-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
"Crystal Garden and Diamond Apple - the legend of Eden" - Rozgrywka
temat napisał nowy post w Dawne Dzieje
(Widzę że mamy tu jasnowidzów) - Niezaprzeczalnie. Tak, to ja jestem ta nowa - powiedziała Moth. Na rozkaz towarzysza chwyciła piłę tylko po to, żeby znowu ją puścić, zdjąć torbę z grzbietu, odłożyć na ziemię i z powrotem wziąć koniec narzędzia. Miała dziwne wrażenie, że drzewo w ostatnich chwilach życia będzie złośliwe i zechce utrudnić żywot jej samej. -
Sandman (Morfeusz) czyli bohater serii komiksowej o tym samym tytule autorstwa Neila Gaimana. Władca Snów. Podobnie jak Luna, przez wiele lat był uwięziony. Podobnie jak kucykowa Władczyni Snów, po uwolnieniu musi odbudować swoje królestwo i stawić czoła konsekwencjom swoich czynów z przeszłości. Ubóstwiam, tak jak Lunę.
-
Ma trzy linkacze w sygnaturze.
-
"Crystal Garden and Diamond Apple - the legend of Eden" - Rozgrywka
temat napisał nowy post w Dawne Dzieje
Klacz uśmiechnęła się do kucy które były obecne i ruszyła do wozu. Patrząc na jej siłę, krojenie drzew - nawet jeśli są bezbronne - będzie nie lada wyzwaniem i ciężką pracą... Tak samo jak dla innych. Czego nie robi się żeby zdobyć doświadczenie? Podeszła do wozu i skrzywiła się. Tyle narzędzi, a ona żadnego z nich nigdy jeszcze nie używała. To też będzie zdobywanie doświadczenia. Podbudowana tą myślą chwyciła w zęby siekierę i ściągnęła ją z wozu. Teraz trzeba już tylko znaleźć swoją grupę... Albo dołączyć do kuca który przed chwilą wziął z wozu piłę. Moth powlokła więc siebie i siekierę w stronę kuca. -
- Za chwilę. muszę zadbać o opiekę moich małych przyjaciół - powiedziała Fluttershy. Zniknęła na chwilę w domku. Spike tymczasem odwrócił się i potrząsnął kopyto Fiury'ego. - No to powodzenia i do zobaczenia. Ja już sobie pójdę, zanim Fluttershy rozmyśli się nad moją opieką. Do zobaczonka! - rzekł jeszcze raz i zaczął schodzić w dół wzgórza z królikiem.
-
- Nigdy nikogo nie zabiłam. Możesz twierdzić, że jestem naiwna. Jestem. Ale nie mam zamiaru zabić nikogo, mimo iż oni - wskazała na zwłoki - zaatakowali Equestrię. Nie potrafię. Nie mogę. Nie dam rady. Myśl o tym co tylko chcesz.
-
Zmora zachichotała. - Śliczny żywy trupek - powiedziała i zamieniła się w identyczną mumię. Zaczęła łazić za poprzednią i na zmianę chichotać i wydawać dziwne odgłosy.
-
- Wstawaj - rzuciła klacz. Wypalała wzrokiem w skórze kozła dziurę, w każdym razie coś takiego mógłby czuć ten właśnie kozioł. - Bądź grzeczny. Inaczej najbliższe drzewo zapadnie w sen na twojej głowie. I rogi ci nie pomogą - ostrzegła. Popchnęła go i poszła za nim w sobie tylko znanym kierunku.
-
- Och, jaki słodki - rzuciła Zmora. - Nie idź do ogniska, malutki. Spłoniesz. Mumie są wysuszonymi trupami - dodała. Wciąż bawiła się spalaniem swoich palców i odtwarzaniem ich.
-
- Nie możemy tutaj zostać? Nie chce mi się nigdzie już iść. Tutaj nikt od bardzo dawna nie wchodził - rzekł pegaz.
-
- Na szczęście jestem tu też ja i moje doświadczenie mówi coś zupełnie innego. Wezmę go na przesłuchanie. Żadne z was nie będzie mi towarzyszyć - powiedziała. Spojrzała na swoje skrzydło. - Ach, cóż za nietakt.
