krakowie też się wybiorę po powrocie z zagranicy ( sentyment do KPMów też robi swoje). Sytuacje z meetem ratował MK jak zwykle z swoim karaoke. I mimo, że stoisko było jedno- to było dość bogato wyposażone i dalej spotkałem kilku znajomych, których jeszcze chciałem spotkać przed moim długim wyjazdem. Więc mimo umierającej atmosfery ( hurdur fandom umiera i te sprawy) wydarzenie oceniam na plus.
9/10- to jak Call of Battlefield ale z Kucykami i w Krakowie, would visit again- IGN.