Skocz do zawartości

Arcybiskup z Canterbury

Brony
  • Zawartość

    5783
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Posty napisane przez Arcybiskup z Canterbury

  1. Zaprowadził ją do prowizorycznej łazienki. Tu ściany były kamienne, podobnie jak podloga. Pod ścianą przeciwległą do drzwi stały drewniane Balice wypełnione gorącą wodą i oddzielone kotarami. 

    - Skorzystałbym z okazji, gdybyśmy byli u mnie w domu. A tak... Muszę zostać dżentelmenem- stwierdził, zarechotał i zwiał zanim dostał po głowie od Shiro. 

    Osowiała Jinx podeszła do jednej z balii, zdjęła ubrania i zanurzyła się w wodzie.

  2. - Proszę bardzo - odparła pani i w jej oczach zagościło trochę więcej ciepła niż wcześniej. 

    - W mojej łaźni znajdzie się miejsce na dwie osoby. Ezrealu, przepuścisz chyba te dwie panienki, co? - zapytała kobieta tonem nieznoszącym sprzeciwu. 

    - Ale oczywiście - odparł szarmancko i podał Shiro ramię do chwycenia. - Pani pozwoli, zaprowadzę. I... Jinx, chodź. 

  3. Ogrzanie się nie wchodziło w tamtym momencie w grę, ponieważ Ezreal był równie mokry i zimny co Shiro. 

    Gospodyni rzuciła Shiro zniesmaczone spojrzenie, a Ezreal lekko odsunął ją od siebie, rzucając porozumiewawcze spojrzenie. Bilgewater czy nie, nawet tu panowały zasady savoir-vivre, a Shiro nawet nie podziękowała za uwolnienie rąk i za herbatę. 

  4. Zanim materia kryształu na dobre się utwardziła, zamigotała jak popsuta żarówka. W końcu jednak udało się wyczarować kryształ, a uczucie temu towarzyszące przypominało nieco skurcz mięśni. Chwilowy - potem potencjał magiczny się ustabilizował.

    Wówczas Shiro poczuła przenikliwe zimno. Ubrania wciąż były wilgotne i nieprzyjemnie kleiły się do ciała po kąpieli w morzu.

  5. - A, Piltover i Zaun. no tak, no tak. Dobra, druga płetwa... Grzeczny chłopiec. - Kontynuowała piłowanie, kiedy kryształ pękł pod naporem brzeszczotu. Po chwili druga z rąk Ezreala była wolna, a on rozprostował palce z ulgą.

    - O rany. Dzięki, pani Morris. Dawno nie czułem takiej ulgi... Chociaż zniszczyli mi talizman, z magią może być kiepsko. 

    - Bo się nie uczysz, tłumoku. - Trzasnęła go po głowie. 

    - Ała.

    - No, skarbeńku. Twoja kolej - powiedziała do Shiro, zmieniając ton na łagodny.

  6. Brzeszczot lśnił niebezpiecznie, a kobieta podeszła do fotela.

    - Ezreal, świnio! Złaź z koleżanki, jaki z ciebie dżentelmen? No, dawaj rączkę. Już, już, migusiem, zanim przyjdzie jesień życia... Dla was.

    Ezreal poczochrał włosy Shiro, zszedł z fotela i usiadł na stołku obok biurka, kładąc rękę z bransoletą w imadle zaciśniętym na krawędzi blatu. Staruszka po unieruchomieniu ręki zaczęła żwawo piłować.

    - A wy, kochaniutkie? Skąd jesteście, co?

    - Z Zaun - mruknęła znudzona Jinx.

  7. - Fotele nie mówią - uciął Ezreal. - Poza tym cicho bądź, jak dorośli rozmawiają. - Pacnął Shiro w głowę.

    - Teraz kajdany. Nie ma magicznych sposobów, musimy poradzić sobie czym innym. Kobieta wyszła z pokoju, zostawiając ranną i nieprzytomną Miss Fortune na leżance. W tym czasie na leżankę wpełzł długi, szary wąż i ułożył się wokół jej głowy w kłębek.

    Starsza pani wróciła chwilę później, niosąc ze sobą... piłę.

