Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. - Spokój jest dla nudziarzy, Destino. I jak na moje oko to problem nie tkwi w kostce, tylko w złamanej łydce. Rany, jakie sine. Ej, Lux. Też widzisz tu wszystkie kolory tęczy? - zapytał. 

    - Nie Taric, twoja piękna i przystojna twarz zasłania mi świat swoim blaskiem - odparł Ezreal.

    - Patrz go, jaki wyszczekany. A ty co, lałaś się z kimś, że nogę złamałaś? Młodej damie nie przystoi, Destino ty mały zbrodniarzu - rzucił i zaczął podgwizdywać jakąś melodię. 

  2. Po chwili na ławce obok Vi przyklapnął Jayce. Heimerdinger gładził ją po dłoni, a Jayce objął ją ramieniem i przycisnął do siebie, uśmiechając się szczerze. Jemu też nie było do śmiechu, a mimo to starał się zarażać optymizmem.

    - Co tam, Vi? Co to za kiepski wyraz twarzy? Nasza droga pani szeryf jeszcze nie umarła, pokaż zęby. No już, trochę życia, kobieto!

    - Weź idź sobie - wymamrotała Vi.

    - O, nie tak łatwo. Ja ci zaraz dam... - Jayce skorzystał z rozwiązania łaskotek, które od wściekłości przeprowadziły Vi do wściekłości, która nie powstrzymała jej od śmiechu.

    - Ja...ha, ha... ayce! Zabiję cię! - krzyknęła. Po kilku minutach oficer przestał i wysłał Vi do kajuty, gdzie miała spać. Potem przysiadł się do Shiro i ją również objął ramieniem.

    - Jayce, świnio, nie podrywaj mi kobiety!

    - Cicho tam, Lux. To co tam, Destino? Jak życie? - zapytał, nonszalancko zakładając nogę na nogę i patrząc na Shiro żartobliwym, 'uwodzącym' wzrokiem.

  3. To poniżej może nie jest jakieś super w brzmieniu pozytywne, ale jest tak bardzo kochane, że zapodaję. NO I SPÓJRZCIE NA TE ANIMACJE <3

    Spoiler

     

     

    Nie ma pozytywności bez Coldplay. Ten tekst jest równie kochany co piosenka powyżej. Światełka doprowadzą Was do domu ;___;

    Spoiler

     

     

    No i w zasadzie motyw muzyczny, który jest ultrapozytywny i naładowany energią.

    Spoiler

     

     

    • +1 1
  4. Ezreal podniósł ją, wywołując całkiem przypadkiem falę bólu emanującą ze złamanej łydki. Zaprowadził Shiro do statku powietrznego i usadowił ją na szerokiej ławie i sam siadł obok. 

    Chwilę później niedaleko usiadła Vi, już bez rękawic, przyprowadzona przez Heimerdingera. Wyglądali razem zabawnie, zwłaszcza przez różnicę wzrostu i to, że doktorek ledwo zdołał ją utrzymać. 

  5. - Cait? Cait! - Vi przyklęknęła, podniosła szeryf i pobiegła do najbliższego medyka. Kazał jej położyć Caitlyn na ziemi i zaczął dotykać jej brzucha. Vi zdążyła na niego nawrzeszczeć, a Jayce po prostu stał jak zamurowany.

    - Bada jamę brzuszną - odezwał się Cecil Heimerdinger. - Obawiam się, że może to być krwotok wewnętrzny. Pęknięta trzustka. Nerk...

    - Heimer! - odezwał się Ezreal. Yordl przestał wyliczać. Westchnął ciężko i poprawił okulary.

    -Wybaczcie. Mnie także dużo to kosztowało... Pozostaje wierzyć, że to zwykłe omdlenie - stwierdził. Wkrótce potem przyleciał transport z Piltover.

     

  6. W oczach Vi... nastała wściekłość.

    Ezreal stanął na drodze jej rękawicy i tylko kamienna skóra ochroniła go przed kilkumetrowym lotem z celem na ścianie.

    - Czy ty siebie słyszysz?! Jaką bohaterką?! Nie widzisz, że wszyscy którzy dzisiaj zginęli, zginęli absolutnie bez sensu? W jakim lepszym świecie? Wiesz jak kończą bohaterowie? Właśnie tak! Przedwcześnie martwi! Dziękuję za taką ewentualność! W naszym lepszym świecie zawsze znajdą się gnidy i 'bohaterowie' którzy odwalą kitę jak skończeni frajerzy i potem co? Potem dostaną najwyżej pomnik, który nikogo nie obchodzi. To jest cała idea bohaterstwa, dzieciaku. Wolałabym, żeby Ori nie była bohaterką. Chciałabym, żeby żyła - stwierdziła Vi. Caitlyn trzymała ją za drugą rękawicę, a Jayce powstrzymywał tę pierwszą. W końcu obie opadły.

