Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. - Zgadza się - odparł Echis. A potem poszedł sprawdzić pogodę na zewnątrz. Ostrożnie, starając się zbytnio nie wychylać na potencjalne działanie promieni słonecznych.
  2. - Sebastianie, wstań - powiedział Echis, samemu wstając od biurka. - Powinieneś coś zjeść, ale na cmentarzu jedzenia nie znajdziesz. Musimy pójść do miasta - oznajmił.
  3. Echis podkradł się do umysłu chłopaka, chcąc w ten sposób go obudzić. Noc spędził z książką - małą ilość światła raczej mu nie przeszkadzała. Siedział więc teraz przy starym biurku i czekał aż podopieczny się obudzi.
  4. - Nie byłem gotowy na przyjęcie gości. Możesz spać tam - wskazał trumnę. - Tylko dzisiaj, lepsze to niż nic. Inaczej pozostanie ci podłoga. Jutro zorganizuję ci legowisko.
  5. - Najłatwiej nauczysz się niewidzialności od duchów, bo znikać będziesz podobnie jak one. Ja nie jestem duchem i nie korzystam w ten sposób ze Swobody Cmentarza, a więc tego cię nie nauczę. Ale mogę nauczyć cię innych rzeczy... A zaczniemy jutro.
  6. - Dobrej nocy, Glennie - odparł demon. A potem ruszył w stronę kaplicy. - Będziesz tu, dopóki nie nauczysz się sam siebie bronić. Skoro zostałeś obdarzony Swobodą Cmentarza, miejsce to daje ci różne możliwości. Niektóre z nich będą wymagały ćwiczenia i nauki - powiedział.
  7. - Jestem pewien, że nie. Ale skoro jest ścigany, to znaczy że nie bez przyczyny. Poza tym, Sebastian ma już dwanaście lat, co oznacza, że już niedługo nie będzie dzieckiem.
  8. - Dziękuję - odpowiedział. -Ręczę za chłopaka. Będzie mieszkał w mojej kaplicy i nie będzie wam przeszkadzał. Prawda? - zwrócił się do chłopaka.
  9. - Aby omówić sprawę obdarzenia tegoż młodego człowieka Swobodą Cmentarza. Nie jest to pierwszy raz, kiedy osobnik z zewnątrz otrzymałby ten przywilej. I mimo że chłopiec jako jedyny z nas jest w pełni żyjącą istotą, wierzę w wasze dobre serca. Dopiero co stracił matkę, której ostatnią wolą było zapewnienie mu bezpieczeństwa. Gdzie może być bezpieczniej, niż tutaj? - Zamilkł, obserwując uważnie reakcje zebranych.
  10. - Dobrze panią widzieć. Byłem pewien, że wśród zebranych nie zabraknie i pani rozsądnego głosu - powiedział Echis. Brzmiał bardzo wiarygodnie - jakby mówił coś absolutnie oczywistego, choć jego twarz jak zwykle nie wyrażała emocji. - To sprawa istotna dla tego młodzieńca - rzekł i położył dłoń o nieco zbyt długich i ostrych paznokciach na ramię chłopca. Popchnął go lekko do przodu.
  11. - Różne przypadki i zbiegi okoliczności sprawiły, że stałem się opiekunem młodego Sebastiana - odpowiedział, uprzednio odpowiednio uprzejmie się przywitawszy. - Nie wypada odmawiać umierającemu ostatniej woli więc i ja nie odmówiłem. Teraz jednak potrzebuję znaleźć chłopakowi schronienie.
  12. - Jak niemal co dzień od kilku miesięcy, dzięki waszej wielkoduszności - odparł i skłonił się uprzejmie. - Przybyłem dzisiaj z gościem. Śmiałbym więc prosić o zebranie mieszkańców, jako że sprawa jest niecierpiąca zwłoki. Jeśli oczywiście nie macie nic przeciwko - powiedział. Nie mógł oddziaływać na zmarłych tak sukcesywnie jak na żywych, ale wciąż pozostawał dar słowa, na który - jeśli został odpowiednio użyty - mało kto był odporny.
