Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Klacze kłóciły się zajadle. Fluttershy patrzała smutno na zezłoszczone twarze przyjaciółek. Pinkie Pie tupała w ziemię próbując przekrzyczeć Rainbow Dash, ta zaś latała niemalże w kółko, podnosząc kopyta do twarzy w celu zwiększenia potęgi głosu. Twilight Sparkle z uszami położonymi po sobie i nieszczęśliwą miną próbowała bezskutecznie uspokoić koleżanki. Rarity ze zmarszczonym nosem syczała coś gniewnie do Pinkie Pie i nawet Applejack brała w tym udział, wyrażając swoje sprzeczne ze zdaniem pegazicy zdanie. Panował chaos... Gdyby tylko Discord tu był, zdecydowanie byłby zadowolony mimo swojej przyjaźni do Fluttershy.
  2. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Od nowa

    Już w drugiej sali stała szklana półka na leki. Kiedyś zabezpieczała ją kłódka, leżąca teraz na podłodze. Do środka wciśnięte zostały bandaże, plastry i inne opatrunki. A jednak, obecność opatrunków nie zmniejszyła niepokoju spowodowanego zniknięciem Luny. Mogło się stać najgorsze. Jeśli tylko Nightmare Moon zawładnęłaby ciałem alicorna, Equestria byłaby stracona. Trudno było przewidzieć kroki Księżycowej Czarownicy, ale dwóch wrogów dla Krainy to zdecydowanie za dużo.
  3. - Co mnie tu sprowadza? Zaraz ci odpowiem, istoto stworzona przez umysły zarówno żywych, jak i umierających. Jestem tu w celach nieznanych nawet mnie. Coś mnie tu uwiodło... Może koszmary kreatur mroku będą bardziej pożywne niż te zwykłych, biednych śmiertelników? Może to właśnie to... - wyszeptała. Jej głos był jakby "rozdwojony". Przez chwilę na cienistym ciele zabłysnął szkielet. - Jak widzisz, ostatnie lata nie były dla mnie urodzajne... - powiedziała smutno.
  4. Zmora bezszelestnie usiadła obok Jacoba. Czarne, niematerialne kosmyki włosów wiły się niczym macki. Znudziło jej się czekanie na świt pod drzewem. Cóż mogła robić tej nocy, jeśli nie żywić się?
  5. - Nie powiedziałam że chcę abyś odchodził! Nie powiedziałam tego! Nic nie rozumiesz? Jeśli oni będą żywić się naszą miłością, to co stanie się z nami? Myślałeś o tym? Równie dobrze Mirage może nie być twoją matką! Równie dobrze mogli cię oszukać, żeby wykorzystać! Czy ty jesteś ślepy? - Rainbow! - krzyknęły jednocześnie Twilight i Rarity. - Przestań, to nie jest jego wina! - odezwała się Applejack. - czy którakolwiek z was pomyślała o planie podmieńczej królowej? - zapytała. Przyjaciółki zaczęły się zajadle kłócić. Doskonale, mój synu... - zabrzmiał głos w głowie Fiury'ego. Szept przyprawiający o ciarki... Mirage.
  6. - Po której stronie? Tam? - zapytał ogier wskazując stronę z zombiakami. - Jeśli tak, zastawimy ją czymś, a jutro zwiewamy. Obejmę wartę, ale najpierw... - Violet przetaszczył wielki kamień na wąskie przejście między skałami. Sięgał teraz jednej trzeciej wysokości.
  7. - Popierasz. Właśnie. Ciekawe kogo poprzesz, jak przyjdzie nam z nimi walczyć, a jestem niemal pewna że tak będzie! - Powiedziała pegazica i odwróciła się.
  8. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Od nowa

    W środku leżał martwy kozioł i był on jedynym co się tam znajdowało. Luna i wszelkie ślady po niej zniknęły. Przez otwarte okno do niewielkiej salki wpadał wiatr, obniżając tym samym temperaturę w pomieszczeniu.
  9. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Od nowa

    Panowała cisza niezmącona nawet oddechem Midnighta. Luna nie wyszła z pomieszczenia. Nikt z niego nie wyszedł. Czas zwolnił i płynął niemiłosiernie wolno, a napięcie wzrastało. Co mogło się stać?
  10. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Ucieczka łowców