    - A zresztą...

    Caitlyn zakaszlała i zamknęła oczy. Osunęła się na podłogę.

    - Cait?! - Krzyknęli jednocześnie Vi i Jayce.

    - Medyk, szybko! - krzyknął yordl-naukowiec.

  7. - Musimy opatrzyć twoją nogę - odparł Ezreal. Wsparł Shiro i ruszył dalej w kierunku jednego z medyków.

    - Mam dużo pracy - poinformował mężczyzna. - Nie jestem w stanie pomóc każdemu. Wybaczcie, ale mamy tu gorsze przypadki. Niebawem przybędzie transport z Piltover. Wiem, że to boli, ale nie umierasz młoda pani - wyjaśnił i wrócił do opatrywania noxiańskiej, czerwonowłosej zabójczyni na granicy świadomości.

    Ezreal westchnął i ruszył do grupy z Piltover siedzącej pod ścianą.

    Caitlyn opierała się o potężny filar, Vi siedziała obok z rozłożonymi rękawicami, Heimerdinger siedział obok niej, a Jayce stał  opierając się o młot.

    - Ori zginęła - odezwała się Vi z łzami w oczach. - Doktorek mówi, że istnieje szansa, ale...

    - Orianna była maszyną o zaawansowanym oprogramowaniu przekraczającym ludzkie możliwości. Jej przewody zdołały wykształcić świadomość, a fale elektromagnetyczne magicznego pochodzenia spowodowały, że...

    - Miała duszę - odezwała się Caitlyn. Jej fioletowe spodnie i żakiet były poplamione czyjąś krwią. Opierała głowę o kolumnę, przymykając oczy.

  8. Ezreal pomógł jej wstać i zaprowadził ją do środka komnaty. Ale Jinx już nie było,podobnie jak nie było zwłok chłopaka. Ktoś zdążył je zabrać i tak jak całą resztę ułożyć w innej komnacie. Pozostali przy życiu krzątali się po komnacie - ta reszta, która jeszcze nie opuściła budynku. Przez drzwi wychodził właśnie znany już Shiro i Ezrealowi Cesarz Shurimy.

    Ranni zbierani byli przez medyków.

  9. - O matko, ale się zrobiło słodko. To grozi cukrzycą, a to grozi gnijącymi kończynami - rzucił. Przez chwilę siedział cicho, nie przerywając Shiro czynności czochrania jego włosów. 

    -... A że jestem cudowną osobą, to swoją drogą! He, he. Dobra, chodź no tu. - Sięgnął ramieniem i przyciągnął Shiro do siebie. Objął ją ciasno i przytulił do swojej klatki piersiowej. Westchnął ciężko. 

  10. - Jeśli kiedykolwiek będziemy mieć kiedyś spokój. Nie możemy go mieć zbyt dużo, bo w końcu będziemy nim rzygać - stwierdził. - I tak będziesz musiała od czasu do czasu wracać do tej świątyni. No i nie tylko kompas musimy odnieść - powiedział, mając na myśli obrządek pogrzebowy. Jeśli już gdzieś mieli pochować Varusa, to w jego kraju. W Ionii. 

    Ezreal położył głowę na ramieniu Shiro. Adrenalina powoli przestawała działać, przez co ból w nodze coraz bardziej dawał o sobie znać. A był już teraz nieznośny - jakby nogę trawił ogień. Pojawiło się też zmęczenie. 

  11. Ezreal podszedł do niej i przyjęli jął, badając Shiro wzrokiem.

    - Chodź. Jayce go zabierze. Ale póki co trzeba czekać na transport - rzekł. - Wyjdziemy może na balkon, co? - zapytał łagodnie, ale nie czekał na odpowiedź. Pomógł Shiro wstać i podpierając ją wyszedł na zewnątrz. 

    Widać było rozgwieżdżone niebo i fiord na który wychodził balkon. Księżyc odbijał się w wodzie, a nad nią swobodnie pływał w powietrzu gwiezdny smok. 

    Olbrzym w pewnym momencie odwrócił łeb i spojrzał niebieskimi ślepiami na Shiro. W jego łapach zaczęła formować się świetlista kula, która ostatecznie nabrała fioletowej barwy. I fiolet ten Shiro miała jeszcze przed chwilą okazję widzieć. 

    Wielki Architekt Gwiazd mrugnął i popłynął w stronę nocnego nieba, gdzie już wkrótce jego ciało zlało się z firmamentem.