  13. Mężczyzna wskazał na mauzoleum znajdujące się nieco dalej i ruszył w jego kierunku. Będzie musiał spytać o zgodę mieszkańców, czy przyjmą żywe dziecko. W tym wypadku chłopak będzie mógł również ich widzieć, a może i korzystać z innych dobrodziejstw tego miejsca.
  14. - Mieszkam tu, gdy jestem z dala od domu. W podróży. Kilka lat. Korzystam z gościnności mojego dobrego przyjaciela - odpowiedział i wkroczył do środka. - Jakkolwiek dziwne może się to wydawać, jest praktyczne.
  15. - Jesteśmy na miejscu - poinformował, zatrzymując się przed bramą cmentarną. Pchnął ją dłonią, przepuszczając chłopaka przed sobą. Kwatera z pewnością nie sprawiała wrażenia przytulnej. Standardowo cmentarze budowane są raczej dla martwych niż do żywych.
  16. W mniemaniu Echisa chłopak nie wyglądał na dwunastolatka. Pewnie przez to, że był tak koszmarnie chudy i drobny. Widząc gwałtowny napływ wspomnień i łez podał młodemu człowiekowi chusteczkę. - Twój nowy dom może ci się wydawać dość... Niegościnny, ale pewien jestem, że znajdziesz tam przyjaciół -oświadczył będąc niedaleko swojego własnego miejsca zamieszkania.
  17. - Niedaleko - odparł, choć w rzeczywistości miejsce do którego zmierzał - cmentarz, był dość daleko od miasta. - Ile masz lat? Umiesz już czytać? Znasz alfabet? - zapytał po chwili marszu w milczeniu.
  18. - W miejsce, w którym będziesz bezpieczny, Sebastianie. Bezpieczniejszy, niż tutaj - odparł. Skierował się w stronę, która prowadziła najszybszą drogą ku wyjściu poza miasto.
  19. - Czy masz jakieś odzienie wierzchnie? Jest dosyć zimno, a w miejscu w którym zamieszkasz zazwyczaj panuje chłód - odezwał się Echis, idąc klatką schodową ku wyjściu.
  20. - Wstań i chodź ze mną - powiedział. A potem zaczął powoli zmierzać ku wyjściu. - W jaki sposób twoja matka odpierała ich ataki? - uważnie obserwował chłopaka.
  21. - Jestem twoim opiekunem. Nazywam się Echis. A ponieważ nie planowałem tego, chciałbym wiedzieć dlaczego cię ścigają - odpowiedział.
  22. - Dlaczego tamten człowiek was zaatakował? - zapytał mężczyzna. Zdecydował się na położenie dłoni na ramieniu chłopaka - symbol wsparcia.
  23. Wiedział, że tak się stanie. Wiedział też, że nie mógł powiedzieć nic innego, bo chłopak odkryłby prawdę. Znajdowała się w końcu w pokoju obok. - Twoja matka odeszła w spokoju, Sebastianie. Jestem tego pewien. A więc nie powinieneś się o nią martwić, choć rozumiem, że twoja strata boli. Obawiam się jednak, że nie masz czasu na żałobę - powiedział, zbliżając się do chłopaka. Stanął tuż obok, o krok.
  24. - Przykro mi, Sebastianie. Twoja matka zginęła - poinformował nieznajomy mężczyzna, nie starając się zbytnio o zabarwienie emocjonalne. Chociaż w głosie nie było śladu żalu, wciąż brzmiał łagodnie.
  25. Mężczyzna pokiwał powoli głową, patrząc na chłopca. Zaczął się zastanawiać. - Masz jakieś imię? - zapytał. Nie podszedł bliżej, nie poruszył się. Obserwował tylko małą, kruchą istotkę stojącą niedaleko. W ciągu długiego życia był wieloma rzeczami, ale nigdy matką i nigdy też nawet nie zamierzał próbować.
×
×
  • Utwórz nowe...