-
- Moglibyśmy ruszyć choćby zaraz... Nie musimy podróżować pieszo. Discord umie się teleportować - powiedziała cicho Fluttershy. - Nie tylko - dorzucił pan chaosu. Fluttershy spojrzała w jego oczy. Trudno było wykryć jakikolwiek wyraz w nich. Dobrze to kamuflowała, ale czy możliwym byłoby, żeby Fluttershy i Discord... Nie. Na pewno nie.
-
I coś od siebie: Chodzi tylko o tytuł, lepiej nie sugerować się tekstem... Mam nadzieję że rodzina Applejack taka nie jest. ^ Chodziło tylko o Megadeth. Tsa ma tekst... Łagodny.
-
- Wy tam jesteście. Wy. Wiemy wiele, choć jesteśmy mali. Jesteśmy mali, ale wiemy wiele. Tacy jak wy tam zamieszkują. Żadni z nich wasi przyjaciele. Zmęczą i zabiją. Wiedzą co wyście zrobili.
-
- Stój, głupcze! - krzyknęła Nightmare Moon. Podeszła powoli bliżej. W jej skrzydle tkwiła strzała, na którą właścicielka nie zwracała uwagi. - Używasz tego swojego móżdżka? Nie chcesz dowiedzieć się kto stoi za tym wszystkim? - zapytała. Fioletowa klacz zbliżyła się do towarzyszy i kozła.
-
- Świetnie - rzekł Violet. Wziął na siebie kilka toreb i wyjął długi pręt spod parapetu w oknie. Pchnął drzwi i poszedł przodem, wychylając głowę. Powoli schodził po skale, ostrożnie stawiając kroki i wypatrując zagrożenia.
-
- Nie mam skrzydeł, jak ty. A moje kopyta nie są tak silne, żeby miażdżyć czaszkę. Skończmy to już. Zabij mnie - rzucił rogaty. Skierował swoje poziome źrenice w oczy Midnighta, po czym odwrócił głowę i poczekał.
-
Discord uniósł brew. - Oczywiście, oczywiście że tak będzie. Względnie. Hipotetycznie - ostatnie słowa powiedzial niemal szeptem.
-
Cegły zgrzytnęły po pchnięciu i... Odsunęły się, ukazując skryty w mroku korytarz. - Nie ma tam bezpieczeństwa - syknęły szczury. - Zginiecie, jeśli tam wejdziecie. Jeśli tam wejdziecie, umrzecie. Zabiją was, jak zabijają nas. Chcecie śmierci? Czy jej chcecie? My, mali, mamy honor. Nie jesteśmy plugawi. Tak o nas mówicie. Tak nie jest...
-
- Co się... Co si.. - klacz urwała, widząc przerażenie przyjaciółki. - Zombie - stwierdziła. Zerwała się i zaczęła pakować najbardziej potrzebne rzeczy do kilku toreb i plecaków. Cóż za trzeźwość umysłu.
-
Niedoszła ofiara nie zmieniała miejsca. Widocznie nie miała też zamiaru. Krussk zdecydował się wejść do środka, zapamiętując gdzie prowadzą dane drzwi wyjściowe. W środku panował półmrok, ponieważ wszystkie i tak niewielkie okna zabite były deskami. Były tu też schody prowadzące na górę i kilka starych, metalowych i zardzewiałych drzwi. Jedne były wyrwane i prowadziły w dół, do niewielkiej piwnicy. Nawigator wskazywał jednak na górę, bo wydawało się iż cel jest tuż nad Trandoshaninem.
-
- O co chodzi? - zapytał z powagą. Stanęli przed drzwiami prowadzącymi do jednej z komnat. Daerth otwarł je i pokazał, żeby Ruffian tam weszła.
-
Po szarży na placu boju wokół Midighta pozostały dwa, rozproszone kozły. Spojrzały na siebie i jeden z nich rzucił się na pegaza, w ostatnim prawdopodobnie impulsie. Bardzo szybko przed Midnightem został tylko jeden rogaty, który padł na ziemię i przestał się ruszać - czekał na cios.
-
- A... Kiedy chcesz? To od ciebie zależy - powiedziała. Discord znów zbliżył się do drzwi i oparł o framugę. - Och, Fluttershy... Jesteś zbyt niezdecydowana...
-
- No to już - rzekł Arrow. Przed nim znajdowały się jedynie cegły, odróżniające się tylko kolorem. Były jaśniejsze.