Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. całkiem przyjemnie. Przyjechałam z kilkudziesięcioma płytami zespołów metalowych, zwiedziłam Amsterdam dzień po koronacji... Nienawidzę tego miasta.

     

    Dopiero teraz klacz mogła przyjrzeć się pegazowi, mimo iż był  cały w bandażach. Miał ciemnofioletowe futro i czarną grzywę. Wyglądał na mocno poturbowanego przez ostatnie zdarzenia. Gdy Saggita przyglądała się nowemu towarzyszowi, ten nagle poruszył głową i zakaszlał. Wyszeptał coś niezrozumiałego, po czym uchylił oko, które nie było zabandażowane.

    - Flo... Flo? - zapytał chrapliwie.

  2. Klacz rozpłakała się.

    - To przeze mnie tu jesteśmy. Przepraszam! Przepraszam cię! Nie wiem nawet gdzie są moi rodzice! - Zaszlochała. Mirage podeszła do niej i otarła łzy chustką.

    - Nie płacz proszę. Opiszesz mi swoich rodziców i sprawdzę czy nie ma ich tu nigdzie. A Ty, Fiury, pójdziesz za służacymi. Spotkamy się jutro. W komnacie czeka na ciebie kolacja. Marcio, idź już - rozkazała. Służąca skinęła głową i ruszyła prowadząc korytarzem do komnaty.

  3. W pokoju Veritasa faktycznie stała Twirael, wpatrując się tępo w kryształową kulę w fontannie. Z kuli wydobywała się niematerialna wstęga ze złotego pyłu, oplatająca klacz i wgłębiająca się w jej oczy. Klacz nie ruszała się, ale lewitowała kilka centymetrów nad ziemią.

  4. - Przecież ten psi syn łże. Nie wiem kiedy zaroi się tu od kozłów, ale ty nie dokończysz swojej misji! - Krzyknęła Oficjalnym Głosem z Canterlotu. Zignorowała próbę uspokojenia przez Midnighta i znów uderzyła pegazem o drzewo. Przez oblicze Luny przebiegł pewien niepokojący wyraz, mogący sugerować pewną zmianę, mogącą się w niej dopełnić.

  5. - Nie potrzebuję twojej pomocy, o nie. Mylisz się, mój mały. Mylisz się co do większości swoich informacji. Nie czas jednak na takie rozmowy. Nie teraz. Służące odprowadzą was do sypialni. Służba! - zawołała. Z jednych z bocznych drzwi wyszły dwie klacze podmieńców o splecionych w warkocze grzywach.

  6. - Meekness... Meekness... Możliwe że twoi rodzice są tutaj. Nie mogę być jednak tego pewna. Jeśli tu są, musieli mieć z naszym królestwem jakieś sprawy... Nie chodziło mi jednak o ciebie, moja droga. Moi poddani po prostu słysząc rozkaz "byle skutecznie" odwołują się do różnych sposobów dążenia do celu. Chodziło mi o ciebie, Fiury - znacząco spojrzała na źrebaka.

  7. Księżniczka na chwilę przestała obijać kuca o pnie, wpatrując się w niego gniewnie. - Gadaj, plugawy robalu - syknęła. Pegaz złapał się za głowę i odetchnął głęboko.

    - Dobrze... Powiem. Jestem szpiegiem pałacowym. Szpegiem Kryształowego Imperium. Miałem sprawdzać, co dzieje się w Canterloc... - znów nie zdołał dokończyć, bo tym razem zaliczył bliskie spotkanie z ziemią. Kilka bliskich spotkań z ziemią...

  8. - Spodziewałam się, że zadasz mi to pytanie, mój drogi. Najpierw przedstawię się jednak. Na imię mi Mirage. Jestem tutaj królową. Osiemnastą z rodu, zaraz po Chrysalis, mojej ciotce. Rządzę od dwóch lat. Znasz mnie, mimo iż nie pamiętasz. Spotkaliśmy się kiedy jeszcze byłeś niemowlakiem... Potem zostaliśmy rozłączeni - zwróciła się do jednorożca.

    - A ty, skarbie? Jak się nazywasz? - zapytała klaczki.

  9. - Jak chcesz. To niesamowicie okhutne, ale twój wybóh - zaskrzeczał i odleciał unikając strzału który przeszył powietrze. Po spakowaniu się, wszyscy wąskim szeregiem ruszyli wzdłuż okopu, wznawiając walkę z błotem i ziemią. Owy okop ciągnął się jeszcze długo, aż w końcu usłyszeli przed sobą plaskanie błota.

