Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Jakimś cudem katana zgrzytnęła o kość i nie ucięła głowy do końca, ale pozostawiła ją wiszącą bezwładnie. Trup nie mógł już chodzić, co nie oznaczało końca poruszania się. Leżąc bowiem na ziemi wciąż wymachiwał kopytami, próbując desperacko dorwać Darkness'a. Trudno byłoby wyobrazić sobie gorszy widok... Chyba że Wind leżącą na miejscu trupa. Darkness spróbował wyrzucić ten obraz z głowy, skupiając się na unieszkodliwionym trupie... A może nie do końca unieszkodliwionym? Przecież gdyby ktoś się na niego przypadkiem przewrócił... Nie, zdecydowanie trzeba to było dobić.

  2. - Ryzykować? Jak mogłabym nie ryzykować? To mój brat! Przecież go tak nie zostawię, muszę mu pomóc! Jest pewnie jedynym, który mi został na świecie. Oprócz ciebie. Ale to z nim się wychowywałam i jemu naprawdę wiele zawdzięczam. Nie mogę go tutaj zostawić - Powiedziała. W końcu obie dotarły do kryjówki. Klacz jednorożca wbiegła na skałę i zniknęła w drzewie.

  3. Jednak z rogu nie wydobyła się nawet iskra. Fiury poczuł, jak jest unoszony w powietrze. Szamotanie na nic się nie zdało, bo oponent nie puszczał. Może to i dobrze? Nie wiadomo było, na jakiej są wysokości. Po raz kolejny źrebak poczuł bezsilność i strach. Zwłaszcza po początku lotu, kiedy usłyszał brzęczenie skrzydeł, jakby owadzich...

  4. - Mam jednak nadzieję, że mu się nie udał...- Twirael zaśmiała się szaleńczo. Po zamknięciu ust skrzywiła twarz i spojrzała na Somadę z niepokojem. - Co właśnie się stało? - zapytała. Zaczynała panikować. - Może jednak pójdę się położyć, dobrze? - Nie czekając na odpowiedź odeszła do swojej komnaty, ruszając się powoli i jakby ociężale. Tak jakby klacz nie panowała nad swoim ciałem, albo miała z tym problemy.

  5. - Wystarczy że polecimy wystarczająco nisko i nad lasami. Nie wydaje mi się, żeby kozły specjalnie je zwiedzały - powiedziała. Luna co chwilę odwracała głowę do tyłu, jakby w obawie, że pegaz jednak nie odszedł i wciąż ich śledzi.

  6. Wokół zebrała się grupka obudzonych żołnierzy i generał.

    - Co jest? - zapytał się. Niektórzy z żołnierzy ostrożnie i powoli wyciągali głowy z okopu, próbując zobaczyć co się dzieje. Z drzewa obok zleciał kruk, lądując ostrożnie obok Rocketa. Spojrzał na niego paciorkowatymi oczami.

  7. - Nie waż się tego robić! Jeśli masz strzelać, to tylko przeze mnie. Nie zabijesz go, bo jeszcze żyje! Nie jest zombie'm! Muszę go opatrzyć! Muszę! - Krzyknęła. Dziwne. Bez wahania zabiła szwendacza atakującego Saggitę, a teraz... Co jeśli kuc jest pogryziony? Skąd nagle się tam znalazł? Poprzednio kiedy tamtędy przechodziły, nie było go. Chociaż... Może szły inną drogą?

  8. - Niech idzie. To stworzenie jest bez wartości w naszej obecnej sytuacji. Jeśli jednak jest szpiegiem, powinniśmy mieć oczy dookoła głowy - powiedziała cicho Księżniczka. Zastanowiła się przez chwilę.

    - Myślę, że najlepszym wyjściem teraz jest oddalenie się od Canterlotu. Najlepiej byłoby sprawdzić sytuację w małych wioskach - rzekła.