  8. - Może i nie załatwi, ale w tym stanie i tak będę musiała się ukrywać. Nie oszukujmy się, ludzie mnie nie zaakceptują. Rennard, ja wiem że udajesz. Doceniam, starasz się być miły, cudownie, ale to niczego nie zmieni. Po prostu pozwólcie mi sobie tu zostać i wyładowywać się na tych kretynach z noxiańskiego półświatka, nic lepszego zrobić nie mogę - stwierdziła ze zrezygnowaniem. Katarina przewróciła oczami, a Cassiopeia przesunęła się w ciemności w stronę grobowca, na którym przysiadła.

    - Możecie powiedzieć mi, czym są te dziwne monstra w kapeluszach. To nie poprawi mi nastroju, ale zaspokoi moją ciekawość.

  9. Ezreal podziękował kobiecie za pomoc i ruszył ku drugiemu fotelowi, ale zamiast tego... Usiadł na fotelu Shiro i co za tym idzie, na Shiro.

    - O, tylko nie to. Sądziłem, że ten fotel jest wolny - stwierdził, opierając się na Shiro ze złośliwym uśmiechem. Jinx burknęła coś pod nosem, udała, że wymiotuje i usiadła na fotelu.

    Przez drzwi tymczasem przeniknęła dziwaczna, fioletowa istota, niosąc na rękach tacę z filiżankami z parującą cieczą. Istota miała głowę z oddali przypominającą głowę człowieka, z niedalekiej odległości zaś bliżej jej było do sowy. Ręce miała długie i dość umięśnione, a cała reszta ukryta była pod długimi, pawimi piórami przypominającymi płaszcz. Ów jegomość podszedł do całej trójki i pochylił się, podając im filiżanki.

    - Co to? - zapytała Jinx, biorąc jako pierwsza filiżankę. - Pachnie jak herbata. Gorzka, fuj.

  10. - Jakoś na pewno - odparł. Starsza pani zresztą pomogła mu podnieść nieprzytomną, wykazując się dość niestandardową jak na swoją drobną i kruchą posturę siłą.

    Znaleźli się w niewielkim holu drewnianej chaty. Shiro nie widziała jeszcze okien, ale wszędzie z sufitów zwisały schnące zioła i inne rośliny, słoiki z najróżniejszą zawartością, a nawet dwie klatki z śpiącymi ptakami podobnymi do sów. Wewnątrz panowała woń ostrych przypraw.

    Dwie, chude dłonie poznaczone plamami wątrobowymi chwyciły przegub Shiro, na którym wciąż tkwiła kryształowa bransoleta.

    - Trzeba wam to będzie zdjąć, kochaneczki. I załatwić  ciepłą kąpiel, co? Apo, przygotuj no trzy balie z gorącą wodą! - krzyknęła staruszka w stronę drzwi. Nikt jej nie odpowiedział, ale już po chwili słychać było szum wody.

    - Przenieście mi tego półtrupa na leżankę. I to ostatni raz, kiedy przyjmuję tę wywłokę do mojego domu! - fuknęła ze złością i podreptała w stronę większego pokoju ze stołem i łóżkiem polowym.

    Ezreal położył kobietę na łóżku i wyprostował bolący kręgosłup. Staruszka podeszła do niej i zaczęła ją badać.

    - No, no... Nieźle ją zrobili. Może to nauczy tę dziewczynę obyczajności. A wy się rozgośćcie, moi mili. Tam są fotele. - Faktycznie, nieco dalej, koło okna stały cztery głębokie fotele. Wszędzie stały świece i lampy, a widok za oknem sugerował, że oddalili się bardzo od Bilgewater. Same drzewa i palmy.

  11. Cegły zaczęły się odsuwać jedna po drugiej z kamiennymi stuknięciami. Za nimi znajdowała się ciasna, sucha piwniczka na podwyższeniu. Gdy tylko wstąpili do środka, cegły wróciły na swoje pozycje, zamykając ich w środku. Pachniało wilgocią i winem. 

    Ze sklepienia opadł pył, gdy rozległy się kroki na drewnianych deskach. Kolejne stuknięcia, metaliczny brzęk i do środka wkradlo się światło. W kwadratowym otworze widniała głowa starszej, siwej pani o radosnym wyrazie twarzy.