    A na niebie błysnęła pojedyncza, fioletowa gwiazda. 

  12. - Niech tak będzie. Odbudujcie Runeterrę. Zaprowadźcie pokój. Jesteście jej nadzieją. I nie płacz, nie ma po co. Czuję się...

    Łuk Owcy się podniósł. Brzęknęła cięciwa, a widmowa strzała pomknęła ku Varusowi i przeszyła jego pierś.

    - ... Wolny.

    Osunął się na podłogę, a jego dłoń, dotychczas zaciśnięta na ręce Shiro opadła bezwładnie tuż obok ciała. Wilk i Owca odsunęli się i odeszli w swoją stronę. Tego dnia mieli wiele pracy.

     

  13. Varus zaśmiał się. Cicho i śmiech został zduszony przez kaszel.

    - Ja również zapamiętam ciebie. I tak, będziemy przyjaciółmi. - Podniósł dłoń czystą od krwi i otarł łzy z policzków Shiro. - Kiedy spotkamy się za te sto, albo dwieście lat, wszystko mi opowiesz. Może ile sukcesów odniosłaś. Ile spełniłaś marzeń. Ile dzieci wychowałaś... I z kim - tu na chwilę spojrzał w kierunku Ezreala pochłoniętego rozmową z Vi będącą na granicy łez. - Po raz pierwszy od bardzo dawna czuję, że zbliża się moja wolność... -

    Shiro zobaczyła ruch po swojej lewej stronie. Na posadzce stała Owieczka i Wilk, wpatrzeni w umierającego. Jagnię skłoniło się Shiro, wilk kiwnął łbem.

    Czarna maź zaczęła schodzić z ciała strzelca i gromadzić się w kompasie na jego piersi. Jego skóra zaczęła wracać do normalnego wyglądu, tyle, że był blady. Kiedy już cała istota zgromadziła się wewnątrz przyrządu, zamknął go i zdjął z szyi. Wcisnął Shiro do ręki. Spojrzał na nią mętniejącymi, brązowymi oczami.

    - Pilnuj tego. Jest niebezpieczne. Niech wróci do twojej świątyni.

  14. Jak na zawołanie wszyscy odsunęli się od rannego. Nawet Ezreal, gdy już się upewnił że Shiro siedzi bezpiecznie na ziemi i stanęli trochę obok.

    Varus ostatkiem sił podniósł się do pozycji siedzącej, trzymając dłoń na brzuchu. Spomiędzy palców ciekła krew.

    - Dziękuję - powiedział i na jego niewzruszoną dotychczas, kamienną twarz wstąpił grymas podobny do uśmiechu, tylko że z dodatkiem bólu.

  15. Kayle machnęła potężnym skrzydłem, strącając Shiro z podwyższenia. Ale dwa stopnie niżej stał Ezreal, który wedle obietnicy zdołał ją złapać i powstrzymać przed upadkiem na posadzkę.

    - Miałam chronić swój lud, głupia! - Krzyknęła Kayle, ale głos miała słaby. Strzała Varusa infekowała i rozprowadzała po ciele trującą substancję. Kula Shiro trafiła ją trochę poniżej klatki piersiowej. W obronie Kayle stanęła Ashe, celując w Shiro.

    - Nawet jeśli popełniła te zbrodnie, należy jej się sprawiedliwy osąd. Przestańcie natychmiast! Przestańcie się zabijać, idioci! - krzyknęła. Ale nikt jej nie słuchał. Sprawy potoczyły się szybko.

    Shiro i Ezreal wrócili bronić towarzystwo z Piltover. Jak się okazało, obrońców Ligi była znaczna mniejszość. Walka nie trwała długo - do momentu, w którym na niebie pojawił się ogromny kosmiczny smok znany już z walki w Bilgewater. Stanowił ostateczny argument. Obrońcy Ligi nie mieli wyjścia.

    Rozpoczęło się zbieranie rannych i... martwych. Shiro obeszła się bez większych ran, jedynie z nogą złamaną przez jednego z Noxian. Wszyscy oni stali teraz zgromadzeni pod ścianą i skrępowani. Wśród nich czerwonowłosa zabójczyni i Wielki Generał.