    - Jeśli tylko zechcesz - mruknął Ignis. Hammer opadł bezwładnie na podłogę. Jego oczy były otwarte, ale nie ruszał się. Nie wydał żadnego dźwięku.
  11. - Zaśniesz... zaśniesz... Zaśniesz! - Ostatnie słowo niemal zamknęło powieki Wioletty.
  12. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Ucieczka łowców

    - Tak twierdzisz? - zapytał. W jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk. - Wspaniale. Z podłogi wysunęły się dwa srebrno-granatowe węże i nim Hammer i Arrow zdążyli zareagować, oplotły ich uniemożliwiając ruch i dusząc. - Co teraz o tym powiesz?
  13. - Śpij, śpij... - wyszeptała kocica. - Nie chcesz chyba, żebym umarła z głodu... - przekręciła się na grzbiet i spojrzała na zasypiającą Wiolettę.
  14. - Oooch. Jaki ty jesteś naiwny - skwitowała Rainbow Dash. Pinkie spojrzała na nią, a potem na źrebaka. Na jej twarzy malowało się zagubienie. Twilight westchnęła. - Skończmy to. Zobaczymy co się stanie..
  15. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Od nowa

    - Mam taką nadzieję - powiedziała i po cichu otwarła drzwi. Rozległ się czyjś krzyk. Stłumiony krzyk. Przez jakąś chwilę Luna nie wracała, co w parze z głosem który ucichł stało się nieznośnie niepokojące.
  16. - Jeśli tak - wyszeptał cień, wracając do postaci Zmory. Zmieniła się w czarnego kota i ułożyła pod drzewem. Nie spała, o nie. Czuwała.
  17. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Ucieczka łowców

    - Co chciałem zrobić? - Ignis zignorował Arrowa. - Chciałem ożywić kogoś ważnego. Ważnego dla mnie. Veritas nie pozwolił mi cieszyć się życiem. Jej też nie. To miała być kara. Morderstwo. Tak, Veritas ją zabił. Wasz wspaniały - alicorn wypluł to słowo - nauczyciel. Wy głupcy.
  18. - A Ty jej wierzysz! Jedno jej hasło i jej wierzysz! Nie mogę, nie, to jest dla mnie za dużo. Ty wiesz co one robiły? Zmusiła je? Błagam, one z uśmiechem na pyskach atakowały Equestrię! - wrzasnęła pegazica.
  19. Postać zwinęła się ze śmiechu. To przez minę Wioletty. Zaraz potem zniknęła i stanęła za Wampirzycą, przyjmując jej postać.
  20. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Ucieczka łowców

    - A dlaczego? - zapytał. Przekrzywił głowę i wwiercił wzrok w oczy Somady. Miała wrażenie, że grzebie jej w umyśle i zwiedza duszę. - Bo - zaczął Arrow - jesteś tym, który chciał wprowadzić rządy terroru.
  21. - Ta, jasne - prychnęła Rainbow dash. - Już ja wiem jacy oni mili i przyjaźni. Zwłaszcza po pojmaniu Księżniczki Celestii i terroryzowaniu Canterlotu! - krzyknęła.
  22. Arcybiskup z Canterbury

    Equestria: Od nowa

    Schody prowadziły do korytarza. Wzdłuż niego stały rzędy drzwi. Sale szpitalne. - Stój - ostrzegła Księżniczka. - Wejdę do sali i powiem ci co w niej jest.
  23. - Nie, nie, nie. Nie biją się. Ewentualnie wyszarpują sobie organy wewnętrzne. Ewentualnie. Ale do większych potyczek nie dochodzi, także nie martw się, Asianno.
  24. Czarny cień zjawił się tuż przy twarzy Wioletty i wyszczerzył szeroki uśmiech. Żółte ślepia zajarzyły się. - Bu! - krzyknęła zjawa, po czym rozpłynęła się w powietrzu. Pojawiła się znowu, za Wiolettą i smugi czarnej mgły zaczęły się przekształcać. Przybrała teraz postać kobiety o bladej skórze i rudych, kręconych włosach. Ubrana była w długie buty, białą tunikę, szary płaszcz i czarne spodnie. - Oto i ja, jak chciałaś... - wyszczerzyła się. Żółte oczy błysnęły.
  25. - Z tego samego powodu, co ty - dodała płaczliwym głosem. - Tak bardzo mnie tu nie chcecie... A przecież jestem waszą mentorką podczas snu... - W zaroślach przemknęło coś czarnego.
×
×
  • Utwórz nowe...