    - Niech mnie kule biją - odezwała się z bezgranicznym zaskoczeniem. - Toż to nasz młody odkrywca! I dwie młode dziewuszki... I... Ezrealu, czy to zwłoki? Och, zaraz. Poczekajcie kochani.

    Staruszka wróciła pięć minut później i spuściła drabinę do piwnicy. 

    - Wchodźcie, bo mi się jeszcze poprzeziębiacie. 

  12. - Wyrzuciliby trupa, a ona jeszcze żyje - skomentował Ezreal. Po półgodzinnym kluczeniu po korytarzach i kanałach i kilku przerwach (Ezreal musiał chwilę odpocząć), znaleźli się w ślepym zaułku zaznaczonym na mapie.

    - Shiro, teraz podejdź i uderz cztery razy w ścianę, odczekaj dwie sekundy i uderz trzy razy - zarządził, wciąż dźwigając nieprzytomną kobietę. Jinx z kolei wyglądała nieco groźnie, bo na jej twarz wstąpił wyraz skupienia. Bezsprzecznie kombinowała nad możliwością zasiania chaosu.

  13. Wypowiedź Rennarda rozjuszyła Cassiopeię. Zapewne nie chodziło o sam pocałunek, ale o potwierdzenie swojego mniemania o byciu abominacją. Syknęła, a ów syk zakończył się jękiem i żałosnym chlipnięciem, które nastąpiło później.

    - Tylko spokojnie, DeWett.Tylko spokojnie. To wciąż Cassiopeia, a nie żaden tam potwór. Moja siostra, twoja... no, była kochanka - szepnęła. - Cassiopeia? Jesteś pewna, że to dobry pomysł? Po pierwsze, to obrzydliwe wymieniać bakterie w mojej obecności. Po drugie, jeśli twój jad go nie zabije, to będę musiała zrobić to ja, bo przecież honor rodu to wszystko co mamy i inne bzdury. A wiesz, DeWett się przyda. Musimy zabić Celię DeWett, bez niego będzie trudno. To jak? - zapytała. Odpowiedział jej szloch.

    - DeWett, podejdź tam. Nie całuj jej, niech cię ręce bogów czy w kogo tam wierzysz bronią. Ale możesz zarzucić miłym słowem.

  14. - Jasne - oznajmił. Odpowiednio chwycił byłą kapitan i wziął ją na ręce, a potem ruszył we wskazanym kierunku. Jinx z niewiadomych przyczyn zachichotała. - Jeden problem z głowy, nie trzeba już jej uwalniać. Zrobiła to sama. Ciekaw tylko jestem jak jej się to udało... Wiecie, podejrzewam że Gangplank ma dosyć sporo zabezpieczeń w więzieniach.

  15. Dwójka towarzyszy zawróciła, koło Shiro pojawił się Ezreal z latarnią i podał ją Jinx.

    - Pilnuj jej. Trzymaj i błagam, nie niszcz, nie opuszczaj, nie tańcz z nią.

    - Mogę ją wy...

    - NIE! - zaprotestował, a Jinx przewróciła oczami. Ezreal pomógł Shiro przewrócić nieprzytomną kobietę na plecy.

    Twarz była opuchnięta i posiniaczona tak mocno, że nie sposób było rozpoznać tożsamości ofiary. Oczy były podbite, na policzkach widać było szramy. Kobieta zakaszlała i wtedy chłopak przewrócił ją na bok, żeby się nie udusiła.

    - Nieźle. Mam tylko podejrzenia, że to...

    -... Sarah Fortune! Ha! Ciekawe, kto ją tak urządził - pisnęła Jinx.

  16. Przechodząc obok jednego z odpływów, Shiro coś zauważyła.

    Ręka. Biała, drobna, kobieca ręka z paznokciami o obdrapanym, czerwonym lakierze. Owa ręka należała do kobiety leżącej za zakrętem w płytkiej wodzie. Była nieprzytomna, miała długie, mokre włosy których kolor trudno było rozpoznać i poszarpane ubranie. Ułożona była twarzą do ziemi.

    - Hej, mogę wam opowiedzieć dowcip, jak chcecie - stwierdziła Jinx, idąc za Ezrealem. - Co jest, Shiro? Widzisz tam coś ciekawego?