    - Stać! Kto idzie? - Krzyknął ktoś zza rogu.

  10. - Aj tam... Śledzę od razu... Mała zmiana zdania to nic wielkiego. Po prostu stwierdziłem, że sam nie mam możliwości się obronić i... - Uderzenie w drzewo przeszkodziło mu w dokończeniu zdania. - Spokojnie, księż...

    - Milcz głupcze! - Luna po raz kolejny rzuciła pegaza na drzewo, wyraźnie poirytowana. Rozkaz trafił do nieposłusznego wcześniej kuca, bo ten nie próbował nawet się odzywać, prbując tylko wierzgać kopytami, w celu złagodzenia kolejnych ciosów.

  11. Królowa uśmiechnęła się ciepło, a następnie zmarszczyła brwi.

    - Jak śmieliście związać moich drogich gości? - spytała groźnie poddanych. Zeszła z trony i nagle znalazła się tuż obok źrebaków. Zaklęcie które rzuciła spowodowało, że więzy zniknęły. - Odpowiecie za nieposłuszeństwo. A teraz idźcie stąd - wysyczała. Kiedy podmieńce wyszły bez słowa i drzwi zatrzasnęły się, wysoka klacz odwróciła się w stronę Meekness i Fiury'ego. Jej oblicze złagodniało.

    - Bardzo przepraszam was za to, jak zostaliście potraktowani. Nie tak miało to wyglądać.

  12. Podmieńce w pewnym momencie stanęły przed wielkimi, srebrnymi drzwiami. Były zdobione szafirami i wyrzeźbione na nich były ornamenty roślinne, przez które przeplatały się smukłe kucopodobne postacie. Drzwi otwarły się i ujrzeli ogromną i wysoką salę. Jej sufit, mimo iż porośnięty stalaktytami, obłożony był barwną mozaiką. Przed źrebakami rozciągał się turkusowy, długi dywan prowadzący przez mostki do podwyższenia z tronem. Całe podłoże pokrywały kamienne płytki, poprzecinane równymi rowami z wodą. Na tronie zaś siedziała wysoka klacz, najprawdopodobniej królowa. Jej nogi były poprzedziurawiane, a długa turkusowa grzywa i ogon poszarpane. Miała wielkie owadzie skrzydła, również z dziurami i opalizujące na turkusowo. Szary róg sterczał z czoła klaczy. Jej wielkie turkusowe oczy wyglądały łagodnie i na tle ciemnoszarej skóry wyglądały jak kamienie szlachetne. Była piękna.

  13. - Potrzebuję chwili. Rzekomy strażnik nas obserwuje... Mogłabym zaryzykować stwierdzenie, iż jesteśmy śledzeni - dodała Księżniczka Luna. Gwałtownym ruchem odwróciła się i jej róg zaświecił. Z zarośli wyleciał pegaz, bezwładny i jakby pogodzony z tym, że został złapany. Dziwne. Wydawał się być tak bardzo chytry, a tak idiotycznie dał się przyłapać...

  14. - Lepiej mieć strzałę w dupsku niż we łbie. A teraz bądź grzeczny i choć ze mną, albo zostaniesz karmą dla tych zakażonych debili. No, już. Ruszaj ten zad, gra na czas nie ma sensu. Ta suka spod drzewa cię nie uratuje. Tylko gadać potrafi - skinął głową w kierunku Darknessa. Zza drzew wyszło kilka innych kucy, uzbrojonych w różne rodzaje broni: jeden miał łuk, dwójka z nich miała noże, jeszcze kilku innych miecze, a jeden kuszę.

  15. - Nie zauważyłam ukąszenia. Ma zadrapania, ale przecież nie musi być podrapany przez trupy, tak? Schowaj broń. Nie dam go zabić - powiedziała z groźną miną. Widać było, że mówiła poważnie i jest gotowa bronić brata. Klacz podniosła się i wyszła z chatki.

  16. - Nie wydaje mi się, żeby było daleko. Ta puszcza graniczy z miasteczkiem. Tyle, że jest bardzo duża...Zbyt duża na pieszą przechadzkę - stwierdziła Luna. Kilka razy rozprostowała skrzydła, czemu towarzyszył nieprzyjemny trzask. Nie łamanej kości... Ale mogący konkurować z nim pod względem swojej nieprzyjemności.

    - A jak twoje samopoczucie? - zapytała.

×
×
  • Utwórz nowe...