Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Arya prychnęła na dźwięk słów gryfa. Zdziwiła się, kiedy dotychczasowy przeciwnik podał jej łapę do pomocy. Skorzystała z niej i otrzepała się z pyłu.
  2. - Jestem skłonna uwierzyć - odpowiedziała, po czym kilka razy smagnęła przeciwnika ogonem po twarzy.
  3. Arya szarpała się, próbując uwolnić od chwytu gryfa. Ponieważ nie przyniosło to efektów, kilka razy przyłożyła oponentowi skrzydłami po łapach, przez co był zmuszony ją puścić. - Masz coś w tym swoim łbie, czy czaszka tylko sprawia pozory? - zapytała ze złością, próbując dosięgnąć pazurami jego głowy.
  4. - To nazywa się dziób. Ale nie współczuj, zaraz będziesz miał gorszy! - Arya rzuciła się na gryfa i zaczęła tłuc go po dziobie. Poleciały pióra.
  5. - W różnych miejscach gryf może odkryć samego siebie. Tobie udało się to tutaj. Brawo. Tym bardziej, jeśli chcesz się przemianować. Żeby uczynić w życiu zmiany trzeba odwagi do zrobienia pierwszego kroku, więc idź, idź w kierunku tamtej bramy, bo i tak nic dobrego cię tu nie czeka - wysyczała.
  6. - Niech sobie obie nimi zostają, durniu patentowany. Jeśli przyszedłeś tu rozglądać się za miss uniwersum, to pomyliłeś adresy. Och, chyba że przyszedłeś startować na miss uniwersum... Tym bardziej pomyliłeś adresy - odpowiedziała, powstrzymując się żeby nie stłuc pięknisiowi dzioba.
  7. - Zawsze to smok, a nie glizda - odwarknęła Arya, uśmiechając się złośliwie i patrząc znacząco na gryfa, z którym wdała się w sprzeczkę.
  8. - Hej, hej, patrz. Czy to coś przy śmietniku to nie resztki twojego honoru? Idź i je pozbieraj, zanim nie będziesz miał w ogóle o co walczyć - syknęła. W międzyczasie rozprostowała i schowała z powrotem skrzydła.
  9. - I to jest problem, ty wredny gburze - warknęła, wstając z ziemi. - O, tak. Wolałabym zdecydowanie, żeby nikogo oprócz mnie tu nie było. Zresztą, ta gitara i tak już jest moja. Wychodzi na to samo!
  10. Aryi przeszkadzał jakiś kuc bezczelnie stojący przed nią i zasłaniający widok. Przecież nie przyszła tu po to, żeby oglądać jego zad. Stanęła na tylnych łapach, ale niewiele to dało. Wzniesienie się w powietrze zaś wydawało się manewrem zbyt ryzykownym i zwracającym na siebie uwagę. Spróbowała jeszcze raz podnieść się na tylne łapy, kiedy kuc z przodu cofnął się i przez przypadek trącił samicę gryfa kopytem. Zachwiała się i przewróciła na gryfa stojącego tuż obok.
  11. Arya wpatrywała się w Painkillera i instrument, który miał na grzbiecie. Był... Cudowny. Nie Painkiller, oczywiście. Arya nie cierpiała buców, a on do takowych należał. Jasne, należał mu się szacunek za umiejętności i to, czego dokonał, ale i tak za nim nie przepadała, chociaż nie poznała go jeszcze osobiście. Rzuciła szybkie spojrzenie gryfowi obok, przyjrzała mu się uważnie i wróciła do lustrowania instrumentu. Piękny, złoty... Aż korciło, aby pociągnąć za struny...
  12. - Ja was odprowadzę - rzekł Kamyk. Wziął Nożyk i Szopa pod ręce. - Która pierwsza?
  13. - Ci drudzy nie będą zadowoleni - rzekł Kamyk, szczerząc się od ucha do ucha. - Triumfować będziemy jutro, jak już uda nam się wrócić do domów - powiedziała Janka. - Strzałka, mów mi zaraz gdzie mieszkasz to cię odprowadzę.
  14. - Tak, był patrol. Nie zauważyli nas - odrzekł Kamyk z pewnym zadowoleniem w głosie. - Bogu dzięki. Mogło być kiepsko. My nie spotkałyśmy po drodze nikogo - powiedziała Janka.
  15. - No to wspaniale, cudnie wręcz - odparł Kamyk. - I u nas też - poinformowała Janka. - Dobrze, moi drodzy do domów. Koniec akcji. Czuwaj! - powiedział chłopak i zasalutował.
  16. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Płonąca zemsta

    Moth nazbierała gałęzi które leżały niedaleko i ułożyła je w stosik. Grzejnik podpalił je i po chwili ognisko żyło już własnym życiem. Wiedźma ułożyła się na ziemi i wyjęła swój koc. Spojrzała pytająco na Slaga. - Chcesz się przykryć? - zapytała.
  17. - Przecież teoretycznie idziemy cały czas w tym kierunku - odrzekł Kamyk. Po kilkudziesięciu minutach spotkali się z pozostałymi w lasku. - Zadanie wykonane? - zapytał.
  18. - Bu. Dobrze, że jesteście - szepnęła Janka i na sekundę skierowała światło latarki na twarz Feliksa. - Oj, wybacz - dodała.
  19. - Ano mamy, mamy. I mam nadzieję że przyjdą szybko, bo nie dość że ciemno, to zimno jeszcze - narzekała.
  20. Po kilkunastu minutach dotarły do owego lasku. Janka wyjęła sporą, ciężką latarkę i zaświeciła ją. Światło padało teraz na ziemię. - Straszno tu trochę, co? - zapytała z uśmiechem.
  21. Janka rozejrzała się po okolicy z fachową miną. - Dobrze prawisz - szepnęła i skręciła w najbliższą ulicę, nakazując gestem towarzyszce, aby zrobiła to samo. Wpół do pierwszej zaczęły iść w stronę lasku. - Towarzyszko Strzało, oficjalnie wykonałaś kawał dobrej roboty.
  22. - A ja potrzebuję waszych palców. Co powiecie na wymianę? - zapytała wiedźma.
  23. Wiedźma wyjęła zza pasa dwa, długie noże. Nie zaatakowała jednak nikogo, a wciąż czekała na atak tych z zewnątrz, bądź intruzki w domu.
  24. Grimalkin również weszła do pokoju i czekała na rozwój wydarzeń.
×
×
  • Utwórz nowe...