    Na ziemi Shiro widziała zwłoki noxiańskiego zabójcy w kapturze. Był młody, a w jego piersi znajdowała się maleńka rana jak od dźgnięcia włócznią. Widziała zniszczoną, metalową baletnicę i małe ciałko jednego z yordli. Ku jej zdziwieniu nad jednym z trupów stała Jinx. O ile podczas walki było słychać wybuchy i jej okrzyki radości, teraz stała z niewyraźną miną i trzęsła się jak przy hipotermii, patrząc na ciemnoskórego, martwego chłopaka. Wyglądała niewinnie, wręcz smutno. Jej wzrokowi nie umknęła muskularna sylwetka ślepego mnicha niosącego długowłosą kobietę w długiej sukni. Jej włosy były niebieskie, a blada ręka o długich palcach wisiała bezwładnie. 

    No i nie umknął też widok strzelca leżącego na podłodze. Strzelca o sinej skórze, z jasnofioletowymi oczami. Wokół niego stała siostra Kayle i całe towarzystwo z Piltover.

    - Shiro? - zapytał Ezreal, trzymający dziewczynę w talii i pomagający jej iść. - Czy chcesz... chcesz tam iść?

  16. Ezreal spojrzał na Shiro z ukosa.

    - Jasne, idź... Będę cię chronił - odpowiedział i chwycił ją za ramię, czekając i obserwując w którym kierunku pójdzie. Wysłał kulę ognia w stronę szarego cyborga z Zaun, a w tym samym czasie zasłonił dłonią głowę Shiro, w którą pomknęła wiązka energii wysłana przez Jerycho Swaina.

  17. - Shiro! - Ezreal starał się złapać dziewczynę, ale nie zdążył. O tarczę dziewczyny odbił się nóż. Jego posiadaczką była czerwonowłosa noxiańska zabójczyni. Tarcza nie drgnęła.

    - Istotnie. Zwracam się do mieszkańców Ionii, Piltover, Demacii, Shurimy, Targonu i Freljordu! Do całej reszty, poza kanaliami z Zaun i Noxus! Poza Kayle!  Przez lata działania w Lidze wszyscy byliśmy oszukiwani! - Varus wycelował palcem w zwijającą się z bólu Kayle. - Byłaś najsilniejszą wojowniczką swojego ludu. Wasz świat został zniszczony przez wojnę jaką toczyliście setki lat! Dlatego postanowiłaś przenieść swoich ludzi tutaj, na Runeterrę! Kosztem wszystkich innych. Kosztem mordów, krwi, cierpienia! Wasza umowa z Noxus i Zaun do tej chwili była tajna. Wzywam świadka!

    Od tarczy odbił się topór rzucony przez jednego z noxiańskich wojowników. Oto rozsławiony kat za skinieniem ręki Kayle rzucił narzędziem w tarczę. Tarcza pękła, ale wokół Shiro i Varusa powstała inna - opalizująca, pękata tarcza skonstruowana z sześciokątów. Na ramieniu Shiro spoczęła dłoń. Obok niej stanęła kobieta w długiej sukni, o sinej skórze. Z jej pleców sterczały połamane, zrujnowane skrzydła. Odsunęła lekko Shiro i stanęła pomiędzy nimi, unosząc w górę dłoń ze zwitkiem pergaminu. Pergamin się rozwinął, ukazując na samym dole podpisy, w tym jeden świecący białym światłem.

    - Czy ktoś wątpi w słowa tego mężczyzny? Czy mam przeczytać punkty umowy? - Krzyknęła kobieta.

    - Aresztować ich! - krzyknęła Kayle. Ku trójce ludzi pomknął mężczyzna w pełnej zbroi z toporem. Już kilka sekund później drogę zagrodziła mu dwójka złotych piaskowych żołnierzy.

    Po tym zdarzeniu w stronę Varusa, Shiro i siostry Kayle zaczęły biec postacie. Bezkształtny cyborg wypełniony zieloną substancją, nieumarły niszczyciel z Noxus, a nawet sam Jerycho Swain. Rozpoczęła się kolejna walka. Ostatnia z walk.

    Ezreal stanął tuż koło Shiro.

    - Odrobina spokoju, co? - zapytał.

  18. Poczuł wzmożone bicie serca kiedy kwiat szybował w jego kierunku. Odruchowo wyciągnął przed siebie ręce, złapał go i zamarł.

    Po ułamku sekundy odzyskał panowanie nad sobą. Wyprostował się, poprawił wiszącą u boku katanę i ruszył pewnym krokiem w stronę niebieskowłosego mężczyzny z kamiennym wyrazem twarzy.

    • +1 1
  19. Szczęściarz, pomyślał Syd. Fucha strażnika musiała być całkiem fantastyczna no i było się czym pochwalić.

    A gdyby tak... Nie, nie. Niemożliwe. Starał się wyprzeć z umysłu myśl, jakoby to on miał zostać strażnikiem. Jeszcze nastawi się pozytywnie, a potem czeka go rozczarowanie.

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...