-
Zawartość
5783 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
4
Wszystko napisane przez Arcybiskup z Canterbury
-
Veritas skierował głowę ku Somadzie i westchnął przeciągle. W jego oddechu słychać było dziwny, ledwo słyszalny świst. - Uciekajcie i nie zbliżajcie się do nich. Im szybciej, tym lepiej - powiedział. Wtedy też krępujące go smugi jakby stwardniały i zamieniły się w zdrewniałą która zasłoniła każdy kawałek ciała alicorna i obrosła jeszcze kilkoma pnączami.
-
Twilight "prawie" wiedziała gdzie idzie, bo dopiero po kilku minutach błądzenia i chodzenia w kółko udało im się dotrzeć na polanę z drzewem Zecory. W chwili gdy Twilight chciała pociągnąć za klamkę i otworzyć drzwi, Midnight zobaczył bijące ze środka, lekko pulsujące i słabe światło. Przy poprzedniej wizycie oczywiście go nie było. Czyżby to Luna się znalazła...?
-
Twilight czytała książkę przy biurku. Miało się wrażenie, że to właśnie dla tej czynności klacz żyje i funkcjonuje. Fiury był pewny że przez skupienie klacz nie zwróci na niego uwagi, a jednak podniosła głowę i uśmiechnęła się. - Tam na pięterku jest łóżko. Już jest pościelone, więc możesz iść spać. Rano prawdopodobnie pojawi się Spike, mój asystent. Jest smokiem, ale traktuję go raczej jak członka rodziny... Jak młodszego brata.
-
I wtedy Somada poczuła ból głowy mający swoje źródło w potylicy. Ból zaczął się rozszerzać, aż zalał całą głowę i zwalił klacz z nóg. Straciła przytomność i przed jej oczami zrobiło się czarno... Z dziwnym, granatowym punkcikiem na środku. Punkt przybliżył się i przybliżył... Widziała Veritasa oplatanego granatowymi wiązkami czegoś. Alicorn nie szarpał się. Był świadomy, ale nie reagował jakby na to, co się działo.
-
- Nie była beziteresowna. Gdybym ci pomogła, sama bym na tym skorzystała. Ale bardzo ciekawa jest ta istota która uchodzi za twoją boginię. Potrafi być mężczyzną i kobietą, nie zawsze wygląda jak człowiek, nie zawsze ma postać. Chciałabym ją poznać. Ale nie chcę się do niej modlić. Za mało jeszcze o niej wiem - powiedziała. Echo niosące głos zmalało tym razem i rozniosło się tylko po paru metrach. Nocturne rozejrzała się po okolicy, pozostając w pozycji siedzącej. Połamane drzewa, pełno szczątków i organicznych śmieci... Bałagan. Zmrużyła oczy i spojrzała w niebo.
-
- Wiem, wiem. To było chwilowe zaćmienie umysłu. To tam - powiedziała klacz i zaczęła cicho stawiać kroki w stronę przeciwną do tej, z której przyszli.
-
Arrow podleciał bliżej i chwycił Somadę, po czym poleciał w górę. Przy samym starcie większa fala prawie zagarnęła go do morza. W końcu jednak oboje znaleźli się na szczycie klifu.
-
- Miałam nadzieję że się zgodzisz. Idziemy - powiedziała klacz i rozejrzała się po okolicy. Skrzywiła się i zaczęła nad czymś bardzo intensywnie myśleć. - Chyba... Chyba powinniśmy iść tamtędy.
-
Wyjście jest proste. Nie otwieraj się na ludzi. Nic na siłę. Skoro nie lubisz kontaktów z innymi to po co się zmuszać? To prawda, że nikomu nie można ufać.
-
Zmora zaczęła zastanawiać się, jak mogłaby pomóc starcowi, który chronił teraz i ją. Nieważne, że nie z własnej woli. Zniknie jego ochrona, ona także będzie w niebezpieczeństwie. Ten jeden raz pomoże człowiekowi, zamiast go zgnębić, stłamsić i uczynić z niego zabawkę. Teraz pozostało tylko wymyślić, jak mogłaby wykorzystać tę cząstkę energii jaka jej została aby nie zaszkodzić dziadkowi. Nigdy wcześniej nie przeprowadzała takich manewrów... A jeżeli on faktycznie czerpał energię od tego swojego bóstwa? Jeśli jej słaby wkład zniweluje lub zakłóci działanie cudzej mocy? Nie chciałaby dopuścić do czegoś takiego... - Czy jeżeli panu pomogę... Jeżeli pomogę, to ta bogini się nie obrazi? Nie odwróci? Nie chciałabym wprowadzać nerwowej atmosfery między wami... Ten jeden raz byłoby ciekawie niczego nie psuć.
