-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
- W porządku - powiedziała klacz i zerwała się do biegu. Co chwila sprawdzała czy Midnight dalej trzyma się blisko niej, i czy wrogowie przypadkiem ich nie doganiają. Kozły jednak wybrały drogę w głąb miasteczka. Rozdzieliły się, ale nie ruszyły tropem uciekających kucy. - Czy Luna... Czy mogła stać się Nightmare Moon? - zapytała Twilight po dotarciu w bezpieczne miejsce.
-
Arrow mierząc parę wzrokiem prychnął, uwalniając swoją złość. Spojrzał na przyjaciółkę i powoli odwrócił się, chcąc wyjść z sali.
-
- Nie. Ale wejście do zamku nie jest złym pomysłem. Nie z Discordem. Wyślemy jego, ciebie i Fluttershy. Reszta z nas będzie ukryta i w razie kłopotów zadbamy o bezpieczne wydostanie się z ich kryjówki. Oczywiście, Księżniczka Celestia musi o tym wiedzieć... Wyślę jej jeszcze jeden list. - Twilight ruszyła napisać list, kiedy dojrzała nieszczęśliwą minę Midnighta. - Nie martw się. Discord nie da skrzywdzić przyjaciółki.
-
Oczy Twilight zmieniły się w spodki. Spojrzała za grzbiet Midnighta. - Dasz radę biec? Idą tutaj. Musisz dać radę! - powiedziała. Odsunęła się od drzwi, aby nie było jej widać i poczekała na reakcję towarzysza.
-
Zmora podpłynęła i wzięła medalion spoczywający na ziemi. Po podniesieniu obejrzała dokładnie, obracając go i wyłapując każdy najmniejszy szczegół. Podniosła głowę i uśmiechnęła się. Wróciła do mędrca po przerwaniu rozmowy. - jeden - szepnęła do siebie, patrząc na przedmiot trzymany w czarnych, długopalczastych dłoniach.
-
- Odpowiedziałeś sobie na to pytanie, człowieku - rzekła Nocturne do starca. Jego zachowanie ją zainteresowało. - Mnie nie da się zabić w znane tobie sposoby. Tylko ja wiem, jak da się to zrobić - powiedziała do Jacoba.
-
- I ja współczuję tobie. Trudno jest zapomnieć... Ale mam nadzieję, że przestanie boleć. Musimy się postarać wieść tu jakieś w miarę godne życie. Aż do czasu poprawy.
-
Zejście po schodach przysporzyło parę kłopotów, głównie z powodu skrzydła. W wejściu stała już zaniepokojona Twilight. - Coś ty narobił? Gdzie Luna? - zapytała zaniepokojona. Klacz rozejrzała się nerwowo po otoczeniu.
-
- Bardzo mądrze - rzucił Ignis i uśmiechnął się. Twarz klaczy pozostała niewzruszona, a oczy wwierciły się w oczy Somady. Żyła na głowie Arrowa pulsowała. Był zły. Aż emanowała od niego bezsilność.
-
Ogier ponownie pogładził delikatnie grzywę Saggity. - Nikt nie mógł zrobić niczego żeby zapobiec temu wszystkiemu. Kiedy Florence odłączyła się od grupy, razem z naszym ojcem wymknąłem się z ewakuowanej grupy i poszedłem szukać jej w mieście. Natrafiliśmy na hordę... Nie przeżył. Z mojej winy. Powiedział, że mam się ratować. A ja posłuchałem. Dlatego też chciałem trzymać wartę. I tak w nocy nie śpię, bo cały czas widzę jak z jego szyi tryska... - przerwał i westchnął głośno, po czym popatrzał przez okno, w dal.
-
Kozioł zaczął krzyczeć. Zapewne chciał w ten sposób przykuć uwagę swoich towarzyszy, jednak po dogonieniu i znokautowaniu umilkł. Podobnie jak ci w dyżurce - na wieki. Nie zmieniło to jednak faktu, że na korytarzach rozległy się pomnożone kroki kozłów biegnących w miejsce, z którego chwilę wcześniej dochodził krzyk.
-
Kel Dor bez słowa wręczył Krusskowi dwie żółte karty poprzecinane czarnymi pasami. - Mam nadzieję że mnie znajdziesz. Jeszcze większą nadzieję mam na to, że nie znajdę już jego. Tak więc... Za dwa dni, tutaj. Nie spóźnij się - mruknął pracodawca i po dokończeniu trunku oddalił się z kantyny, zostawiając Trandoshanina z czterystoma kredytami i planem działania w trakcie tworzenia.
-
- Ty też masz jeszcze taką możliwość. Nie zginął. Ma możliwość powrotu. Przykro mi z powodu twojego przyjaciela, ale nie przywrócę go do życia. I zrozum, nie masz szans nas teraz pokonać. Nie dążymy do zawładnięcia światem... - spojrzała na Ignisa. - Ja nie dążę. Rozstańmy się teraz, zanim komuś jednak przytrafi się krzywda - zakończyła.
-
- Nie można tego wykluczyć. Ale sądzę że ani Celestia, ani Mirage cię nie skrzywdzą. Zastanawiam się, czy nie moglibyśmy ruszyć w góry do podmieńców... Z pokojem.