  17. -... W każdym razie nie jest źle. A pomyśl, jakie są korzyści! Chyba też je odkryłaś, co? Słyszałam o masowej nocnej produkcji posągów w Noxus. Nieważne co się stało, patrz na to od tej dobrej strony - powiedziała starsza Du Couteau, podchodząc bliżej do siostry.

    - Nie jest źle? - zapytała Cassiopeia z mroku, nie wyłaniając się ani o centymetr w stronę dwójki ludzi. W jej głosie słychać było napięcie. - W takim razie... Pocałuj mnie, Rennardzie.

    Katarina zatrzymała się i rzuciła DeWettowi krótkie, zaniepokojone spojrzenie.

  18. Przez zawołanie Rennarda całą podniosłą chwilę szlag trafił. Cassiopeia spojrzała na niego i na ułamek sekundy w gadzich oczach zamigotał gniew, ale został zgaszony, kiedy Katarina chwyciła ją za brodę i zmusiła do spojrzenia na siebie.

    I całkiem przypadkiem Cassiopeia znalazła się w zasięgu światła, co ujawniło pewien potworny szczegół. Albo pod Cassiopeią znajdował się ogromny wąż na którym stała, albo to ona od pasa w dół była wężem. Zauważywszy w jakim położeniu się znalazła, wycofała się z jękiem wgłąb grobowca.

    - WYJDŹCIE STĄD!

    Starsza siostra spojrzała na Rennarda z wątpliwością i z trudem ukrywanym szokiem.

    - Cass? Daj spokój, nie jest tak źle... Prawda, Rennard?

  19. 38 minut temu Ziemowit napisał:

    A no Cygnus w sumie jest ok i też dołączam się do tej prośby Uszatki, ponieważ w sumie ja też wierzę w Boga, podobnie jak Cygnus. A chłopaka szkoda i to bardzo mocno. I w najgorszej sytuacji jest teraz jego rodzina, której należy składać wyrazy współczucia.

    Kościół nie uznaje już samobójstwa jako grzechu ciężkiego. Przynajmniej nie w większości przypadków.

    I maszynista. Warto pamiętać o maszyniście, któremu też należy złożyć wyrazy współczucia.

  20. Jinx zeskoczyła zaraz po Shiro,a jej ciężkie buty zagłębiły się głęboko w mule. Wydała z siebie dźwięk skrajnego obrzydzenia.

    - Ohyda - skomentowała dziewczyna. Ezreal rozglądał się po pomieszczeniu. Byli w kanale o półokrągłym sklepieniu. W niektórych miejscach widać było. niewielkie kratki, zapchane mułem. Pisk w oddali uświadomił całą trójkę o sporej kolonii szczurów, które zapewne gniazdowały nieopodal. 

    - Musimy być cicho - poinformował chłopak i ruszył przodem.

    Zaledwie dwa metry od nich z mułu szczerzyła się ludzka czaszka. 

  21. - Spoko. Najchętniej bym to wszyyysto wysadziła tak po prawdzie - rzuciła Jinx, stawiając Shiro na ziemi. - Wyobrażasz sobie te wszystkie skały i domy walące się jak domki z kart? ACH! - Dziewczyna aż pisnęła z zachwytu. - Dobra, zaczyna mi się nudzić. Znalazłeś już może drogę? - zapytała.

    - Mhm - wymruczał chłopak. Najpewniej jej nie znalazł, ale był na tyle skupiony, że powiedział cokolwiek, byleby tylko nikt nie zawracał mu głowy.

    - Okej, zmieniłam zdanie. ZOSTANIEMY TU NA ZAWSZE! - Krzyknęła, łapiąc się za głowę.

    - Jinx, zamknij się.

    - Dobra. - Zapadła kłopotliwa chwila ciszy, a Jinx w tym czasie zaczęła łazić w kółko, nucąc jakąś piosenkę.

    - Nie widzę innej drogi, jak ta tutaj - stwierdził chłopak, wskazując na klapę. Podszedł do niej i szarpnął do góry. Zbutwiałe drewno skrzypnęło i złamało się, a Ezreal westchnął ciężko i zaczął odrzucać deski.

×
×
  • Utwórz nowe...