Nie boję się ciemności, wysokości, ani pająków. Z tym moim lękiem to taki paradoks jest. Imaginujcie: jestem sobie na kursie ratowniczym, bo pływam całkiem dobrze. I czego się boję? Głębokości! Jak wejdę do jeziora i nie widzę pod sobą dna, a wchodzę od brzegu, to potrafię panikować. Inaczej jest, jak mam głowę nad powierzchnią wody, albo patrzę przed siebie. I wtedy jest ok. Wystarczy że raz spojrzę pod siebie... :C