-
Kozioł pomachał mieczem na różne strony, a gdy nic się nie wydarzyło, wychylił głowę i rozejrzał się po otoczeniu. Przez jego poziome źrenice przebijało skupienie i ostrożność... Do czasu kiedy zobaczył kuca. Porzucił wtedy miecz i kopnąwszy drzwi zaczął uciekać.
-
- Nie? - zapytała. Jej głos ponownie przybrał barwę zbliżoną do płaczu. - Och... A więc sądzisz, że zamierzam pytać o zgodę? Hi, hi. Zabawne z ciebie stworzonko, kosiarzu. Każdy ma koszmary. A nawet jeśli nie śpi... Nie. Ty śpisz. Jesteś zamknięty w ciele, a ciało musi spać - odrzekła Jacobowi Zmora. Powiodła wzrokiem po otoczeniu i napotkawszy starca wydającego zabawne dźwięki przekrzywiła głowę. Obserwowała.
-
Odzew Królowej Ciemności czyli "Odpowiedzi Nightmare Moon"
temat napisał nowy post w Zapytaj Nightmare Moon
Miałam darować Ci zesłanie na Księżyc po oficjalnym powitaniu jakie zastosowałaś, ale... 1. Moc Elementów Harmonii mnie nie zabiła! Czyż nie widzisz mnie stojącej przed Tobą? Czy gdyby mnie zabiły... Byłoby to możliwe? Czułam złość i żądzę zemsty. 2. CHCIAŁAM? O, nie... Ja w dalszym ciągu chcę. Jak śmiesz twierdzić że o czymś nie pomyślałam? Moja magia jest na tyle silna, że potrafiłabym utrzymać rośliny przy życiu, tak jak poddanych! Prześlij mi pocztówkę... Wiesz skąd. Nie odpowiem Ci, marna kreaturo. Zapraszam z powrotem kiedy nauczysz się pisać tak, abyś przynajmniej udawał że pisać potrafisz. Nie zabiją Cię WYZNAWCY. Wyręczę ich. Miliardy planet, a Ty musiałeś urodzić się akurat tutaj. Dwunożne stworki które łatwo poddają się manipulacji, łatwowierne, szybko zapominają. Odrobinę zbyt wścibskie, nadużywające słowa "wolność", łatwo je skłócić, lubią udawadniać sobie nawzajem swoją siłę... Za bardzo lubią rządzić. Nie, zdecydowanie nie są mi potrzebne. -
Zmora spojrzała krytycznym okiem na Locę. Krytyczny wyraz był trudno rozpoznawalny w oczach bez źrenic, a jednak... jednak był widoczny. - Co ty odwalasz? - zapytała po chwili wymownego milczenia, mając na myśli dym.
-
- A ja żyć będę dopóki żyć będą ludzie. Dopóki ostatni nie umrze. Ty możesz zakończyć swoje życie w każdym momencie... A ja nie. I jestem z tego zadowolona...
-
- Idźcie i wszyscy wykopcie sobie zbiorową mogiłę... A ja będę patrzeć i załamywać nad wami ręce. Jesteście nieśmiertelni, macie władzę... A mimo to ograniczacie zdności. Smutne.
-
- Proszę, proszę... Kosiarz w swoim żywiole, jak widzę - Zmora stała oparta o jedno z nieściętych jeszcze drzew i przyglądała się badawczo wkurzonemu Jacobowi.
-
(Lewitują nad wami... Możliwe że niedokładnie się wyraziłam.) Sztylety zawisły w powietrzu. Przestały "być posłuszne" Somadzie. Opadły i stopiły się na bezkształtną masę. Kamienie przeleciały i opadły obok łowców. - Koniec tego - powiedziała klacz zdecydowanym głosem. - Nikt tu dzisiaj nie zginie.
-
- Jestem, jestem. Trzeba wzbudzić zaufanie ofiary, żeby się pożywić. Ale bardzo, ale to bardzo mi miło ze tak sądzisz. - wychrypiała Nocturne.
-
Nocturne zjawiła się tuż za Vel i położyła rękę na jej ramieniu, wyglądając zza niego. Wyszczerzyła się, a mackowate włosy gwałtownie poruszyły się. - Ja też to słyszałam. Ciekawa jestem skąd też to wiesz, Wampirzyco. - Skierowała ślepia na Amitraja. - Witam serdecznie, jestem Zmorą i gdyby nie pacjenci szpitala byłabym nią dalej... A tak zostałam Nocturne, niezwykle miło mi poznać - wyciągnęła dłoń w stronę starca.
-
- Nigdy nie sprałem zadu alicornowi. To byłaby okazja... A i jeszcze uzasadniona zemstą... Tak, całkiem podoba mi się ten pomysł - powiedział Arrow uśmiechając się demonicznie. - Załatwię to szybko - rzucił Ignis. Sklepienie zadrżało i część z niego runęła na łowców... Nie miażdżąc ich. Odłamki i głazy zatrzymały się o milimetry od głów Somady i Arrowa.