-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
-
- A gdzie teraz ich ukryjecie? - zainteresowała się wiedźma.
-
Była tam też wiedźma. Siedziała na ławce z nogą założoną na nogę i wpatrywała w wampirzycę i demona.
-
- Na kogo polują, na tego polują... Wasz wybór, gdzie. W każdym razie możecie się mnie tam spodziewać - powiedziała. Oddaliła się szybkim, lekkim krokiem, niemal bezdźwięcznie.
-
- Nie tutaj. W centrum - rzekła wiedźma.
-
- To, że ktoś spadł z nieba i stracił kilka piór, nie znaczy że jest wszechmocny - powiedziała Grimalkin. Jej głos był chłodny i spokojny.
-
Grimalkin przewróciła oczami.
- Jest demonem, ma zbyt twarde pośladki żeby cokolwiek mu się stało. Słabością tego durnia nie pokonasz - powiedziała do Kat.
-
Grimalkin krytycznie spojrzała na Lee.
- Cudownie. Czy wynika z tego coś jeszcze?
-
- Nie zawsze anielska broń jest potrzebna. Da się obejść bez takich... Burżuazyjnych środków - stwierdziła wiedźma.
-
- Nie ma to dla mnie znaczenia - rzekła.
-
- Każdego da się zabić. Każdego. Nawet samego diabła, a wiem co mówię. Sądzę jednak, że rozmawianie o tym na terenie starej huty to nie jest wybitny pomysł - rzekła Grimalkin.
-
- A czego hybrydą jest? - zapytała wiedźma.
-
- No to najwyższy czas. Za długo posiedział na tym świecie, ale to twoja sprawa, oczywiście. Od tego w końcu może zależeć twoje długie życie... - powiedziała.
-
Kobieta również patrzyła na Kat, ale nie pytająco.
- Nie wiem, jakie są między wami relacje, panno Katrine. Nie chcę wiedzieć, bo i po co mi to. Ja na panny miejscu nie mazałabym się, a poderżnęła panu pięknemu gardło.
-
- Nie było to coś, co wprawiło mnie w osłupienie. Chyba nawet nie zrobiło na mnie większego wrażenia... Ot, manifestacja kogoś, kto jest małym chłopcem - odrzekła wiedźma.
-
- Która znajduje się na ulicy. Grimalkin, oto jak się nazywam. Kim jestem, to już zapewne wiesz... Przynajmniej po części - uśmiechnęła się.
-
Kobieta zatrzymała się i zastygła w bezruchu, po czym odwróciła gwałtownie.
Jej twarz była blada i bardzo surowa. Wargi pomalowane na czarno podkreślały ową surowość. Miała zielone, jaskrawe niemalże oczy.
- Czy nie można już zachować swojej tożsamości dla siebie nawet na ulicy? - zapytała. Miała spiłowane na ostro zęby.
-
Całe zamieszanie obserwowane było jeszcze przez kogoś. Kogoś ukrytego, kto teraz spokojnie maszerował sobie, mijając wampirzycę i demona.
Wysoka kobieta o ciemnych, niemal czarnych włosach, ubrana w wysokie, skórzane buty, spodnie i czarny płaszcz.
-
Julia wkroczyła do środka, tak samo postąpił Vlad, dysząc i śliniąc się, jak miał w zwyczaju. Dumnie spacerował obok kobiety, sięgając jej niemal do pasa.
-
[zgłoszenie]
Imię i nazwisko: Grimalkin
Wiek: Nie jest wiadomy, bo wiedźma często wędruje, a do zdradzenia ilości wiosen nie jest chętna.
Rasa: Czarownica
Specjalna umiejętność: żadnej, poza zwinnością i szybkością - nie są to jednak cechy nadnaturalne.
Wygląd: Wysoka kobieta o bladej twarzy, czarnych, skręconych włosach sięgających ramienia i zielonych oczach. Usta pomalowane ma na czarno, a zęby spiłowane i ostre. Jej twarz ma ostre, wyraziste, surowe rysy.
Charakter: Złośliwość, chociaż podobno złośliwość jest nieodłączną cechą inteligencji, której także nie można Grimalkin odmówić. Oprócz tego cechuje się też uporem - jeśli postawi sobie jakiś cel, to nie ustanie w dążeniu do spełnienia go, nawet za wszelką cenę - jest więc nieustępliwa. Oprócz tego ceni sobie chłodną kalkulację i zanim zrobi cokolwiek, woli przewidzieć skutki i dopiero potem działać.
-
- Znaczy czego? Skarbu? Lochu? - pytała.
-
- Witaj - powiedziała Julia i skłoniła głowę.
- Mówiąc szczerze, trudno się domyślić że mieszka tu ktoś taki, jak pan. No i zważywszy na to, że nikt nie zabraniał nam pana budzić, odpowiedź nasuwa się sama.
-
Julia również podeszła do kamienia, obejrzała go, po czym położyła dłoń we wgłębieniu w kształcie dłoni.
-
Julia obejrzała się za uciekającą Fluttershy.
- Mam wrażenie, że zdobycie kryształu nie będzie polegało tylko na wzięciu go...
-
Gwydril wyjął z torby jednego z koni drewnianą miskę i podał ją Liosie razem z kamieniem znalezionym w lesie. Elfka w prowizorycznym moździerzu zmieliła zioła dostarczone przez Rograka, dolała do nich wody i podała Aaronowi, który do tej pory nie stracił przytomności. Przez toksynę z jadu pająka odczuwał jednak ból, który niemalze paraliżował całe ciało. Wywar z ziół zaczął neutralizować niszczycielskie działanie jadu, ale pojawiła się gorączka, nierównomierna praca serca i osłabienie.
[GRA] [ZAPISY] ◘The Original City .. ◘ [ SUPERNATURAL]
w Archiwum
Napisano
- Radziłabym się pospieszyć. To centrum miasta.