Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Jayce chwycił Ezreala za kołnierz i zaczął go bezceremonialnie targać korytarzem wgłąb jaskini. Żyłki gasły w kontakcie z chłopakiem, a on trzymał się za twarz i wił, drąc wniebogłosy.

    - Zostaw! ZOSTAAAW! - wrzasnął. Wygiął się, jakby miał skurcz wszystkich mięśni na raz i odsłonił twarz. Szramy pokryły ją całą, a oczy pozbawione były źrenic.

  2. Poczuła jak delikatne mrowienie przechodzi przez jej palce. Od miejsca którego Shiro dotknęła, cała sieć żyłek rozświetliła się na fioletowo. Dotknięcie kamienia zaowocowało również delikatnym i subtelnym brzękiem, jakby dotknęła szkła.

    Światło wskazało dziewczynie dalszą drogę - szyb łagodnie schodził w dół.

    Ezreal nabrał powietrza.

    - Muszę stąd wyjść. Muszę wyjść! Natychmiast! - wysapał i odwrócił się, ale na jego drodze stanął Jayce.

    - A to dlaczego?

    - Odsuń się! - wrzasnął. Ale że Jayce tego nie zrobił, Ezreal upadł na kolana i schował głowę w dłoniach. Wstrząsały nim dreszcze.

  3. - To tutaj, Jayce - oznajmił Ezreal. Położył Shiro na ziemi i zaczął wczołgiwać się do środka.

    Ale Shiro nie trzeba było już nieść. Z chwilą gdy dotknęła ziemi, wstąpiły w nią siły. Ból dalej promieniował, ale mogła teraz iść. Czuła nagły przypływ energii i czuła, że musi koniecznie wejść do środka. Wiedziała, gdzie.

    - Trochę ciasno - stwierdził oficer.

  4. - No... dobrze - odpowiedział zdziwiony. Skręcił lekko na wschód - w odpowiednim kierunku. - Jayce, tam idziemy.

    - Dlaczego?

    - Bo rozpoznaję drogę - odparł Ezreal. Skłamał, ale Jayce zbyt pewnie stąpał po ziemi, aby przejmować się niejasnymi przeczuciami.

    Pół godziny później, gdy Shiro była już na skraju świadomości, natrafili na dziurę w ziemi - wylot szybu jaskini. To tam uczucie nakazywało iść Shiro. Przyciągało jak pszczołę do ula.

  5. - Co? - zapytał. Dotknął dłonią policzka. W tym samym momencie zadrżał, ale nie wypuścił Shiro z objęć. - Chodźmy tam prędko.

    Ruszyli w stronę domniemanej jaskini. Jayce prowadził, Ezreal ze względu na obciążenie zostawał trochę z boku.

    Za ich plecami rozległy się mechaniczne piski, skrzypy i wystrzały.

    - Jajogłowy robi imprezę z martwymi? - zapytał Jayce.

    - Mówił, że musi wypróbować wynalazek. Myślę, że dobrze się bawi - odparł Ezreal spokojnie.

    A w głowie Shiro pojawiło się dziwne uczucie. Coś ciągnęło ją w kierunku, w którym szli. Czuła niejasną potrzebę podążania, bez wiedzy co czeka ją po dotarciu do celu. Tak jakby jeden z kierunków wydawał się jaśniejszy i przystępniejszy... I wiódł nieco bardziej na wschód, niż kierowali się Ezreal i Jayce.

  6. Zwłoki jak to zwłoki, były zupełnie martwe. Jayce spojrzał z powątpiewaniem na Shiro. 

    - Kiepsko jeśli chodzi o współpracę - skomentował. A potem usiadł pod drzewem, tuż obok trupa i spojrzał w kierunku, w którym zwrócona była czaszka. 

    -Co ty robisz? - zapytał Ezreal. 

    - Ta twoja świątynia miała jakieś megauroczyste wejście?

    - Prawdopodobnie nie, wygląda jak zwykły wylot szybu jaskinii. 

    - To idźmy o, tam - wskazał między drzewa. 

  7. - Jak daleko do tej jaskini, groty, świątyni czy innego? - zapytał Jayce.

    - Musi być gdzieś tu! - powiedział nerwowo Ezreal. Wyjął z kieszeni powyginaną mapę. Ponieważ jednocześnie przytulał do siebie Shiro, wypadła mu z rąk. Zebrał ją i włączył latarkę czołową.

