-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
- Może. I tak tam kiedyś pojadę chyba tylko po to, żeby zobaczyć i przekonać się o tym na własnej skórze. Ile lat miałeś, kiedy zaczynałeś z gitarą?
-
- Arya, na nazwisko Brass, urodzona w Equestrii, Imperium Gryfów na oczy nie widziałam. Pożyłam sobie te kilka lat, udało mi się wyjść z tego cało, a teraz jestem tutaj - powiedziała.
-
- Niech będzie. Powiedz mi coś o sobie - poprosiła Arya.
-
- Nie wiem, czy brać to za komplement czy dać ci w dziób, ale ty też - odpowiedziała.
-
- Raz trochę zjechałeś z tonu, ale tak to całkiem dobrze - powiedziała. Trenowała utwory Shinedowna jeszcze kilkadziesiąt następnych minut. - Przerwa? (da, Even Flow)
-
- Tajest. Ale tak na przykład nie mogę zagrać Run Like Hell. A, właśnie... - wręczyła mu kartkę z tekstem i nutami. - To pasi bardziej.
-
Arya westchnęła i powtórzyła melodię. - Cholera, to jest świetne, ale zupełnie różni się od moich utworów. Pasuje jak świni parasol. Musimy wymyślić, jak to połączyć żeby miało sens... - powiedziała.
-
- Nie. Są spójne, więc nie posądzam cię o pisanie pod wpływem. Ja próbowałam raz i nie zrobiło to na mnie wrażenia. Mówią, że pomaga. Mnie jakoś nie pomogło, także dałam sobie spokój - odpowiedziała i zagrała pierwsze nuty utworu z kartki. - Hej, co tu pisze? Możesz to zagrać?
-
- Z ciekawości i spoza tematu... Brałeś kiedyś "wspomagacze"? - zapytała Arya, przeglądając notatki Shinedowna.
-
Arya spojrzała na wszystkie instrumenty z nieukrywaną radością. - O rany. Ale czad! - podleciała do najbliższej gitary elektrycznej. Podłączyła wszystkie przewody, nastroiła instrument i czekała na Shinedowna.
-
- Ano nie ma. Mam nadzieję, że to nie podstęp - mrugnęła do Shinedowna.
-
- Dobrze, chodźmy - rzekła Arya po podaniu Shinedownowi nut.
-
- Teksty nie są potrzebne. Ty będziesz śpiewać swoje utwory, ja swoje - powiedziała.
-
- Czyli po cztery utwory. Okej - przytaknęła. Dotarli do domku.
-
- Zastanawiam się nad tym. Co ty zamierzasz grać?
-
- Tak, tak będzie dobrze - zgodziła się. - Pomyśl nad tym, co chcesz zagrać.
-
- Nie. To nie jest ciekawe. Nie dla mnie - odpowiedziała Arya i wstała z krzesła. - Czas na trening.
-
- Idziemy się katować. Musi być idealnie, perfekcyjnie do cholery, i... rany, jeden temat teraz wszyscy będą drążyć... - dodała Arya szeptem.
-
- Kogokolwiek by nie dali, musimy go zmiażdżyć - rzekła Arya, jedząc zamówioną przez siebie kanapkę.
-
- Na szczęście - mruknęła. Hej, skoro dzisiaj o osiemnastej są pojedynki, to musimy chyba wziąć się za próby.
-
- I dobrze, że zwraca uwagę. Tak ma być. No i mam nadzieję, że nie podają tylko siana - odpowiedziała.
-
- Chyba w tamtym kierunku - wskazała Arya na budkę, która istotnie wyglądała na taką, która mogłaby serwować jedzenie. - Za dużo na głowie? No wiesz ty co... Nie musisz aż tak zwracać uwagi na mój rozczochrany łeb - zażartowała.
-
- Właaśnie... Dziwne, zwykle nie zapominam o śniadaniu - stwierdziła.
-
- Nie zapamiętam tego teraz - stwierdziła. - Potem to może obczaję. Co teraz powinniśmy robić?
-
Arya zmrużyła oczy i zmarszczyła brwi. Przyjrzała się tekstowi. - Piszesz w tym języku? I śpiewasz? - zapytała.