  9. - Już chyba w porządku... proszę, puść mnie. Już nic mi nie jest. Czuję się dobrze, tak myślę - powiedziała z łzami w oczach. Wyglądała marnie, chociaż wyraźnie lepiej niż poprzednio. Somada puściła Twirael, a ta spróbowała się podnieść na drżących nogach. - Dziwnie się czuję... Lepiej, ale tak jakby coś uciskało mi głowę - powiedziała.

  10. W lesie panował półmrok, a Meekness brnęła przez zarośla. Nie patrzała prosto w oczy Fiury'ego, wręcz starała się unikać kontaktu wzrokowego. Drżała, kiedy dotarli na niewielką polanę. Zatrzymała się i odwróciła w stronę towarzysza. - Przepraszam - wyszeptała z łzami w oczach.

  11. Bezsilność była jednym z gorszych uczuć znanych Darknessowi. Najgorszych i najczęstszych ostatnio. W przeciwieństwie do Wind była nieśmiertelna i najpewniej nigdy nie opuści go na zawsze. Z przemyśleń wyrwał go szelest liści. Oto zbliżał się żywy trup z wyłupionymi oczami. Jego pysk był tylko bezkształtną masą z wystającymi podgniłymi zębami, bez żuchwy. Z otworu gębowego bezwładnie zwisało coś, co w zamierzchłych czasach było językiem. Połamane żebra sterczały na różne strony, a mimo to szwendacz nie zwalniał. W chwili gdy Darkness chciał wyciągnąć halabardę w celu zgładzenia trupa, ta wymknęła mu się i odbijając się od skały, spadła w przepaść. Requiescant in pace, była dobrą bronią. Teraz do obrony pozostała katana.

    * * *

    1000 post, ten dzień nadszedł!

  12. Pegaz uśmiechnął się, wbijając wzrok w ziemię. - Rozumiem - powiedział po chwili milczenia. - Czyli we dwójkę postaracie się wybawić Equestrię z koźlich kopyt? Naprawdę, życzę powodzenia, ale państwo wybaczą, nie wezmę udziału w tej wątpliwej przyjemności. Oczywiście, nie żebym w was nie wierzył, ale... tak. Tak właśnie jest. Do zobaczenia! - krzyknął, odwracając się z wyraźnym zamiarem zejścia z góry.

  13. Kuc nie odpowiedział. Kto wie, mże był to dobry znak? Oddychał ciężko i nieregularnie, charcząc. Florence podbiegła i ujrzawszy kuca, znieruchomiała.

    - Na Celestię... - wydusiła z siebie. Nic nie mówiąc, z wyraźną paniką w oczach podniosła nieprzytomnego kuca magią. Nie odezwała się, tylko pobiegła w kierunku kryjówki. Dziwne zachowanie. Prawie tak dziwne, jak sama klacz.

  14. Świadomość jakby zupełnie opuściła klacz. Krzyczała i rzucała się - nawet nie zauważyła użycia magii.

    - Niiee... - urwała nagle i znieruchomiała. Urwał się nawet jej oddech, ale tylko na chwilę. Wrócił bowiem, urywany i nieregularny, razem ze świadomością Twirael, która zwróciła obiad. Somada poczułą ulgę.

  15. - Nie potrafię zlokalizować Celestii. Możliwe, że dzieje się tak z jej woli. Chce się ukryć przed kozłami, na przykład - odezwała się Luna. Pegaz spojrzał na nią badawczo.

    - Nie potrafi stawić im czoła? - zapytał. Ironia i cynizm - kolejna rzecz, której strażnicy nie posiadają.

  16. - Może i tak, może i nie... Mam kilka imion, a nie zna ich nikt z tego towarzystwa - powiedział, po czym prychnął i odwrócił się bez słowa, maszerując za skałę. Księżniczka Luna była bardzo poirytowana. Nawet tknięcie patykiem w tym momencie mogłoby spowodować wybuch. Byłoby to skuteczne lekarstwo na inwazję kozłów na Equestrię, i na pozbycie się nocy. Przynajmniej na jakiś czas.

×
×
  • Utwórz nowe...