    - Powinna być dokładnie tu. Dokładnie! Musieliśmy coś przeoczyć... To znaczy, ja musiałem coś przeoczyć. Cholera!

     Pod drzewem naprzeciwko Shiro, zaledwie pięć metrów dalej siedziała kupka kości z włosami zaplątanymi w gałęzie.

     

  8. Nie przeliczyła się. Ezreal delikatnie objął Shiro i ją uścisnął, a kiedy wrócił jej wzrok...

    ... Kiedy wrócił jej wzrok, zauważyła, że jego twarz na powrót popękała. Wróciły czarne, porcelanowe szramy. Sama Shiro poza tym czuła, jak nieregularnie bije jej serce. Trupi jad działał.

    - Jak się czujesz? Jayce, co działa na trupi jad?

    - Trupi jad to toksyny w ciałach zmarłych. Zaraz po śmierci ciało zaczyna gnić, a kiedy gnije, produkuje trujące substancje. Są niebezpieczne, ale musiałaś otrzymać ogromną dawkę, skoro tak reagujesz...

  9. - O to właśnie mi chodzi. Poczekaj... I... - skierował wzrok na niebo i zmrużył swoje wszystkie sześć oczu.
    - Już. Twój odkrywca wie o tym, gdzie jesteś. A ty opowiedz mi historię. Śnisz, a więc czas w rzeczywistości płynie inaczej, niż tu. Tu nic ci nie grozi, ale radziłbym szybko odnaleźć sposób na wyleczenie się z trupiego jadu. Krąży w twoich żyłach.

  10. Pojawił się niemal od razu, gdy tylko dziewczyna zapadła w sen i odpłynęła.

    Siedział na piaszczystym podłożu, niebo upstrzone było gwiazdami. Wędrowiec gestem długiej dłoni zaprosił ją, aby usiadła przed nim. Nie zmienił się od ostatniego razu. Dalej był dziwny i dziwnie spokojny. Ale tym razem w pobliżu nie było Owcy i Wilka.

    - Usiądź. Macie kłopoty, ty masz pytanie, a ja mam czas. Jedno pytanie, jedna odpowiedź. Czym jest Liga? - zapytał.

  11. - O to chodziło. Widzisz? Jak chcesz, to potrafisz. - Pochylił się nad dziewczyną, położył rękę pod zgięcie jej kolan, a drugą na plecy. - Trzymaj się.

    Jayce podniósł Shiro i ruszył przed siebie. Broń trzymał pod pachą i można było się domyślić, że niesienie jednego i drugiego nie było dla niego łatwe.

    - Macie jakiś sposób komunikacji z Ezem? Heimerdinger mówił o kamieniu od czegoś mistycznego, magicznego, starożytnego czy coś...

     

  12. Dotarła na szczyt zdrowo przemęczona. Noga zaczepiła się o kamień i upadła na ziemię - na szczęście sam upadek groźny nie był. Żadnych zmarłych, żadnych kościstych upiorów, a także kompletny brak Ezreali i yordlów-doktorów.

    Wokół nie było żywej duszy. Nienaturalna cisza, jakby cały las wstrzymywał oddech. Jayce przykląkł przy Shiro i odłożył broń na bok.

    - Dobra, pokazuj tę ranę - zarządził mężczyzna.

  13. Mężczyzna wspinał się za Shiro, co jakiś czas obserwując tyły, żeby kontrolować odległość miedzy nimi, a zmarłymi. 

    Shiro miała wrażenie, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Czuła też mrowienie w rękach i nogach i nie umiała opanować oddechu. 

    - Dasz radę wejść? - zapytał Jayce. Shiro nie widziała w ciemności jego twarzy. Był zaledwie metr za nią, wzniesienie kończyło się na oko pięćdziesiąt metrów dalej.

     

  14. Bieg nadwyrężył jej siły i po chwili znów musiała skorzystać z podparcia się o Jayce'a. Upiór zniknął, ale nie zniknęły ożywione zwłoki. Ciągnęły za Shiro i Jayce'em jak żelazo do magnesu. Były wolne, ale było ich sporo. 

    W pewnym momencie teren się podniósł i przed Shiro i Jayce'em wyrosło wzniesienie - stromizna, która nie tylko dla zombie mogła być wyzwaniem. 

    Między drzewami widać było już zarysy sylwetek nieumarłych. 

    - Właź tam - zarządził oficer, gotowy do obrony. 

×
×
  • Utwórz nowe...