- Arya, na nazwisko Brass, urodzona w Equestrii, Imperium Gryfów na oczy nie widziałam. Pożyłam sobie te kilka lat, udało mi się wyjść z tego cało, a teraz jestem tutaj - powiedziała.
- Raz trochę zjechałeś z tonu, ale tak to całkiem dobrze - powiedziała. Trenowała utwory Shinedowna jeszcze kilkadziesiąt następnych minut.
- Przerwa?
(da, Even Flow)
Arya westchnęła i powtórzyła melodię.
- Cholera, to jest świetne, ale zupełnie różni się od moich utworów. Pasuje jak świni parasol. Musimy wymyślić, jak to połączyć żeby miało sens... - powiedziała.
- Nie. Są spójne, więc nie posądzam cię o pisanie pod wpływem. Ja próbowałam raz i nie zrobiło to na mnie wrażenia. Mówią, że pomaga. Mnie jakoś nie pomogło, także dałam sobie spokój - odpowiedziała i zagrała pierwsze nuty utworu z kartki.
- Hej, co tu pisze? Możesz to zagrać?
Arya spojrzała na wszystkie instrumenty z nieukrywaną radością.
- O rany. Ale czad! - podleciała do najbliższej gitary elektrycznej. Podłączyła wszystkie przewody, nastroiła instrument i czekała na Shinedowna.
- Chyba w tamtym kierunku - wskazała Arya na budkę, która istotnie wyglądała na taką, która mogłaby serwować jedzenie. - Za dużo na głowie? No wiesz ty co... Nie musisz aż tak zwracać uwagi na mój rozczochrany łeb - zażartowała.