-
- A co możemy zrobić? Czekamy... Powiedzmy, że kilka godzin... Chociaż i tak nie mamy gdzie pójść, tylko zostać tutaj. Ewentualnie zbudowć sobie schronienie, lub pójść do domu Zecory. Tylko to przyszło mi na myśl.
-
- Lepiej się nie zastanawiajmy, bo jeszcze na nas spadnie... Tego bym nie chciał. O, na przykład zombie byłyby świadome, ale nie mogłyby władać swoim ciałem dążącym do zdobycia pożywienia.. - urwał, bo zauważył minę Saggity.
-
Twilight usiadła pod jednym z drzew i zamknęła oczy. Próbowała się skupić, a potem wysłać sygnał, albo chociaż dowiedzieć się gdzie znajduje się Discord. Z jej rogu wystrzelił różowy promień, który wzniósł się odrobinę wyżej i zniknął po chwili lewitowania w postaci świetlistej kuli.
-
- Hmm? Ach, to... To tylko do tego, tam... Pchlarza - rzucił kot i wskazał na Devisime.
-
- Spróbuję wysłać mu jakikolwiek sygnał. Może jako jedna z sześciu jakaś iskra do niego dojdzie... Idę spróbować - powiedziała i ruszyła wgłąb lasu.
-
Dat fejs. A Ty już przypadkiem nie wstawiałeś tego zdjęcia?
-
Twilight westchnęła. - Nie wiem jak mogłabym wezwać Discorda. Nie wiem, gdzie teraz jest. Zawsze jest akurat tam, gdzie nie trzeba - prychnęła. - Przecież kiedyś byłeś w jego armii, na wysokiej pozycji. Co robiłeś, kiedy był daleko, a ty potrzebowałeś jego... - zamyśliła się. - jego rady?
-
Na moim pierwszym miejscu od jakiegoś czasu utrzymuje się Megadeth, bo grają już długo i wciąż są na chodzie, a granie mocne. Black Sabbath jako jedni z prekursorów też powinni znaleźć się na tej liście, to i są. Podoba mi się to, że po odejściu Ozzy'ego nie szukali podobnego głosu którym mogliby go zastąpić, ale wzięli takiego Ronniego i też im to na dobre wyszło. Alice Cooper, bo "trash" i "welcome to my nightmare". Poza tym dalej wymiata, nie zwracając uwagi na wiek. Oprócz nich: Kreator Venom Metallica Slayer Anthrax Testament Overkill
-
Jeszcze nie było Pajtona...
-
Wszystko okej z wyglądu. Nie doczepię się do skóry... Humanizacje źle nie wyglądają... Tylko te nogi ze słoniowacizną :C
-
- No ja mam nadzieję. Jakby nie masz wyboru. Wszyscy musimy walczyć z tym całym gnijącym plugastwem... Ze wszystkich przerażających rzeczy które mogły spaść na Equestrię ta jest jedną z najgorzych.
-
- Jak już dotrzemy na górę... Jak już dotrzemy to spróbuj go zlokalizować. Zastanawiam się, ile w tym wszytkim jest naszej winy... - powiedział głośno Arrow. Trudno było teraz przekrzyczeć fale, które nagle przybrały na sile i wielkości i lizały podstawę schodów, rozpryskując pianę i pojedyncze krople. Arrow wzniósł się w powietrze. Wolał nie ryzykować skręceniem karku przy upadku lub wbiciu w skałę przez falę. - Pomóc ci? - zapytał.
-
Woda przyjemnie odświeżyła i rozluźniła Fiury'ego i przypomniała o tym, jak bardzo był zmęczony. Teraz chciał już tylko ruszyć do łóżka i położyć się na miękkim materacu... Wtulić głowę w poduszkę... I zasnąć.
-
Twilight przyłożyła patyk do skrzydła i wyjęła z torby plastry, którymi go przymocowała. Następnie owinęła konstrukcję bandażem i nałożyła opatrunek na ranę po strzale. Przyjrzała się krytycznie swojemu dziełu. - No. Powinno wytrzymać. Tak, na pewno wytrzyma. Teraz możemy się zająć ważnymi sprawami... Zawaliliśmy plan.
-
Dobra, ale po co tak zwracasz na to uwagę? Nie rozumiem czegoś takiego, wytłumacz mi. Wątpliwe że przyjmę wytłumaczenie... Trudno.